Daniel Levin Quartet [Daniel Levin / Nate Wooley / Matt Moran / Torbjorn Zetterberg] "Friction" Clean Feed 2015, CF342 |
Któryś z recenzentów pisząc o muzyce kwartetu amerykańskiego
wiolonczelisty Daniela Levina użył określenia "avant cool" dostrzegając
tu obok oczywistych wpływów awangardy także odwołania do dokonań
kwintetu Chico Hamiltona z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ale
od tamtego czasu muzyka zespołu przebyła wcale niemałą drogę i
określenie to - chociaż wciąż zadziwiająco trafne - nie wyczerpuje w
najmniejszym stopniu jej bogactwa i różnorodności.
Najnowsza, ósma juz bodaj płyta kwartetu Daniela Levina jest chyba najbardziej "jazzy" spośród wszystkich nagrań kwartetu. Ale, paradoksalnie, jest tu równocześnie chyba najwięcej odwołań do muzyki kameralnej - zarówno tej współczesnej, jak i klasycznej. Lekka, klasycznie piękna melodyka poszczególnych kompozycji zestawiona jest tu bowiem tak, by kolejne unisona brzmiały raczej jak partie smyczkowego kwartetu, a nie współczesnego jazzowego składu. Wiele doświadczeń Daniel Levin musiał zebrać, by nagrać taki album - i rzecz tyczy nie tylko połączenia tych dwóch, wydawałoby się, że sprzecznych, doświadczeń. Słuchając tego mam wrażenie momentami, że Levin bardzo by chciał, by była to płyta wokalna (podobnym zadaniem obarcza zresztą trębacza Nate'a Wooleya). Ale, że nie jest wokalistą, to próbuje grac na instrumencie w taki sposób, jakby był to jego głos. I tutaj znów jest kolejny paradoks tego nagrania - awangardowi kompozytorzy i wokaliści czasami traktują głos, jako jeszcze jeden z instrumentów, a tutaj instrumentaliści, prowadzący de facto melodyczne linie zespołu, zdają się być po prostu jego wokalisty.
Piękna i intymna jest ta "wokalna" muzyka kwartetu, intrygująca i uwodzicielska, nawet dla słuchaczy przyzwyczajonych do bardziej konwencjonalnego jazzu. Więc można wróżyć temu niezwykłemu nagraniu, że stanie się wydarzeniem nie tylko wśród grupki fanów jazzowej awangardy. Koniecznie!
Najnowsza, ósma juz bodaj płyta kwartetu Daniela Levina jest chyba najbardziej "jazzy" spośród wszystkich nagrań kwartetu. Ale, paradoksalnie, jest tu równocześnie chyba najwięcej odwołań do muzyki kameralnej - zarówno tej współczesnej, jak i klasycznej. Lekka, klasycznie piękna melodyka poszczególnych kompozycji zestawiona jest tu bowiem tak, by kolejne unisona brzmiały raczej jak partie smyczkowego kwartetu, a nie współczesnego jazzowego składu. Wiele doświadczeń Daniel Levin musiał zebrać, by nagrać taki album - i rzecz tyczy nie tylko połączenia tych dwóch, wydawałoby się, że sprzecznych, doświadczeń. Słuchając tego mam wrażenie momentami, że Levin bardzo by chciał, by była to płyta wokalna (podobnym zadaniem obarcza zresztą trębacza Nate'a Wooleya). Ale, że nie jest wokalistą, to próbuje grac na instrumencie w taki sposób, jakby był to jego głos. I tutaj znów jest kolejny paradoks tego nagrania - awangardowi kompozytorzy i wokaliści czasami traktują głos, jako jeszcze jeden z instrumentów, a tutaj instrumentaliści, prowadzący de facto melodyczne linie zespołu, zdają się być po prostu jego wokalisty.
Piękna i intymna jest ta "wokalna" muzyka kwartetu, intrygująca i uwodzicielska, nawet dla słuchaczy przyzwyczajonych do bardziej konwencjonalnego jazzu. Więc można wróżyć temu niezwykłemu nagraniu, że stanie się wydarzeniem nie tylko wśród grupki fanów jazzowej awangardy. Koniecznie!
autor: Marek Zając
Daniel Levin Quartet |
Nate Wooley: trumpet
Matt Moran: vibraphone
Torbjorn Zetterberg: double bass
1. Launcher (Daniel Levin)
2. Whisper (Daniel Levin)
3. Terrarium I (Wooley/Moran)
4. Chol (Daniel Levin)
5. Terrarium II (Moran/Zetterberg)
6. Particles (Levin/Wooley/Moran/Zetterberg)
7. Lyrical (Daniel Levin)
8. Springtime (Daniel Levin)
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz