Walter Smith III / Ambrose Akinmusire / Jason Moran / Joe Sanders / Eric Harland "III", Criss Cross Jazz 2010, CCJ1328 |
"III" to trzecia autorska płyta Waltera Smitha III, amerykańskiego
saksofonisty tenorowego i kompozytora, przez niektórych nazywanego
"Terencem Blanchardem tenoru". To porównanie musi wywołać uśmiech, bo
dorobek, wiek, obycie na scenie są nieporównywalne. Tylko trzy autorskie
albumy na koncie, a już porównują go z Blanchardem? Lecz im dłużej
słucham jego ostatniej jak dotąd płyt, tym bardziej nie mogę oprzeć się
myśli, że coś w tym porównaniu jednak jest...
Chyba najbardziej znamienne jest podejście do muzycznej tkanki i umiejętność tworzenia nowej w formie muzyki, ale w duchu bliskiej niesłychanie drugiej połowie lat pięćdziesiątych / sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. To muzyka ze wszech miar miękka, plastyczna, można się otulić niczym ciepłem pledem ("Capital Wasteland", "Goodnight Now"), ale jednocześnie potrafiąca zaskoczyć groovem i werwą tam, gdzie zdawałoby się, że będzie balladą ("Working Title"). Elegancka i ciepła, nie ma jednak w sobie popowych czy smooth jazzowych odwołań. To jazz z krwi i kości, przywołujący atmosferę małych, zadymionych klubów drugiej połowy ubiegłego stulecia.
Słuchając bowiem współczesnych jazzowych muzyków we własnym repertuarze, często mam wrażenie, że piszą kompozycje które z wielką starannością potrafią potem odegrać korzystając z partytur, natomiast nie potrafią pisać melodi i riffów które można zanucić, zaśpiewać, zagwizdać pod prysznicem. Które zapadną w pamięć i od których nie będzie można się uwolnić. Muzycy jazzowi stają się oto współczesnymi kompozytorami tworzącymi skomplikowane , następujące po sobie partie i unisona, równo grane w duetach czy triach, ale gubią to, co w jazzie zawsze było niezmiernie ważne - radość wspólnego muzykowania. Melodie i riffy potrafi pisać Blanchard, potrafi też Walter Smith. Można je rozwijać i przetwarzać bez końca. Słuchając tego albumu, żałuję niezwykle, że producencka ręka czuwała nad powstawaniem tego albumu - nie tyle ingerując w to jak grają, ale ile. Bo taki np. "Highschoolish" - gdyby nagrywał go Mal Waldron czy Eric Dolphy trwałby pewnie 15 albo 18 minut a tu ledwie 5 i pół minuty. Aż się prosi by ten temat doczekał się jakiegoś spełnienia, a tu zgrabne, cudne zamknięcie i już. A gdzie solo Jasona Morana choćby? Bo wielkim atutem tego nagrania, kolejnym obok kompozycji są muzycy. Ambrose'a Akinmusire czy właśnie Jasona Morana przedstawiać fanom jazzu nie trzeba, ale to jak się sprawuje tu sekcja (Joe Sanders-Eric Harland) to naprawdę mistrzostwo. Nie popis, ale regularny timing, nie tylko akcentujący zmiany w chorałowych partiach kompozycji, ale wymuszający je, podsuwający, zapraszający do ciągłego przewartościowywania w improwizacjach.
No i lider - bez niego nie byłoby takiego kształty nagrania, zwartej, konsekwentnej muzycznej wizji. Walter Smith jest absolwentem Berklee College of Music (co ciekawe - studiował tam edukację muzyczną, a nie kompozycję), a także Manhattan School of Music i The Thelonious Monk Institute of Jazz. Ale cała ta muzyczna edukacja nie zabiła w nim radości tworzenia muzyki i grania. A że przy okazji instrumentalistą jest pierwszorzędnym i ton instrumentu na cudowny, więc trzecia płyta w jego dorobku naprawdę zachwycić potrafi. Nie dziwi też, że zainteresowała się nim wytwórnia Concorde i na koniec września zapowiada jego najnowsze nagranie. Czy jednak w czymś będzie lepsze od tej płyty - szczerze śmiem wątpić...
Chyba najbardziej znamienne jest podejście do muzycznej tkanki i umiejętność tworzenia nowej w formie muzyki, ale w duchu bliskiej niesłychanie drugiej połowie lat pięćdziesiątych / sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. To muzyka ze wszech miar miękka, plastyczna, można się otulić niczym ciepłem pledem ("Capital Wasteland", "Goodnight Now"), ale jednocześnie potrafiąca zaskoczyć groovem i werwą tam, gdzie zdawałoby się, że będzie balladą ("Working Title"). Elegancka i ciepła, nie ma jednak w sobie popowych czy smooth jazzowych odwołań. To jazz z krwi i kości, przywołujący atmosferę małych, zadymionych klubów drugiej połowy ubiegłego stulecia.
Słuchając bowiem współczesnych jazzowych muzyków we własnym repertuarze, często mam wrażenie, że piszą kompozycje które z wielką starannością potrafią potem odegrać korzystając z partytur, natomiast nie potrafią pisać melodi i riffów które można zanucić, zaśpiewać, zagwizdać pod prysznicem. Które zapadną w pamięć i od których nie będzie można się uwolnić. Muzycy jazzowi stają się oto współczesnymi kompozytorami tworzącymi skomplikowane , następujące po sobie partie i unisona, równo grane w duetach czy triach, ale gubią to, co w jazzie zawsze było niezmiernie ważne - radość wspólnego muzykowania. Melodie i riffy potrafi pisać Blanchard, potrafi też Walter Smith. Można je rozwijać i przetwarzać bez końca. Słuchając tego albumu, żałuję niezwykle, że producencka ręka czuwała nad powstawaniem tego albumu - nie tyle ingerując w to jak grają, ale ile. Bo taki np. "Highschoolish" - gdyby nagrywał go Mal Waldron czy Eric Dolphy trwałby pewnie 15 albo 18 minut a tu ledwie 5 i pół minuty. Aż się prosi by ten temat doczekał się jakiegoś spełnienia, a tu zgrabne, cudne zamknięcie i już. A gdzie solo Jasona Morana choćby? Bo wielkim atutem tego nagrania, kolejnym obok kompozycji są muzycy. Ambrose'a Akinmusire czy właśnie Jasona Morana przedstawiać fanom jazzu nie trzeba, ale to jak się sprawuje tu sekcja (Joe Sanders-Eric Harland) to naprawdę mistrzostwo. Nie popis, ale regularny timing, nie tylko akcentujący zmiany w chorałowych partiach kompozycji, ale wymuszający je, podsuwający, zapraszający do ciągłego przewartościowywania w improwizacjach.
Walter Smith III |
No i lider - bez niego nie byłoby takiego kształty nagrania, zwartej, konsekwentnej muzycznej wizji. Walter Smith jest absolwentem Berklee College of Music (co ciekawe - studiował tam edukację muzyczną, a nie kompozycję), a także Manhattan School of Music i The Thelonious Monk Institute of Jazz. Ale cała ta muzyczna edukacja nie zabiła w nim radości tworzenia muzyki i grania. A że przy okazji instrumentalistą jest pierwszorzędnym i ton instrumentu na cudowny, więc trzecia płyta w jego dorobku naprawdę zachwycić potrafi. Nie dziwi też, że zainteresowała się nim wytwórnia Concorde i na koniec września zapowiada jego najnowsze nagranie. Czy jednak w czymś będzie lepsze od tej płyty - szczerze śmiem wątpić...
autor: Marcin Jachnik
Walter Smith III: tenor saxophone
Ambrose Akinmusire: trumpet
Jason Moran: piano
Joe Sanders: double bass
Eric Harland: drums
Logan Richardson: alto saxophone (on track 4)
1. Working Title (Walter Smith III)
2. Capital Wasteland (Walter Smith III)
3. Highschoolish (Walter Smith III)
4. Himorme (Walter Smith III)
5. Aubade (Andrew Hill / Jason Moran)
6. Byus (Walter Smith III)
7. Henya (Ambrose Akinmusire)
8. Moranish (Walter Smith III)
9. Goodnight Now (Walter Smith III)
Ambrose Akinmusire: trumpet
Jason Moran: piano
Joe Sanders: double bass
Eric Harland: drums
Logan Richardson: alto saxophone (on track 4)
1. Working Title (Walter Smith III)
2. Capital Wasteland (Walter Smith III)
3. Highschoolish (Walter Smith III)
4. Himorme (Walter Smith III)
5. Aubade (Andrew Hill / Jason Moran)
6. Byus (Walter Smith III)
7. Henya (Ambrose Akinmusire)
8. Moranish (Walter Smith III)
9. Goodnight Now (Walter Smith III)
płyta do kupienia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz