Marc Bernstein’s Out Of The Blue feat. Marc Ducret "Out of the Blue", Multikulti Project 2015, MPI032 |
Marc Bernstein, amerykański saksofonista i klarnecista, kompozytor i improwizator chyba bardziej znany i ceniony jest w Europie niż w rodzinnym kraju. I nie bez powodu - od lat bowiem mieszka i tworzy w Dani (dokąd zresztą podążył za głosem serca). A że w dodatku jest aktywny głównie na scenach skandynawskich koncertując i nagrywając przeważnie z europejskimi muzykami - nic więc dziwnego, że w Stanach nie tak o nim pamięta. Za to w Skandynawii jest niezwykle ceniony, a w Danii cieszy się - zresztą nie bez powodu - wielkim szacunkiem.
Ten pięćdziesięciopięcioletni dziś muzyk pod własnym nazwiskiem wydał do tej pory bodaj dziesięć płyt. Teraz mamy okazję cieszyć się jego pierwszym albumem wydanym w Polsce - za sprawą oficyny Multikulti Project. I radość ta nie wynika tylko z tego, że to właśnie w polskim labelu ukazał się ten album; nie - chodzi przede wszystkim o to, co na tej płycie się znajduje. A ja osobiście - nie mogłem się od tego albumu oderwać.
Marc Ducret / Marc Bernstein |
Bernstein zaprosił do nagrania tego materiału nie byle kogo. Na gitarze gra tu Marc Ducret, francuski gitarzysta - kompletny samouk! - którego brzmienia i techniki nie da się przez to z niczym porównywać. Dał się on poznać szerokiej publiczność, jako długoletni partner muzycznych poszukiwań Tima Berne'a w jego najbardziej chyba niezwykłych projektach - Caos Totale, Bloodcount i Big Satan, gdzie bardzo często jego instrument i gra determinowały brzmienie całego kolektywu. Dla Berne'a był przez lata mniej więcej tym, kim Marc Ribot stał się dla innego nowojorczyka - Johna Zorna. Autorskich projektów wydał zresztą nie mało - od wydawanych dla Screwgun, Winter & Winter oraz Aylera solowych projektów, przez duety, tria, kwartet, na własnym Tentecie kończąc. I chociaż od lat jego nazwisko kojarzone jest silniej z awangardową sceną, sam nigdy nie porzucił grania mieszczącego się w jazzowym mainstreamie. Ale zawsze odciska na granym materiale własne - autorskie i unikatowe - brzmienie.
Marc Ducret |
Wszystkie kompozycje Marca Bernsteina mieszczą się w dosyć szeroko pojętym jazzowym mainstreamie, o mroczno-balladowym, płynącym zabarwieniu. I wydaje mi się, że sam autor nie ma ambicji grania jakiejś wielce awangardowej muzyki. Potrafi on jednak wykorzystać właściwie talent i wizjonerskie spojrzenie Ducreta i właściwie wykorzystać je, wpasować jego indywidualność, w autorską muzyczną wizję. To, co się tyczy Marca Ducret, w równym stopniu dotyczy także basisty Nilsa Davidsena. Ten bardzo rozchwytywany duński sideman korzysta tu (obok akustycznego basu) z instrumentu elektrycznego, stworzonego przez jednego wizjonerskich lutników i konstruktorów basowych gitar - Adolpha Rickenbachera. I brzmi on zaiste unikatowo. Świetnie słychać to choćby w króciutkiej kompozycji "Our Strokes" gdzie wysuniętemu na pierwszy plan Bernsteinowi na zmianę podgrywają podkład Ducret i Davidsen. Takie też - cudownie mroczne - jest intro w "Kibrick" gdzie cichym trąceniom strun Ducret'a towarzyszy równie cicho funkujący bas Davidsena. A wszystko to gdzieś w tle niemal mistycznie brzmiącego tu basowego klarnetu Bernsteina. Mistycznie - bowiem amerykański muzyk zdaje się odwoływać czasami do muzyki żydowskiej, ale zawsze czyni to nie wprost, delikatnie, na marginesie; nigdy, ani przez chwilę nie determinuje ona poczynań tak jego, jak i jego partnerów. Ale jest obecna w namacalny, wyczuwalny sposób. "Kibrick" w dalszej części jest popisem Ducreta, który w końcu odrzuca kompozycyjny gorset i ma nieco dłuższe, warczące solo do zagrania, które samo w sobie okazuje się być prawdziwą perełką.
Sam Bernstein, jako instrumentalista wypada ciekawie, niezwykle i głęboko - gdy gra na basowym klarnecie, nieco bezbarwnie na alcie, ale akurat w tym przypadku ("Down On The Carrefour"), gdy gra razem z Ducretem w najwyższej formie, trzeba go rozgrzeszyć. Bardzo natomiast podoba mi się jego brzmienie, gdy sięga po baryton. I większej jego obecności na tym instrumencie nieco mi tutaj zabrakło.
Najbardziej sztampowo wypada Peter Bruun. I to wcale nie dlatego, że jest słabym perkusistą czy też brak mu indywidualnej inwencji - po prostu nieco brakuje tu dla niego przestrzeni. Nie jest to jednak wadą tej płyty, bo dzięki takiemu a nie innemu balansowi pomiędzy poszczególnymi instrumentalistami brzmi ona tak niezwykle. Bo efekt - płyta - jest naprawdę znakomita. Z jednej strony osadzona w jazzowej tradycji, z drugiej, głównie dzięki grze Ducreta i Davidsena - otwarta na awangardę. Zwarta i spójna, nie przegadana. A gdy kończy się - trzeba koniecznie włączyć ją raz jeszcze by w pełni nacieszyć się muzyką.
autor: Marcin Jachnik
Marc Bernstein: bass clarinet, saxophones
Marc Ducret: guitar
Peter Bruun: drums
Nils Davidsen: acoustic bass, Rickenbacher bass
1. Down To The Carrefour
2. Good People
3. Kibrick
4. Mlezker
5. News From The Front
6. Our Reprise
7. Our Strokes
8. Out Of The Blue
Marc Ducret: guitar
Peter Bruun: drums
Nils Davidsen: acoustic bass, Rickenbacher bass
1. Down To The Carrefour
2. Good People
3. Kibrick
4. Mlezker
5. News From The Front
6. Our Reprise
7. Our Strokes
8. Out Of The Blue
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz