Dayna Stephens Quintet / Sextet with Walter Smith III "Reminiscent", Criss Cross Jazz 2015, CCJ1377 |
Nie tak dawno - w lutym tego roku obiegła internet wieść - o organizacji
koncertu dobroczynnego oraz akcji crowdfundingowej na rzecz wsparcia
amerykańskiego saksofonisty, kompozytora Dayny Stephensa. Od dłuższego
bowiem czasu oczekuje on na przeszczep nerki i muzycy oraz przyjaciele
Stephensa postanowili wesprzeć go w chorobie i cierpieniu w ten właśnie
sposób. Tak się stało, że ta wiadomość niemal zbiegła się z premierą
nowego albumu muzyka, nagraną w sekstecie trzecią jego realizacją dla
oficyny Criss Cross.
Dayna urodził się 1978 roku. Jest on nie tylko saksofonistą jazzowym, ale i kompozytorem. Wykonywał wspólnie z wieloma czołowymi artystami nowoczesnego jazzu. W ubiegłym roku mogliśmy go usłyszeć min. na płycie "Life Forum" Geralda Clytona. W swojej dyskografii ma pięć autorskich albumów, ostatni "Peace" (także z ubiegłego roku) został zarejestrowany u boku gitarzysty Juliana Lage'a, pianisty Brada Mehldaua oraz drumera Erica Harlanda.
Tym razem jednak postanowił on sięgnąć do tradycji "saksofonowych bitew". Do legendy przeszły te, jakie toczyli ze sobą Lester Young i Coleman Hawkins, gdy - jeszcze w Kansas City - grali razem w big bandzie Counta Basie'ego. Znakomitą tego ilustracją stanowił choćby film Altmana "Kansas City". Znakomitą, ale z jednym wyjątkiem - wtedy te pojedynki mistrzów mogły trwać czasem i kilka godzin, a i tak często pozostawały nierozstrzygnięte. Oczywiście współczesny słuchacz nie jest w stanie ani poświęcić kilku godzin na śledzenie "bitwy na saksofony i solowe popisy improwizatorów", nie mówiąc o tym, że świat dziś po prostu "toczy się" szybciej, a muzyka nie jest z tego niestety wyłączona. Ludzka percepcja po prostu się zmienia i nic nie jesteśmy w stanie na tom poradzić.
Niemniej
próba Stephensa - sięgnięcia do tej dawnej tradycji - zasługuje na
uwagę, bo efektem jest znakomita, piękna płyta. Jako swojego partnera i
"przeciwnika" w jednej osobie zaprosił on do tego nagrania Waltera
Smitha III. I - muszę przyznać - wybór ten jest doskonały. Bo Smith to
muzyk z jednej strony mocno osadzony w jazzowej tradycji, z drugiej -
bardzo otwarty na to, co w muzyce nowe. Jest absolwentem Berklee School
of Music, gdzie studiował - co ciekawe - nie saksofon czy kompozycję,
ale edukację muzyczną. Jest on jednak muzykiem odmienny od
ekstrawertycznego Stephensa, silnie skierowany do wewnątrz. Ale jest też
obdarzony pięknym, głębokim tonem instrumentu i bardzo świadomie to
brzmienie wykorzystującym. Słuchając go zawsze mam wrażenie, jakbym
przeniósł się do lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych ubiegłego
stulecia, do czasów starego, dobrego jazzu - tyle jest w jego muzyce
pasji i siły, umiłowania tradycji i - co ma znaczenie wcale niebagatelne
- zwykłej radości grania.
Dayna urodził się 1978 roku. Jest on nie tylko saksofonistą jazzowym, ale i kompozytorem. Wykonywał wspólnie z wieloma czołowymi artystami nowoczesnego jazzu. W ubiegłym roku mogliśmy go usłyszeć min. na płycie "Life Forum" Geralda Clytona. W swojej dyskografii ma pięć autorskich albumów, ostatni "Peace" (także z ubiegłego roku) został zarejestrowany u boku gitarzysty Juliana Lage'a, pianisty Brada Mehldaua oraz drumera Erica Harlanda.
Tym razem jednak postanowił on sięgnąć do tradycji "saksofonowych bitew". Do legendy przeszły te, jakie toczyli ze sobą Lester Young i Coleman Hawkins, gdy - jeszcze w Kansas City - grali razem w big bandzie Counta Basie'ego. Znakomitą tego ilustracją stanowił choćby film Altmana "Kansas City". Znakomitą, ale z jednym wyjątkiem - wtedy te pojedynki mistrzów mogły trwać czasem i kilka godzin, a i tak często pozostawały nierozstrzygnięte. Oczywiście współczesny słuchacz nie jest w stanie ani poświęcić kilku godzin na śledzenie "bitwy na saksofony i solowe popisy improwizatorów", nie mówiąc o tym, że świat dziś po prostu "toczy się" szybciej, a muzyka nie jest z tego niestety wyłączona. Ludzka percepcja po prostu się zmienia i nic nie jesteśmy w stanie na tom poradzić.
Dayna Stephens |
By zostawić miejsce dla solowych popisów saksofonowych Stephens
rozbudował nieco "zaplecze" na tej płycie - nie bez powodu obok
fortepianu i rytmicznej sekcji pojawia się tutaj i gitara. Z jednej
strony wypełnia to muzyczną przestrzeń - z drugiej pozostawia wiele
miejsca dla solistycznych popisów liderów. Muzycy zaproszeni do tego
nagrania są także świadomi swojej roli i wywiązują się z niej znakomicie
- nie tracą jednak czujności i znakomicie potrafią kontrapunktować
poczynienia obu solistów i liderów. Bo tak właśnie należałoby postrzegać
tą płytę.
Tyle o tym zawiera ten album - świadomie nic nie piszę o tym "jak". Jak staje się to, co się staje. Jeśli jesteście ciekawi, sięgnijcie po ten album, a na pewno nie będziecie zawiedzeni. Polecam gorąco.
Tyle o tym zawiera ten album - świadomie nic nie piszę o tym "jak". Jak staje się to, co się staje. Jeśli jesteście ciekawi, sięgnijcie po ten album, a na pewno nie będziecie zawiedzeni. Polecam gorąco.
autor: Józef Paprocki
Dayna
Stephens: tenor saxophone, soprano saxophone, baritone saxophone
Walter
Smith III: tenor saxophone
Aaron
Parks: piano
Mike
Moreno: guitar
Harish
Raghavan: bass
Rodney
Green: drums
1. Seems
Like Yesterday
2. Isn’t
That So?
3. Blue In
Green
4. Uncle
Jr.
5. A New Beginning
6. New Day
7.
Contrafact
8. Our
World
9. Walt’s
Waltz
10. Blues
Up And Down
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz