Pete Robbins's Unnamed Quartet [Pete Robbins / Nate Wooley / Daniel Levin / Jeff Davis] "Live In Brooklyn", NotTwo 2011 |
Pete Robbins, nowojorski muzyk, jest wciąż jeszcze saksofonistą "na dorobku", chociaż grywał i nagrywał z gigantami jazzowej sceny - Johnem Zornem, Markiem Dresserem, Craigiem Tabornem, Mario Pavone czy Kennym Wollesenem. Muzyczną edukację rozpoczął bardzo wcześnie - w wieku sześciu lat rozpoczął naukę gry na fortepianie, gdy miał lat dziewięć - na klarnecie, gdy miał jedenaście chwycił za gitarę, a altowy saksofonu ujął po raz pierwszy rok później. Studiował w Phillips Academy, Tufts University i w końcu w New England Conservatory pod kierunkiem m.in. Paula Bleya, George'a Garzone i George'a Russella. Założył własną wytwórnię płytową - Hate Laugh, chociaż publikuje także w innych labelach. Najnowszą płytę wydało krakowskie NotTwo.
Unnamed Quartet to zespół iście gwiazdorski - prócz lidera grają tu świetnie znani miłośnikom gatunku i niezwykle cenieni muzycy: wiolonczelista Daniel Levin oraz trębacz Nate Wooley oraz ceniony jako muzyk sesyjny perkusista Jeff Davis (nagrywający także w kilku składach dla portugalskiego Clean Feedu). I chociaż "nazwiska nie grają", to płyta zespołu spełnia wszelkie nadzieje, jakie w niej pokładałem. Wszyscy muzycy świetnie odnajdują się formule kwartetowej, wolnej improwizacji, chociaż mam wrażenie, że najmniej pewnie czuje się w niej Levin. Nawet we własnych zespołach najbardziej interesująco brzmią jego kompozycje - jak nikt potrafi on operować harmonią, współbrzmieniem instrumentów. Gdy jednak dochodzi do improwizowanego grania w trio czy kwartecie, czasem jakby brakowało mu doświadczenia. Tutaj dwóch frontmenów (Robbins-Wooley) nieco spycha do roli członka rytmicznej sekcji, chociaż i w jego grze sporo jest interesujących partii. Nate Wooley natomiast to - nie tylko w tym zespole - postać pierwszoplanowa. Muzyk nagrywający solowe płyty free improv, ale także znakomicie odnajdujący się w bardziej konwencjonalnych czy nawet komponowanych formach, tutaj błyszczy i jest - w moim odczuciu (za sprawą olbrzymiej muzykalności i bogatego doświadczenia) - autentycznych liderem zespołu. Znakomicie przy tym rozumie się z Robbinsem, zepchniętym nieco w cień, jakby odsuniętym z nominalnej funkcji szefa kwartetu. Zdaje się być sprawnym wielce instrumentalistą, ale nie kreatorem formy utworów. Tu - w moim odczuciu - dominuje trębacz. Muzyka ma porwaną, zmienną strukturę. Kwartet, moim zadaniem, najciekawiej wypada, gdy udaje im odnaleźć jakieś wyciszenie, gdy nie starają się utrzymać żywiołowego tempa, ale znajdują chwilę by pomedytować nad dźwiękiem, rozsmakować się barwie brzmień i niuansów, szmerów i drgnięć powietrza. A trochę takich momentów tu jest i można się nich zasłuchać bez reszty.
Unnamed Quartet to zespół iście gwiazdorski - prócz lidera grają tu świetnie znani miłośnikom gatunku i niezwykle cenieni muzycy: wiolonczelista Daniel Levin oraz trębacz Nate Wooley oraz ceniony jako muzyk sesyjny perkusista Jeff Davis (nagrywający także w kilku składach dla portugalskiego Clean Feedu). I chociaż "nazwiska nie grają", to płyta zespołu spełnia wszelkie nadzieje, jakie w niej pokładałem. Wszyscy muzycy świetnie odnajdują się formule kwartetowej, wolnej improwizacji, chociaż mam wrażenie, że najmniej pewnie czuje się w niej Levin. Nawet we własnych zespołach najbardziej interesująco brzmią jego kompozycje - jak nikt potrafi on operować harmonią, współbrzmieniem instrumentów. Gdy jednak dochodzi do improwizowanego grania w trio czy kwartecie, czasem jakby brakowało mu doświadczenia. Tutaj dwóch frontmenów (Robbins-Wooley) nieco spycha do roli członka rytmicznej sekcji, chociaż i w jego grze sporo jest interesujących partii. Nate Wooley natomiast to - nie tylko w tym zespole - postać pierwszoplanowa. Muzyk nagrywający solowe płyty free improv, ale także znakomicie odnajdujący się w bardziej konwencjonalnych czy nawet komponowanych formach, tutaj błyszczy i jest - w moim odczuciu (za sprawą olbrzymiej muzykalności i bogatego doświadczenia) - autentycznych liderem zespołu. Znakomicie przy tym rozumie się z Robbinsem, zepchniętym nieco w cień, jakby odsuniętym z nominalnej funkcji szefa kwartetu. Zdaje się być sprawnym wielce instrumentalistą, ale nie kreatorem formy utworów. Tu - w moim odczuciu - dominuje trębacz. Muzyka ma porwaną, zmienną strukturę. Kwartet, moim zadaniem, najciekawiej wypada, gdy udaje im odnaleźć jakieś wyciszenie, gdy nie starają się utrzymać żywiołowego tempa, ale znajdują chwilę by pomedytować nad dźwiękiem, rozsmakować się barwie brzmień i niuansów, szmerów i drgnięć powietrza. A trochę takich momentów tu jest i można się nich zasłuchać bez reszty.
autor: Marek Zając
Pete Robbins: alto saxophone
Nate Wooley: trumpet
Daniel Levin: cello
Jeff Davis: drums
1. Improvisation 1 8:34
2. Improvisation 2 9:31
3. Improvisation 3 13:15
4. Improvisation 4 11:21
5. Improvisation 5 7:23
Pete Robbins / Jonathan Goldberger / Jeff Davis - December 20, 2009
płyta do kupienia na multikutli.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz