Nick Millevoi / Jamie Saft / Johnny DeBlase / Ches Smith with Dan Blacksberg & June Bender "Disertion", Shhpuma Records 2016, SHH024CD |
Gdy pierwszy raz sięgnąłem po ten album nazwisko Nick Millevoi nic mi
nie mówiło. Oczywiście znałem Jamie Safta, Johnny'ego DeBlase czy Chesa
Smitha, ale lider? Nic! Patrząc na nazwę wytwórni od razu też uznałem,
że doczynienia będę mieć z free improvem, więc w pierwszej chwili
myślałem, że pomyliłem dyski i do odtwarzacza przez przypadek dostał się
jakiś zornowy Tzadik. Jednak nic z tych rzeczy - to nagranie takie
właśnie jest, a i sam Nick Millevoi pod szyldem Many Arms gościł już w
zornowskim labelu.
To album, który mierzy się z tzadikową stylistyką łącząc jazz i rock, mieszając rockową psychodelię z otwartą improwizacją. Ale równocześnie jest podróżą dom korzeni amerykańskiej muzyki - do folku Appalachów, country, bluesa, tego wszystkiego, co współczesną muzykę - rock i jazz - tworzyło. Pierwszy utwór "Desertion and the Arsonist's Match" ze swoją motoryką i psychodeliczną atmosferą można by spokojnie umieścić na albumie choćby formacji Dreamers, ale dalej te inspiracje - formalne i brzmieniowe - już nie są tak ewidentne. Więcej tu rdzennie amerykańskiej muzyki, country i bluesa, odwołań choćby do dorobku formacji Dirty Three i akustycznej estetyki niż czysto zornowskiej jazdy. Przy tym wszystkim Millevoi jest niezwykle kreatywny - wprowadza nietypowe strojenia gitar, a pedałów używa w sposób daleki od tradycyjnego. Miesza czyste akustyczne piękno i brudne brzmienia w sposób tak fascynujący i nieszablonowy, jak mało kto przed nim. Fantastyczne brzmi jego gitara na podkładzie saftowych organów dając taki retro-futurystyczny efekt niespotykany przy wcześniejszych spotkaniach Safta z nadwornym gitarzystą Johna Zorna - Marciem Ribotem.
Millevoi wybrał na płytę sześć kompozycji i chociaż są to utwory rozwijane bez pośpiechu trudno zaliczyć je do szczególnie długich - najdłuższa jest zamykająca płytę kompozycja "The Fire That Partially Damaged City Hall" licząca sobie 8 i pół minuty. O każdej jednej z tych kompozycji mogę powiedzieć, że chciałbym by brzmiała wciąż i wciąż, z każdą jedną trudno mi się rozstać. Jeśli więc sięgacie po ten album po raz pierwszy - zarezerwujcie sobie dwie, lub lepiej, trzy godziny, bo muzyka nie wypuści Was za drzwi, zawalicie spotkanie czy wizytę u dentysty. Ten album nie będzie święcił triumfu wśród krytyków, bo niesposób stylistycznie go sklasyfikować. To nie rock, nie jazz, nie blues, ale coś znacznie więcej. Znakomite nagranie!
To album, który mierzy się z tzadikową stylistyką łącząc jazz i rock, mieszając rockową psychodelię z otwartą improwizacją. Ale równocześnie jest podróżą dom korzeni amerykańskiej muzyki - do folku Appalachów, country, bluesa, tego wszystkiego, co współczesną muzykę - rock i jazz - tworzyło. Pierwszy utwór "Desertion and the Arsonist's Match" ze swoją motoryką i psychodeliczną atmosferą można by spokojnie umieścić na albumie choćby formacji Dreamers, ale dalej te inspiracje - formalne i brzmieniowe - już nie są tak ewidentne. Więcej tu rdzennie amerykańskiej muzyki, country i bluesa, odwołań choćby do dorobku formacji Dirty Three i akustycznej estetyki niż czysto zornowskiej jazdy. Przy tym wszystkim Millevoi jest niezwykle kreatywny - wprowadza nietypowe strojenia gitar, a pedałów używa w sposób daleki od tradycyjnego. Miesza czyste akustyczne piękno i brudne brzmienia w sposób tak fascynujący i nieszablonowy, jak mało kto przed nim. Fantastyczne brzmi jego gitara na podkładzie saftowych organów dając taki retro-futurystyczny efekt niespotykany przy wcześniejszych spotkaniach Safta z nadwornym gitarzystą Johna Zorna - Marciem Ribotem.
Millevoi wybrał na płytę sześć kompozycji i chociaż są to utwory rozwijane bez pośpiechu trudno zaliczyć je do szczególnie długich - najdłuższa jest zamykająca płytę kompozycja "The Fire That Partially Damaged City Hall" licząca sobie 8 i pół minuty. O każdej jednej z tych kompozycji mogę powiedzieć, że chciałbym by brzmiała wciąż i wciąż, z każdą jedną trudno mi się rozstać. Jeśli więc sięgacie po ten album po raz pierwszy - zarezerwujcie sobie dwie, lub lepiej, trzy godziny, bo muzyka nie wypuści Was za drzwi, zawalicie spotkanie czy wizytę u dentysty. Ten album nie będzie święcił triumfu wśród krytyków, bo niesposób stylistycznie go sklasyfikować. To nie rock, nie jazz, nie blues, ale coś znacznie więcej. Znakomite nagranie!
autor: Marcin Jachnik
Nick Millevoi: electric and acoustic guitars
Jamie Saft: Hammond organ, piano
Johnny DeBlase: upright and electric bass
Ches Smith: drums
Dan Blacksberg: trombone, string arrangements
June Bender: violin
1. Desertion and the Arsonist's Match
2. Just For a Moment, I Stood There in Silence
3. Where They Do Their Capers
4. Disneyland in Hamtramck
5. The Big Moment is Always Out There Waiting
6. The Fire That Partially Damaged City Hall
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz