Eric Revis "Sing Me Some Cry" Clean Feed 2017, CF428CD |
Eric Revis granie jazzu ma praktycznie we krwi. I zawsze pozostaje sobą
czy gra ze swoimi rówieśnikami i przyjaciółmi jak Orrin Evans, Nasheet
Waits, Kris Davis, Darius Jones, Avram Fefer czy Jason Moran, czy też ze
słynnymi muzykami jazzowych scen - Andrew Cyrillem, Brandfordem
Marsalisem czy Betty Carter. Na swoim najnowszym, autorskim albumie
"Sing Me Some Cry", wykracza jednak daleko poza wszystko, co wcześniej
osiągnął. "Sing…" to kolejny krok poza "Parallax" (Clean Feed) w 2013
roku, jego pierwszą płytę zarejestrowaną ze słynnym chicagowskim
saksofonistą i klarnecistą Kenem Vandermarkem, laureatem nagrody
MacArthura. To album, który jak żaden chyba inny pokazuje jak niezwykle elastycznym muzykiem jest Eric Revis.
Sama muzyczna konfiguracja jest swoistym muzycznym "dream teamem" Erika Revisa – bowiem z każdym z tych muzyków grał już, ale w zgoła innej konfiguracji. Pianistka Kris Davis pojawiała się na albumach jego tria "Crowded Solitudes" oraz "City of Asylum" (z Andrew Cyrillem). Chad Taylor grywał z Revisem w składzie zespołu Avrama Fefera i na jego autorskim, absolutnie niezwykłym albumie "In Memory of Things Yet Seen". No i Vandermark, którego Revis po raz pierwszy zaprosił na sesję "Parallax". Razem, jako kwartet, pojawiają się po raz pierwszy, ale sama osoba lidera i jego ogranie z partnerami, jak też uniwersalność każdej z zebranych tu muzycznych osobowości sprawia, iż muzyka od pierwszych dźwięków staje się jednością.
A w dodatku całą czwórkę łączy niemało, bo choć wyrastają z różnych i odmiennych doświadczeń, od dawien dawna są znani ze względu na wspólną chęć eksperymentowania z dźwiękiem i formą. Ich nowoczesna muzyka jest sumą wrażliwości i doświadczeń, ale tworzona jest z dosyć tradycyjnych muzycznych elementów. Frazowanie, swing - to wszystko wyrasta z jazzu; energia jest tu kontrolowana, a sama muzyka śmiało mogłaby zyskać miano free-bopu. A jednocześnie Revis łączy wszystkie te tradycyjne dosyć elementy w zaskakujący sposób i zestawia je tak, że każda kolejna kompozycja na płycie, zyskuje unikatowe brzmienie i formę. Na czym polega ten jego fenomen? Do końca nie wiem, koniecznie radzę posłuchać...
Sama muzyczna konfiguracja jest swoistym muzycznym "dream teamem" Erika Revisa – bowiem z każdym z tych muzyków grał już, ale w zgoła innej konfiguracji. Pianistka Kris Davis pojawiała się na albumach jego tria "Crowded Solitudes" oraz "City of Asylum" (z Andrew Cyrillem). Chad Taylor grywał z Revisem w składzie zespołu Avrama Fefera i na jego autorskim, absolutnie niezwykłym albumie "In Memory of Things Yet Seen". No i Vandermark, którego Revis po raz pierwszy zaprosił na sesję "Parallax". Razem, jako kwartet, pojawiają się po raz pierwszy, ale sama osoba lidera i jego ogranie z partnerami, jak też uniwersalność każdej z zebranych tu muzycznych osobowości sprawia, iż muzyka od pierwszych dźwięków staje się jednością.
A w dodatku całą czwórkę łączy niemało, bo choć wyrastają z różnych i odmiennych doświadczeń, od dawien dawna są znani ze względu na wspólną chęć eksperymentowania z dźwiękiem i formą. Ich nowoczesna muzyka jest sumą wrażliwości i doświadczeń, ale tworzona jest z dosyć tradycyjnych muzycznych elementów. Frazowanie, swing - to wszystko wyrasta z jazzu; energia jest tu kontrolowana, a sama muzyka śmiało mogłaby zyskać miano free-bopu. A jednocześnie Revis łączy wszystkie te tradycyjne dosyć elementy w zaskakujący sposób i zestawia je tak, że każda kolejna kompozycja na płycie, zyskuje unikatowe brzmienie i formę. Na czym polega ten jego fenomen? Do końca nie wiem, koniecznie radzę posłuchać...
autor: Józef Paprocki
Eric Revis: double bass
Ken Vandermark: tenor saxophone, clarinet
Kris Davis: piano
Chad Taylor: drums, percussion
1. Sing Me Some Cry
2. Good Company
3. Pt 44
4. Solstice....The Girls (For Max & Xixi)
5. Obliogo
6. Rye Eclipse
7. Rumples
8. Drunkard's Lullaby
9. Glyph
płyta do nabycia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz