Omar Sosa Afro Cuban Quartet "Ilé" Skip 2015, SKP91262. |
Najnowsza płyta niezwykle utytułowanego i cenionego pianisty Omara Sosy
to niezwykła podróż po latynoskim jazzie. Przy czym słowo "latynoski"
należy rozumieć raczej jako kultury kontekst niż gatunkową
przynależność. Ale jest on istotny dla lidera i kulis powstania tej
muzyki, która z potocznie rozumianym latin jazzem wiele wspólnego nie
ma. Nie jest to, broń Boże, zarzut, bo płyta zachwyca od pierwszych
dźwięków.
To płyta nostalgiczna i melancholijna. Omar Sosa - jak sam przyznaje - powraca tu do dźwięków swojej młodości (przełomu lat 80- i 90-tych ubiegłego wieku - Sosa wyemigrował z Kuby w roku 1993); do lat, gdy rozpoczynał poważne słuchanie muzyki i rozsmakowywał się w dźwiękach Pancho Quinto, Rubéna Gonzáleza, Rosa Machito, Benny More'a, Arsenio, Cachao, Lili Martinez, Peruchina czy Chucho Valdésa i Irakere. Ale ten "powrót" nie oznacza sięgnięcia po muzykę tamtego czasu i tamtych twórców. Nie oznacza nawet odwołania wprost do muzycznych motywów i rytmów tamtej epoki (chociaż pojawiają się one gdzieniegdzie w niezwykle delikatny i przefiltrowany przez współczesną wrażliwość sposób - np. w "Mentiras Enemigas" czy "Dame La Luz"). Oznacza raczej spojrzenie wstecz z nostalgią i tęsknotą, w takim smutnym, niemal skandynawskim stylu. Sporo tu za to odwołań do głębszych, afrykańskich tradycji, jakby Sosa chciał poszukiwać źródeł muzyki miejsc w których się urodził. Pobrzmiewa to przede wszystkim w wokalnych partiach - może nie w "Mentiras Enemigas" gdzie wokalna partia zdaje się raczej wywiedziona z muzyki flamenco - ale w "D Vuelta" czy "Old Afro a Baba" od pierwszej nuty przywodzą na myśl gorącą Afrykę.
Te partie nie są zresztą tylko śpiewane, zdarzają się i melorecytacje, lecz odwołań do hiphopu na tej płycie - co wcześniej zdarzało się w muzyce Omara Sosy - właściwie nie ma. Nie oznacza, że rezygnuje on tak jak na płycie "Senses" ze współczesnych, charakterystycznych dla siebie brzmień i form czy instrumentarium - sampling i syntezatory obecne są w tym nagraniu, ale mają niezwykle delikatny charakter - są raczej przyprawą niż głównym daniem. W dodatku podaną z wyjątkowym wyczuciem i elegancją. Brzmienie nie razi, a w połączeniu z saksofonem czy też delikatnie funkującym basem brzmi naprawdę świetnie.
Sam mistrz zdaje się być w świetnej formie - czy to jako kompozytor czy instrumentalista, czy też band lider. Partie fortepianu nagrane są z niezwykłą dbałością o każdy dźwiękowy detal, kompozycje zaskakują tak różnorodnością jak i nieprzewidywalnością zwrotów akcji i formy, a całość muzyki układa się w piękną, ciepłem i nastrojem zabarwioną podróż. Muzyka która nie nuży i do której wraca się nie z przyjemność, a z prawdziwym utęsknieniem!
To płyta nostalgiczna i melancholijna. Omar Sosa - jak sam przyznaje - powraca tu do dźwięków swojej młodości (przełomu lat 80- i 90-tych ubiegłego wieku - Sosa wyemigrował z Kuby w roku 1993); do lat, gdy rozpoczynał poważne słuchanie muzyki i rozsmakowywał się w dźwiękach Pancho Quinto, Rubéna Gonzáleza, Rosa Machito, Benny More'a, Arsenio, Cachao, Lili Martinez, Peruchina czy Chucho Valdésa i Irakere. Ale ten "powrót" nie oznacza sięgnięcia po muzykę tamtego czasu i tamtych twórców. Nie oznacza nawet odwołania wprost do muzycznych motywów i rytmów tamtej epoki (chociaż pojawiają się one gdzieniegdzie w niezwykle delikatny i przefiltrowany przez współczesną wrażliwość sposób - np. w "Mentiras Enemigas" czy "Dame La Luz"). Oznacza raczej spojrzenie wstecz z nostalgią i tęsknotą, w takim smutnym, niemal skandynawskim stylu. Sporo tu za to odwołań do głębszych, afrykańskich tradycji, jakby Sosa chciał poszukiwać źródeł muzyki miejsc w których się urodził. Pobrzmiewa to przede wszystkim w wokalnych partiach - może nie w "Mentiras Enemigas" gdzie wokalna partia zdaje się raczej wywiedziona z muzyki flamenco - ale w "D Vuelta" czy "Old Afro a Baba" od pierwszej nuty przywodzą na myśl gorącą Afrykę.
Te partie nie są zresztą tylko śpiewane, zdarzają się i melorecytacje, lecz odwołań do hiphopu na tej płycie - co wcześniej zdarzało się w muzyce Omara Sosy - właściwie nie ma. Nie oznacza, że rezygnuje on tak jak na płycie "Senses" ze współczesnych, charakterystycznych dla siebie brzmień i form czy instrumentarium - sampling i syntezatory obecne są w tym nagraniu, ale mają niezwykle delikatny charakter - są raczej przyprawą niż głównym daniem. W dodatku podaną z wyjątkowym wyczuciem i elegancją. Brzmienie nie razi, a w połączeniu z saksofonem czy też delikatnie funkującym basem brzmi naprawdę świetnie.
Sam mistrz zdaje się być w świetnej formie - czy to jako kompozytor czy instrumentalista, czy też band lider. Partie fortepianu nagrane są z niezwykłą dbałością o każdy dźwiękowy detal, kompozycje zaskakują tak różnorodnością jak i nieprzewidywalnością zwrotów akcji i formy, a całość muzyki układa się w piękną, ciepłem i nastrojem zabarwioną podróż. Muzyka która nie nuży i do której wraca się nie z przyjemność, a z prawdziwym utęsknieniem!
autor: Józef Paprocki
Omar Sosa: grand piano, Fender Rhodes, Motif ES8, samplers, programming, vocal
Ernesto Simpson: drums, vocal, kalimba
Childo Tomas: electric bass, kalimba, vocal
Leandro Saint-Hill: alto saxophone, soprano saxophone, flute, clarinet, vocal
Marvin Sewell: guitars (1, 4, 7, 8, 12)
José "El Salao" Martín: vocals (4, 12, 13)
Kokayi: vocals (1, 7)
Zogaros: vocals (1, 6)
Lazaro Ross: vocal sample (7)
Pedro Martinez: percussion (4, 6, 7, 8, 12, 13)
Yosvany Terry: soprano saxophone (2, 5, 9, 11), chekere (5)
Eladio "Don Pancho" Terry: chekere (2, 9)
Carlos "El Vikingo" Ronda: palmas (1, 4, 8, 11, 12, 13), cajón (1, 11)
1. A Love Lost
2. Momento I
3. 4 U
4. Mentiras Enemigas
5. Momento II
6. D Vuelta
7. Old Afro A Baba
8. Dame La Luz
9. Momento III
10. Sad Meeting
11. Momento IV
12. La Tarde
13. Mi Conga
14. A Love Lost Reprise
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz