Joe McPhee / Damon Smith / Alvin Fielder "Six Situations" Not Two 2017, MW9542 |
Saksofonista Joe McPhee, kontrabasista Damon Smith, oraz legenda
jazzowej perkusji Alvin Fielder. Albo raczej trzech legendarnych
muzyków. Znanych jednak i traktowanych z największą estymą tylko przez
bardzo wąską grupę odbiorców. Bo nie wahają się być wierni swojej
muzycznej wizji, nie rozmieniają jej na drobne i nie sprzedają jej za
kasę. I czynią tak od dziesięcioleci. Ale mimo tej zbieżności postaw na
tym właśnie albumie można ich usłyszeć wspólnie po raz pierwszy.
Wszystkich trzech łączy wielkie umiłowanie jazzowej tradycji. Tej w duchu późnego Coltrane'a, Ornette'a Colemana i Alberta Aylera. Ale żaden z nich nie udaje Cotrane'a i Ornette'a, Henry'ego Grimsa i Jimmiego Garrisona, czy Sunny'ego Murraya. Każdy z nich konsekwentnie od lat kształtuje swoje indywidualne brzmienie, sound, język narracji i improwizacji. I to właśnie czyni ich muzykę tak niezwykłą.
Od lat jestem fanem poczynań Joe McPhee, ale też mam wrażenie, że jego muzyka z czasem zyskuje tylko na intensywności i nasyceniu emocjami. McPhee nigdy nie był tak bezkompromisowym saksofonistą jak Peter Brotzmann czy Evan Parker. Liryka od samego początku była immanentną częścią jego twórczości i podejścia do improwizacji. I wydaje mi się, że właśnie ten balans pomiędzy awangardą a liryczną tradycją jazzu czynił ją tak niezwykłą. Oczywiście przy zachowaniu maksymalnie twórczej otwartości na nowe muzyczne kierunki i gatunki. Ale ostatnie lata to dla mnie opus magnum twórczości Joe McPhee. I świetnie to słychać na tym albumie także dzięki partnerom. Bo to oni nadają kierunek i pęd muzyce, są energetyczną podbudową poczynań tria. Gdy trzeba zwalnia bieg muzyki właśnie McPhee przydając jej melodyki, oddechu czy balladowej wprost liryczności. Ale też nie zapomina o swoim drapieżnym zadęciu i niepokornej, rozczochranej wrażliwości. Świetne sześć muzycznych spotkań na zupełnie improwizowanym gruncie!
autor: Marek ZającWszystkich trzech łączy wielkie umiłowanie jazzowej tradycji. Tej w duchu późnego Coltrane'a, Ornette'a Colemana i Alberta Aylera. Ale żaden z nich nie udaje Cotrane'a i Ornette'a, Henry'ego Grimsa i Jimmiego Garrisona, czy Sunny'ego Murraya. Każdy z nich konsekwentnie od lat kształtuje swoje indywidualne brzmienie, sound, język narracji i improwizacji. I to właśnie czyni ich muzykę tak niezwykłą.
Od lat jestem fanem poczynań Joe McPhee, ale też mam wrażenie, że jego muzyka z czasem zyskuje tylko na intensywności i nasyceniu emocjami. McPhee nigdy nie był tak bezkompromisowym saksofonistą jak Peter Brotzmann czy Evan Parker. Liryka od samego początku była immanentną częścią jego twórczości i podejścia do improwizacji. I wydaje mi się, że właśnie ten balans pomiędzy awangardą a liryczną tradycją jazzu czynił ją tak niezwykłą. Oczywiście przy zachowaniu maksymalnie twórczej otwartości na nowe muzyczne kierunki i gatunki. Ale ostatnie lata to dla mnie opus magnum twórczości Joe McPhee. I świetnie to słychać na tym albumie także dzięki partnerom. Bo to oni nadają kierunek i pęd muzyce, są energetyczną podbudową poczynań tria. Gdy trzeba zwalnia bieg muzyki właśnie McPhee przydając jej melodyki, oddechu czy balladowej wprost liryczności. Ale też nie zapomina o swoim drapieżnym zadęciu i niepokornej, rozczochranej wrażliwości. Świetne sześć muzycznych spotkań na zupełnie improwizowanym gruncie!
Joe McPhee: tenor saxophone, voiceDamon Smith: double bass
Alvin Fielder: drums
1. The Diagonal Of Personal Excstasy 19:10
2. Blue Trees In Wind 8:41
3. Alternate Diagonals 4:47
4. Red & Green Alternatives 23:58
5. The Blood Of A Martyr 5:29
6. Greens Crossing Greens 8:48
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz