Rodrigo Amado "Wire Quartet" Clean Feed 2014, CF297 |
Wire Quartet jest - obok Motion Trio i Hurricane - jednym z tzw. working
bandów prowadzonych przez portugalskiego saksofonistę Rodrigo Amado.
Nagrywający dla kilku czołowych avant-jazzowych wytwórni europejskich
(Not Two, Ayler Records, No Business, a także dla własnej - European
Echoes), powraca oto Amado do labelu, w którym zaczynał swoją wydawniczą
przygodę - do portugalskiego Clean Feedu.
Wire Quartet to nazwa zespołu, która nie powstała przypadkowo; nazwa, która jest nieprzemyślana. Grupę sami portugalscy muzycy - oprócz Amado jeszcze basista Hernani Faustino, grający na perkusji młodziutki Gabriel Ferrandini oraz zupełnie nowa dla mnie postać na jazzowej scenie - gitarzysta Manuel Mota. I w moim odczuciu właśnie brzmieniu sześciu "drutów" jego instrumentu zawdzięcza grupa swoją nazwę.
Dwóch panów "F" czyli Ferrandini i Faustino świetnie znanych jest z zespołu Red Trio - portugalskiego kolektywu grającego muzykę w pełni improwizowaną, ale o dosyć przewidywalnej strukturze prowadzącej od jednego "uniesienia" do drugiego, gdzie kolektywna improwizacja w finale budowana jest w oparciu o solistyczne improwizacje. I chociaż jest to muzyka niesamowicie nośna w swym koncertowym wydaniu, jednak nieco nużąca, gdy obcuje się z nią na płycie. Jednak lata wspólnego grania owocują i właśnie dzięki nim są oni jedną z najlepiej zgranych sekcji rytmicznych po tej stronie oceanu. I to być może jest powodem tego, że coraz częściej możemy słyszeć ich razem - zaprosił ich saksofonista Nobuyasu Furuya do swojego tria i kwintetu, nagrywali razem z Jonem Irabagonem na najnowszej jego płycie. I także tutaj ich współpraca jest bazą, na której opiera się muzyka kwartetu.
Motoryczny i gęsty podkład sekcji rytmicznej znajduje swoje dopełnienie w grze Manuela Moty. To właśnie jego instrument decyduje - w moim odczuciu - o brzmieniu grupy. Mota - jako improwizator i innowator gry (palcowania) - chwalony był przez wielkich gitarzystów improwizacji, z Derekiem Baily'em i Noelem Akchoté'em na czele. Noisowa faktura jego gry (chociaż pobrzmiewa w niej cały czas bluesowy feeling), porwana gdzie niegdzie energicznymi szarpnięciami przetykanymi ciszą - to właśnie to, co atakuje nasze uszy w pierwszym momencie. Dopiero gdzieś w głębi pojawia saksofon Amado, jakby będący nieco na uboczu, obok głównego nurtu toczącego się żywiołu.
Nominalnie - podobno - liderem jest tu Amado, chociaż chyba raczej z racji na jego doświadczenie i rozpoznawalność niż koncepcję muzyczną. W dodatku mamy tu doczynienia z improwizacją w czystej formie - czy były tu jakieś formalne ustalenia. Wydaje mi się, że nie, chociaż sama muzyka i poszczególne kompozycje mają wyjątkowo przemyślaną strukturę i narrację. Jeśli więc szukają Państwo czegoś nowej i raczej ostrego w wyrazie - polecam to nagranie gorąco.
Wire Quartet to nazwa zespołu, która nie powstała przypadkowo; nazwa, która jest nieprzemyślana. Grupę sami portugalscy muzycy - oprócz Amado jeszcze basista Hernani Faustino, grający na perkusji młodziutki Gabriel Ferrandini oraz zupełnie nowa dla mnie postać na jazzowej scenie - gitarzysta Manuel Mota. I w moim odczuciu właśnie brzmieniu sześciu "drutów" jego instrumentu zawdzięcza grupa swoją nazwę.
Dwóch panów "F" czyli Ferrandini i Faustino świetnie znanych jest z zespołu Red Trio - portugalskiego kolektywu grającego muzykę w pełni improwizowaną, ale o dosyć przewidywalnej strukturze prowadzącej od jednego "uniesienia" do drugiego, gdzie kolektywna improwizacja w finale budowana jest w oparciu o solistyczne improwizacje. I chociaż jest to muzyka niesamowicie nośna w swym koncertowym wydaniu, jednak nieco nużąca, gdy obcuje się z nią na płycie. Jednak lata wspólnego grania owocują i właśnie dzięki nim są oni jedną z najlepiej zgranych sekcji rytmicznych po tej stronie oceanu. I to być może jest powodem tego, że coraz częściej możemy słyszeć ich razem - zaprosił ich saksofonista Nobuyasu Furuya do swojego tria i kwintetu, nagrywali razem z Jonem Irabagonem na najnowszej jego płycie. I także tutaj ich współpraca jest bazą, na której opiera się muzyka kwartetu.
Motoryczny i gęsty podkład sekcji rytmicznej znajduje swoje dopełnienie w grze Manuela Moty. To właśnie jego instrument decyduje - w moim odczuciu - o brzmieniu grupy. Mota - jako improwizator i innowator gry (palcowania) - chwalony był przez wielkich gitarzystów improwizacji, z Derekiem Baily'em i Noelem Akchoté'em na czele. Noisowa faktura jego gry (chociaż pobrzmiewa w niej cały czas bluesowy feeling), porwana gdzie niegdzie energicznymi szarpnięciami przetykanymi ciszą - to właśnie to, co atakuje nasze uszy w pierwszym momencie. Dopiero gdzieś w głębi pojawia saksofon Amado, jakby będący nieco na uboczu, obok głównego nurtu toczącego się żywiołu.
Nominalnie - podobno - liderem jest tu Amado, chociaż chyba raczej z racji na jego doświadczenie i rozpoznawalność niż koncepcję muzyczną. W dodatku mamy tu doczynienia z improwizacją w czystej formie - czy były tu jakieś formalne ustalenia. Wydaje mi się, że nie, chociaż sama muzyka i poszczególne kompozycje mają wyjątkowo przemyślaną strukturę i narrację. Jeśli więc szukają Państwo czegoś nowej i raczej ostrego w wyrazie - polecam to nagranie gorąco.
autor: Marek Zając
Rodrigo Amado: tenor saxophone
Manuel Mota: guitar
Hernani Faustino: double bass
Gabriel Ferrandini: drums
1. Abandon Yourself
2. Surrender
3. To the Music
płyta do kupienia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz