Larry Ochs "The Fictive Five" Tzadik 2015, TZ4012 |
Jeden z członków-założycieli słynnego zespołu Rova Saxophone Quartet,
Larry Ochs, po raz chyba pierwszy wydaje autorski album w wytwórni Johna
Zorna - nowojorskim Tzadiku. Sam kojarzony jest przede wszystkich z
saksofonowym kwartetem, ale ma na koncie udział w wielu innych
projektach także (Room, What We Live, Glenn Spearman Double Trio, John
Lindberg Ensemble; Frith, Masaoka oraz Ochs aka Maybe Monday; Peggy Lee,
Miya Masaoka, Ochs Trio, KIHNOUA) oraz długoletnią współpracę - tak
koncertową jak i nagraniową - z najważniejszymi muzykami awangardowej
sceny jazzowej po obu stronach oceanu - Stevem Lacym, Fredem Frithem,
Wadadą Leo Smithem, Georgem Lewisem, Johnem Zornem, Derekiem Bailey,
Lawrencem 'Butchem' Morrisem, Davem Douglasem, Barrym Guy‘em, Henrym
Kaiserem czy Anthonym Braxtonem, jak i muzyki współczesnej - Terrym
Riley, Alvinem Curran, Joan Jeanrenaud. Tym razem jednak, bez wielkich
sław jazzowej awangardy, nagrał fenomenalny album zapraszając do
współpracy najlepszych muzyków związanych ze sceną nowojorską młodego
pokolenia.
Jak sam mówi komponuje on utwory improwizowane. Pisze bardzo szkicowe kompozycje - czasem jest to tylko notacja struktury utworu - które wraz z partnerami wypełniają i rozwijają w swobodnej, nieskrępowanej, fantastycznej i uduchowionej podróży. W jego odczuciu - jak sam pisze o tej płycie - ma ona raczej ilustracyjno-narracyjny, niż intelektualny, charakter. Poszczególne kompozycje dedykowane są ludziom z kinem związanym - Wendersowi, Reichardtowi, czy Williamowi Kentridge'owi) - stąd też taka, a nie inna sugestia kompozytora i instrumentalisty. Sam Ochs zastanawia się także jak mogą biec myśli odbiorcy i jest ciekaw odczuć i skojarzeń. By podkreślić jeszcze ten emocjonalny styl granie i improwizacji - odrzuca tutaj wszelkie systemy kierowania improwizacją poszczególnych muzyków i pozostawia im zupełnie wolną rękę tak, by nie krępować i ich wyobraźni.
Efekt jest cudownie przejrzysty i esencjonalny, uduchowiony, ale i wyciszony równocześnie. Wspaniałe sola i dialogi łączą się w spójną i zwartą całość mimo rozbudowanej formy poszczególnych utworów. Piękny, piękny album.
Jak sam mówi komponuje on utwory improwizowane. Pisze bardzo szkicowe kompozycje - czasem jest to tylko notacja struktury utworu - które wraz z partnerami wypełniają i rozwijają w swobodnej, nieskrępowanej, fantastycznej i uduchowionej podróży. W jego odczuciu - jak sam pisze o tej płycie - ma ona raczej ilustracyjno-narracyjny, niż intelektualny, charakter. Poszczególne kompozycje dedykowane są ludziom z kinem związanym - Wendersowi, Reichardtowi, czy Williamowi Kentridge'owi) - stąd też taka, a nie inna sugestia kompozytora i instrumentalisty. Sam Ochs zastanawia się także jak mogą biec myśli odbiorcy i jest ciekaw odczuć i skojarzeń. By podkreślić jeszcze ten emocjonalny styl granie i improwizacji - odrzuca tutaj wszelkie systemy kierowania improwizacją poszczególnych muzyków i pozostawia im zupełnie wolną rękę tak, by nie krępować i ich wyobraźni.
Efekt jest cudownie przejrzysty i esencjonalny, uduchowiony, ale i wyciszony równocześnie. Wspaniałe sola i dialogi łączą się w spójną i zwartą całość mimo rozbudowanej formy poszczególnych utworów. Piękny, piękny album.
autor: Marek Zając
Harris Eisenstadt: drums
Ken Filiano: bass
Pascal Niggenkemper: bass
Larry Ochs: tenor saxophone, sopranino saxophones
Nate Wooley: trumpet
1. Similitude (for Wim Wenders)
2. A Marked Refraction
3. By Any Other Name (for William Kentridge)
4. Translucent (for Kelly Reichardt)
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz