piątek, 8 stycznia 2016

Luís Lopes / Jean-Luc Guionnet "Live at Culturgest" Clean Feed 2015, CF352

Luís Lopes / Jean-Luc Guionnet "Live at Culturgest" Clean Feed 2015, CF352
Wszystko co jest wielką sztuką porusza wyobraźnię. Gdy pomyśli się o swoim ulubionym filmie i o dwóch godzinach gdy go oglądasz - po prostu przenosisz się do innego świata. Muzyka - także improwizowana - może osiągnąć ten sam cel. Może wstrząsnąć Twoim światem i przenieść Ciebie zupełnie gdzie indziej. I to zarówno muzyka na żywo, jak i na płycie, chociaż zwykle to bezpośrednie spotkania są silniejsze.

Pamiętam takie koncerty, gdy zdawało mi się, że świat się w ciągu tych chwil rozpada i zestawia na nowo, gdy wychodząc z klubu ze zdumieniem zauważałem wciąż stojące drzewa i budynki. Takim koncertem mogło też być spotkanie w lizbońskim Culturgest, gdy obok siebie na scenie stanęli tam portugalski gitarzysta Luis Lopez oraz pochodzący z Francji saksofonista Jean-Luc Guionnet.

Obaj instrumentaliści pochodzą z nieco odmiennych światów dźwiękowych i odmiennych muzycznych filozofii. Luis Lopez wywodzi się ze sceny rockowej i w jego muzyce cały czas, gdzieś w tle pobrzmiewają głębokie odwołania do punk rocka - niezależnie w jakim składzie akurat się pojawi (czy będzie to The Humanization 4tet, Lisbon Berlin Trio, Big Bold Back Bone, czy też Afterfall). Guionnet z kolei wywodzi się ze świata awangardy, nie tylko tej odwołującej się do jazzu. Potrafi świetnie odnaleźć się w świecie minimalizmu czy muzyki konkretnej, ale też narobić niemało hałasu w wyrastającej z post-bopu i free jazzu improwizowanej noise'owej dekonstrukcji (Return of the New Thing, The Ames Room).

Na płytę złożyły się dwie długie improwizacje. To takie dwie długie podróże do innego Świata, zupełnie jak w fabularnym filmie - do zamierzchłych czasów lub na inną, nieznaną planetę. A zaczyna się zupełnie spokojnie - od pojedynczych nut saksofonu i niemal łagodnej gitary. Potem obok, a zwłaszcza Lopez, podkręcają tempo. To właśnie portugalski muzyk dąży tutaj do zwarcia, nadaje muzyce pęd i otwiera ją na, zdawało by się, niemuzyczne, hałaśliwe doświadczenia, dosyć jednoznacznie pokazujące jego korzenie i doświadczenia. Muzyka zdaje się zagarniać coraz większe przestrzenie, pochłaniać wszystko co stanie na jej drodze - tutaj jest to doświadczenie niemal wprost proporcjonalne do jej głośności. Ale to także ta intensywność i potęga pozwala jej porwać i unieść słuchaczy.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że - zwłaszcza w pierwszej części - mamy do czynienia z kontynuacją doświadczeń dwóch tuzów improwizacji przełomu wieków - Sonny'ego Sharrocka oraz Petera Brötzmanna. Ale tu wszystko wyrasta raczej z muzycznej współczesności niż niemal swingująca, choć równie bezkompromisowa muzyka tego legendarnego już duetu.

Odmiennie, nieco na zasadzie "pytanie-odpowiedź", zbudowana jest część druga, chociaż prędkość i intensywność jakiej i tu nabiera dźwiękowe szaleństwo każe zastanowić się czy czasem nie staje się podwójnym, ekstrawertycznym monologiem równoległym szalonych magów, pragnących wyrzucić z siebie całą furię i złość nagromadzoną i starannie ukrytą w mrocznych głębiach osobowości. Ale to, jak konsekwentnie i harmonijnie łączy się z monologiem partnera pokazuje najlepiej poziom samokontroli i samoświadomość twórców takiego muzycznego spektaklu. 

Cudowne spotkanie i wspaniała płyta!
autor: Marcin Jachnik

Luís Lopes: electric guitar
Jean-Luc Guionnet: alto saxophone

1. Part I
2. Part II



płyta do nabycia na multikulti.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz