wtorek, 30 września 2014

Max Johnson Quartet [Ingrid Laubrock / Mat Maneri / Max Johnson / Tomas Fujiwara] "The Prisoner", NoBusiness Records 2014, NBCD66

Max Johnson Quartet [Ingrid Laubrock / Mat Maneri / Max Johnson / Tomas Fujiwara] "The Prisoner", NoBusiness Records 2014, NBCD66
Max Johnson, kontrabasista i improwizator, stworzył swój nowy projekt "The Prisoner" zainspirowany brytyjskim serialem futurystycznym pod tym samym tytułem powstałym w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Nie jest pierwszym muzykiem, dla którego był on źródłem inspiracji - odwoływali się do niego przed nim m.in. The Clash, Iron Maiden, jak i awangardowy kompozytor David Shea. Johnson do swojego kwartet zaprosił muzyków świetnie mu znanych, z którymi nie raz już w przeszłości miał okazję współpracować - saksofonistkę Ingrid Laubrock, altowiolistę Mata Maneri'ego' i perkusistę Tomasa Fujiwarę. Suitę zaś zbudował odwołując się do poszczególnych odcinków serii i przywołując mające w nich miejsce sytuacje.

Amerykański kontrabasista starał się przede wszystkim oddać charakter tamtego serialu - jego melancholię i nieco medytacyjny charakter. Lata sześćdziesiąte to był czas, gdy na ekranie wszystko toczyło się o wiele wolniej niż dzisiaj, a efektów specjalnych właściwie nie było. Wielką rolę natomiast odgrywało światło i nastrój. I właśnie do tego najsilniej odwołuje się Max Johnson. Serial był dosyć złożony i to również odgrywa niemałą rolę w muzyce Johnsona - pozostawia on bowiem dużą swobodę partnerom, zdając się na ich doświadczenie i wyczucie nastroju oraz formy. A że znają się wszyscy świetnie i myślą - w gruncie rzeczy dosyć podobnie - w niezwykle spójny sposób potrafią oddać klaustrofobiczny charakter tamtej filmowej produkcji.

Max Johnson
W niektórych odcinkach serialu - jak opisuje to Johnson - były dosyć brutalne epizody. W tych częściach (np. "No.24 Hammer into Anvil"), lider celowo uwalnia muzykę od szkieletu kompozycji, czuwając bardziej nad nastrojem muzyki niż nad jej formą czy nawet strukturą. Zdaje się na intuicję swoich partnerów i nie zawodzi się w najmniejszym nawet stopniu. Świetnie potrafią oni bowiem budować napięcie i oddać ducha opowieści budując napięcie w poszczególnych częściach (odcinkach), jak i na całej płycie. To album na którym wiele, bardzo wiele rzeczy odkrywa się przy ponownych przesłuchaniach, i dzięki temu cieszyć się nim można przez długi, długi czas. Polecam gorąco.
autor: Józef Paprocki


Ingrid Laubrock: tenor saxophone
Mat Maneri: viola
Max Johnson: bass
Tomas Fujiwara: drums

1. No.6 Arrival / No.58 Orange Alert 11'02"
2. X04 6'11"
3. No.12 Schitzoid Man (Gemini) 4'49"
4. No.24 Hammer into Anvil 10'34"
5. No.48 Living in Harmony 10' 46"
6. The New Number 2 7'33"
7. No.2 Once Upon a Time / No.1 Fallout 14'02"



płyta do kupienia na multikulti.com

poniedziałek, 29 września 2014

Jason Ajemian / Tony Malaby / Rob Mazurek / Chad Taylor "A Way A Land Of Life" [Vinyl 1LP, limited edition 400], NoBusiness Records 2014, NBLP74

Jason Ajemian / Tony Malaby / Rob Mazurek / Chad Taylor "A Way A Land Of Life" [Vinyl 1LP, limited edition 400], NoBusiness Records 2014, NBLP74
Współczesna muzyka Jasona Ajemiana zdaje się być w dużej mierze sumą jego doświadczeń i fascynacji. Gdy jednak obcujemy z kolejnymi jego płytami możemy liczyć, że znajdziemy tam jakiś element niekonwencjonalny, wybiegający w przyszłość, nowy - tak dla muzyki Ajemiana, jaki i - muzyki w ogóle.

Tym razem gdy spojrzy się na zestawienie nazwisk na okładce kwartetu nie sposób nie popatrzeć na chicagowskiego kontrabasistę z uznaniem. Zaprosił duet świetnie - nie tylko w Chicago znany - Chicago Underground Duo (Rob Mazurek / Chad Taylor) u uzupełnił jednym z najbardziej rozchwytywanych dzisiaj nowojorskich muzyków - Tonym Malabym mianowicie. Siebie obsadził w roli kontrabasisty i lidera kwartetu. I chociaż wszyscy ci muzycy znają się świetnie, chociaż koncertowali ze sobą w różnych zestawieniach wielokrotnie (i świetnie się dzięki temu rozumieją), nie mogę się oprzeć wrażeniu, że efekt spotkania pod dyrekcją Ajemiana także dla nich samych może być zaskakujący.

Jason Ajemian podchodzi dosyć lekko do muzyki - takie miałem wrażenie po pierwszym bezpośrednim z nim kontakcie. Zupełnie zmieniłem zdanie, gdy pierwszy raz usłyszałem go na żywo. To muzyk podchodzący do tego co robi z wielką powagą, ale umiejący spojrzeć na to w nieszablonowy, ożywczy sposób. Tak jest gdy wspólnie z bratem nagrywał kompozycje od końca - wydawałoby się, że wyjdzie z tego pastisz. Dźwiękowy happening w najlepszym razie, coś na kształt muzyki nowojorskiego downtownu. Nic bardziej mylnego - to kawał poważnego grania, jednak okraszonego tak charakterystycznym dla Ajemiana i chicagowskich jazzmanów młodego pokolenia ciepłem, ale i trochę nostalgią za jazzem minionych lat. I takie jest też to nagranie - otwarte pod względem brzmieniowym i pełne emocjonalnego nasycenia. I odwołujące się do klasycznego jazzu w różnych elementach. Starannie unikające jakichkolwiek schematów. I przesycone nostalgią, ciepłem, ale i energią. Polecam bardzo gorąco!
autor: Józef Paprocki

Jason Ajemian: bass, electronics
Tony Malaby: tenor saxophone
Rob Mazurek: cornet, electronics
Chad Taylor: drums

Side A:

1. White Light
2. Living The Sky
3. All Ups
4. All Nights
5. In The Imaginarium

Side B:

1. With A Mythador
2. Occasionally
3. Yes, We Know
4. That When You Come, We Die

płyta do kupienia na multikulti.com

piątek, 26 września 2014

Wadada Leo Smith / George Lewis / John Zorn "Sonic Rivers" Tzadik 2014, TZ4001

Wadada Leo Smith / George Lewis / John Zorn "Sonic Rivers" Tzadik 2014, TZ4001
Rozpoczynając trzecią dekadę działalności, wytwórnia Tzadik postanowiła poszerzyć jeszcze spektrum swojej działalności i troszkę ją usystematyzować. Wprowadza więc nową serię wydawniczą nazwaną "Spectrum Series". W założeniu mają być w niej prezentowane współczesne, ważne, nowe nagrania, dokonywane przez uznanych już, współczesnych kompozytorów i improwizatorów.

Debiutuje ona trzema niezwykłymi tytułami - na pierwszy ogień idzie absolutnie niezwykłe trio: Wadada Leo Smith / George Lewis / John Zorn. Mimo, że znają się od lat, mimo że grywali i nagrywali razem, to nigdy wcześniej nie znaleźli się wspólnie na scenie ani w nagraniowym studiu. Tak więc, także pod tym względem, jest to absolutny debiut. Pochodzą z nieco odmiennych muzycznych światów - Leo Smith i George Lewis wywodzą się ze środowiska chicagowskiego AACM-u i Great Black Music, podczas gdy Zorn dorastał - w muzycznym sensie wyrażenia - w środowisku nowojorskiego downtownu. Ale podejście do muzyki i improwizacji od początku mieli bardzo do siebie zbliżone. Całą trójkę bowiem cechowała bezkompromisowość, chociaż inspiracje i używane w toku muzycznej narracji środki były - i wciąż są - odmienne. Na ile jednak sprawdzają się one w triowym graniu - słuchacze mogą się przekonać już za chwilę, bowiem pierwsze nagranie tria jest już dostępne w Polsce.

Na płytę złożyło się sześć triowych improwizacji i dwie kompozycje Leo Smitha. I prawdę mówiąc jestem gotów ufundować tę płytę komuś, kto słuchając jej po raz pierwszy, odnajdzie komponowane fragmenty w gęstwinie urywanych fraz, pasaży, zagrywek, zgrzytów, trzasków, elektronicznych preparacji Lewisa i kontrapunktów. Tak, bowiem to przeciwstawienie jednego dźwięku innemu jest obecne w tym nagraniu. Wszystko tu świadczy o niezwykłej biegłości i doświadczeniu wszystkich muzyków. Jakby przewidywali nawzajem zagrywki partnerów i byli w tym niezwykle czujni. Reakcja na dźwięk następuje w ułamku sekundy, a gdy dodać do tego dużą dźwiękową gęstością improwizacji i zmienną dynamikę, otrzymujemy obraz tego nagrania.

To płyta bezkompromisowa muzycznie, ale ukazująca to co najpiękniejsze w improwizowanym graniu, nieznającym granic i unikającym jakichkolwiek szufladek. Koniecznie!
autor: Marcin Jachnik

George Lewis: trombone, electronics
Wadada Leo Smith: trumpet
John Zorn: alto saxophone


Wadada Leo Smith / George Lewis / John Zorn
1. Cecil Taylor
2. Computer 1
3. North
4. South
5. East
6. West
7. Computer 2
8. The Culture of Gun Violence in the US

płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 25 września 2014

Matt Brewer / Mark Turner / Steve Lehman / Lage Lund / David Virelles / Marcus Gilmore "Mythology", Criss Cross Jazz 2014, CCJ1373

Matt Brewer / Mark Turner / Steve Lehman / Lage Lund / David Virelles / Marcus Gilmore "Mythology", Criss Cross Jazz 2014, CCJ1373
Pochodzi raczej z mało jazzowych rejonów Ameryki - urodził się w Oklahoma City, ale dorastał na południu, w Albuquerque, w stanie Nowy Meksyk. Jest absolwentem Interlochen Arts Academy oraz nowojorskiej Juilliard School of Music w klasie kontrabasu. To właśnie podczas studiów nawiązał wiele muzycznych znajomości i został zauważony na jazzowej scenie Nowego Jorku. I dlatego zdecydował się tam pozostać.

Uznawany przez krytyków za czołowego instrumentalistę pokolenia, przez lata nagrywał i koncertował u boku najwybitniejszych muzyków amerykańskich - można go było usłyszeć wraz z Gregiem Osbym, Gonzalo Rubalcabą, Davidem Sanchezem, Terrencem Blanchardem, Vijayem Iyerem, Stevem Colemanem, Lee Konitzem, Stevem Lehmanem, Ambrosem Akinmusire, Antonio Sanchezem, Adamem Rogersem, Aaronem Parksem. I pewnie z wieloma jeszcze innymi.

W końcu Matt Brewer poczuł jednak, że drzemiące w nim dźwięki dojrzały i zaprosił przyjaciół do nagrania albumu z własnymi kompozycjami, wzbogacając repertuar o jedną kompozycję Ornette'a Colemana. We własnych utworach po mistrzowsku operuje barwą, układając z ciągu pięknie zagranych unison (duet Turner-Lehman rozumie się doskonale) różnobarwne dźwiękowe plany. Jego własne kompozycje wyrastających tematów, regularny jazzowy timing wchodzi w nich dopiero później, gdy już zarysowane zostanie pastelowe najczęściej tło - tak rozpoczyna się pierwszych pięć kompozycji na płycie. Ale nie mówimy tu nawet o chwilowym, przejściowym znużeniu - gdy słucha się tego nagrania wcale nie ma się wrażenia kompozycyjnej czy aranżacyjnej monotonii. Dzięki pomysłowym, zróżnicowanym aranżacjom i zmiennym tempom w ramach jednej kompozycji słucha się tego albumu z wcale niemalejącym zainteresowaniem i skupieniem.

Sprzyja temu także znakomita wprost forma poszczególnych instrumentalistów - duet saksofonowy rozumie się świetnie a gdy trzeba potrafi błysnąć inwencją. Nie inaczej jest z pianistą, Davidem Virellesem, który potrafi zagrać swingowe solo, ale potrafi też z balladowego tematu wyczarować klimat muzyki współczesnej i to wcale nie grając szalonych temp czy dziwacznych interwałów, a tylko umiejętnie operując harmonią.

Z klimatu od pierwszych taktów wybija się kompozycja Colemana, tnąc karkołomnym, ale po mistrzowsku zagranym riffem spokojną, klubową atmosferę. Ta interpretacja niewiele ma jednak wspólnego z free- czy jazzową awangardą. Wpisuje się w pozostałą część wyróżniając od pierwszych taktów zdecydowanym tempem i może nieco swobodniejszą formą.

Matt Brewer eksponuje także swój instrument - to, że jest liderem w tym nagraniu wyczuwa się od pierwszej kompozycji (Abiquiu), gdzie długie, zróżnicowane solo rozpoczyna się bez żadnego akompaniamentu po pierwszej zbiorowej kulminacji. Ale daje on i tutaj pograć swoim partnerom motywując ich raczej niż odsuwając na plan dalszych w komponowanych częściach "tutti".

Świetna płyta, osadzona we współczesnym, komponowanym, ale i otwartym na nowości jazzie. I słucha się z niekłamaną przyjemnością.
autor: Marek Zając

Matt Brewer: bass
Mark Turner: tenor saxophone
Steve Lehman: alto saxophone
Lage Lund: guitar
David Virelles: piano
Marcus Gilmore: drums

1. Abiquiú (Matt Brewer)
2. Rose Hill (Matt Brewer)
3. Fighting Windmills (Matt Brewer)
4. Joya (Matt Brewer)
5. Moorings (Matt Brewer)
6. Free (Ornette Coleman)
7. Sun Symbol (Matt Brewer)
8. Mythology (Matt Brewer)

płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 24 września 2014

Steve Lehman Octet "Mise en Abime", Pi Recordings 2014, PI54

Steve Lehman Octet "Mise en Abime", Pi Recordings 2014, PI54
Steve Lehman pracuje nad autorskimi kompozycjami na duży skład od dłuższego już czasu. Pierwszy raz mieliśmy okazję zapoznać się z jego autorską muzyką na oktet pięć lat temu, gdy w wytwórni Pi ukazała się płyta "Travail, Transformation and Flow". Tym razem Lehman proponuje nam zupełnie nową odsłonę swej muzyki, wzbogacając ją jeszcze o elektroniczne preparacje dźwięku.

Steve Lehman, mimo młodego wciąż wieku, jest niezwykle uznanym i cenionym muzykiem, i kompozytorem. Urodził się w Nowym Jorku w roku 1978 i bardzo szybko zainteresował się muzyką. Najważniejszymi spośród jego nauczycieli byli Jackiem McLean oraz Anthony Braxton. To właśnie spotkanie z tym ostatnim zaważyło, na z gruntu naukowym podejściu Lehmana do kompozycji - napisał m.in. doktorat o wykorzystaniu mikrotonalnej harmonii spektralnej w muzyce improwizowanej. Jest stypendystą Fundacji Fulbrighta, ale również cenionym nauczycielem i wykładowcą.

Steve Lehman Octet

Jednak nade wszystko jest on także aktywnym muzykiem, a nie tylko i wyłącznie teoretykiem. Guzik pewnie większość słuchaczy obchodzą techniki kompozytorskie przez niego używane i matematyczne analizy, jakich - być może - dokonuje on tworząc swoje wielowątkowe, mikrotonalne kompozycje. Ważniejsze dla Was - i dla mnie - są emocje, jakie jego muzyka wyzwala. A te są niezwykłe. Czasami słuchając muzyki z najnowszej płyty przychodzą mi na myśl dojrzałe kompozycje Erica Dolphy'ego, powstałe podczas sesji do płyt "Iron Man" i "Out To Lunch". Ale o wiele mniej tu swingu a więcej odwołań - także brzmieniowych - do muzyki współczesnej. Jak chociażby w kompozycji "13 Colors" gdzie warstwa akompaniamentu rozgrywa się właściwie na kilku akordach a sam Lehman konstruuje na tym tle długą solową partię.

Na swojej najnowszej płycie Lehman oprócz własnej muzyki odtwarza także kompozycje Buda Powella. Jak sam kiedyś opowiadał - fascynację muzyką tego pianisty zawdzięcza McLeanowi, jednemu ze swoich mentorów. Powell sam był mentorem Jackie McLeana i to właśnie skłoniło Lehmana do zainteresowania się twórczością (zwłaszcza tą, która nie była wcześniej zarejestrowana i nie przetrwała w zapisie nutowym, a znana jest tylko z opisów) Buda Powella.



Najnowsza płyta oktetu Steve'a Lehmana jest fascynującą - tak emocjonalnie, jak i intelektualnie podróżą, która powinna zainteresować nie tylko miłośników awangardowych brzmień, ale i zwyczajnych jazz fanów. O miłośnikach muzyki współczesnej nie wspominając. Polecam.
autor: Marek Zając

Steve Lehman: alto saxophone, live electronics 
Jonathan Finlayson: trumpet
Mark Shim: tenor saxophone
Tim Albright: trombone
Chris Dingman: vibraphone
Jose Davila: tuba
Drew Gress: bass
Tyshawn Sorey: drums

1. Segregated and Sequential
2. 13 Colors
3. Glass Enclosure Transcription
4. Codes: Brice Wassy
5. Autumn Interlude
6. Beyond All Limits
7. Chimera/Luchini
8. Parisian Thoroughfare Transcription




płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 23 września 2014

Thomas Bellier / Timothée Gacon "Ehécatl", improvising beings 2011, IB09

Thomas Bellier / Timothée Gacon "Ehécatl", improvising beings 2011, IB09
Rzadko zdarza mi się usłyszeć kreatywne brzmienia zaaranżowane na bas (elektryczny) i perkusję. A tak właśnie jest w tym wypadku. Na co dzień Thomas 'Asmoth' Bellier oraz Timothee Gacon są członkami rockowego kolektywu Blaak Heat Shujaa. I właśnie w takim, rockowym duchu grają swoją muzykę improwizowaną.

Wywodzące się z rocka brzmienie sprawia iż nie ma tu - no prawie nie ma - poszukiwania dźwięków, i poszukiwania się muzyków nawzajem na scenie. Duet z łatwością się rozpędza, a w toku muzycznej narracji sięga jeszcze po inne instrumenty - czasem zabrzmi aztecki flet, czasem bardzo liczne perkusjonalia. Nie stronią także od wokalnych improwizacji - zdecydowanie częściej sięga po nie grający na basie Bellier; Gacon - jeśli już - to sięga po growl, kojarzony do tej pory raczej z muzyką trash-metalową niż sceną improwizowaną. Ale muzyka, która obaj uprawiają wszak żadnych granic nie znosi, więc dlaczego w końcu nie? A gdy jeszcze sięgają po to ze świadomością brzmieniowego efektu i reakcją ze strony partnera, to można temu tylko przyklasnąć, jako zjawisku dodatkowo wzbogacającemu - niemałą już wszak - paletę brzmień.

Dodatkowo w trzeciej improwizacji ("The Wrath of Tepeyollotl") pojawia się sitar gościnnie obsługiwany przez Michela Kristofa. Łączenie improwizacji rockowych z muzyką indyjską i aztecką? I podpieranie się do tego odwołaniami do azteckiej, prekolumbijskiej kultury? dlaczego nie, muzyka improwizowana granic żadnych nie zna. Polecam bardzo.
autor: Józef Paprocki



Thomas Bellier: bass guitar, vocals
Timothée Gacon: drums, percussion

1. El Entierro de los Nahuas
2. La Canción del Dios Ehécatl
3. The Wrath of Tepeyollotl
4. Rih
5. Tenan
6. Nanahuatzin y Tecciztecatl

płyta do kupienia na multikulti.com

poniedziałek, 22 września 2014

Jason Ajemian "Folklords", Delmark 2014, DE5016

Jason Ajemian "Folklords", Delmark 2014, DE5016
Współczesna muzyka Jasona Ajemiana zdaje się być w dużej mierze sumą jego doświadczeń i fascynacji. Mieszając doświadczenia sceny chicagowskiej i nowojorskiej (wszak występował w tak różnych zespołach jak Marc Ribot's Sun Ship, Matt Bauder's Day In Pictures, Matana Robert's Coin Coin, Rob Mazurek's Exploding Star Orchestra, Chicago Underground Trio czy też Dragons 1976) wymyka się jakimkolwiek muzycznym szufladkom. Na jego najnowszym albumie Monk spotyka muzykę Sun Ra i jego Arkestry, a własnymi kompozycjami przetyka utwory Charlesa Mingusa tworząc z nich kunsztowną, balladową suitę.

Gdy do tego dodać jego zamiłowanie do formalnych komplikacji i pastiszu (wraz z bratem, jako Ajemian Brothers stworzy projekt w którym grali klasyczne kompozycje od tyłu) oraz wzbogacić to improwizatorskim kunsztem jego i jego partnerów, otrzymujemy muzykę wymykającą się prostej kategoryzacji, osadzoną w jazzowej tradycji i otwartą na to, co nowe jednocześnie. To jedna z najciekawszych płyt tego roku - przynajmniej w moim odczuciu. A gdy jej słucham znów przypominają mi się dźwięki, jakie Ajemian wydobywał z kontrabasu na poznańskim koncercie Dragons 1976. Nigdy czegoś takiego nie słyszałem, a używał do tego tylko dłoni. Piękne wspomnienia i piękny, jakże cudny album.
autor: Józef Paprocki
Jason Ajemian, photo by Nikita
Jason Ajemian: bass, voice, electronics
Kid Bliss aka That Young Astonaut: alto sax, vibrolux
Owen Stewart: Robertson-guitar, electronics, voice
Jason Nazary: drums

1. Ask Mr. Blount Now Suite 12:15
2. Orange Is the Color of the Sun, Then Blue Sky 17:05
3. Material Girls 19:52
4. Punk the Blues 15:09
5. Freedom Is a Trail of Tears 9:04

płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 20 września 2014

Walter Smith III / Ambrose Akinmusire / Jason Moran / Joe Sanders / Eric Harland "III", Criss Cross Jazz 2010, CCJ1328

Walter Smith III / Ambrose Akinmusire / Jason Moran / Joe Sanders / Eric Harland "III", Criss Cross Jazz 2010, CCJ1328
"III" to trzecia autorska płyta Waltera Smitha III, amerykańskiego saksofonisty tenorowego i kompozytora, przez niektórych nazywanego "Terencem Blanchardem tenoru". To porównanie musi wywołać uśmiech, bo dorobek, wiek, obycie na scenie są nieporównywalne. Tylko trzy autorskie albumy na koncie, a już porównują go z Blanchardem? Lecz im dłużej słucham jego ostatniej jak dotąd płyt, tym bardziej nie mogę oprzeć się myśli, że coś w tym porównaniu jednak jest...

Chyba najbardziej znamienne jest podejście do muzycznej tkanki i umiejętność tworzenia nowej w formie muzyki, ale w duchu bliskiej niesłychanie drugiej połowie lat pięćdziesiątych / sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. To muzyka ze wszech miar miękka, plastyczna, można się otulić niczym ciepłem pledem ("Capital Wasteland", "Goodnight Now"), ale jednocześnie potrafiąca zaskoczyć groovem i werwą tam, gdzie zdawałoby się, że będzie balladą ("Working Title"). Elegancka i ciepła, nie ma jednak w sobie popowych czy smooth jazzowych odwołań. To jazz z krwi i kości, przywołujący atmosferę małych, zadymionych klubów drugiej połowy ubiegłego stulecia.

Słuchając bowiem współczesnych jazzowych muzyków we własnym repertuarze, często mam wrażenie, że piszą kompozycje które z wielką starannością potrafią potem odegrać korzystając z partytur, natomiast nie potrafią pisać melodi i riffów które można zanucić, zaśpiewać, zagwizdać pod prysznicem. Które zapadną w pamięć i od których nie będzie można się uwolnić. Muzycy jazzowi stają się oto współczesnymi kompozytorami tworzącymi skomplikowane , następujące po sobie partie i unisona, równo grane w duetach czy triach, ale gubią to, co w jazzie zawsze było niezmiernie ważne - radość wspólnego muzykowania. Melodie i riffy potrafi pisać Blanchard, potrafi też Walter Smith. Można je rozwijać i przetwarzać bez końca. Słuchając tego albumu, żałuję niezwykle, że producencka ręka czuwała nad powstawaniem tego albumu - nie tyle ingerując w to jak grają, ale ile. Bo taki np. "Highschoolish" - gdyby nagrywał go Mal Waldron czy Eric Dolphy trwałby pewnie 15 albo 18 minut a tu ledwie 5 i pół minuty. Aż się prosi by ten temat doczekał się jakiegoś spełnienia, a tu zgrabne, cudne zamknięcie i już. A gdzie solo Jasona Morana choćby? Bo wielkim atutem tego nagrania, kolejnym obok kompozycji są muzycy. Ambrose'a Akinmusire czy właśnie Jasona Morana przedstawiać fanom jazzu nie trzeba, ale to jak się sprawuje tu sekcja (Joe Sanders-Eric Harland) to naprawdę mistrzostwo. Nie popis, ale regularny timing, nie tylko akcentujący zmiany w chorałowych partiach kompozycji, ale wymuszający je, podsuwający, zapraszający do ciągłego przewartościowywania w improwizacjach.

Walter Smith III

No i lider - bez niego nie byłoby takiego kształty nagrania, zwartej, konsekwentnej muzycznej wizji. Walter Smith jest absolwentem Berklee College of Music (co ciekawe - studiował tam edukację muzyczną, a nie kompozycję), a także Manhattan School of Music i The Thelonious Monk Institute of Jazz. Ale cała ta muzyczna edukacja nie zabiła w nim radości tworzenia muzyki i grania. A że przy okazji instrumentalistą jest pierwszorzędnym i ton instrumentu na cudowny, więc trzecia płyta w jego dorobku naprawdę zachwycić potrafi. Nie dziwi też, że zainteresowała się nim wytwórnia Concorde i na koniec września zapowiada jego najnowsze nagranie. Czy jednak w czymś będzie lepsze od tej płyty - szczerze śmiem wątpić...
autor: Marcin Jachnik

Walter Smith III: tenor saxophone
Ambrose Akinmusire: trumpet
Jason Moran: piano
Joe Sanders: double bass
Eric Harland: drums
Logan Richardson: alto saxophone (on track 4)

1. Working Title (Walter Smith III)
2. Capital Wasteland (Walter Smith III)
3. Highschoolish (Walter Smith III)
4. Himorme (Walter Smith III)
5. Aubade (Andrew Hill / Jason Moran)
6. Byus (Walter Smith III)
7. Henya (Ambrose Akinmusire)
8. Moranish (Walter Smith III)
9. Goodnight Now (Walter Smith III)




płyta do kupienia na multikulti.com

piątek, 19 września 2014

Paul Giallorenzo's Gitgo [Mars Williams / Jeb Bishop / Paul Giallorenzo / Anton Hatwich / Quin Kirchner] "Force Majeure", Delmark 2014, DE5015

Paul Giallorenzo's Gitgo [Mars Williams / Jeb Bishop / Paul Giallorenzo / Anton Hatwich / Quin Kirchner] "Force Majeure", Delmark 2014, DE5015
GitGo to skrót od angielskiego "Get in to Go Out", ale także nazwa zespołu prowadzonego przez pianistę Paula Giallorenzo. I choć zespół pod ta nazwą i w tym składzie osobowym zadebiutował na chicagowskim festiwalu jazzowym w 2010 roku to korzeni grupy szukać należy w wydanej w 2009 roku płycie o tym właśnie tytule - "Get in to Go Out". To właśnie wtedy po raz pierwszy Giallorenzo nagrywał z muzykami z Chicago i wtedy też zetknął z ich wrażliwością łączącą w sobie bardzo różne muzyczne nurty - umiłowanie jazzowej tradycji spod znaku Charlie Parkera, korzenne brzmienia AACM-u, kreatywny bezkompromisowy rock, funk i soul. Wszystko to zderzone nierzadko z europejską awangardą spod znaku Petera Brotzmanna czy Mishy Mengelberga. No i free jazz łączony z kompozytorskimi eksperymentami Braxtona, Roscoe Mitchella, Wadady Leo Smitha, George'a Lewisa czy - z młodszych, uznanych chicagowskich twórców - Kena Vandermarka.

To wszystko nie pozostaje bez znaczenia dla twórczości pianisty. Kolejne płyty nagrywa juz przy udziale chicagowskich muzyków, chociaż skład zespołu wykrystalizował dopiero na drugiej płycie "Emergent". To tam obok Paula pojawiają się po raz pierwszy współpracujący właśnie z Vandermarkiem Mars Williams i Jeb Bishop oraz młody perkusista Quin Kirchner. Giallorenzo wraz z GitGo bada możliwości improwizowania w ramach komponowanego materiału, zakotwiczając muzykę zespołu z jazzowej tradycji, odwołując się do form zamkniętych, ograniczonych czasowo, melodycznie i harmonicznie. 
Mars Williams / Jeb Bishop / Paul Giallorenzo / Quin Kirchner / Anton Hatwich
Taka jest też najnowsza, wydana dla wytwórni Delmark, płyta zespołu zatytułowana „Force Majeure”. Przy tych wszystkich ograniczeniach zupełnie nie czuje się tu jakichkolwiek więzów narzuconych muzyce i muzykom. Gorset kompozycji raczej zdaje się wyzwalać kreatywność muzyków niż w jakikolwiek sposób ich krępować. Niczym Vandermark 5 - z najlepszych lat działalności tego kwintetu - grupa pod wodzą Paula Giallorenzo kipi rockową energią i płonie jazzową żarliwością. Czego chcieć więcej?
autor: Marek Zając

Jeb Bishop: trombone
Mars Williams: saxophones
Paul Giallorenzo: piano
Anton Hatwich: bass
Quin Kirchner: drums

1. Force Majeure 7:14
2. Fits And Starts 9:39
3. Rocky Terrain 8:18
4. Reverberations 6:54
5. Blowings On 9:35
6. A Tone 6:04
7. Roscoe Far I 13:00



płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 18 września 2014

Machine Mass feat. Dave Liebman "Inti", Moonjune Records 2013, MJR060

Machine Mass feat. Dave Liebman "Inti", Moonjune Records 2013, MJR060
Bez dwóch zdań to nazwisko Dave'a Liebmana jest magnesem, który może przyciągnąć uwagę do tej płyty, choć w kręgach kreatywnego jazzu perkusista Tony Bianco (Elton Dean, Paul Dunmall, Evan Parker, Alexander von Schlippenbach, douBt) i gitarzysta Michel Delville (The Wrong Object, douBt) nie są bezimienni.

David Liebman swoją jazzową podróż zaczynał w latach 70-tych od mocnego wejścia. Pierwsze zespoły tworzył z Elvinem Jonesem, Milesem Davisem, Chickiem Coreą i innymi. W pierwszej poł. 70 lat kierował równocześnie grupą Lookout Farm, jedną z wielu, które wówczas próbowały łączyć jazz z muzyką Indii. prowadził też odnoszący spore sukcesy kwintet (w składzie Dave Liebman, Terumassa Hino, John Scofield, Ron McLure i Adam Nussbaum). W następnych dekadach umacniał swoją pozycję, którą potwierdzały kolejne nominacje do Grammy oraz prestiżowe wyróżnienia np. doktorat Honoris Causa Sibelius Academy (Helsinki), Order of Arts and Letters, przyznawany przez rząd Francji. Liebman jest założycielem oraz dyrektorem artystycznym International Association of Schools of Jazz (IASJ). Brał udział w nagraniu ponad 100 płyt.

Płyta “INTI” nie ma lidera, każdy z trójki muzyków z wielką wyobraźnią i improwizatorskim zacięciem prezentuje kawał kreatywnej muzyki XXI wieku, swobodna improwizacja w zwarciu z gęstą fakturą rytmiczną, szczelność struktury muzycznej, wywiedziona gdzieś z "Bitches Brew" Milesa Davisa rozbudowana zostaje o abstract ambientowe brzmienia, wszystko to z eksperymentatorskim zacięciem.

Swietną robotę wykonał Michel Delville na elektronice, doskonale wypada jedyna obca kompozycja na płycie, "In A Silent Way" Joe Zawinula, tutaj podszyta indyjską muzyką, nie sposób nie podziwiać Saby Tewelde, która przy niepokojącej, zaskakująco nastrojowej live-elektronice śpiewa przejmującą pieśń "The Secret Place", a pełne emocji improwizacje poszczególnych muzyków (jak chociażby w "Elisabeth") głęboko zapadają w pamięć.

“INTI” to krążek z gatunku wagi ciężkiej, jednak klasy mistrzowskiej, doskonały balans pomiędzy jazzową tradycją, artystyczną autentycznością i walorami eksperymentalnymi sprawia, że płyta zagnieźdźa się na długo w odtwarzaczu.
autor: Mariusz Zawiślak

Michel Delville: guitar, Roland GR09, electronics
Tony Bianco: drums, loops, percussion
Dave Liebman: soprano & tenor saxophone, wooden flute
Saba Tewelde: vocals (only on track 7)

1. Inti (7:27)
2. Centipede (4:41)
3. Lloyd (6:24)
4. In a Silent Way (6:29)
5. A Sight (6:37)
6. Utoma (6:09)
7. The Secret Place (4:33)
8. Elisabeth (12:46)
9. Voice (4:53)


płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 17 września 2014

Peter Rosendal Old Mans Kitchen "Love For Snail", Stunt Records 2014, STUCD14062

Peter Rosendal Old Mans Kitchen "Love For Snail", Stunt Records 2014, STUCD14062
Nowa płyta pianisty Petera Rosendala to mieszanka wielu zaskakujących i różnorodnych składników, w dodatku podanych z pod z ciepłem, humorem i wirtuozerią.

Peter Rosendal to muzyk niezwykle wszechstronny. Jako sideman, ale i lider, pojawia się w rozmaitych składach i konfiguracjach odwołujących się do bardzo wielu muzycznych stylistyk - inspiruje go tradycyjny jazz i muzyka tradycyjna z różnych stron świata - szczególnie z Brazylii, ale i nowoczesny jazzu czy muzyka klasyczna czy nawet współczesna.

Skład jaki wybrał na swoją najnowszą płytę jest nieco zaskakujący - skrzypce, puzon i klarnet jako solowe instrumenty melodyczne, gdyż - jak sam mówi - lubi pracować nad wieloma liniami równocześnie. Pomysł na takie zestawienie miał się wziąć z zainteresowania muzyką klasyczną tworzoną na kwartety instrumentów dętych. Nie słuchając płyty, można by oczekiwać jakiegoś eksperymentu, ale nic z tych rzeczy. Muzyka jest przesycona niezwykłym ciepłem i pełna humoru oraz oparta na tradycyjnych harmoniach co czyni ją bardzo komunikatywną. w dodatku, by stworzyć tę płytę, Rosendal wybrał najlepszych muzyków w Danii: klarnecistę Petera Fuglsanga, skrzypka Kristiana Jorgensena, puzonistę Petera Jensena oraz sekcję rytmiczną Kaspar Vadsholt / Jeppe Gram. Peter Rosendal sięga po całą kolekcję fortepianów oraz pianin elektrycznych (Wurlitzer i Fender Rhodes), dodatkowo grając jeszcze na melodice oraz flugabonie. Ten ostatni instrument to rodzaj rogu i to jest właśnie czwarty głos dopełniający linie melodyczne do pełnego, kwartetowego brzmienia. Jego dźwięk jest bliski brzmieniu puzonu, ale przywodzi nieco silniej na myśl brzmienie orkiestr dętych. I tutaj także przydaje nieco marszowych skojarzeń.

"Old Man's Kitchen" to muzyka zagrana wirtuozerią i radością granią, z niemal zabawowym podejściem. Znakomita realizacja płyty przez duńską oficynę STUNT/Sundance to jeszcze jeden powód by sięgnąć po to letnie, radosne, niebanalne nagranie.
autor: Józef Paprocki

Peter Rosendal: piano, Wurlitzer, Fender Rhodes, melodica, flugabone, percussion
Kristian Jorgensen: violin
Peter Fuglsang: clarinet
Peter Jensen: trombone
Kaspar Vadsholt: bass
Jeppe Gram: drums


1. Chrysanthemum
2. Crescent
3. Sabotage
4. Gold Fever
5. Funny Dance
6. Old Man’s Kitchen
7. The Rabbit
8. Saltomortale
9. Carousel
10. Bamboo
11. Winter Is Coming
12. Gravel


płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 16 września 2014

Noah Rosen / Alan Silva "o.i.l.", improvising beings 2013, IB21

Noah Rosen / Alan Silva "o.i.l.", improvising beings 2013, IB21
"o.i.l." w tytule płyty nie oznacza wcale benzyny albo paliwa, ale jest skrótem od Orchestrated Improvised Lives. Wykonawcami tych rozbudowanych improwizacji są dwaj niezwykle doświadczeni muzycy - grający tu na syntezatorach Alan Silva oraz zasiadający za klawiaturą fortepianu Noah Rosen.

Dlaczego taki tytuł? Bo muzyka brzmi niczym improwizowany koncert na fortepian i orkiestrę. Tak bowiem rozbudowane jest brzmienie syntezatorów obsługiwanych przez nestora amerykańskiej sceny awangardowej Alana Silvę. Rosen zresztą nie pozostaje mu dłużny - na fortepianie gra całe kaskady dźwięków w niezwykłych, szybkich i ruchliwych pasażach. I chociaż stara się odwoływać czasem do jazzowej tradycji to jego indywidualny styl przynosi muzykę otartą na wszelkie inspiracji i w tej otwartości niezwykle bezkompromisową.

Alan Silva nagrywał już płyty w dużych składach. Nigdy wcześniej jednak nie nagra duetu który muzycznie byłby tak gęsty i operował tak potężnym, rozbudowanym brzmieniem. Minimalizm składu pozwala mu niemal w pełni muzykę tę kontrować. I Silva potrafi to znakomicie wykorzystać pozostając cały czas otwartym na wszelkie zagrywki i poczynania partnera. Znakomity, chociaż bardzo trudny i gęsty muzycznie album.
autor: Marcin Zając

Noah Rosen: piano
Alan Silva: orchestral synthesizer

1. The Road To Hell Is Paved With Good Intentions
2. Fleche Dans Le Jardin
3. Two Buck Chuck



płyta do kupienia na multikulti.com

poniedziałek, 15 września 2014

Opus 5 [Seamus Blake / Alex Sipiagin / David Kikoski / Boris Kozlov / Donald Edwards] "Pentasonic", Criss Cross Jazz 2012, CCJ1351

Opus 5 [Seamus Blake / Alex Sipiagin / David Kikoski / Boris Kozlov / Donald Edwards] "Pentasonic", Criss Cross Jazz 2012, CCJ1351
To drugie nagranie kwintetu nazwanego Opus 5, a tworzonego przez piątkę niezwykle cenionych i utalentowanych instrumentalistów: trębacza Alexa Sipiagina, saksofonistę Seamusa Blake'a, pianistę Davida Kikoski'ego, basistę Borisa Kozlova oraz perkusistę Donalda Edwardsa. Każdy z nich jest niezwykle cenionym na jazzowej scenie sidemanem, a Kikoski czu Sipagin są w dodatku postrzegani jako liderzy o niepodważalnym autorytecie, tworzący własną, autorską, niezwykłą muzykę.

Jednak zespół, dobry zespół, powinien być czymś więcej niż tylko sumą umiejętności muzycznych i kreatywności tworzących go muzyków. I właśnie ta "wartość dodana" jest najistotniejsza. Jak więc jest w tym przypadku? Opus 5 został tak naprawdę stworzony z inspiracji muzyką dojrzałych zespołów Charlesa Mingusa. To właśnie w jego muzyce z lat siedemdziesiątych, gdy m.in. z Georgem Adamsem i Donem Pullenem, urzeczywistniał swoją wizję, szukać należy brzmienia i formy muzyki kwintetu. Chociaż sięgając głębiej można je przesunąć nawet do dokonań zespołów Arta Blakeya i Milesa Davisa w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Starają się tutaj oni przenieść tę muzykę w wiek dwudziesty pierwszy, wykorzystując osiągnięcia i trendy - czysto jazzowe - jakie pojawiały się w ciągu pół wieku. Czasami słychać tu w grze instrumentalistów wpływy free jazzu - wszak elementy tej muzyki przenikają do jazzowego mainstreamu od czasu narodzin tego gatunku. Davis, chociaż nigdy nie nagrał płyty z elementami, free jazzu, to przecież był świadkiem rewolucji i nie pozostawał na to, co działo się w muzyce wokół niego obojętnym. Mingus był znacznie bliższy free i chyba tą drogą podążają instrumentaliści w tym nagraniu.

Co ciekawe kompozytorami są wszyscy prócz Kikoskiego, a ich otwarte, odwołujące się tradycji bebopu korzeni utwory są znakomicie zaaranżowane i bardzo mocno zapadają w pamięć. Dodatkowo sięgają tym razem po dwa bebopowe standardy - zamykające płytę "Red Clay" Freddiego Hubbarda oraz "Charlie's Wig" Charlie Parkera. I wcale nie jest to chwila oddechu w intensywnej muzyce kwintetu, a raczej godne zwieńczenie płyty. Muzycy potrafią bowiem przetworzyć świetnie znane i ograne kompozycje w naprawdę zaskakujący sposób, a wizja i zaangażowanie, energia z jaką je interpretują czynią je naprawdę niezwykłymi. Zgranie i bardzo czujna gra całego kwintetu sprawiają, że ich muzyki znakomicie się słucha. Piękna płyta, zagrana z inwencją i kreatywnością. Polecam bardzo!
autor: Józef Paprocki

Opus 5:
Alex Sipiagin: trumpet
Seamus Blake: tenor saxophone
David Kikoski: piano, Fender Rhodes
Boris Kozlov: bass
Donald Edwards: drums

1. The Saboteur (Donald Edwards)
2. Videlles Dreams (Alex Sipiagin)
3. Sign Of Life (Seamus Blake)
4. Ducktones (Donald Edwards)
5. Little Dancer (Alex Sipiagin)
6. Three Days Of Maybe (Boris Kozlov)
7. Danny (Seamus Blake)
8. Red Clay (Freddie Hubbard)
9. Charlie's Wig (Charlie Parker)


płyta do kupienia na multikulti.com


piątek, 12 września 2014

Mikko Innanen / Markus Pesonen / Mika Kallio "Beginnings", Barefoot Records 2013, BFREC029CD

Mikko Innanen / Markus Pesonen / Mika Kallio "Beginnings", Barefoot Records 2013, BFREC029CD
Płyta to nie zapis koncertu, ale spotkanie na - improwizowanej wprawdzie - ale jednak sesji nagraniowej w Berlinie. Co nieco instrumentaliści wcześniej ustalili, ale muzyka zachowuje swój otwarty charakter - ma zwarty charakter kompozycji, ale jest mocno abstrakcyjna, melancholijna, ale równocześnie zabawna. Zdaje się łączyć to co przeciwstawne - jak przyznają sami muzycy - jest to zgodne z ich narodowym charakterem.

Markus Pesonen, Mikko Innanen i Mika Kallio zagrali swój pierwszy koncert jako trio jesienią 2012. Od tego czasu stale współpracują, starając się rozwijać swój projekt. Trio nie ma jednego lidera, lecz w moim odczuciu brzmienie grupy determinuje gitarzysta Markus Pesonen. To on jawi się tu jako instrumentalista kompletny, obdarzony własnym, wyjątkowym brzmieniem. Mikko Innanen i Mika Kallio to sprawni muzycy, ale w moim odczuciu czegoś im jeszcze brakuje, nie ma w ich grze tej wyjątkowości jaką słyszymy - by daleko nie szukać - choćby u innych Skandynawów: Matsa Gustafssona i Paala Nilssena Love'a. A Pesonen ma wszystko - potrafi stworzyć gęstą tkankę tła przy pomocy instrumentu i przetworników brzmienia, wykorzystując je - tego już nie wiem ale sądzę po efektach - w wyjątkowy zupełnie sposób. Potrafi zagrać solo, potrafi zdyscyplinować partnerów i pokierować muzyczną narrację w zupełnie nowe rejony.

Nie oznacza, że jego partnerzy odstają w tym trio, nie - cała trójka znakomicie się uzupełnia i może właśnie dzięki nie są zlepkiem trzej wybitnych indywidualności, ale tworzą zespół w najlepszym tego słowa znaczeniu. Generują wartość dodaną, ale wyraźnie widać kto tu jest najbardziej kreatywną, lub raczej - najmocniejszą - osobowością. Płyta jest świetna i jako początek drogi freejazzowej grupy obiecuje wiele; ach, jak wiele. Polecam bardzo.
autor: Marcin Jachnik

Mikko Innanen: alto saxophone, baritone saxophone
Markus Pesonen: guitar
Mika Kallio: drums


Mikko Innanen, Markus Pesonen & Mika Kallio

1. Way In
2. Why So Lonely?
3. After All
4. Way Out
5. Forgotten Rituals
6. Take Me Home
7. No Way
8. Lubistan
9. Beginnings
10. The Thought of Her



płyta do kupienia na multikulti.com