piątek, 23 marca 2012

Peter Brötzmann / Adam Melbye / Håkon Berre "A Tale of Three Cities", Barefoot Records 2007, BFREC008

Peter Brötzmann / Adam Melbye / Håkon Berre "A Tale of Three Cities", Barefoot Records 2007, BFREC008.
 
Dwóch młodych Skandynawów wspiera w tym nagraniu legendę europejskich scen jazzowych Petera Brötzmanna - tak można by rozpocząć tą recenzję. Ale nie oddawałaby ona w pełni zawartości płyty. Zarówno bowiem Adam Melbye, jak i Håkon Berre są dla Brotzmanna nie uzupełnieniem czy dodatkiem, ale równorzędnymi partnerami i on sam w tym nagraniu tak ich postrzega i za takowych uznaje.

W dorobku Brötzmanna to nie nowość - przez całą karierę wiązał się on bowiem z młodymi muzycznymi scenami, które postrzegał jako twórcze i kreatywne, wzbogacał je, pokazywał, ale i sam czerpał z ich młodzieńczego entuzjazmu, nowych idei i pomysłów. Tak było z Laswellem i Zornem, z japońską sceną awangardową, czy też w dziewięćdziesiątych latach ubiegłego wieku (i pozostaje po dziś dzień) ze sceną tzn. "młodego Chicago".

Tym razem niemiecki nestor sięga po muzyków z Danii i Norwegii, ale o pokolenie czy nawet dwa młodszych niż jego doświadczeni i ograni partnerzy - Nilssen-Love, Ole Jorgensen, Friis-Nielsen. Obaj nie są nowymi twarzami (no, może dla polskich odbiorców są) na scenach europejskich - współtworzą kolektyw Barefoot Records oraz kilka wydających tam grup - The Mighty Mouse, Esther Orkester, Maria Faust Group. Współpracowali z uznanymi muzykami sceny free, ale i bardziej mainstreamowego jazzu - Jesperem Zeuthenem, Sture Ericsonem, Simonem Toldamem, Markiem Sandersem, Paulem Brosseau, Wu Wei, Marciem Bernsteinem, Bobem Rockwellem, Jonasem Westergaardem. Gdy jednak w 2007 roku zaprosili do wspólnego grania Petera Brötzmanna niewiele jednak takich doświadczeń mieli za sobą. I doświadczony niemiecki muzyk zrobił z nich kolektyw w ciągu chwili.

Zebrane na płycie nagrania zarejestrowane zostały podczas trzech różnych koncertów (z trzech różnych miastach – stąd też tytuł płyty) w maju 2007 roku. Mamy tu zupełnie swobodną i nieskrępowana improwizację, ale Peter czasami wplata w nią komponowane tematy. Tak jest chociażby na zakończenie drugiego na płycie utworu BakSkuld, gdzie pojawia się fragment znany z innych jego nagrań - "Be Music, Night" Tentetu czy "Guts" kwartetu Brötzmann / McPhee / Kessler / Zerang. To zresztą było charakterystyczne dla tamtego okresu jego twórczości - nieco bardziej wyciszonego i pełnego niemal lirycznych odniesień - podobne metody stosował on wówczas w dużych formacjach, ale kameralnych składach jak Sonore czy choćby duet z Michaelem Zerangiem. Brötzmann improwizuje zresztą w swoim stałym stylu - gra dźwiękiem długim, mocnym, rozwibrowanym, jakby wydobywanym z trzewi i przeszywającym do szpiku kości. Ale na podobnym poziomie prezentują się tu jego partnerzy - Melbye gry gra smyczkiem potrafi być równie kreatywny i mocny jak Brötzmann, a jego timing arco może swingować, ale i rozsadzać skumulowaną energią. Berre na bębnach potrafi stworzyć fakturę równie gęstą jak Nilssen-Love, chociaż nie ma jeszcze jego mocy i drive'u. Czas jest jednak niezwykle czujny reagując na każdą zmianę brzmienia partnerów.

Świetna płyta trzech równorzędnych improwizatorów, a w dorobku Brötzmanna jedno z bardziej spokojnych nagrań.
autor: Marcin Jachnik



Peter Brötzmann: reeds
Adam Melbye: bass
Håkon Berre: drums, percussion

1. BahnHof 20:11
2. BakSkuld 11:54
3. Bebo Blues 33:38



tym razem w duecie - sekcja rytmiczna w 2009 roku


płyta do kupienia na multikutli.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz