Nate Wooley Sextet [Dan Peck / Eivind Opsvik / Harris Eisenstadt / Josh Sinton / Matt Moran / Nate Wooley] "(Sit In) The Throne of Friendship", Clean Feed 2013, CF280 |
Nate Wooley to nowojorski trębacz i kornecista młodego, obok Petera
Evansa czołowy tamtejszy instrumentalista. Od dobrych kilku lat, bez
mała dekady każdy jego autorski wywołuje ekscytację na twarzach jazzu
zwanego free, mniej niż bebop skrępowanego formą. Ale to nie wszystko,
bowiem od takiegoż samego czasu Wooley współpracuje także z muzykami
sceny free improv i takie jego nagrania cieszą się również niemałym
uznaniem - tak publiczności jak i krytyków.
Niemały arsenał brzmień i dźwięków zaczerpniętych z free improv, szmerów i charknięć, zgrzytów i pisków, zwykł Nate Wooley wykorzystywać także w projektach bliższych środkowi jazzu. Nie inaczej jest także na najnowszej jego produkcji sygnowanej przez Nate Wooley Sextet. Tutaj również poszerzoną on znacznie brzmieniową paletę właściwą takiemu rodzajowi grania - jakby chciał powiedzieć, że jazz nie jest zamkniętą, skończoną formą; że jego kolego po fachu - Wynton Marsalis - myli się w swym przekonaniu o konieczności zamknięcia jazzu w muzeum pamięci. I to Wooleyowi udaje się świetnie - wykorzystując środki mainstreamowi nie przynależne tworzy zupełnie nową, sobie właściwą muzykę, ubarwiając pastelowe kompozycje free jazzowym pazurem. Jego tematy właściwe zasługują na osobne omówienie - potrafi on bowiem pisać własną muzykę, tak by brzmiała jak jazzowy standard. Nie, nie cytuje znanych, ogranych tematów, nie sili się na podobieństwa melodyczne. Ale jest w tym swing i miękkość, i jakiej takie ogranie - jakby każdy z nich doczekał się już stu interpretacji, a teraz mamy stopierwszą - z pazurem i nieco rewolucyjną. A że wszystkie - prócz "Old Man On The Farm" są jego autorstwa - talent ma niemały.
Świetnie, znakomicie pomysły trębacza realizuje jego zespół. A w nim kilku dobrych znajomych - Matt Moran na wibrafonie, Eivind Opsvik na kontrabasie oraz Harris Eisenstadt za perkusją. Ale i tak na szczególne uznanie zasługują ci dwaj zupełnie nieznani - tubista Dan Peck który nie sili się na dublowanie linii basu a tworzy gdzieś w tle swoją własną opowieść; oraz klarnecista basowy i saksofonista Josh Sinton - jego równiutko grane, jakby jednym głosem, unisona z Natem Wooleyem na długo zapadają i czynią tę jeszcze płytę piękniejszą.
Niemały arsenał brzmień i dźwięków zaczerpniętych z free improv, szmerów i charknięć, zgrzytów i pisków, zwykł Nate Wooley wykorzystywać także w projektach bliższych środkowi jazzu. Nie inaczej jest także na najnowszej jego produkcji sygnowanej przez Nate Wooley Sextet. Tutaj również poszerzoną on znacznie brzmieniową paletę właściwą takiemu rodzajowi grania - jakby chciał powiedzieć, że jazz nie jest zamkniętą, skończoną formą; że jego kolego po fachu - Wynton Marsalis - myli się w swym przekonaniu o konieczności zamknięcia jazzu w muzeum pamięci. I to Wooleyowi udaje się świetnie - wykorzystując środki mainstreamowi nie przynależne tworzy zupełnie nową, sobie właściwą muzykę, ubarwiając pastelowe kompozycje free jazzowym pazurem. Jego tematy właściwe zasługują na osobne omówienie - potrafi on bowiem pisać własną muzykę, tak by brzmiała jak jazzowy standard. Nie, nie cytuje znanych, ogranych tematów, nie sili się na podobieństwa melodyczne. Ale jest w tym swing i miękkość, i jakiej takie ogranie - jakby każdy z nich doczekał się już stu interpretacji, a teraz mamy stopierwszą - z pazurem i nieco rewolucyjną. A że wszystkie - prócz "Old Man On The Farm" są jego autorstwa - talent ma niemały.
Świetnie, znakomicie pomysły trębacza realizuje jego zespół. A w nim kilku dobrych znajomych - Matt Moran na wibrafonie, Eivind Opsvik na kontrabasie oraz Harris Eisenstadt za perkusją. Ale i tak na szczególne uznanie zasługują ci dwaj zupełnie nieznani - tubista Dan Peck który nie sili się na dublowanie linii basu a tworzy gdzieś w tle swoją własną opowieść; oraz klarnecista basowy i saksofonista Josh Sinton - jego równiutko grane, jakby jednym głosem, unisona z Natem Wooleyem na długo zapadają i czynią tę jeszcze płytę piękniejszą.
autor: Marek Zając
Dan Peck: tuba
Eivind Opsvik: bass
Harris Eisenstadt: drums
Josh Sinton: bass clarinet
Matt Moran: vibes
Nate Wooley: trumpet
1. Old Man on the Farm 4:44
2. Make Your Friend Feel Loved 8:15
3. The Berries 4:40
4. Plow 6:12
5. Executive Suites 6:10
6. My Story, My Story 6:29
7. Sweet and Sad Consistency 7:12
8. A Million Billion Btus 8:31
płyta do kupienia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz