środa, 17 grudnia 2014

Marc Ribot / Trevor Dunn / Tyshawn Sorey "Valentine’s Day", Tzadik 2014, TZ8323

Marc Ribot / Trevor Dunn / Tyshawn Sorey "Valentine’s Day", Tzadik 2014, TZ8323

Marc Ribot w swoim żywiole!
Szatańska sprawność i nieposkromiona wyobraźnia tego gitarzysty sprawiły, że każdy projekt, w który jest zaangażowany pachnie z daleka wydarzeniem. Nie inaczej jest i tym razem, przedstawiciele trzech generacji nowojorskiego downtownu Marc Ribot (Ceramic Dog, Tom Waits, Elvis Costello), Trevor Dunn (Mr. Bungle, Melvins, Fantomas) i Tyshawn Sorey (Steve Coleman, Anthony Braxton, Vijay Iyer) zabierają nas w mocno pokręconą, pełną nieuczesanych dźwięków wycieczkę. Esencjonalna i diablo intensywna 'Valentine’s Day' zawiera dwanaście kompozycji Johna Zorna, poza tytułami opatrzonych podtytułami 'enigma od 1 do 12'.

Jakże inna jest to płyta od ‘Live at the Village Vanguard’ z początku 2014 roku, tam sześć utworów, po dwa Coltrane'a i Aylera, jeden Kerna/Hammersteina, jeden Neiburga/Daugherty'ego/Reynoldsa, ponad godzinę absolutnie powalającej jazzowej, improwizowanej muzyki. Tu dwanaście kompozycji Johna Zorna, o wyraźnie rockowej proweniencji, przypominające intensywność wczesnych nagrań Naked City. Brudna, zgrzytliwa gitara lidera, basowe pochod Trevora Dunna, potężnie brzmiąca perkusja Tyshawna Sorey’a przyprawiają o prawdziwy zawrót głowy.

autor: Witek Leśniak

Trevor Dunn: electric 5-string bass
Marc Ribot: electric guitar
Tyshawn Sorey: drums

1. Potions and Poisons (enigma one)
2. Fireworks (enigma two)
3. Blind Owl and Buckwheats (enigma three)
4. Abramelin (enigma four)
5. Seven Secrets (enigma five)
6. Before I Saw the Spirit of a Child (enigma six)
7. UX (enigma seven)
8. The Voynich Mandala (enigma eight)
9. Codebreaker (enigma nine)
10. Map (enigma ten)
11. Black Mirror (enigma eleven)
12. And the Clouds Drift By (enigma twelve)


płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 11 grudnia 2014

Adam Lane Full Throttle Orchestra [Adam Lane / Nate Wooley / Susana Santos Silva / Reut Regev / David Bindman / Avram Fefer / Matt Bauder / Igal Foni] "Live In Ljubljana", Clean Feed 2014, CF307

Adam Lane Full Throttle Orchestra [Adam Lane / Nate Wooley / Susana Santos Silva / Reut Regev / David Bindman / Avram Fefer / Matt Bauder / Igal Foni] "Live In Ljubljana", Clean Feed 2014, CF307
Nowa płyta Adama Lane'a to równocześnie pierwsza koncertowa realizacja jego Full Throttle Orchestra. Niby to orkiestra - tak też brzmi - umożliwia bowiem zespołowi wygenerowanie gęstej i wielowymiarowej palety brzmień; ale mała (tutaj to osiem osób, ale zdarzały się też mniejsze jej wcielenia), co z kolei pozwala w pełni zapanować, lecz również i wykorzystać potencjał wybitnej grupy improwizatorów. To muzyka jednocześnie niezwykle gęsta, ale także oparta na przebojowych, niemal popowych tematach, zagrana z niezwykłą inwencją i uporządkowana w równocześnie logiczny, jak i zaskakujący sposób.

Lane wykorzystuje sposoby organizacji dźwiękowej przestrzeni, których nauczył się od jednego ze swoich mistrzów, współczesnego kompozytora Earle'a Browna, ale też całymi garściami czerpie z dorobku wielkich band-liderów klasycznego jazzu: Counta Basie, Duke'a Ellingtona, Charlesa Minusa, jak i tych kojarzonych z awangardą - Muhala Richarda Abramsa czy też Sun Ra. W koncertowej odsłonie pobrzmiewają także echa dokonań Luigi Nono, ale też wpływy kultury popularnej - komuż bowiem nie przyjdzie na myśl Funkadelic gdy wsłucha się w mocno podszytą groovem muzykę lane'owej orkiestry? Sam Adam Lane przyznaje się jeszcze do folkowych inspiracji - mówi, że struktury rytmiczne czerpie z balijskiej i jawajskiej tradycji gamelan. Być może tak jest, bo w gęstwie dźwięków jego zespołu trudno to tak wykluczyć, jak i potwierdzić.

Słucha się tego znakomicie, także dlatego, że komunikacja wewnątrz zespołu jest znakomita, soliści wybitni, a samo granie - co wyraźnie słychać nie tylko w tym nagraniu zespołu - sprawia wszystkim członkom Full Throttle Orchestra niemałą radość. Czego chcieć więcej? Koniecznie!
autor: Józef Paprocki

Nate Wooley: trumpet
Susana Santos Silva: trumpet
Reut Regev: trombone
David Bindman: tenor saxophone, soprano saxophone
Avram Fefer: alto saxophone
Matt Bauder: baritone saxophone
Adam Lane: bass
Igal Foni: drums

1. Power Lines / Feeling Blue-Ish (solos: Matt, Avram, David)
2. Empire Of Music (The One) (solos: Nate, Reut, Avram)
3. Sanctum (solos: Adam, David, Susana)
4. Multiply Then Divide (solos: Reut, Avram, Nate, The Brass)
5. Ashcan Rantings (solos: Adam, Matt, Avram, Igal)
6. Power Lines / Blues For Eddie (solos: Matt, Avram, David)

płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 10 grudnia 2014

Peter Van Huffel's Gorilla Mask "Bite My Blues", Clean Feed 2014, CF302

Peter Van Huffel's Gorilla Mask "Bite My Blues", Clean Feed 2014, CF302
Krytycy piszący debiutanckiej płycie tego zespole określali ich mianem "power trio", podkreślając przy tym rockową energie ich brzmienia. Drugi album grupy Gorilla Mask nie przynosi rewolucji - dalej określenie to jest prawdziwe, ale to trochę mało mówić dwa słowa o muzyce grupy która naprawdę może powalić na kolana.

Wszystko na tej płycie oparte jest na bluesie - tak naprawdę każdy z utworów ma bluesowy rytm i timing. Ale stylistyka grania tych bluesowych akordów jest już zupełnie inna od tej znanej choćby z bluesowych klubów Chicago. Przefiltrowana przez bardzo współczesną wrażliwość, zapatrzona w dokonania Johna Zorna, który jak nikt inny chyba mógłby być patronem tego nagrania. To przecież on, nikt inny trawestował żydowskie tematy czyniąc z nich raz jazz, raz easy listening, raz rock, innym razem hard core i metal. To samo z bluesem robi trio Kanadyjczyka Petera Van Huffela, masakrując po drodze wszystkich niedowiarków i wątpiących. Nie sięga jednak do różnych stylistyk, ale konsekwentnie miażdży potęgą brzmienia swojego małego składu. Nie ma w tym jednak też nużącej jednostajności - muzycy są niezwykle zgrani i nie ma tu chwili monotonnego łupania. Sięgnięcie po efekty i przetworniki brzmienia przez basistę dodatkowo poszerza możliwości brzmieniowe zespołu rozpięte aż po ścianę dźwięku niczym z noise'owych realizacji.

Jeżeli ktoś szuka rozpędzonej muzyki, odwołującej się do bluesa, free jazzu i chce spróbować czegoś nowego, powinien koniecznie sięgnąć po tę płytę.
autor: Józef Paprocki

Peter Van Huffel: alto saxophone
Roland Fidezius: electric bass, effects
Rudi Fischerlehner: drums, percussion

1. Chained 8:25
2. What?! 6:21
3. Skunk 6:35
4. Bite My Blues 11:41
5. Broken Flower 6:38
6. Fast and Flurious 6:24
7. Z 7:44

płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 9 grudnia 2014

Darius Jones / Matthew Shipp "The Darkseid Recital", Aum Fidelity 2014, AUM088

Darius Jones / Matthew Shipp "The Darkseid Recital", Aum Fidelity 2014, AUM088
Drugie już spotkanie wybitnych improwizatorów - Dariusa Jonesa i Matthew Shippa - jest jakby ciągiem dalszym pierwszego nagrania. Muzycy starając się eksplorować zarysowany tam obszar zainteresowań, tworzą zupełnie przedziwną muzykę - improwizowaną, ale bliższą tej klasycznej, komponowanej o post-romantycznym charakterze.

Taka jest od lat zresztą pianistyka Matthew Shippa - ze znanych mi wirtuozów tego instrumentu jest on chyba najbliższy klasycznej pianistyce, zwłaszcza w swoich improwizacja. Bardzo często trudno dosłuchać się swingu w jego muzyce, za to odwołań, także formalnych do pieśni - choćby Schuberta czy Mahlera znajdziemy tam całkiem wiele. Tak też zbudowana jest ta muzyka, chociaż gra saksofonisty Darius Jones eksploruje raczej jazzową stronę improwizacji. Świetnie słychać to chociażby w utworze "Lord of Woe" gdzie w pełnym momencie konsekwentnie prowadzona, melodyjna fraza Jonesa przeciwstawiona zostaje kaskadzie akordów Shippa, a chwilę później chaos dźwięków fortepianu zderzony zostaje z potokiem nut zaczerpniętym od Brötzmanna czy Parkera. Te dwa strumienie jakby się sobie przeciwstawiały, dążyły w nieco odmiennych kierunkach - dlatego też ta kompozycja jest przy tym również cudownym świadectwem wyobraźni, uważności i kreatywności każdego z muzyków.

Właśnie ten bardzo świadomy podział ról - z pianistą jakby od jazzu uciekającym i jednocześnie budującym jego tradycję - czyni muzykę duetu tak niezwykłą - jakby odartą z jazzu, ale i równocześnie niesilącą się na preparacje instrumentu czy sonorystyczne zagrywki. Obaj partnerzy wydobywają dźwięk z instrumentów w bardzo konwencjonalny sposób, ale o chwili nudy próżno tu mówić. To niezwykłego świadectwo tego jak cudownie można tworzyć grając po prostu na instrumentach. I chociaż to muzyka, która wymaga tak od twórców, jak i słuchaczy wiele, bardzo skupienia, warto po nią sięgnąć dla jej kreatywnej niezwykłości. W moim odczuciu to jeden z lepszych albumów tego roku!
autor: Marek Zając

Darius Jones: alto saxophone
Matthew Shipp: piano

1 Celestial Fountain
2 2,327,694,748
3 Granny Goodness
4 Gardens of Yivaroth
5 Lord of Woe
6 Life Equation
7 Sepulchre of Mandrakk
8 Divine Engine
9 Novu’s Final Gift


płyta do kupienia na multikulti.com

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Tony Malaby TubaCello [Tony Malaby / Christopher Hoffman / Dan Peck / John Hollenbeck] "Scorpion Eater", Clean Feed 2014, CF318

Tony Malaby TubaCello [Tony Malaby / Christopher Hoffman / Dan Peck / John Hollenbeck] "Scorpion Eater", Clean Feed 2014, CF318
Niezwykle aktywny jest dziś Tony Malaby. Gra koncerty, udziela się jako sideman i niemal jednocześnie wydał dwie znakomite płyty w portugalskim Clean Feed'zie. W odmiennych składach i o muzycznie odmiennym charakterze. O ile jednak Tamarindo jest kontynuacją od lat działającego projektu, to Tony Malaby's TubaCello jest kwartetem zupełnie nowym, wyrastającym jednak z dawnych jego projektów.

w swojej karierze Malaby prowadził już tria w składzie z tubą i wiolonczelą. Zawsze też towarzyszyła im perkusja. Teraz właśnie, zafascynowany brzmieniem i możliwościami tych instrumentów postanowił połączyć to w całość zapraszając najbardziej kreatywnych muzyków tamtych zespołów - tubistę Dana Pecka, wiolonczelistę Christophera Hoffmana oraz perkusistę i perkusjonalistę Johna Hollenbacka (tutaj gra dodatkowo na preparowanym fortepianie).

Sama koncepcja zespołu nie jest jednak zbudowana tak, że tuba spełnia rolę kontrabasu w klasycznej sekcji rytmicznej. Owszem, podobny zakres brzmieniowy sprawia, że na pierwszy "rzut ucha" wydaje się tak być, ale gdy posłuchać, to tuba ma zupełnie inną rolę w tym kwartecie, nie jest tutaj instrumentem rytmicznym [nie znaczy to jednak, że nigdy razem z perkusją sekcji nie tworzą]. Jej brzmienie stanowi podstawę, ale nie w znaczeniu nadania rytmu utworowi. Czasem dubluje - zresztą na zmianę z saksofonem – linię wiolonczeli, ale najczęściej - tak mi się wydaje słuchając tego nagrania - Dan Peck ma wolną rękę. Korzysta z tego jednak z pewną powściągliwością, jakby szanując rolę lidera zespołu.

Sama muzyka Malaby'ego jest bardzo ciekawa. Tworzy on kompozycje wywodzące się jakby z odmiennych nurtów jazzu - bo co może łączyć stricte jazzowo-progresywne "Buried" z niezwykłym, balladowym i melancholijnie pogodnym "March" (dedykowanym zresztą świetnie znanej Izumi Ichida)? Ano brzmienie zespołu. Bo nie przypadkiem nazywa się ten kwartet TubaCello - te dwa instrumenty determinują bowiem brzmienie zespołu. Sam Malaby jest tutaj wysunięty na czoło - nie jest tak, że nie pozwala na solo innego instrumentu, ale też od pierwszych dźwięków nie mamy złudzeń, że to saksofonista jest liderem. Jego gra jest bardzo elastyczna i takie też jest oblicze jego kwartetu. Ten zespół nie tylko potrafi zagrać wszystko, ale też sam lider o tym wie. I zamierza z tego korzystać.

Niebanalna muzyka znakomitych instrumentalistów. Naprawdę niezwykła płyta, wciągająca ja narkotyk.
autor: Marek Zając

Tony Malaby: tenor saxophone, soprano saxophone
Christopher Hoffman: cello
Dan Peck: tuba
John Hollenbeck: drums, percussion and prepared piano

1. Buried
2. Trout Shot
3. Fur
4. March (for Izumi)
5. The Beaded Braids
6. Scorpion Eater

płyta do kupienia na multikulti.com

niedziela, 7 grudnia 2014

The Margots [Adrienne Pierluissi / Ken Vandermark / Tim Daisy / John Dereszynski / Nick Macri / Rick Reger] "Pescado", Okka Disk 2013, OD12093

The Margots [Adrienne Pierluissi / Ken Vandermark / Tim Daisy / John Dereszynski / Nick Macri / Rick Reger] "Pescado", Okka Disk 2013, OD12093
The Margots - nowy zespół z udziałem Kena Vandermarka nie jest jego autorskim projektem, ale też prawdopodobnie nie byłoby go, gdyby nie osoba chicagowskiego saksofonisty i kompozytora. Lub też brzmiałby on diametralnie inaczej.

Nie pierwsze to spotkanie Vandermarka z muzyką raczej rockową niż jazzową, ale też chyba po raz pierwszy śmiało można mówić o nim jako o kompozytorze piosenek. Zdarzyło się to wcześniej tylko jeden jedyny raz (na płycie sygnowanej przez Maca McCaughana, wokalistę Portastatic, "Perfect Little Door" jest jedna piosenka z muzyką Vandermarka, ale wcześniejsza kompozycja została tylko zaadoptowana do tej formy), chociaż aranże wychodziły już spod jego ręki - czy to dla Common Rider, czy też dla The Ex z Getatchew Mekurią. I chyba właśnie to ostatnie doświadczenie - współpraca z holenderskimi dinozaurami punk rocka - wpłynęło na to, że Ken Vandermark zdecydował się na udział w takim właśnie projekcie. To i chyba osoba Adrienne Pierluissi, z którą Vandermark przyjaźni się od połowy lat dziewięćdziesiątych - to jej obraz wykorzystał na okładce płyty DKV Trio "Live in Wels & Chicago". Bo to ona jest autorką wszystkich – prócz jednego, autorstwa Joe McPhee – tekstów i większości muzyki na płycie. No i jeszcze na niej śpiewa, a czyni to w niezwykle klimatyczny sposób.
The Margots
Płyta "Pescado" jest znakomitą hybrydą rocka i progresywnego jazzu, właśnie spod znaku chicagowskiej sceny i Kena Vandermarka. Inspirowane z jednej strony dorobkiem Roberta Wyatta i jego "Comicoperą", z drugiej tropikalią (brazyliską stylistyką z późnych lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku), ale też dzięki zaangażowanym w to wybitnym instrumentalistą, muzyka ma bardzo indywidualny charakter. Na pierwszym planie jest pogodny głos Adrienne Pierluissi, śpiewając po angielsku i hiszpańsku. Od pierwszego dźwięku słychać, że nie jest ona wykształconą wokalistką. Ma za to w głosie ciepło, wdzięk i wielką pogodę ducha, która potrafi świetnie udzielić słuchaczom. Znakomicie operuje tu harmonią gitarzysta John Dereszynski, nadając piosenkom indie-rockowy charakter. Ale ta muzyka byłaby jednostajna gdyby zabrakło Kena Vandermarka - to on nadaje jej pazur, stylistyczną różnorodność i inicjuje zmiany charakteru muzyki w ramach poszczególnych kompozycji. Znakomitym przykładem jest kompozycja "April", która z niemal melancholijnej ballady zamienia się w inspirowaną funkowymi rytmami piosenkę.

"Pescado" wywodzi się z tej samej muzycznej rodziny, co wspólny projekt Neneh Cherry i The Thing, ale nie znajdziecie tu coverów, co - przynajmniej w moich oczach - czyni tę płytę jeszcze bardziej interesującą. Znakomite kompozycje, świetne i niebanalne aranżacje, cudowne wykonanie. Mistrzowski album!
autor: Marcin Jachnik

Adrienne Pierluissi: vocals
Tim Daisy: drums, percussion 
John Dereszynski: guitars
Nick Macri: bass
Rick Reger: keyboards
Ken Vandermark: reeds

1. Intro Memory
2. No Lo Sabia
3. Grey
4. Pescado
5. Mr Altruistic
6. April
7. Black And White
8. Sword
9. Love Song
10. Husbands
11. Drown
12. Echoes of Memory
13. Anda



płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 6 grudnia 2014

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316
Stanięcie z Brötzmannem na jednej scenie oznacza podjęcie wyzwania i wymaga niemało odwagi. I samozaparcia. Bo oznacza dla muzyka to sięgnięcie do własnych trzewi i eksplorowanie skrajnych, bardzo intensywnych emocji.

Nie pierwsze to wspólne nagranie trójki improwizatorów. I znakomicie słychać to na tej płycie. Pisanie tutaj, że są zgrani chyba nie jest prawdą. Bo granie z Brötzmannem chyba akurat tego nie wymaga - potrzeba natomiast do tego wyobraźni i kreatywności, samozaparcia albo też ekstatycznego transu. Bo taka właśnie jest jego muzyka. Od lat niemiecki saksofonista i improwizator nie oszczędzą siebie i swoich słuchaczy. Energia jego improwizacji wciąż jest powalająca i zadziwiające skąd czerpie ją w swoim przygiętym już wiekiem ciele. Tutaj bardzo dzielnie sekundują mu Anglicy - kontrabasista John Edwards oraz perkusista Steve Noble znajdujący niemal sadystyczną przyjemność w katowaniu swoich instrumentów.

Ale granie z Brötzmannem wymaga także skupienia i umiejętności wsłuchania się w niuanse jego muzyki. Bo czasem potrafi on zwolnić i odsłonić swoje spokojniejsze, bardziej liryczne oblicze. I wtedy umiejętność budowania nastroju niezwykle się przydaje. Peter nigdy jednak nie pozwala by było "za pięknie", by ballada Brötzmanna czy blues Brötzmanna stały się po prostu balladą i bluesem, o nie. Gdy tylko wyczuje, że muzyka dryfuje w te rejony - nadaje jej pęd i bezlitośnie łamie zastaną konwencję.

Koncert czy nagranie z Peterem Brötzmannem to równocześnie taki akt kreacji w formie czystej. Bo grać z taka intensywnością to znaczy nie tyle słuchać, co zawierzyć swojej intuicji i podświadomości, to rzucić się w twórczą przepaść, zlać w jedno z instrumentem i grać, grać, grać…
autor: Marek Zając

Peter Brötzmann: tenor and alto saxophones, b-flat clarinet, tarogato
John Edwards: double bass
Steve Noble: drums

1. Soulfood Available 43:36
2. Don’t Fly Away 8:00
3. Nail Dogs by Ears 6:44



płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 2 grudnia 2014

Tiziano Tononi Awake Nu Quartet "The (CherryCo)mpany", Nu Bop Records 2014, NuBop11

Tiziano Tononi Awake Nu Quartet "The (CherryCo)mpany", Nu Bop Records 2014, NuBop11
Niesamowity jest ten Tiziano Tononi! Pamiętam jak bardzo duże wrażenie robiły na mnie jego płyty niespełna dekadę temu - czy sięgał do muzyki Ornette'a Colemana, Rolanda Kirka czy też - tak jak tutaj - po kompozycje autorstwa Dona Cherry'ego. Ale pamiętam też wielkie wrażenie jakie zrobił na nas jego koncert w sardyńskim miasteczku Sant'a Anna Arresi gdzie w septecie grali kompozycje Cherry'ego właśnie. Wtedy uznaliśmy jego występ za jeden z dwóch najlepszych na festiwalu - włoski perkusista daleko za sobą pozostawił występ Bindu Hamida Drake, Karla Bergera czy też niezwykłego, nasyconego gwiazdami podwójnego kwintetu kierowanego przez Dave'a Douglasa i Roya Campbella.

Teraz, gdy słucham nowej płyty Tononiego zachwyt mój dla jego muzyki tylko wzrasta. Większość kompozycji Dona Cherry'ego znajdująca się na tej płycie jest mi doskonale znana z rozmaitych interpretacji. Czy to autorskich, czy Kena Vandermarka, The Thing. Ale także samego Tononiego, bowiem muzyce Cherry'ego poświęcił on już jeden, podwójny album. Tam jednak muzyka nagrana w różnych składach, nierzadko większych nie miała tej siły, zwartości i mocy co tutaj. Słychać to już było na Sardynii, że zmniejszenie liczby instrumentalistów tylko służy muzyce amerykańskiego trębacza. I tak samo jest, czy interpretują ją włosi. w mniejszym zespole łatwiej bowiem o skupienie, zwartość brzmienia i konsekwencję. I świetnie to słychać na tej płycie. Tononi nie gra w dużym składzie, nie gra nawet w septecie. Postawił na kwartet i wydaje się to strzałem w dziesiątkę. Prócz niego grają tu jego stały, długoletni przyjaciel, saksofonista Daniele Cavallanti, trębacz Luca Calabrese i niesamowita, niewielka basistka Silvia Bolognesi na zmianę z Andreą DiBiase.

Słuchając na Sardynii różnych zespołów grających muzykę Dona Cherry'ego nie mogliśmy nie zauważyć, jak wielu świetnych muzyków jest tam z przypadku, jak chcą tylko odbębnić ten koncert. Tam wtedy, jak i teraz, słuchając tego nagrania nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Tononi tą muzyką żyje, że jest ona jego życiem. "As serious as Your life" jak mawia Joe McPhee.
autor: Marcin Jachnik

Tiziano Tononi: drums
Daniele Cavallanti: tenor saxophone
Luca Calabrese: trumpet
Silvia Bolognesi: bass (studio)
Andrea DiBiase: bass (live)

STUDIO TRACKS:
1. Complete Communion / Guinea
2. And Now / Golden Heart
3. Art Deco
4. Pettiford Bridge

LIVE TRACKS:
5. Cherryco
6. Togo
7. Desireless
8. Awake Nu
9. Complete Communion


płyta do kupienia na multikulti.com

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Ken Vandermark's Topology Nonet featuring Joe McPhee "Impressions of PO Music" Okka Disk 2013, OD12095

 Ken Vandermark's Topology Nonet featuring Joe McPhee "Impressions of PO Music" Okka Disk 2013, OD12095
Granie utworów w obecności kompozytora zawsze jest wyzwaniem dla interpretatora. Zaproszenie kompozytora do jako solisty może zakrawać na bezczelność. Tym bardziej więc ciekaw byłem nagrania projektu Ken Vandermark's Topology Nonet, jakie w ubiegłym roku ujrzało światło dzienne za przyczyną wznawiającej wydawniczą aktywność oficyny OkkaDisk.

Na płytę złożyły się kompozycje Joe McPhee powstałe w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia i pierwotnie nagrywane dla szwajcarskiej oficyny HatHut Records. Większość płyt z których pochodzą to dziś już prawdziwe białe kruki, a część z nich wciąż jeszcze nie doczekała się kompaktowej edycji (i pewnie wobec zmieniającego się rynku muzycznego doczekamy ich tylko w formacie mp3 lub flac). A wielka to szkoda bo dokumentują one chyba najważniejszy okres kompozytorskiego rozwoju muzyki tego amerykańskiego trębacza i saksofonisty, który po dziś nie doczekał się należnego mu miejsca i uznania wśród krytyków po obu stronach Wielkiej Wody. Teraz jednak, za sprawą admiratora twórczości McPhee - Kena Vandermarka - możemy sięgnąć po te fantastyczne utwory w mocno uwspółcześnionych wersjach.

Ken sięga po te kompozycje jak po swoje. Czerpie i wybiera z nich co dla niego interesujące i co uważa za esencję kompozycji. Wybiera więc tematy, przeszczepia melodykę, ale składa je na nowo, buduje ich złożoność w sobie właściwy, współczesny sposób. I wcale bym nie wykluczał, że grając je na żywo postępuje z nimi tak ze swoimi kompozycjami na duże składy. Własne utwory składa z poszczególnych elementów za każdym razem w nowy sposób, ingerując przed każdym kolejnym koncertem w zamkniętą zdawałoby się formę. Więc kompozycje nie mają skończonego kształtu, na każdym koncercie zyskują ją jakby na nowo.

Tutaj granice "brył" zarysowane są wyraźnie - stąd też moje przeczucie, ale nie jest to pewność. Słychać jednak pomiędzy nimi zmiany i napięcia dlatego też wydaje mi się uzasadnione. Natomiast nie robią wrażenia eklektycznych, lecz układają się w jednorodną całość. Vandermark zresztą nie daje tu przysnąć muzykom, nie pozwala na chwilę nudy, bardzo dba o zwartość i wyrazistość formy. Także w pewien sposób ogranicza - czasem - inwencję solisty. Ale dzięki temu muzyka zyskuje tak na napięciu jak i tempie, a fragmenty tutti gdy zespół gra zupełnie free są na tej płycie raczej ewenementem.

A sama muzyka? Cóż jest piękna, drapieżna i kreatywna jednocześnie – jak sam Joe McPhee. I jeszcze liryczna, bo to bardzo ważna cecha jego charakteru. Zresztą Ken nigdy nie ukrywał, że właśnie tak patrzy na muzyków – są oni w jego odczuciu tacy jak ich twórczość. W takiej formule wielka zasługa lidera (Vandermarka), jak i poszczególnych instrumentalistów. No i myślę, że obecność Joe także zrobiła swoje. Muzyka dzięki jest chyba jeszcze bardziej skupiona i chyba wyrażą maksymalną koncentrację wykonawców podczas samego nagrania. Piękna płyta pokazująca jak ważną postacią był i jest Joe McPhee dla współczesnego awangardowego jazzu.
autor: Marek Zając


Ken Vandermark & Joe McPhee

Joe McPhee: tenor saxophone
Jason Adasiewicz: vibraphone
Josh Berman: cornet
Jeb Bishop: trombone
Tim Daisy: drums
Kent Kessler: bass
Fred Lonberg-Holm: cello, electronicsDave Rempis: saxophones
Ken Vandermark: clarinet, bass clarinet, tenor saxophone

1. Impressions of Astral Spirits/Age
2. Impressions of Future Retrospective
3. Impressions of Sweet Dragon
4. Impressions of Goodbye Tom B.
5. Impressions of Eroc Tinu
6. Impressions of Pablo/Violets For Pia
7. Impressions of Knox

płyta do kupienia na multikulti.com

piątek, 28 listopada 2014

Angles 9 "Injuries", Clean Feed 2014, CF303

Angles 9 "Injuries", Clean Feed 2014, CF303
Każdy, kto choć raz zetknął się z muzyką formacji Martina Kuchena - Angles, zapamiętał jej niepowtarzalny klimat. Kolejne nagrania Angles to jazz oryginalny i niezwykle wyrazisty.

To muzyka jednocześnie niezwykle gęsta, ale także oparta na przebojowych, niemal ludowych tematach (słychać tu inspiracje muzyką bałkańską, hiszpańską, czy afrykańską), zagrana z niezwykłą inwencją i uporządkowana w równocześnie logiczny, jak i nieoczywisty sposób. Są tu prawdziwe gejzery kolektywnej improwizacji, w ogóle formacja Martina Kuchena brzmi tak, jakby najważniejszym elementem w muzyce było właśnie doświadczenie wspólnotowości, zarówno występujące między muzykami, jak i istniejące pomiędzy muzykami a publicznością. Natomiast konstrukcja poszczególnych kompozycji jest lekka, można by rzec ażurowa. Lider i autor całości materiału na najnowszą płytę - Martin Kuchen świetnie zna narzędzia swojej sztuki i ma odwagę im zaufać.

Krążek 'Injuries' to blisko 80 minut potężnej muzyki, rozbrajającej eksplodującą emocją, ale także niebanalną treścią. Jedna z żelaznych kandydatek na jazzowy album 2014 roku! Kto raz jej wysłuchał, rozpozna ją w każdych okolicznościach, nieważne kiedy i z jakich powodów odtwarzaną.
autor: Tomasz Konwent

Alexander Zethson: piano
Andreas Werliin: drums
Eirik Hegdal: baritone saxophone
Goran Kajfes: cornet
Johan Berthling: bass
Magnus Broo: trumpet
Martin Küchen: alto saxophone, tenor saxophone
Mats Aleklint: trombone
Mattias Stahl: vibes

1. European Boogie
2. Eti
3. A desert on fire, a forest / I've been lied to
4. Ubabba
5. In our midst
6. Injuries
7. Compartmentalization





płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 26 listopada 2014

Russ Johnson / Jason Stein / Anton Hatwich / Tim Daisy "Meeting Point", Relay Records 2014, RELAY008

Russ Johnson / Jason Stein / Anton Hatwich / Tim Daisy "Meeting Point", Relay Records 2014, RELAY008
Trębacz Russ Johnson przeniósł się z Nowego Jorku do Chicago prawie trzy lata temu i przez ten czas stał się bardzo ważną postacią dla chicagowskiej sceny jazzowej. Jest aktywny nie tylko jako sideman czy muzyk sesyjny, ale stworzył też własny kwartet do którego zaprosił śmietankę muzycznego Chicago: klarnecistę basowego Jasona Steina oraz basistę Antona Hatwicha i perkusistę Tima Daisy'ego. Kwartet ten - póki co od tytułu tego nagrania nazywany "Meeting Point" grał już na najważniejszych festiwalach improwizowanego jazzu w Chicago - Umbrella Festival i Chicago Jazz Festival w Millenium Park, nim lider zdecydował się w końcu zarejestrować własny materiał w warunkach studyjnych.

Russ Johnson ma bardzo klarowną wizję własnej muzyki. Pozostając pod wpływem wolnej improwizacji, ale i klasycznej, współczesnej muzyki komponowanej, udało mu się stworzyć własną formułę grania, a zestawienie niezwykłego soundu trąbki Johnsona z basowym, głębokim klarnetem Steina przynosi zupełnie zaskakujące dźwiękowe doznania. Zaciekawia i intryguje, bowiem to, co niezwykłe, bardzo często opiera się na kontraście - formalnym, brzmieniowym, dynamicznym.

Tutaj właściwie tego kontrastów jest jakby zbyt wiele - operująca raczej w górnych rejestrach, krzykliwa i kąśliwa trąbka Johnsona, zestawiona jest z dostojnym, głębokim i - wydawałoby się - "niemrawym" instrumentem Johnsona. Ich muzyka nie powinna się trzymać kupy - powie ktoś. Ale soliści w dosyć niezwykły czynią ją zwartą i niezwykłą - klarnet Steina imponuje dynamiką, a przytłumione, nieczyste, zgrzytliwy i rozpoznawalne brzmienie instrumentu Johnsona czynią rozpiętość brzmieniową wcale nie tak wielką. Niemała w tym również zasługa czujnej i zgranej rytmicznej sekcji, która spaja improwizowane solówki liderów w zwartą całość, nadając jej drive i groove. Bo właśnie - w tym czar muzyki chicagowskiego już trębacza - że eksponując indywidualne przymioty każdego z muzyków, ich zalety i walory, nie rezygnuje równocześnie ze spójnego brzmienia zespołu. No i sam jeszcze potrafi zagrać tak, że buty spadają - wystarczy włączyć intro do Confluence. Polecam gorąco!
autor: Marek Zając

Russ Johnson: trumpet
Jason Stein: bass clarinet
Anton Hatwich: bass
Tim Daisy: drums

1. Lithosphere
2. Confluence - Introduction
3. Confluence - part I
4. Confluence - part II
5. Conversation - Jason Stein
6. Clothesline
7. Conversation - Anton Hatwich
8. Chaos Theory
9. Conversation - Tim Daisy
10. Half Full



płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 25 listopada 2014

Jean-Luc Petit "Matiere des Souffles", improvising beings 2014, IB27

Jean-Luc Petit "Matiere des Souffles", improvising beings 2014, IB27
Jean-Luc Petit to od lat ceniona postać na francuskiej scenie muzyki improwizowanej, chociaż poza swoją ojczyzną jest raczej muzykiem słabo rozpoznawalnym. Studiował grę na saksofonach oraz klarnetach w École d’Art d’Angoulem, posiada bardzo ciekawe, rozpoznawalne brzmienie i jest niemałym wirtuozem tych instrumentów. I płyt w swoim dorobku ma niemało, ale prawie wszystkie wydane zostały we Francji i z towarzyszeniem tamtejszych muzyków. Nie przebił się także na scenie europejskiej, a tym, jak wielka to szkoda mówi najlepiej ostatnia jego solowa płyta.

Ta płyta - podobnie jak sam tytuł ("Matiere des Souffles" czyli dosłownie "Warunki oddechów") - jest wyrazem estetycznej powściągliwości. Saksofon barytonowy oraz klarnet to dwa, bez wątpienia, ulubione instrumenty francuskiego muzyka. "Abrasives Incursions" to utwór, w którym każda nuta jest okazją do wibracji instrumentu, ale przepiękny, niski dźwięk instrumentu przydaje mu tylko kontemplacyjnego charakteru. Tak zresztą jest zbudowana cała ta płyta - z jednej strony frazy porwane i rozwibrowane, znajdują ukojenie w zamkniętych, cichych i spokojnych przestrzeniach kościołach Saint Pierre de Sers, gdzie część materiału na tę płytę została zarejestrowana. Głębią, spokojem i niebywałą duchowością tchną zwłaszcza improwizacje na barytonie, te na klarnecie mają nieco inny, bliższy współczesnej kameralistyce charakter. W nich właśnie, zniekształcając dźwięki instrumentu, Jean-Luc Petit imituje krzyki i rozpacz, plącząc melodyczne linie z nieco odmiennej muzycznej materii. Ale i tutaj czuje się w jego muzyce przestrzeń, jest miejsce na ciszę i oddech.

Płyta, jako całość broni się znakomicie. Jeżeli więc nie boicie się ryzyka i poszukujecie w muzyce czegoś więcej niż papki, lub dźwiękowej tapety do windy, warto sięgnąć po solowe nagranie Jean-Luc Petita.
autor: Marek Zając


Jean-Luc Petit: contrabass clarinet, baritone saxophone

1. Abrasives Incursions
2. Vibratoires
3. Le Noir Et Le Goudron
4. La Montagne Se Consume
5. Autre Cime, Autre Gisement

płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 19 listopada 2014

Kasper Tom / Jacob Anderskov "Chroma", Barefoot Records 2013, BFREC037CD

Kasper Tom / Jacob Anderskov "Chroma", Barefoot Records 2013, BFREC037CD
Nie bez przyczyny mówi się o duńskim perkusiście, Kasperze Tomie Christiansenie, jako o jednym z najlepszych skandynawskich kompozytorów. Jego kompozycje, z gruntu nowoczesne, nasycone są dużą dozą melancholii i zachwycają niepowtarzalnym wyczuciem melodii. Ten młody muzyk (rocznik 1981) należy jednak do pokolenia, które nie zamyka się tylko w świecie jazzowej tradycji - bardzo wiele czerpie z muzyki współczesnej, tak komponowanej jak i improwizowanej, ale również z rocka, czy szeroko pojętej kultury popularnej.

Te inspiracje, ale i jego klasę - tak jako kompozytora, jak i instrumentalisty - znakomicie potwierdza najnowszy jego album - wydana w duecie z pianistą Jacobem Anderskovem płyta "Chroma". Już to, że Anderskov pojawia się na tej płycie tylko w charakterze instrumentalisty świadczy najlepiej o klasie lidera, ale także o uznaniu i - jak słusznie zauważa w swej recenzji pan Adam Baruch - zaufaniu jakim Kaspar Tom cieszy się wśród swoich partnerów. Mistrzostwo słychać w pastelowo-lirycznych, oszczędnych i delikatnych frazach "Black/Yellow", "Rouge" czy "Gron". Niepokojąco wybrzmiewa dialog fortepianu i perkusji w "Na Tagboksa". W "Lilac" Tom gra początkowo tylko na drobnych metalowych przedmiotach czym nadaje melancholijnej kompozycji zupełnie nowego wymiaru.

Ale piękno tej płyty to także fortepian. Anderskov wydaje się być dla Christiansena partnerem idealnym - bardziej ceniony jako band lider (ma na swoim koncie ponad 20 albumów w których lideruje lub współlideruje rozmaitym formacjom) niż wirtuoz swego instrumentu potrafi w znakomity sposób ocenić klarowność i spójność muzycznej wizji duńskiego perkusisty. I nie stara się jej złamać, nie zasypuje partnera kaskadą dźwięków, pozwala by perkusja współistniała na równych prawach z fortepianem; by była równocześnie instrumentem rytmicznym, harmonicznym i melodycznym. By prowadziła całość muzycznej narracji.

Podobnie jak Kaspar Tom, Anderskov nie chce udowadniać swojej wielkości, nie musi. Wystarczy mu muzyka. A ta naprawdę zachwyca…
autor: Józef Paprocki

Kasper Tom: drums
Jacob Anderskov: piano

1. Black/Yellow
2. Bla
3. Rouge
4. Na Tagboksa
5. Gron
6. Chord
7. Lilac
8. Hvid


 płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 8 listopada 2014

Jan Harbeck Quartet feat. Walter Smith III "Variations in Blue", Stunt Records 2014, STUCD14112

Jan Harbeck Quartet feat. Walter Smith III "Variations in Blue", Stunt Records 2014, STUCD14112
Niezwykłe spotkanie dwóch saksofonistów - Jana Harbecka i Waltera Smitha III - zaowocowało przepiękną, balladową płytą. To muzyka po którą z wielką przyjemnością sięga się w długie jesienne czy zimowe wieczory i z którą trudno się rozstaje. Zagrana przy tym z intensywnością i wyczuciem, które sprawia, że jej nastrój, pogoda i spokój udziela się słuchaczom.

Uwielbiam muzyków, którzy potrafią mówić własnym indywidualnym głosem. Którzy nie poszukują wzorców, ale starają się znaleźć własną drogę, własne brzmienie, własną interpretację. Czasem wystarczy, że zmienią jeden dźwięk, zwolnią lub przyspieszą frazę w znanym standardzie i zyskuje on zupełnie nowe brzmienie, muzycy odciskają na nim swoje piętno. Najprzyjemniejsze jest przy tym to wtedy, gdy nic nie dzieje się na silę, gdy muzycy potrafią wywieźć to z całości piękna i logiki kompozycji, nie starając się poszukiwać różnicy dla niej samej. Do takich właśnie saksofonistów zaliczam Jana Harbecka.

Udzielając się jako sideman w naprawdę sporej ilości projektów, jakby mimochodem nagrał dwa przepiękne albumy dla duńskiej oficyny Stunt / Sundance. Tutaj jednak, ten absolwent Academy of Music w Aalborg oraz klas mistrzowskich George'a Garzone i Eric'a Alexandera w ramach New School w Mannes College of Music, będąc muzykiem obdarzonym pięknym brzmieniem instrumentu, porównywanym przez niektórych do brzmienia Lestera Younga, poszukiwał jakiegoś kontrapunktu dla własnego instrumentu. Strasznie się ucieszyłem, że wybór jego padł na Waltera Smitha III, amerykańskiego saksofonistę, absolwenta Berklee College of Music, przez niektórych zwanego "Terencem Blanchardem tenoru". Smith jednak w odróżnieniu od Harbecka najczęściej grywa własne kompozycje, tym ciekawsze było więc jak odnajdzie się w zespole grającym standardy, u boku lidera mającego spójną wizję własnej muzyki.

No i zabrzmiało to wspaniale a Walter Smith z własna inwencją i wyczuciem muzyki cudownie wpisuje się w brzmienie zespołu Harbecka. Znakomicie obeznany z materią kompozycji jazzowej, potrafi odnaleźć w każdym z tych standardów coś nowego nie łamiąc ani na chwilkę płynności frazy czy struktury samego utworu. Będąc przy tym muzykiem nieco bardziej progresywnym niż Harbeck, potrafi uczynić muzykę zespołu bardziej otwartą, energetyczną i współczesną. Nie tracąc przy tym nic z balladowej melancholii. Naprawdę przepiękny album!
autor: Marcin Jachnik

Jan Harbeck: tenor saxophone
Walter Smith III: tenor saxophone
Henrik Gunde: piano
Eske Norrelykke: bass
Anders Holm: drums

1. East St. Louis Toodle-Oo
2. Nordic Echoes
3. Don’t Let the Sun Catch You Cryin’
4. Third time to Tango
5. Black and Tan Fantasy
6. Oblivion
7. Salvation
8. Blues in the Night
9. May Each Day


płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 6 listopada 2014

Mats Gustafsson "Torturing the Saxophone" Corbett vs. Dempsey 2014, CVSDCD012

Mats Gustafsson "Torturing the Saxophone" Corbett vs. Dempsey 2014, CVSDCD012
Mats G plays Duke Ellington - vinyl's cover
Są czasem w historii sztuki osoby , które nie będąc wybitnymi artystami zmieniają historię muzyki (lub innej formy artystycznej działalności). Dla chicagowskiej sceny awangardowego jazzu taką osobą jest John Corbett. Chociaż sam jest (lub raczej był) improwizującym muzykiem, dla szerszego spectrum odbiorców jest raczej teoretykiem sztuki, kuratorem wystaw i festiwali, właścicielem galerii, a ostatnio znów - bo przed laty wspóałaścicielem oficyny Atavistic - wydawcą płyt. To właśnie dzięki jego działalności chicagowska scena awangardowego jazzu zyskała obecny kształt. To on odpowiada za obecność na niej Petera Brotzmanna czy też skandynawskich muzyków. To dzięki jego staraniom w Stanach pojawił się Mats Gustafsson i europejscy muzycy jego pokolenia. Ale też to dzięki niemu Ken Vandermark i muzycy tzw. Młodego Chicago zaczęli przyjeżdżać do Europy. Jak wyglądał by amerykański jazz bez tego wszystkiego - naprawdę trudno dziś sobie wyobrazić.

Mats G plays Albert Ayler - vinyl's cover
Teraz, dzięki jego aktywności wydawniczej do szerszej publiczności ma okazję trafić materiał solowy Matsa Gustafssona, zarejestrowany w latach 2008-2011, a pierwotnie wydany na jednostronnych winylach w oficynach Qbico i Sagitarus, który jest dosyć nietypowy. Po pierwsze dlatego, że Mats sięga tu po kompozycje nie koniecznie kojarzone z free jazzem. Dobrze, powie ktoś, ale to samo było na płytach Swedish Azz. Tak, lecz nigdy wcześniej nie robił tego solo. Owszem sięgnął po utwory autorstwa Steve'a Lacy, ale nie dekonstruował ich w takim stopniu jak tutaj. No i nigdy wcześniej nie sięgnął do tak dawnej historii gatunku jak tutaj - nagrał tu bowiem kompozycje Duke'a Ellingtona.

Mats G plays Lars Gullin - vinyl's cover
Pierwotnie były trzy płyty winylowe. Materiał z nich ułożony jest chronologicznie - tak jak został zarejestrowany. Na początek Duke Ellington i jego jazzowe standardy, potem Ayler (trzy, właściwie nawet cztery kompozycje - Our Prayer, Angels / Spirits i Ghosts) i na koniec niesamowita, piękna ballada Larsa Gullina w ponad dwudziestodwuminutowej wersji. Zaskoczeniem w przypadku tego albumu może być to, że tytuł nie w pełni oddaje to co płyta zawiera - słuchając go jednym ciągiem wcale nie mam wrażenia tortura saksofonu czy też torturowania słuchaczy przy jego pomocy - zwłaszcza w drugiej części płyty. Jeżeli już można mówić o takim zabiegu, to Gustafsson czyni to przy pomocy elektroniki i swojego magicznego muzycznego pudełka (będący niczym więcej jak urządzeniem do produkcji sprzężeń dźwiękowym, bardzo głośnych i o dużym natężeniu). Ale dla obeznanych chociaż trochę z twórczością szwedzkiego artysty lub tych którzy zetknęli się ze sceną noise'u ściana dźwięku zbudowana z postindustrialnego hałasu i sprzężeń nie będzie wcale torturą czy nawet zaskoczeniem. Może nim być to, gdy wsłuchamy się w nie głębiej i odkryjemy, że to wcale nie hałas ale, że pod tą maską kryje się delikatna fraza "In a Sentimental Mood", "Blue Goose" czy też "Sophisticated Lady". Bo te kompozycje - nawet w elektronicznie-zgrzytliwych wersjach - są wciąż rozpoznawalne i imponująco piękne.

Ale Mats odsłania swoje prawdziwe oblicze i maestrię gdy chwyta za saksofon. Potężny i hymniczny gdy Aylera, drapieżny gdy Ellingtona, zadziwiająco liryczny i melancholijny w "Danny's Dream", kompozycji dedykowanej synowi kompozytora, rzeczywiście mającej w tej interpretacji coś ze spokoju dziecięcego snu. Zawsze brudny i połamany, nawet gdy gra delikatne frazy jazzowych standardów. No i to brzmienie, sound jak mawiają muzycy. Od niego naprawdę trudno się uwolnić, a zapomnieć nie sposób. Niezwykła płyta. Koniecznie!
autor: Marcin Jachnik


Mats Gustafsson: tenor saxophone, baritone saxophone, music box, electronics

1. In a Sentimental Mood 4:18
2. I Never Felt This Way Before 4:09
3. Come Sunday 2:13
4. Blue Goose 4:16
5. Sophisticated Lady 5:24
6. Our Prayer 7:06
7. Angels / Spirits 13:25
8. Ghosts 4:19
9. Danny's Dream 22:30

płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 5 listopada 2014

Markus Pesonen Hendectet "Padme", Barefoot Records 2014, BFREC038CD

Markus Pesonen Hendectet "Padme", Barefoot Records 2014, BFREC038CD
Z lekkością, bez cienia napięcia jedenasto-osobowa orkiestra znakomitych improwizatorów częstuje nas soczystym, nieoczywistym improwizowanym jazzem.

W składzie Markus Pesonen Hendectet spotykamy co najmniej kilka znakomitości, by wymienić tylko Franka Gratkowskiego, w zgodnej opinii melomanów i krytyków Gratkowski uważany jest za jednego z najciekawszych artystycznie improwizatorów w Europie. Wywodzi on swoją muzykę z dokonań zarówno europejskiej jak i amerykańskiej awangardy lat 70., a w szczególności twórczości: Steve’a Lacy, Evana Parkera i Anthony Braxtona.
Kolejnym luminarzem sceny improwizowanej jest litewski saksofonista Liudas Mockunas. Jest instrumentalistą i kompozytorem, którego imię kojarzy się z mistrzowskimi wykonaniami muzycznymi i intrygującymi kompozycjami. Jego naturalnym „idiomem” stylistycznym jest wybuchowa mieszanka free jazzu, liryki i ekspresjonizmu połączona z wielce niekonwencjonalną techniką wykonawczą. Pozwala mu to na ucieczkę od stylistycznych konwencji i form, oraz stworzenie własnego, oryginalnego stylu, charakteryzującego się multifoniką, ekspresyjnymi wyładowaniami i niezwykłymi efektami dźwiękowymi.

Markus Pesonen w swojej pracy kompozytorskiej wyjątkowo udanie łączy w swojej koncepcji muzyki: jazz, swobodną improwizację oraz dokonania współczesnej muzyki klasycznej. Dzięki temu, że "Padme" to kolejna już płyta formacji Pesonena (po "Hum" z 2011 roku), mamy do czynienia z albumem o wyjątkowej sile wyrazu, popartej doskonałym wręcz zgraniem poszczególnych instrumentalistów.

Markus Pesonen Hendectet
Całość materiału, jak w wywiadzie mówi lider, została napisana specjalnie na taki właśnie garnitur muzyków. Pesonen grając wielokrotnie z nimi, poznał ich silne i słabe strony, znając zalety każdego z osobna, pisząc poszczególne kompozycje miał je na względzie. Umożliwiło mu to idealnie dopasować struktury utworów do jednostkowych predyspozycji muzyków, stąd w muzyce formacji Markus Pesonen Hendectet nie ma właściwie niepotrzebnych, bezużytecznych dźwięków.

"Padme" to album o ogromnej sile oddziaływania, z jednej strony czuje się, że jest to kolektyw międzynarodowy, przez co muzyka zyskuje na nieprzewidywalności, z drugiej doskonale skrojone kompozycje sprawiają, że muzycy zapuszczają się w tereny często nieodkryte. Ponadto intensywność muzycznych doznań, która jest wypadową nieograniczonej wyobraźni muzyków i pracy niezwykłego kompozytora i wizjonera, jakim bez wątpienia okazuje się fiński gitarzysta - Markus Pesonen, sprawia, że kolejne utwory zarażają swą energią, pasją, ale także wyczuciem melodii, liryzmem, wrażliwością.

To już kolejna wieloosobowa płyt tego roku (po "Mise en Abime" Steve Lehman Octet, "Injuries" Angles 9, "High/Red/Center" Jason Roebke Octet, Fire! Orchestra "Enter"), na którą trzeba zwrócić uwagę!
autor: Mariusz Zawiślak

Anna Chekasina: voice, violin
Adam Pultz Melbye: bass
Live Berger Brekke: accordion
Marc Lohr: drums, electronics
Otis Sandsjö: saxophones, clarinet
Frank Gratkowski: alto saxophone, contrabass / bass clarinet, flute, piccolo
Liudas Mockunas: saxophones, clarinet / bass clarinet
Tobias Wiklund: trumpet, flugelhorn
Petter Hängsel: trombone
Jonatan Ahlbom: tuba
Markus Pesonen: guitar, electronics

1. North
2. Blessing in Disguise
3. Flower of Life
4. Pad Me
5. Bardo
6. Funeral

Markus Pesonen Hendectet - Sugar Rush from Markus Pesonen on Vimeo.

płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 30 października 2014

Alan Silva / Takuo Tanikawa / Sabu Toyozumi / Keiko Higuchi "Crimson Lip", improvising beings 2013, IB08

Alan Silva / Takuo Tanikawa / Sabu Toyozumi / Keiko Higuchi "Crimson Lip", improvising beings 2013, IB08
Nagranie to zostało zarejestrowane na żywo, w Japonii, w jokohamskim klubie Crimson Lip, w sierpniu 2009 roku. Basista, kompozytor, klawiszowiec i prawdziwa, wciąż żywa i twórcza legenda awangardowej sceny - Alan Silva łączy siły z Keiko Higuchim (wokal), Sabu Toyozumim (perkusja) oraz Takuo Tanikawa (gitara elektryczna i elektronika).

"Łączy" to bardzo dobre słowo na opisanie muzyki zespołu. Chociaż gra Silvy - zwłaszcza gdy odkłada kontrabas i siada za klawiaturą syntezatora, jest przeciwstawieniem muzyce tria. Gitarzysta, Takuo Tanikawa gra bardzo interesującym, jazzowym dźwiękiem, a ich triowe improwizacje mocno osadzone bywają w jazzowej tradycji. Jednak narracja konsekwentnie łamana przez Silvę i mozolnie, w skupieniu budowane interakcje sprawiają, że obcujemy z niezwykłą, piękną, żywą muzyką.

Wokalista Keiko Higuchim, brzmiący nieco jak Haino Keiji, wprowadza tu dodatkowo element delikatnej wprawdzie, ale zupełnie nieprzewidywalnej dzikości. Ten japoński artysta, z rzadka tylko posługujący się krzykiem, znakomicie wpisuje się w klimat muzyki instrumentalnego tria i wnosi do niego element ożywczej świeżości. Dla odważnych, ale jakie to znakomite nagranie!
autor: Marcin Zając

Alan Silva: bass, piano, synthesizer
Takuo Tanikawa: guitar, electronics
Sabu Toyozumi: drums, percussion
Keiko Higuchi: vocals

1. Crimson Lip



płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 18 października 2014

Itaru Oki "Chorui Zukan" improvising beings 2014, IB23

Itaru Oki "Chorui Zukan" improvising beings 2014, IB23
Japoński weteran free jazzu oferuje nam niesamowitą ucztę. To chyba pierwszy solowy album trębacza Itaru Oki, ale za to jaki. Po pierwsze to płyta niesamowicie zrealizowana - z bardzo dużą pieczołowitością pracowano tutaj nad nagraniem, miksem i masteringiem, co pozwala w pełni cieszyć się subtelnością muzyki i pełną niuansów grą japońskiego mistrza.

Druga rzecz to muzyka - ten obdarzony ciepłym, ciemnym brzmieniem instrumentalista nigdy nie był kojarzony z bezkompromisowymi radykałami japońskiej sceny free jazzowej. Free - tak, ale bez szaleństw, bez jazzgotu i noise'u. Dotąd w swej twórczości często sięgał on po tematy komponowane, które służyły mu, jako podstawa do wolnej improwizacji. Tym razem jednak oprócz własnych kompozycji sięga po jazzowe standardy - "I'm Getting Sentimental Over You", "I Wish I Knew", "Misterioso", "'Round Midnight". Przeplata je własnymi utworami - doprawdy trudno mi ocenić gdzie w nich kończy się kompozycja, a zaczyna improwizacja. Niektóre z nich są bardzo awangardowe, ale dosyć szybko przechodzą w znane, jazzowe tematy lub czasem ich fragmenty.

Użycie jazzowych standardów nie jest na tej płycie ani przez chwilę ograniczeniem twórczej wolności trębacza - jest to raczej odmienna forma jej realizacji. Często raczej cytowane z pamięci, niż odgrywane z nut, zdają się przez tę pamięć przefiltrowane, jakby uproszczone, zredukowane do niezbędnych dźwięków, ascetyczne. I na tym zasadza się niezwykłe piękno tej płyty, łącząc świat standardów jazzu z zupełnie wolną, nieskrępowaną wszelkimi ograniczeniami muzyczną podróżą.

Jak napisał jeden z zagranicznych recenzentów - "jeden z najpiękniejszych albumów na trąbkę solo". Dla mnie również.
autor: Marcin Jachnik

Itaru Oki: trumpet, flugelhorn

1. Janomecho
2. I'm Getting Sentimental Over You
3. Oogomadara
4. I Wish I Knew 1
5. Asagimadara
6. Midorishijimi
7. Misterioso
8. You Are Too Beautiful
9. Karasuageha
10. I Wish I Knew 2
11. Shimokita Blues
12. Smiling Mr Nanri
13. Suminagashi
14. 'Round Midnight

płyta do kupienia na multikulti.com

piątek, 17 października 2014

Tony Lakatos "Standard Time", Skip 2014, SKP91182

Tony Lakatos "Standard Time", Skip 2014, SKP91182
Znakomity kwartet prowadzony przez osiadłego w Niemczech węgierskiego saksofonistę Tony'ego Lakatosa. Lider zebrał naprawdę mocny skład złożony z pianisty Jima McNeely oraz Jaya Andersona na basie i Adama Nussbauma na perkusji.

Mieszkający od lat we Frankfurcie nad Menem muzyk jest bez wątpienia jednym z czołowych europejskich saksofonistów. Od ukończenia w roku 1970 Konserwatorium im. Beli Bartoka w węgierskim Budapeszcie, ma na koncie ponad 150 albumów zarejestrowanych jako lider lub sideman. Koncertował i nagrywał wraz z europejską i amerykańską czołówką - Al Foster, Joanne Brackeen, Jasper Van't Hoff, Terri Lynne Carrington, Anthony Jackson i Kirk Lightsey to tylko najważniejsi z jego scenicznych partnerów. Dwa jego albumy "Recycling" i "The News" zostały uznane za najlepsze europejskie nagrania roku w wielu branżowych plebiscytach. Lakatos przez lata był także członkiem prestiżowego HR Bigband oraz stałym partnerem w zespołach Wolfganga Haffnera.

Tony Lakatos jest przez krytyków i publiczność postrzegany jako reprezentant amerykańskiej tradycji jazzowej. Przez lata bowiem odwoływał się brzmienia i muzyki Johna Coltrane'a, Sonny'ego Rollinsa i Michaela Breckera, ale też bardzo chętnie w swych nagraniach do amerykańskich songbooków - Hoagy Carmichaela czy George'a Gershwina. Największym jednak do tej pory sukcesem było "Gypsy Colours", album, na którym sięgnął do swoich węgierskich korzeni.

Na "Standard Time" usłyszymy oprócz lidera jego partnerów z HR Bigband - to właśnie dzięki długotrwałej współpracy kwartet jest tak niesamowicie zgrany. A muzyka jaką tworzą znów nie jest standardowa. Kwartet sięgnął bowiem po kompozycje, które dla lidera są wzruszające i z wielką klasą pokazuje tu, jak można zagrać z czułością, ale bez czułostkowości; z zachwytem, ale bez samozachwytu i z uwielbieniem, lecz bez autouwielbienia. Odwołują się tu wielu tradycji - słychać balladowy styl Phila Woodsa czy Barneya Wilena, pobrzmiewa Getz i Rollins. I chociaż nasze czasy niechętne są takiemu lirycznemu i delikatnemu muzykowaniu - warto sięgnąć pop ten album i jakąś czułość, dziecięcą prostotę w sobie obudzić. Z zachwytem i wzruszeniem, ale bez tanich chwytów. Polecam.
autor: Józef Paprocki

Tony Lakatos: tenor saxophone, soprano saxophone
Jim McNeeley: piano
Jay Anderson: bass
Adam Nussbaum: drums

1. All Or Nothing At All
2. Why Don’t I
3. Ask Me Now
4. Everybody’s Song But My Own
5. Ni Deklaw Evol
6. Michelle
7. Easy To Love
8. Turn Out The Stars
9. And What If I Don’t



płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 16 października 2014

John Escreet / David Binney / Eivind Opsvik / Nasheet Waits "Exception To The Rule", Criss Cross Jazz 2011, CCJ1340

John Escreet / David Binney / Eivind Opsvik / Nasheet Waits "Exception To The Rule", Criss Cross Jazz 2011, CCJ1340
Debiutancka płyta "Exception To The Rule" Johna Escreeta ukazała się w roku 2011 i przeszła właściwie bez wielkiego echa. A szkoda, bo ten pochodzący z Anglii - od 2006 roku mieszkający w Nowym Jorku - pianista (a w jednym utworze także keyboardzista), miał do zaproponowania muzykę interesującą, dojrzałą i będącą nowym głosem zwłaszcza na europejskiej scenie. Do jej nagrania, dzięki pomocy wytwórni Criss Cross Records, udało mu się zaprosić nowojorskich muzyków tej klasy, co David Binney czy Nasheet Waits.

Ten 26-letni wówczas pianista potrafił czerpać bardzo wiele z muzyki współczesnej, ale sam posługuje się tylko standardowym instrument, bez zmian mechanicznych i preparacji. Bardziej chodzi tu o sferę harmonii i otwartości na rytmiczne zmiany niż poszukiwanie dźwięków poza tradycyjnie rozumianą pianistyką. Jako instrumentalista jest niezwykle sprawny, ale potrafi w swoich kompozycjach skumulować energię - tak jest np. w "Escape Hatch". Słuchając jej ma się wrażenie, że muzyka, zespół zaraz się rozerwie, ale Escreet twardo trzyma ją (i siebie) w ryzach.

Podobnie gra zespół skupiając się na bardzo precyzyjnej komunikacji wewnątrz grupy. Znakomicie gra Opsvik, cudownie odczytując intencje lidera. Tak jest choćby w "Wide Open Spaces", gdzie ich komunikacja jest w moim odczuciu wręcz zjawiskowa - grają bardziej niczym jeden organizm niż grupa równorzędnych sobie partnerów. Bardzo ciekawy jest eksperymentalny utwór "Electrotherapy", gdzie Escreet sięga po keyboard, a dźwięk saksofonu Binneya dodatkowo przetworzony jest przez elektronikę. To samo - mam wrażenie - tyczy się także choćby partii basu, chociaż nie udało mi się odnaleźć informacji potwierdzającej, że została ona przetworzona elektronicznie. Na ile zresztą są to preparacje, a na ile postprodukcja i sięgnięcie po możliwości współczesnego studia nagraniowego nie jestem w stanie ocenić. Ten utwór jednak łamie dramaturgiczną ciągłość albumu (tytuł wiele mówi o jego formie i kształcie - jest to jakby chwilka elektronicznego relaksu) i po nim napięcie jest budowane niejako od nowa. Ciekawie wypada także Binney, którego ruchliwa, pełna niusansów gra wciąż jeszcze czeka na odkrycie i docenienie.

John Estreet mówi tu nowym, własnym, osobistym głosem. Szkoda wielka, że realizacja nie doczekała się ciągu dalszego, ale wielce się cieszę z jego muzyki i - mimo iż nie należy do najłatwiejszych i najbardziej przystępnych - powracam do niej z niekłamaną przyjemnością.
autor: Józef Paprocki

John Escreet: piano, keyboards
David Binney: alto saxophone, electronics
Eivind Opsvik: bass
Nasheet Waits: drums

1. Exception To The Rule (John Escreet)
2. Redeye (John Escreet)
3. Collapse (John Escreet)
4. They Can See (John Escreet)
5. Escape Hatch (John Escreet)
6. Wide Open Spaces (John Escreet)
7. Electrotherapy (John Escreet / David Binney)
8. The Water Is Tasting Worse (John Escreet)
9. Restlessness (John Escreet)
10. Wayne's World (John Escreet)



płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 15 października 2014

Herlin Riley Quintet [Herlin Riley / Wycliffe Gordon / Wynton Marsalis / Victor Goines / Eric Lewis / Reginald Veal] "Cream Of The Crescent", Criss Cross Jazz 2005, CCJ1272

Herlin Riley Quintet [Herlin Riley / Wycliffe Gordon / Wynton Marsalis / Victor Goines / Eric Lewis / Reginald Veal] "Cream Of The Crescent", Criss Cross Jazz 2005, CCJ1272
Trochę czasu już upłynęło od 2005 roku, gdy ukazała się druga dla Criss Cross Records płyta Herlina Rileya, długoletniego (od 1992 r.) perkusisty Lincoln Center Jazz Orchestra. Album ten zarejestrowany został rok wcześniej, a Riley zaprosił na to nagranie swojego długoletniego pracodawcę - Wyntona Marsalisa. Oprócz niego mamy tu znakomitych muzyków, którzy także przewinęli się przez Lincoln Center - puzonistę Wycliffe'a Gordona, grającego na saksofonach i klarnetach Victora Goines'a, młodziutkiego wówczas pianistę Erica Lewisa i basistę Reginalda Veal'a.

Herlin Rileya rewolucji w muzyce nie robi, gra to, na czym się wychował czyli jazz nowoorleański odwołujący się post bopu, jazzowy mainstream jakbyśmy to w Europie określili. Ale mocno odwołuje się przy tym do spuścizny swoich poprzedników - Jamesa Blacka, Alvina Batiste i Ellisa Marsalisa. No i jest o wiele silniej w swej muzyce związany z nowoorleańską tradycją niż choćby obecny tu Wynton Marsalis. Znakomicie słychać to w jego muzyce - gdy wsłuchać się uważnie choćby w tytułowy "Cream Of The Crescent" świetnie to słychać, gdy włączy się "Profit Stop" - słychać od pierwszych nut, choćby i bez wsłuchiwania. Ale w całej tej nowoorleańskości własnej muzyki (wszystkie prócz jednej to kompozycje jego autorstwa), jest o wiele bardziej współczesny niż poprzednicy. Więcej tu łamania harmonii czy też odważniejszych partii solowych niż u Batiste czy Marsalisa-ojca. Więcej też wolności mają muzycy, nie koncenrtrujący się na odtwarzaniu linii kolejnych unison. Sprawia to wszystko wrażenie znakomitej atmosfery i bardziej przyjacielskiego muzykowania, a nie profesjonalnej nagraniowej sesji. Ale i przydaje muzyce niezwykłej lekkości i humoru i - wydaje mi się, że taki był cel lidera: po prostu sobie pograć, tym razem moje własne (Herlina Rileya) kompozycje. Polecam bardzo.
autor: Józef Paprocki

Herlin Riley: drums
Wycliffe Gordon: trombone
Wynton Marsalis: trumpet
Victor Goines: tenor saxophone, soprano saxephone, clarinet
Eric Lewis: piano
Reginald Veal: bass

1. Bird Life (Herlin Riley)
2. Ti Ci Li (Herlin Riley)
3. Need Ja Help (Herlin Riley)
4. Cream Of The Crescent (Herlin Riley)
5. To Those We Love So Dearly (Victor Goines)
6. Profit Stop (Herlin Riley)
7. Trouble In Treme (Herlin Riley)
8. Dancing With Desire (Herlin Riley)
9. Trombone Joe (Herlin Riley)



płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 11 października 2014

Brice Winston / Mike Moreno / David Virelles / Joe Sanders / Marcus Gilmore "Child's Play", Criss Cross Jazz 2014, CCJ1374

Brice Winston / Mike Moreno / David Virelles / Joe Sanders / Marcus Gilmore "Child's Play", Criss Cross Jazz 2014, CCJ1374
W swoim autorskim debiucie dla wytwórni Criss Cross saksofonista Brice Winston, stały partner Terence'a Blancharda w rozmaitych formacjach, sięga po podobną jak on filozofię. Zaprasza najzdolniejszych muzyków młodszego pokolenia i nagrywa zostawiając im bardzo dużo przestrzeni by naprawdę cieszyć się muzyką i wspólnym graniem.

I raz jeszcze ta filozofia się sprawdza - niezbyt formalnie pokomplikowane kompozycje lidera i nieco trudniejsze Wayne'a Shortera - są świetnym punktem wyjścia dla kreatywnej postawy jego i jego partnerów. Od pierwszego wejścia zwraca uwagę gitarzysta Mike Moreno, znakomicie, z wyczuciem posługujący się techniką "single-note". Jego równiutko grane duety z Winstone "Child's Play" i "Harold's View" są znakomitym otwarciem tych kompozycji. Ale i jemu kreatywności odmówić nie sposób - najlepszym przykładem zdaje się być tu "Harold's View", w którym cały czas pozostając w głębokim tle gitara jego jest - w moim odczuciu - najważniejszym i najbardziej twórczym podkładem. Sięga przy tym po takie brzmienia i dźwięki, których nie słyszałem u nikogo, kto nie sięgał po elektroniki lub przetworniki brzmienia. Świetnie wypada także znany z kwartetu Tomasza Stańki David Virelles - to on odpowiada za harmonię i spokojne, uspokajająco-medytacyjne fragmenty, w jakie obfituje nagranie.

Sam lider gra stosunkowo niewiele - podaje temat, czasem unisono z Moreno i znika do czasu solówki. A te ma długie i treściwe, nie jest tam żadne 2 minuty i znikam. Gdy już się rozegra potrafi zagrać dłużej, ale bez jakichkolwiek dłużyzn. Jak w "Fall" Wayne'a Shortera, gdzie jego solo wypełnia pierwszą część utworu. I chociaż nie stosuje jakichkolwiek freejazzowych technik, to nie nudzimy się słuchając jego partii nawet przez chwilkę. Polecam bardzo zwłaszcza tym, którzy nie pragnąc przeintelektualizowanego współczesnego jazz, chcą cieszyć się świetną, komunikatywną muzyką z dość mocno rozbudowanymi improwizacjami. Polecam bardzo.
autor: Marek Zając

Brice Winston: tenor saxophone
Mike Moreno: guitar
David Virelles: piano
Joe Sanders: bass
Marcus Gilmore: drums

1. Child's Play (Brice Winston)
2. The Beauty Within (Brice Winston)
3. JuJu (Wayne Shorter)
4. Harold's View (Brice Winston)
5. Fall (Wayne Shorter)
6. Spur Of The Moment (Brice Winston)
7. I Thought About You (Johnny Mercer / Jimmy Van Heusen)
8. Pangaea (Brice Winston)

płyty do kupienia na multikulti.com