Shane Parish "Undertaker Please Drive Slow" Tzadik 2016, TZ4016 |
Fuzja americany z Appalachów i muzyki improwizowanej, rodem z dorobku nieocenionego Dereka Bailey'a.
Zalesione Appalachy nie są górami wysokimi, gdy przyrównać je do Himalajów czy Kordylierów, skrywają jednak wiele tajemnic. To tutaj narodziła się chrześcijańska sekta 'ludzi od węży', której historia zaczyna się od George’a Wenta Hensleya, który po raz pierwszy wziął węża do rąk w 1910 roku, i trwa do dnia dzisiejszego. Jedną z tajemnic jest też fenomenalna americana, która tutaj się narodziła. Wielu muzykologów twierdzi, że 'epokę bardów' definitywnie została zamknięta. Od czasów najdawniejszych bardowie (minstrele, trubadurzy, skaldowie) narodzili się w Langwedocji w XII wieku. Ich pieśni raczej nie miały charakteru sztuki zaangażowanej – artyści wysławiali w nich przymioty dam swego serca. To dopiero w XX wieku ich rola się zmieniła. Americana lub też bluegrass dowodzą, że 'epoka bardów' nie została zakończona.
Amerykański gitarzysta Shane Parish, znany z formacji Ahleuchatistasem to przykład niespokojnego ducha, który błąka się po stylistycznych bezdrożach. Muzyka była dla niego ratunkiem przed beznadzieją życia i osobistą tragedią. To właśnie w muzyce znajduje stabilność, nieprzemijalność i prawdę, wyniesioną poza codzienny znój i walkę o przetrwanie. Zdumiewają jego muzyczne peregrynacje, w Ahleuchatistasem spotykała się furia Fugazi z nieobliczalnością Captaina Beefhearta. Wsiąka w anarcho-muzyko-buddyjskie idee Johna Cage, przychodzi w końcu czas na fascynacje dorobkiem i myślą Johna Coltrane'a. W ostatnich latach zwrócił się w stronę tradycyjnego bluesa i amerykańskiej muzyki ludowej, gdzie pierwiastek metafizyczny występuje powszechnie i przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, przenikając każdą formę muzykowania. Mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z artystą powierzchownym, 'zahaczającym' i o jazz, i o alternatywę, i o folklor, jak to dzisiaj w modzie. Nic bardziej błędnego, Shane Parish jest intrygującym i odważnym muzykiem,
Tak jak Derek Bailey należy do wąskiego grona muzyków, którzy wyzwolili improwizację z wpływów jazzu, czyniąc z niej niezależną dyscyplinę, tak Shane Parish zlepia w jedność wrażliwą improwizację, wiejskiego bluesa i mroczną americanę wchodząc na tereny sztuki nienaruszonej, niesprofanowanej. A wszystko to ufundowane zostało na introwertycznej, osobnej wrażliwości, każdego z muzyków. Brzmienia gęstnieją, tracą wyraziste kontury, stają się senne, ciążące. Liczba detali, pomysłów melodycznych i faktur na płycie 'Undertaker Please Drive Slow' wskazuje na to, że mało znany gitarzysta Shane Parish wykształcił osobny język wypowiedzi, jego eksperymenty mają solidne fundamenty. Tak jak Parish deformuje tradycję amerykańskiej ludowizmy, jak zmienia harmoniczną wagę i melodyczny rys poszczególnych kompozycji, zmusza słuchacza do zmiany perspektywy spoglądania na americanę. Mamy do czynienia z muzyką fascynującą i nową, muzyką, która wymyka się raz na zawsze podziałom sztuki na „wyższą” i „niższą”, dworską i plebejską, awangardową i masową.
'Undertaker Please Drive Slow' to prawdziwy klejnot, debiut Shane'a Parisha to mroczna fuzja muzyki Appalachów z introwertyczną muzyką improwizowaną, przesycona mroczną duchowością.
Zalesione Appalachy nie są górami wysokimi, gdy przyrównać je do Himalajów czy Kordylierów, skrywają jednak wiele tajemnic. To tutaj narodziła się chrześcijańska sekta 'ludzi od węży', której historia zaczyna się od George’a Wenta Hensleya, który po raz pierwszy wziął węża do rąk w 1910 roku, i trwa do dnia dzisiejszego. Jedną z tajemnic jest też fenomenalna americana, która tutaj się narodziła. Wielu muzykologów twierdzi, że 'epokę bardów' definitywnie została zamknięta. Od czasów najdawniejszych bardowie (minstrele, trubadurzy, skaldowie) narodzili się w Langwedocji w XII wieku. Ich pieśni raczej nie miały charakteru sztuki zaangażowanej – artyści wysławiali w nich przymioty dam swego serca. To dopiero w XX wieku ich rola się zmieniła. Americana lub też bluegrass dowodzą, że 'epoka bardów' nie została zakończona.
Amerykański gitarzysta Shane Parish, znany z formacji Ahleuchatistasem to przykład niespokojnego ducha, który błąka się po stylistycznych bezdrożach. Muzyka była dla niego ratunkiem przed beznadzieją życia i osobistą tragedią. To właśnie w muzyce znajduje stabilność, nieprzemijalność i prawdę, wyniesioną poza codzienny znój i walkę o przetrwanie. Zdumiewają jego muzyczne peregrynacje, w Ahleuchatistasem spotykała się furia Fugazi z nieobliczalnością Captaina Beefhearta. Wsiąka w anarcho-muzyko-buddyjskie idee Johna Cage, przychodzi w końcu czas na fascynacje dorobkiem i myślą Johna Coltrane'a. W ostatnich latach zwrócił się w stronę tradycyjnego bluesa i amerykańskiej muzyki ludowej, gdzie pierwiastek metafizyczny występuje powszechnie i przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, przenikając każdą formę muzykowania. Mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z artystą powierzchownym, 'zahaczającym' i o jazz, i o alternatywę, i o folklor, jak to dzisiaj w modzie. Nic bardziej błędnego, Shane Parish jest intrygującym i odważnym muzykiem,
Tak jak Derek Bailey należy do wąskiego grona muzyków, którzy wyzwolili improwizację z wpływów jazzu, czyniąc z niej niezależną dyscyplinę, tak Shane Parish zlepia w jedność wrażliwą improwizację, wiejskiego bluesa i mroczną americanę wchodząc na tereny sztuki nienaruszonej, niesprofanowanej. A wszystko to ufundowane zostało na introwertycznej, osobnej wrażliwości, każdego z muzyków. Brzmienia gęstnieją, tracą wyraziste kontury, stają się senne, ciążące. Liczba detali, pomysłów melodycznych i faktur na płycie 'Undertaker Please Drive Slow' wskazuje na to, że mało znany gitarzysta Shane Parish wykształcił osobny język wypowiedzi, jego eksperymenty mają solidne fundamenty. Tak jak Parish deformuje tradycję amerykańskiej ludowizmy, jak zmienia harmoniczną wagę i melodyczny rys poszczególnych kompozycji, zmusza słuchacza do zmiany perspektywy spoglądania na americanę. Mamy do czynienia z muzyką fascynującą i nową, muzyką, która wymyka się raz na zawsze podziałom sztuki na „wyższą” i „niższą”, dworską i plebejską, awangardową i masową.
'Undertaker Please Drive Slow' to prawdziwy klejnot, debiut Shane'a Parisha to mroczna fuzja muzyki Appalachów z introwertyczną muzyką improwizowaną, przesycona mroczną duchowością.
autor: Piotr Szukała
Shane Parish: guitar
1. Ain't No Grave
2. Dark Was the Night, Cold Was the Ground
3. Danville Gal
4. Trouble Will Soon Be Over
5. Judgment
6. The Last Kind Words
7. I Hope I Live a Few More Days
8. John Hardy
9. Hangman
10. Katie Cruel
11. Can't Nobody Hide From God
12. Oh Death
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz