niedziela, 12 listopada 2017

Andrew Lamb / Warren Smith / Arkadijus Gotesmanas "The Sea of Medicum" [Vinyl 1LP, limited edition 300], NoBusiness Records 2017, NBLP106

Andrew Lamb / Warren Smith / Arkadijus Gotesmanas "The Sea of Medicum" [Vinyl 1LP, limited edition 300], NoBusiness Records 2017, NBLP106
Andrew Lamb to saksofonista wciąż jeszcze niedoceniony, właściwie - w Europie - nieodkryty. Ten należący do drugiego pokolenia chicagowskiego AACM-u muzyk (był uczniem m.in. Kalaparushy Maurice'a McIntyre'a) dość szybko wziął rozbrat z tamtejszą sceną i jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku (miał niespełna dwadzieścia lat) przeniósł się do Nowego Yorku. I chociaż pozostawał aktywnym muzykiem, to na pierwsze jego autorskie nagranie przyszło czekać aż do roku 1994, kiedy to dla chicagowskiej wytwórni Delmark zarejestrował wraz z Warrenem Smithem, Wilberem Morrisem i Andrei Strobertem album Portrait in the Mist. I chociaż płyta nie doczekała się szerokiego uznania, sprawiła jednak, że muzyk na dobre zaistniał w świadomości krytyków i jazzfanów.

Od tamtej pory pojawiał się na płytach już regularnie (nagrania z Warrenem Smithem, w trio z Eugenem Cooperem i Andrei Strobertem czy w składach prowadzonych przez Henry Grimesa) to na kolejne autorskie nagranie znów musieliśmy czekać kilkanaście lat. W 2012 roku ukazał się w litewskim NoBusinessie album Rhapsody In Black i szczęśliwie najnowsze nagranie jest kontynuacją rozpoczętej wtedy współpracy.

The Sea Of Modicum to znakomity free jazzowy album gdzie liderującemu Lambowi towarzyszy dwóch perkusistów - Warren Smith i Arkadijus Gotesmanas - o zgoła odmiennych korzeniach i muzycznych doświadczeniach. Zarejestrowana na żywo w październiku 2016 roku podczas Vilnius Jazz Festival płyta przynosi trzy długie improwizacje w których bogate w ornamenty, wzory i tekstury rytmiczne fundamenty perkusistów tworzą fascynujące tło dla silnego i ostrego saksofonu Lamba. Lamb jawi się tu nie tylko jako niezwykły kolorysta, ale jednoznacznie odrzucając jakiekolwiek flirty z mainstreamowym jazzem odważnie odwołuje się do dokonań free jazzowych mistrzów - Ornetta Colemana i Alberta Aylera - sięgając czasami ("Kindred Spirits") po ich mistyczno-żarliwe tony o niemal modlitewnym zabarwieniu. Znakomity album dla wszystkich miłośników współczesnego free!
autor: Józef Paprocki

Andrew Lamb a.k.a The Black Lamb: tenor saxophone
Warren Smith: percussion
Arkadijus Gotesmanas: percussion

Side A
:
The Sea of Medicum

Side B:
1. Kindred Spirits
2. To The Angel Of Lithuania

płyta do nabycia na multikulti.com

sobota, 11 listopada 2017

Cortex "Avant-Garde Party Music" Clean Feed 2017, CF441CD

Cortex "Avant-Garde Party Music" Clean Feed 2017, CF441CD
Po świetnym albumie "Live!" (2015) i zachwycająco znakomitym "Live in New York" (2016) przyszedł czas na album studyjny. Ten młody wciąż kwartet z saksofonem, trąbką i sekcją rytmiczną, ale bez instrumentu harmonicznego nie przestaje zaskakiwać i zachwycać. Nie porzucili oni ani na chwilę swych korzeni free jazzu sięgających fascynacji (kwartet Colemana z Donem Cherrym), ani zachwytu zornowską Masadą (już bez żydowskich odniesień) i z pełną świadomością tego, iż od tamtego czasu było Atomic czy The Thing starali się nagrać płytę, którą można włączyć na domowej imprezie.

Tak naprawdę jednak Kristoffer Alberts (saksofony - altowy i barytowy) oraz Thomas Johansson (kornet) nie mają się czego wstydzić i mogą bez fałszywej skromności zachwalać własną twórczość. Norweski zespół (dochodzą do tego jeszcze grający na kontrabasie Ola Hoyer oraz perkusista Gard Nilssen) to świetny, rzetelny zespół, o znakomitym instrumentalnym przygotowaniu i mający na dodatek wizję własnej muzyki. Niezwykle energetyczny i mocny, mieszający gatunki, ale też zawsze pewnie stojący na platformie zwanej "jazz" jest jakby przeniesieniem do współczesnego świata muzyki gigantów lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Tutaj z jeszcze bodaj większą świadomością czerpię z hard-bopu i cool jazzu, jednak tylko po to by przybliżyć nam estetykę szalonych zabaw, których symbolem mogłaby się stać Holly Golightly, bohaterka "Breakfast at Tiffany's" Trumana Capote i jej szalone „party”, które z lubością organizowała zapraszając na nie mniej i bardziej przypadkowych ludzi. Ale zwartość poszczególnych kompozycji, łatwość improwizacji w duchu najlepszych free jazzowych bandów, ich narracyjna esencjonalność, stawiają dziś Cortex w pierwszych szeregu jazzowych bandów odwołujących się w różnej mierze do free i mainstreamu. Tu po raz kolejny udowadniają, jak wielka energią, ale i jak wielka inwencja w nich drzemie.

Kolejna świetna płyta norweskich muzyków!
autor: Marek Zając

Thomas Johansson: trumpetKristoffer Alberts: saxophonesOla Hoyer: double bass
Gard Nilssen: drums

1. Grinder
2. Chaos
3. Waltz
4. (If you where) Mac Davis
5. Disturbance
6. Obverse/Reverse
7. Perception
8. Off Course

płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 10 listopada 2017

Rob Mazurek "Roma" Clean Feed 2017, CF435CD

Rob Mazurek "Roma" Clean Feed 2017, CF435CD
Ta płyta nie jest jeszcze jednym wycyzelowanym i dopieszczonym nagraniem. i owszem, jest owocem ponad trzyletniej pracy nad solowym materiałem, ale zarejestrowana została na żywo, podczas transmitowanego przez Rai Radiotre Suite Jazz koncertu. I właśnie dzięki temu możemy głębiej zajrzeć w świadomość i twórczą wrażliwość Roba Mazurka.

W dzisiejszym studio nagraniowym zrobić można wszystko. Także gdy nagrywa się płytę solo. Jak jednak połączyć ze sobą wszystkie niezliczone inspiracje w mistyczno-inprowizowany strumień dźwięków gdy gra się na żywo? Jak zbudować przestrzeń grając na trąbce z wykorzystaniem współczesnej elektroniki, modulatorów brzmienia, fortepianu i jego bogatych możliwości preparowania?

Rob Mazurek, lider m.in. Chicago Underground w swoich licznych odsłonach, jest od lat cenionym kompozytorem, kornecistą i improwizatorem, którego szeroka paleta elektroakustycznych możliwości wymyka się prostej kategoryzacji. Jego twórczość zyskała znakomitą reputację na scenach jazzowych, awangardowych jak i post-rockowych, tak w Stanach, jak i w Europie. Znany jest ze swojej ekspansywnej wizji muzycznej, którą i na tej płycie stara się porwać słuchaczy.

To jednak wizja zupełnie inna - nie ma tu energii, jest za to skupienie. I nie ma znaczenia czy Rob Mazurek gra na kornecie, którego dźwięki dodatkowo może przetwarzać elektronicznie, czy na preparowanym fortepianie. Zawsze przykuwa uwagę. Tutaj musimy zdać sobie sprawę z tego, że Rob Mazurek nie jest pianistą w klasycznym rozumieniu słowa. Gra on akordami lub właściwie pojedynczymi dźwiękami - nie ma tu pasaży i fraz, ale jest niezwykła, spójna i skupiona wizja o naprawdę wielkiej, pełna prostoty ale o skondensowanej mocy. I nie wypływa ona z natłoku dźwięków, a raczej ze zderzenia ich natężenia z przestrzenią i ciszą. I w tym właśnie Rob Mazurek jest niezwykłym mistrzem budując swój intymny świat dźwięków z użyciem skromnych środków i wielkich emocji. Polecam bardzo. 
autor: Józef Paprocki

Rob Mazurek: cornet, piano, prepared piano, electronics
1. Twombly at New Church
2. Gazing Through Walls (Two Paintings by Caravaggio)
3. King of Rome (For Pino Saulo)
4. Sweet Life in Disrepair (For Fellini)

płyta do nabycia na multikulti.com

Midori Takada / Kang Tae Hwan / Masahiko Satoh "Ton-Klami Prophesy of Nue" NoBusiness Records 2017, NBCD102

Midori Takada / Kang Tae Hwan / Masahiko Satoh "Ton-Klami Prophesy of Nue" NoBusiness Records 2017, NBCD102
Midori Takada – kompozytorka, perkusistka, performerka, absolwentka Tokyo University Of The Arts, a także jedna z najważniejszych postaci japońskiej awangardy. Debiutowała na scenie Filharmonii Berlińskiej występując z Berlińską Orkiestrą Symfoniczną RIAS, zaraz po ukończeniu Tokyo University Of The Arts w roku 1974. W późniejszych latach Takada zainteresowała się tajnikami tradycyjnej muzyki z Afryki i Azji, dzięki czemu zaczęła współpracować z Kakrabą Lobi z Ghany, Lamine Konte z Senegalu, zespołem Farafina z Burkina Faso, a także z muzykami koreańskimi: grającym na cytrze Chi Seong-ja, flecistą Won-il czy występującym na omawianej płycie saksofonistą Kang Tae-hwanem.

Kang Tae Hwan - koreański saksofonista, urodzony w 1944 roku w Seulu. Od 1978 roku współtworzy free jazzową scenę w Korei i Japonii. Współpracuje z najważniejszymi muzykami sceny muzyki improwizowanej z Japonii jak Otomo Yoshihide, Sachiko M., ale też z Nedem Rothenbergiem i Sainkho Namchylak.

Masahiko Satoh (rocznik 1941) - nestor japońskiego jazzu. Trudno znaleźć japońskich muzyków, z którymi nie współpracował. Ceniony także poza Japonią, nagrywał z Attila Zollerem, Karlem Bergerem, Albertem Mangelsdorffem. Pisał aranże na płyty dla Helen Merrill, Kimiko Itoh i Nancy Wilson. W 1973 roku skomponował muzykę do psychodelicznej anime "Belladonna of Sadness". Wszystkie utwory wykonuje tu z żoną - Chinatsu Nakayama. Ma na swoim koncie znakomite solowe nagrania, stawiane na równi z solowymi dokonaniami Cecila Taylora.

Po takim składzie można się spodziewać wszystkiego. Jednak już pierwsze dźwięki rozpoczynającej płytę "Prophecy of Nue" są wyraźnym sygnałem, że to osobowość Midori Takady jest tutaj dominująca, ma ona niezwykłą siłę oddziaływania na wyobraźnię, przywodząc na myśl kontemplacyjny nastrój buddyjskich klasztorów, czy spacer po rajskim ogrodzie. Wymagające skupienia, minimalistyczne utwory są pełne bezkresnej przestrzeni. Początkowo proste, transowe melodie zapętlają się, rozszczepiają, podczas gdy rytm łamie się i zagęszcza, powoli wciągając słuchacza w inną rzeczywistość.

Przy pierwszym przesłuchaniu nagrania zdają się być pozbawione jazzowego pulsu, jakieś pojedyncze, rozbite dźwięki, chropawe, przybrudzone jakby obcym sobie brzmieniem, ale zarazem niezwykle skupione, posiadają wręcz magnetyczną moc. Tak jakby muzycy stracili z pola widzenia publiczność i na czas koncertu przenieśli się w rzeczywistość alternatywną. Nieczęsto można mieć do czynienia z wrażeniem uczestniczenia w misterium, jakimś pierwotnym obrzędzie, podczas którego mamy tylko dwie możliwości, albo odejść, albo stanąć w centrum wydarzeń.

Niezwykłe, ponadczasowe nagranie, aż dziw, że przeleżało w szufladzie 22 lata!
autor: Mariusz Zawiślak

Midori Takada: marimba, percussionKang Tae Hwan: alto saxophone
Masahiko Satoh: piano

1. Prophecy of Nue 21:51
2. Manifestation 16:50
3. Incantation 16:23

płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 9 listopada 2017

Kokotob "Flying Heart" Clean Feed 2017, CF431CD

Kokotob "Flying Heart" Clean Feed 2017, CF431CD
Bardzo mnie zaskoczyło to, że taki album znalazł się w katalogu portugalskiego Clean Feedu. I wcale nie dlatego, że płyta jest słaba - bardziej ze względów estetycznych. Jednak gdy przypomniałem sobie, iż niemal od początku ten znakomity label patronował muzyce Bernardo Sasettiego, musiałem przyznać się do błędu. Bo opierałem się raczej na własnym wyobrażeniu ich katalogu, niż na faktach.

Jeszcze niedawno była to wielka rzadkość, by uznani interpretatorzy muzyki klasycznej i współczesnej, komponowanej, wkraczali na obszar raczej kojarzony z improwizacją. Także tą wywiedzioną z jazzowej tradycji. Dzisiaj zdarza się to coraz częściej - tak właśnie jest w tym przypadku. "Flying Heart" to bowiem album stworzony - w dużej mierze - przez Taiko Saito, japońską wibrafonistkę, niezwykle cenioną za współczesne interpretacje muzyki m.in. Sofii Gubaiduliny. Ale - o czym wiadomo już zdecydowanie mniej - ma ona za sobą również długotrwałą współpracę z muzykami scen awangardowych i improwizowanych nie tylko Japonii - Keiko Abe, Davidem Friedmanem czy Kazuhisą Uchihashi. Współtworzyła także duet z niemieckim pianistą awangardowego jazzu Niko Meinholdem, w którym to zainspirowana słynnym albumem "Crystal Silence" starała się rozszerzyć o jeżyk awangardy dokonania duetu Chick Corea - Gary Burton. Współpracujący ze sobą od 2006 roku jako duet Koko (od tytułu pierwszego albumu) muzycy uznali w końcu, że trzeba coś zmienić w tym składzie, że formułą nieco się - na ten czas - wyczerpała. I tak narodził się Kokotob, trio do którego zaprosili Tobias Schirmer, wspaniałego muzyka grającego na klarnecie oraz klarnecie basowym.

Trio osadza swoją autorską muzykę w jazzowym kontekście, ale samo podejście do formy, jak i treści jest eksperymentalne. Ale też niezwykle nasycone klasyczną tradycją. Obecność Tobiasa Schirmera przydało muzyce wibracji, ale też sprawiło, iż muzyka stała się przejmująco medytacyjna i melancholijna jednocześnie. Przy tym wszystkich ma ona bardzo jednorodny charakter, ale nie ma tu miejsca za nudę. Jest zwarta i jednorodna, niemal jak oddychanie…
autor: Józef Paprocki

Taiko Saito: marimba, vibesNiko Meinhold: piano
Tobias Schrimer: clarinet, bass clarinet
1. Waldboden
2. Wellen
3. Origami im Görlitzer Park
4. Komodo no Kodomo
5. Etude in eb
6. Feldmännchen
7. 5 Viertel
8. Bikkuri
9. Korokoro
10. Snow Moon Flower

płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 8 listopada 2017

VanBinsbergen Playstation "Tales Without Words" Buzz 2017, ZZ76125

VanBinsbergen Playstation "Tales Without Words" Buzz 2017, ZZ76125
Corrie van Binsbergen ma za sobą współpracę z Badi Assad, Hanem Benninkiem, Tony’m Buckiem, Johnem Cale'em, Eltonem Deanem, Toumani Diabate, Wilbertem de Joode, Claron McFadden, Liudasem Mockunasem, Gianluca Petrellą, Erikiem Vloeimansem i Johnem Zornem. Komponuje dla teatru, baletu, filmu. Pisała aranże dla Joni Mitchell, oryginalną ścieżkę dźwiękową do “Metropolis” Fritza Langa (na zamówienie Filmmuseum), pisze dla ASKO-Ensemble, ZAPP String Quartet, Mondriaan Strijkkwartet, Loeki Stardust blokfluitkwartet, Ricciotti Ensemble. Z całą pewnością jest jedną z najciekawszych i najbarwniejszych postaci europejskiego świata muzyki. Patrząc na ponad dwudziestoletni dorobek twórczy Corrie van Binsbergen, śmiało można uznać ją za artystkę prawdziwie renesansową, interdyscyplinarną, która potrafi wypowiadać się na różne sposoby, z wykorzystaniem wielu artystycznych języków.

Jej najnowszy projekt - VANBINSBERGEN PLAYSTATION, to ośmioosobowa orkiestra z czteroosobową sekcją dętą, do tego preparowany fortepian, gitara, kontrabas i perkusja. Ich płyta "Tales Without Words", wydana właśnie w barwach holenderskiego Challenge Records, ma bardzo tajemniczy, nieco literacki nastrój. Wszystkie kompozycje, powstały z myślą o konkretnych tekstach holenderskich poetów. Jest to muzyka, która z pewnością opiera się zgubnemu upływowi czasu. "Tales Without Words" to piętnaście kunsztownie zaaranżowanych i porywających tematów, składających się na imponujący, sporządzony z rozmachem i bez półśrodków koncept album. Wszystkie te utwory stanowią zamknięte w sobie całości, można je słuchać oddzielnie, niemniej tworzą bez wątpienia dramaturgicznie przemyślaną całość. Wszystko pozostaje tu pod całkowitą kontrolą. Z jednej strony polistylistyczna struktura muzyczna, z drugiej strony dyscyplina artystyczna, przynosząca muzykę, w której słychać wielką dbałość o najmniejszy nawet detal.

Ta oniryczna muzyka drogi, o olbrzymim ładunku ekspresji, przynosi wspaniałą ucztę muzyczną, gdzie jest miejsce na zadumę i kontemplację brzmienia. Audiofilska realizacja jest referencyjna. Grający razem muzycy stanowią monolit, którego największą zaletą jest harmonia i wyczuwalny jazzowy feeling. Jedna z najbardziej niesamowitych, spośród tych nieoczekiwanych premier tego roku!
autor: Andrzej Majak

Mete Erker: tenor saxophone, bass clarinet
Miguel Boelens: soprano & alto saxophones
Morris Kliphuis: french horn & cornet
Joost Buis: trombone & lapsteel
Albert van Veenendaal: prepared pianoCorrie van Binsbergen: guitar
Dion Nijland: double bass
Yonga Sun: drums

1. Night Sky 05:24
2. Pagan Goddess 1 02:35
3. Pagan Goddess 2 02:30
4. Pagan Goddess 3 04:16
5. Dreamlike 1 04:29
6. Dreamlike 2 00:50
7. Dreamlike 3 03:24
8. Circles & Squares 02:29
9. Point of No Return 02:29
10. Sketches in Dark Blue 1 02:53
11. Sketches in Dark Blue 2 03:01
12. Sketches in Dark Blue 3 04:46
13. Dance of the Mayfly 04:34
14. Wake Up Call for a Lethargic Planet 04:36
15. Lamento 05:25

płyta do nabycia na multikulti.com

niedziela, 5 listopada 2017

Vítor Rua and The Metaphysical Angels "Do Androids Dream of Electric Guitars?" [2CD], Clean Feed 2017, CF429CD

Vítor Rua and The Metaphysical Angels "Do Androids Dream of Electric Guitars?" [2CD], Clean Feed 2017, CF429CD
Vítor Rua jest jedną z czołowych postaci portugalskiej sceny muzycznej, a jego dokonania obejmują mnóstwo idiomów i stylistyk, od rocka (był założycielem bardzo popularnego zespołu GNR), po minimalizm, muzykę konkretną, elektroniczną, mimetyczny jazz, folk, punk, thrash metal, country music oraz do swobodnej improwizacji (Telectu to wszak jego duet z pianistą i muzykologiem Jorge Limą Barreto, czasami współpracujący z słynnymi muzykami awangardowego jazzu - Sunnym Murray'em, Gerrym Hemingway'em, Hanem Benninkiem, Paulem Lyttonem, Barrym Altschulem, Gunterem Sommerem, Chrisem Cutlerem, Eddie Prevóstem, Louisem Sclavisem, Jaciem Berrocal, Carlosem "Zíngaro" czy Elliottem Sharpem ). Od 1987 roku Rua koncentruje się jednak na klasycznej kompozycji współczesnej, zarówno w formie solowej, kameralnej, jak i orkiestrowej w której wszakże wcale niemałą rolę odgrywać może improwizacja. Na tym polu współpracował m.in. z Johnem Tilbury, Giancarlo Schiaffinim, Danielem Kientzy, Peterem Rundelem czy Christianem Brancusim. Interesuje go także tradycja operowa (w dorobku kompozytorskim ma ich już pięć) ale - ponoć - o zdecydowanie groteskowym charakterze.

Wszystkie te pochłaniające go projekty wcale jednak nie sprawiły, iż odstawił on na bok swój instrument czyli gitarę. Ograniczyły jednak zdecydowanie jego możliwości czasowe i z tego powodu nie udało mu się stworzyć jego gitarowego zespołu marzeń, na który to przeznaczył pisał swoje najnowsze kompozycje. Jednak współczesna technika potrafi czynić cuda i tak przy użyciu overdubów, i możliwości studia nagraniowego postanowił zarejestrować je sam. Nakładał więc na siebie brzmienia kolejnych gitar, dopieszczał poszczególne frazy, aż stworzył czysto gitarowy album w jego odczuciu doskonały. Jak jednak sam przyznaje, dla niego, jako autora i wykonawcy całości materiału, brakowało mu na tej płycie zaskoczenia (chociaż akurat moje zdanie jako słuchacza jest inne) i postanowił płytę zarejestrować ponownie. By jednak nie mierzyć się ze sobą, tym razem zaprosił muzyków i improwizatorów grających na zupełnie różnych instrumentach dla siebie rezerwując jedyną w składzie gitarę.

Kompozycje jednak zachował, zachował także kolejność i w końcu postanowił wydać całość - na pierwszej płycie pierwotny, solowy, gitarowy materiał; na drugim krążku efekt pracy z zespołem. I ten podwójny album mnie bardzo zaskakuje. Można słuchać go bowiem na wiele sposób odnajdując różnice w podejściu i wyodrębniając fragmenty improwizowane, można porównywać całe płyty, można zestawiać partie solowe. Po kilku przesłuchaniach nie potrafię orzec która z tych płyt bardziej mi się podoba - drapieżno-melancholijne solowe wibracje czy też zbliżone do kameralistyki konsortowe granie. Obie płyty są bowiem znakomite, chociaż osobiście nie wiem czy zwrócił bym na nie uwagę gdyby nie to odkrywcze potraktowanie obu nagrań jak organicznej całości.
autor: Józef Paprocki

CD 1:
Victor Rua: all guitars (classical Ramirez guitar and Fender Squire guitar)
CD 2:
Victor Rua: guitars, composerHernani Faustino: bassLuis San Payo: drumsManuel Guimares: pianoNuno Reis: trumpetPailo Galao: clarinet
CD 1 - DO ANDROIDS DREAM OF ELECTRIC GUITARS?
1. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: The Amazing Worm 6:40
2. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Friendly Formants 5:44
3. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Roulotte 7:55
4. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Flamenco Is Dead 5:29
5. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Subliminal Signs Of Humor 4:51
6. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Fugue In Fuck Major 5:51
7. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Deleuze Versus Tarzan 5:07
8. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Prepared Onion With Olive Glue 3:40
9. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Descending Stairs With Duchamp 3:42
10. Do Androids Dream Of Electric Guitars?: Do Androids Dream Of Electric Guitars? 4:58

CD2 - DO ANDROIDS DREAM OF ELECTRIC BANDS ?
1. Do Androids Dream Of Electric Bands?: The Amazing Worm 6:39
2. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Friendly Formants 5:55
3. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Roulotte 7:52
4. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Flamenco Is Dead 5:27
5. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Subliminal Signs Of Humor 4:45
6. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Fugue In Fuck Major 5:52
7. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Deleuze Versus Tarzan 5:03
8. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Prepared Onion With Olive Glue 3:33
9. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Descending Stairs With Duchamp 3:46
10. Do Androids Dream Of Electric Bands?: Do Androids Dream Of Electric Guitars? 4:59

płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 3 listopada 2017

Studio de musique ancienne de Montréal / Christopher Jackson "Musique sacrée en Nouvelle-France" Atma 2017, ACD22764

Studio de Musique Ancienne de Montréal / Christopher Jackson "Musique sacrée en Nouvelle-France" Atma 2017, ACD22764
Reedycja płyty, która pierwotnie ukazała się w 1995 roku nakładem wydawnictwa K617 pod tytułem "Le Chant de la Jérusalem des terres froides". Teraz znakomita kanadyjska wytwórnia ATMA odświeża brzmienie tego nagrania i przywraca blask rejestracji dokonanej we wnętrzach zabytkowego, gotyckiego kościoła Saint-Didier w Villiers-le-Bel, we Francji z użyciem również tamtejszych, historycznych organów.

Zmarły w 2015 roku dyrygent i specjalista od dawnej muzyki wokalnej Christopher Jackson wybrał na ten album utwory pochodzące (najczęściej powstałe) w dawnych misjach jezuickich i franciszkańskich w dolinie rzeki Św. Wawrzyńca w okresie kolonizacji przez francuzów Kanady. Pierwsze osiedla powstały tu za sprawą podróżnika Samuel de Champlain w latach 1605 (Port Royal) - 1608 (Quebec), a w ślad za kolonistami przybyli także misjonarze. Od samego początku dochodziło tu do konfliktów z Anglikami, którzy od 1610 roku rozpoczęli kolonizację Nowe Funlandii. We wszystkie spory europejskich mocarstw od początku zaangażowani byli także rdzenni mieszkańcy Ameryki, który oba mocarstwa wykorzystywały jako sojuszników lub zwalczały jako wrogów. Jednocześnie przy tym jednym i drugim wydzierając ziemię i mordując. Jednak kolonizacja Kanady była odmienna od tej na południu, w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych. Katoliccy misjonarze od początku niemal działali na terytorium Kanady nie tylko nawracając (także całe plemiona, jak np. Abenaków), ale również włączając ich w obieg kultury np. poprze muzykę. A ta towarzyszyła liturgii niemal od jej zarania. Tak więc w misjach powstawały nowe sakralne kompozycje, czasami wykorzystujące także lokalne języki i narzecza, chociaż i tam jeżykiem oficjalnym i liturgicznym Kościoła pozostawała łacina.

Wszystko to ukazuje w swym znakomitym nagraniu Christopher Jackson i prowadzony przez niego chór Studio de musique ancienne de Montréal. Jednak dopieszczając nagranie i brzmienie w każdym calu nie pokusił się on tutaj - zgodnie z istniejącymi już wtedy trendami - o silniejsze zaakcentowanie lokalnych pierwiastków i tradycji (wyraźnie słychać to jednak choćby w "Chants religieux manuscrits de la mission abénaquise de Saint-François-de-Sales "). Być może zresztą mieć on rację - w odróżnieniu od Środkowej i Południowej Ameryki, i hiszpańskich kolonii, w Kanadzie wcale nie były one tak silne i nie przetrwały tak wyraziście jak na południu. A sami pierwotni mieszkańcy tych ziem szybko się zaasymilowali lub wyginęli. Jednak podkreśla on i tu, ludowe korzenie muzyki, która towarzyszyła kolonizatorom i rdzennym mieszkańcom w codziennych czynnościach i odświętnych liturgiach. Świetne nagranie.
autor: Wojciech Łastruga

Studio de Musique Ancienne de Montréal
Christopher Jackson
: directionRéjean Poirier: orgue


1-9. Anonymous, Jean-Baptiste Geoffroy, Andre Campra:
Chants religieux manuscrits de la mission abenaquise de Saint-Francois-de-Sales (Odanak)

10. Anonymous, Henry du Mont:
Kyrie » de la Messe du 4e ton du Livre d'orgue de Montreal en alternance avec le « Kyrie » de la Messe du 1er ton en plain-chant musical d'Henry Du Mont

11-15. Artus Aux-Cousteaux:
Messe Grata sum harmonia a 5 voix

16. Attribuee a Charles-Amador Martin:
Prose de la Sainte Famille en plain-chant musical

17. Guillaume-Gabriel Nivers:
Introit a saint Joseph en plain-chant musical

18-19. Nicolas Lebegue:
Deux petits motets pour soprano et orgue

20-22. Henri Fremart:
Messe Ad placitum a 4 voix

23-28. Anonymous, Nicolas Lebegue:
Pieces du Livre d'orgue de Montreal

płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 1 listopada 2017

MiND GAMeS "Ephemera Obscura" Clean Feed 2017, CF432CD

MiND GAMeS "Ephemera Obscura" Clean Feed 2017, CF432CD
Oto kwartet złożony z wielu efektownych kontrastów i niekonwencjonalnych muzycznych połączeń. Złożone partie i skomplikowane, komponowane fragmenty współistnieją tu ze spontanicznymi poszukiwaniami dźwiękowymi, pełnymi tak światła i barw, jak i mroku, a tekstury i harmonie są zarówno pełne i bogate w szczegóły, jak i organiczne - surowe, pierwotne i dramatyczne w swoim wyrazie.

Angelika Niescier, Denman Maroney, James Ilgenfritz i Andrew Drury łączą to co najlepsze z dwóch światów - improwizacji i kompozycji, łączą inteligencję i wrażliwość, ale też zawsze gotowi są do zmiany formy i ról, w których są w tym kwartecie obsadzeni. Bo na przykład fortepian i perkusja obsadzone są w tym kwartecie w dosyć tradycyjnych rolach, lecz jednocześnie Maroney za pomocą przedmiotów umieszczonych na strunach wewnątrz fortepianu (w ten sposób usprawiedliwiających imię "hyperpiano") odmienia tę rolę, wkraczając w świat perkusjonaliów. A Drury, używając choćby własnego oddechu i rozmaitych przedmiotów, wytwarza dźwięki pełne harmonii, wcale nie perkusyjne.

Tak więc "Ephemera Obscura" jest przygodą, ale taką która ma początek i koniec. I zamkniętą formę. Niektóre z utworów to niemal gotowe piosenki, niektóre - zbiór dźwiękowych kolarzy. Ale zawsze przykuwają uwagę i zaskakują.
Polecam bardzo.
autor: Józef Paprocki

Angelika Niescier: alto saxophone
Denman Maroney: hyperpiano
James Ilgemfritz: contrabass
Andrew Drury: percussion

1. Harkinsish
2. Selonica
3. Strip Mind
4. Heterosemica
5. Ephemera Obscura
6. Imprint 2
7. Ballard Compound
8. Core Text

płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 30 października 2017

Fred Frith "Storytelling - Live At Theater Gutersloh - European Jazz Legends Vol. 12" Intuition 2017, INTCHR71324

Fred Frith "Storytelling - Live At Theater Gutersloh - European Jazz Legends Vol. 12" Intuition 2017, INTCHR71324
Tak jak Eduardo Galeano, któremu Frith zadedykował trzy części kompozycji 'Storytelling', rozpoczynającej płytę, wykraczał poza utarte ramy gatunków literackich, tak Fred Frith przekracza gatunkowe granice na terytorium muzyki. Galeano był porównywany do Johna Dos Passosa i Gabriela Garcii Márqueza. Ronald Wright napisał w Times Literary Supplement: "Wielcy pisarze... rozmontowują stare gatunki i tworzą nowe. Trylogia 'Memoria del fuego/Historia Ognia' napisana przez jednego z najzuchwalszych i najbardziej uznanych autorów południowoamerykańskich wymyka się wszelkiej klasyfikacji." Fred Firth, artysta podróżujący, współczesny trubadur aktywnie współtworzył scenę Canterbury (Henry Cow i Art Bears), a po przeprowadzce do Nowego Jorku - New York Downtown Jazz Scene (Material, Skeleton Crew, Curlew, Naked City, Death Ambient i Massacre).

'Storytelling - Live At Theater Gutersloh' to kunsztownie zakomponowany, dramaturgicznie przemyślany, rozpisany na trzy równorzędne głosy dźwiękowy spektakl. Na gitarze Fred Frith, na saksofonach duńska instrumentalistka Lotte Anker i za perkusją szwajcarski drummer Sam Duhsler. To ważne, ponieważ spotkanie tego wieczoru miało wymiar zdecydowanie kolektywny. Pomimo tego, że główna rola przypadła Frithowi, jemu poświęcony był ten wieczór, pod względem muzycznym nie ma tu głównych ról. Sam Frith znany jest z tego, że pojmuje muzykę, jako proces społeczny, proces współpracy, bez lidera. Taka też jest ich muzyka, w pełni demokratyczna, do tego to swoisty hymn o urodzie nietrwałości, która jest fundamentem muzyki improwizowanej. Każdy z występujących muzyków pojmuje akt ekspresji artystycznej, jako rodzaj aktu całkowitego. Stąd poczucie skupienia, koncentracji na scenie.

Muzyka tego wieczoru, przy całym swym pędzie, nasyceniu emocjami i zwartej strukturze jest także niezwykła finezyjna - mimo że rozpędzeni, muzycy nie tracą z pola widzenia drobnych niuansów, drgnień dźwięku, małych zmian i niewielkich różnic. Zwracają na nie uwagę i modyfikują swój własny komunikat, indywidualny głos podporządkowując brzmieniu zespołu.

Koncert w słynącym z doskonałej akustyki Theater Gutersloh rozpoczyna się jak słuchowisko, jednak już w drugiej minucie do głosu dochodzi Lotte Anker, która potrafi wydobywać z saksofonu takie tony, że nie sposób rozpoznać, co to za instrument - dla mnie bohaterka wieczoru. Z minuty na minutę trójka muzyków rzeźbi, modeluje przestrzeń muzyczną z zacięciem mistrza dramaturgii. Brzmią tak, jakby zagrali razem z setkę koncertów, nie chodzi tylko o poziom komunikacji, ale także o rodzaj rzadko spotykanej intensywności. Powstała płyta tyleż zabawna, co przejmująca, surowa w formie i przejrzysta myślowo.

Płytę kończy nieśpieszny, medytacyjny 'Backsliding', będący wspaniałym zamknięciem cieszących ucho, pełnych koncentracji rozmów trzech, dobrze zestrojonych instrumentalistów. Bez wątpienia jedna z najlepszych płyt tej znakomitej serii wydawniczej i jeden z najciekawszych albumów tego roku!
autor: Mariusz Zawiślak

Fred Frith: guitar
Lotte Anker: saxophones
Sam Dühsler: drums

1. Storytelling (for Eduardo Galeano) - Chapter 1 [15:31]
2. Storytelling (for Eduardo Galeano) - Chapter 2 [12:22]
3. Storytelling (for Eduardo Galeano) - Chapter 3 [5:36]
4. La Pasión De Sonar [17:15]
5. Backsliding [4:51]
6. Interview with Fred Frith by Götz Bühler

płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 7 września 2017

Max Johnson ''In The West" Clean Feed 2017, CF439CD

Max Johnson ''In The West" Clean Feed 2017, CF439CD
Kto wie czy Max Johnson nie jest jedynym muzykiem, który miał okazję współpracować ze słynnymi magami jazzowej awangardy i legendarnymi improwizatorami - Anthony'm Braxtonem, Johnem Zornem, Muhalem Richardem Abramsem czy Williamem Parkerem, oraz słynnymi muzykami ze świata bluegrassu - Samem Bushem i Davidem Grismanem, jak również postaciami systematycznie i skutecznie wymykającymi się swoją muzyką jakimkolwiek stylistycznym szufladkom - Adrianem Belewem, Vernonem Reidem czy Butthole Surfers. Całe to jego eklektyczne doświadczenie muzyczne odnaleźć można na jego najnowszym albumie zarejestrowanym przez klasyczne trio jazzowe z fortepianem (na którym gra znakomita Kris Davis), ale powiększone jeszcze o Susan Alcorn, specjalistkę od gry na pedal steel guitar czy, spolszczając, elektrycznej gitarze hawajskiej.

Kris Davis to na nowojorskiej scenie jazzowej jedna z najbardziej rozchwytywanych pianistek, związanych z kreatywną muzyką jazzową. Realizuje swoje własne autorskie projekty, angażując się przy tym w stałą współpracę z wieloma znakomitościami współczesnego jazzu w rodzaju basisty Erica Revisa, saksofonisty Tony'ego Malaby'ego czy gitarzysty Billa Frisella, zawsze wykazując się mistrzowską wprost kontrolą dźwięku i brzmienia. Susan Alcorn jest jedna z najważniejszych innowatorek gry na stalowej gitarze elektrycznej, wywodząca się przy tym niemal wprost z muzyki Zachodnich Appalachów. Sięga ona w swojej grze po korzenie ludowości, ale jednocześnie nasyca ją bujną harmonią Messiaena i Varese, dodając niespieszną energię jazzu, co z kolei sprawia, iż jej grą zachwycili się Mary Halvorson (stała się dla tej instrumentalistki naprawdę ważną inspiracją), Michael Formanek i Ellery Eskelin. Perkusista Mike Pride prowadzi wciąż bardzo szerokie muzyczne poszukiwania, koncertując i nagrywając z mistrzami improwizacji - Joe Morrisem, Nate Wooleyem i Peterem Evansem, grając hardcore i punk z legendarnym zespołem Milions of Dead Cops. Ale to jego wyjątkowa wizja i opanowanie perkusji sprawiły, że był jednym z najsilniejszych i najbardziej poruszających perkusistów, jakich kiedykolwiek miałem okazję usłyszeć.

I właśnie to połączenie czterech unikatowych muzycznych osobowości sprawia, iż album "In The West" jest tak fantastycznym doświadczeniem. Opierając się na bardzo szerokim świecie dźwięków, kwartet rozpościera przed słuchaczami wciąż nowe dźwiękowe kolaże korzystając z oryginalnych kompozycji Maxa Johnsona, by w finale sięgnąć po słynną i cudowną filmową suitę Ennio Morricone "Once Upon A Time in the West". To fantastyczna podróż na Zachód, do jego wyimaginowanych przecież w filmie Sergia Leone korzeni, w której przed słuchaczem rozpościera się bujna i piękna, dzika i ostra, dziwna i pełna wielorakich inspiracji muzyka.
autor: Marek Zając

Susan Alcorn: pedal steel guitar 
Kris Davis: piano
Max Johnson: bass
Mike Pride: drums
1. Ten Hands
2. Greenwood
3. Great Big Fat Person
4. Once Upon a Time in the West

płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 6 września 2017

Eric Revis "Sing Me Some Cry" Clean Feed 2017, CF428CD

Eric Revis "Sing Me Some Cry" Clean Feed 2017, CF428CD
Eric Revis granie jazzu ma praktycznie we krwi. I zawsze pozostaje sobą czy gra ze swoimi rówieśnikami i przyjaciółmi jak Orrin Evans, Nasheet Waits, Kris Davis, Darius Jones, Avram Fefer czy Jason Moran, czy też ze słynnymi muzykami jazzowych scen - Andrew Cyrillem, Brandfordem Marsalisem czy Betty Carter. Na swoim najnowszym, autorskim albumie "Sing Me Some Cry", wykracza jednak daleko poza wszystko, co wcześniej osiągnął. "Sing…" to kolejny krok poza "Parallax" (Clean Feed) w 2013 roku, jego pierwszą płytę zarejestrowaną ze słynnym chicagowskim saksofonistą i klarnecistą Kenem Vandermarkem, laureatem nagrody MacArthura. To album, który jak żaden chyba inny pokazuje jak niezwykle elastycznym muzykiem jest Eric Revis.

Sama muzyczna konfiguracja jest swoistym muzycznym "dream teamem" Erika Revisa – bowiem z każdym z tych muzyków grał już, ale w zgoła innej konfiguracji. Pianistka Kris Davis pojawiała się na albumach jego tria "Crowded Solitudes" oraz "City of Asylum" (z Andrew Cyrillem). Chad Taylor grywał z Revisem w składzie zespołu Avrama Fefera i na jego autorskim, absolutnie niezwykłym albumie "In Memory of Things Yet Seen". No i Vandermark, którego Revis po raz pierwszy zaprosił na sesję "Parallax". Razem, jako kwartet, pojawiają się po raz pierwszy, ale sama osoba lidera i jego ogranie z partnerami, jak też uniwersalność każdej z zebranych tu muzycznych osobowości sprawia, iż muzyka od pierwszych dźwięków staje się jednością.

A w dodatku całą czwórkę łączy niemało, bo choć wyrastają z różnych i odmiennych doświadczeń, od dawien dawna są znani ze względu na wspólną chęć eksperymentowania z dźwiękiem i formą. Ich nowoczesna muzyka jest sumą wrażliwości i doświadczeń, ale tworzona jest z dosyć tradycyjnych muzycznych elementów. Frazowanie, swing - to wszystko wyrasta z jazzu; energia jest tu kontrolowana, a sama muzyka śmiało mogłaby zyskać miano free-bopu. A jednocześnie Revis łączy wszystkie te tradycyjne dosyć elementy w zaskakujący sposób i zestawia je tak, że każda kolejna kompozycja na płycie, zyskuje unikatowe brzmienie i formę. Na czym polega ten jego fenomen? Do końca nie wiem, koniecznie radzę posłuchać...
autor: Józef Paprocki

Eric Revis: double bass
Ken Vandermark: tenor saxophone, clarinet
Kris Davis: piano
Chad Taylor: drums, percussion

1. Sing Me Some Cry
2. Good Company
3. Pt 44
4. Solstice....The Girls (For Max & Xixi)
5. Obliogo
6. Rye Eclipse
7. Rumples
8. Drunkard's Lullaby
9. Glyph

płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 5 września 2017

Brian Marsella / Trevor Dunn / Kenny Wollesen "John Zorn: Buer - The Book Of Angels, volume 31" Tzadik 2017, TZ8353

Brian Marsella / Trevor Dunn / Kenny Wollesen "John Zorn: Buer - The Book Of Angels, volume 31" Tzadik 2017, TZ8353
Łatwo chwalić mistrzów, pisanie o kolejnych znakomitych płytach znanych i lubianych muzyków jest bezwysiłkowe, stąd między innymi zalew opisów ich dokonań. Ilość takich tekstów jest jednak odwrotnie proporcjonalna do ich wartości. Ale tak się dzieje, gdy przysłowiowe gwiazdki przyznaje się za skład zespołu i nazwisko lidera.

Brian Marsella, młody amerykański pianista, na którego po raz pierwszy zwróciłem uwagę przy okazji doskonałej 'Zion80' Jona Madofa (choć ta moja uwaga, przez wzgląd na kolektywny wymiar zespołu nie była przesadna) dołożył swoją cegiełkę, do rosnącej jak na drożdżach artystycznej piramidy, jaką w mojej ocenie jest zornowska 'The Book Of Angels'. Dobrał sobie niebylejakich kompanów, Trevor Dunn na kontrabasie i za perkusją Kenny Wollensen dają najwyższą warsztatową gwarancję i co ważniejsze, przez wieloletnią obecność w zornowskiej familii, ideologiczne przygotowanie, niebagatelne w jego przypadku.

Zorn pisząc drugą księgę masady, założył, że tworzy kompozycje nieobjęte ścisłą ochroną. Stąd ta konstrukcja obfituje w cegiełki, czasami kamienne bloki autorstwa prawdziwych rozbójników jak Marc Ribot, Uri Caine, Cyro Baptista, Medeski Martin & Wood, Jamie Saft, Garth Knox czy Craig Taborn. To rzadki rodzaj artystycznej odwagi, bo któryż z kompozytorów programowo chciałby, aby jego dzieła szarpano, miętoszono i naruszano. Zorn nie ma z tym problemu.

Tak jest i tym razem. Trójka wytrawnych instrumentalistów nie dokonuje liftingu zornowskich kompozycji, organizuje je niejako na nowo. Wnoszą swoje emocje, dopisują autorskie partie instrumentalne, nie tracąc z pola widzenia, melancholijnych, zakorzenionych w klezmerskich melodiach kompozycji. Marsella, który ma coś z Andrew Hilla i Dona Pullena, z kocią zwinnością zmienia dynamiczne napięcie utworów. Od instrumentalnych zawijasów, pełnej witalności i energii pianistyki lidera po momenty zadumania, wystudzenia.

'Buer: Book of Angels 31', to nie cegiełka, to raczej kolejny kamienny blok w zornowskiej piramidzie.
autor: Tomasz Konwent

Trevor Dunn: bassBrian Marsella: piano
Kenny Wollesen: drums
1. Jekusiel
2. Diniel
3. Akzariel
4. Palalael
5. Parymel
6. Karkiel
7. Gadreel
8. Tsirya
9. Bazazath
10. Zagin
11. Avial
12. Camael
13. Petahel
14. Kadmiel
15. Sennoi
16. Gehue

płyta do nabycia na multikulti.com




poniedziałek, 4 września 2017

Platform "Flux Reflux" Clean Feed 2017, CF436CD

Platform "Flux Reflux" Clean Feed 2017, CF436CD
”Flux Reflux” jest drugim nagraniem tego swobodnie improwizującego kwartetu, ale pierwszą ich płytą w katalogu słynnego portugalskiego wydawnictwa Clean Feed. Pierwszy album "Anthropocene" został zarejestrowany zaraz po tym, jak francuski klarnecista Xavier Charles dołączył do trzech młodych muzyków z Oslo, tworząc kwartet Platform. Flux Reflux natomiast to nie pierwsze ich spotkanie, a raczej efekt wieloletniej wspólnej pracy i suma doświadczeń, jakie nabyli wspólnie improwizując w wielu, wielu kolejnych projektach.

Bo wcale nie jest tak, że wszystko, co muzycy nagrają jest niezwykłe i godne wydania. Kolejne muzyczne spotkania są bardzo często raczej poszukiwaniem, niż skończoną, przełomową formą. Muzyka bardzo często nie zmienia się z sesji na sesję, a do wspólnoty i jedności bardzo często dochodzi się małymi, czasami malutkimi kroczkami. Także w improwizacji.

Album składa się z 6 akustycznych, improwizowanych utworów i nie zawiera kompozycji w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Jednak wszystkie utwory mają wyraźny kierunek, z niewielkimi, dobrze wyważonymi elementami muzycznymi, będącymi podstawą każdego z utworów. "Parallell" do odkrycie Darwina, jak życie może rozwijać się bez kompleksowego, inteligentnego projektu. Podobnie muzyka ta organizuje się bez kompozytora. Każdy kawałek komponuje się (komponowany jest) poprzez indywidualne decyzje muzyków. I w ten sam sposób styl Platform rozwijał przez lata wyraźną estetykę, bez umyślnego sterowania z góry, ale z założeniem wspólnego doświadczenia. Na tych medytacyjnych arkuszach dźwięku wszystko jest powolne, minimalne i ściśle zjednoczone, a muzyka nie jest tu podróżą, a raczej pojedynczą fotografią. Efekt jest fascynujący i dziwnie piękny, w taki sposób, jakby słuchacz zastygał w dźwiękowej przestrzeni. "Flux Reflux" to niezwykłe doświadczenie!
autor: Marek Zając

Xavier Charles: clarinetKatrine Schiott: celloJan Martib Gismervik: drums
Jonas Cambien: piano, casio SK1
1. Début
2. Flux
3. Reflux
4. Interlude
5. Ce que le vent d'ouest n'a pas vu
6. Fin

płyta do nabycia na multikulti.com

niedziela, 3 września 2017

Christian McBride / Eric Reed / Josh Rubin / Tyshawn Sorey / Jeff Ziegler "John Zorn: Commedia Dell’Arte" Tzadik 2017, TZ8347

Christian McBride / Eric Reed / Josh Rubin / Tyshawn Sorey / Jeff Ziegler "John Zorn: Commedia Dell’Arte" Tzadik 2017, TZ8347
Commedia Dell’arte wg. Johna Zorna, zaprezentowana premierowo w trakcie 'Works & Process' w Guggenheim Museum w Nowym Jorku to pięć kompozycji, pod wdzięcznymi nazwami 'Harlequin', 'Colombian', 'Scaramouche', 'Pulcinella' i 'Pierrot', układającymi się w niezwykłą suitę.

Zorn sięgnął do włoskiej Commedia Dell’arte z pewnością nie przez przypadek, w końcu najważniejszą jej cechą jest improwizowany charakter scenicznego widowiska, dzięki czemu aktorzy stają się autorami swych postaci. Pięcioro z nich zostało sportretowanych przez nowojorskiego giganta. W każdym z utworów mamy do czynienia z innymi składami. I tak w 'Harlequin' usłyszymy kwartet w składzie flet/basowy klarnet/fagot i altówka. W 'Colombian' wokalny kwartet, w 'Scaramouche' jazzowe trio w składzie Steve Gosling/Christian McBride/Tyshawn Sorey. W 'Pulcinella' brassowy kwintet i w 'Pierrot' kwintet wiolonczelowy.

Występujący w maskach i charakterystycznych strojach aktorzy, często wieloma dialektami, wypełniali fabularną intrygę improwizowanym tekstem monologów i dialogów, działaniami scenicznymi, jak też pantomimiczną grą, chwytami właściwymi dla późniejszej filmowej burleski i błazeńskich parodystycznych popisów.

Tutaj kwintet wiolonczelowy, kwintet instrumentów dętych-drewnianych, klasyczne jazzowe trio i wokalny kwartet wypełnił zornowską partyturę zaraźliwym humorem, wielką erudycją, z lekka chuligańską energią, muzyczną wirtuozerią i artystycznym nonkonformizmem. W składzie usłyszymy między innymi Tyshawna Sorey'a, Steve'a Goslinga, Christiana McBride'a, Josha Rubina czy Jay'a Campbella.

John Zorn, enfants terribles współczesnego świata muzyki, którego jakiś czas temu przyjął w grono klasyków XXI wieku światowy establishment, kontynuuje pracę bliższą współczesnej kameralistyce niż muzyce jazzowej. Jego stylistyka, którą z powodzeniem zaczął realizować od początku lat 80., łącząca najprzeróżniejsze elementy w spójny stop, pełna niespodzianek, stała się z czasem modna i pojawiło się więcej działających w podobny sposób artystów/zespołów. Lecz to właśnie John Zorn pozostaje "ojcem założycielem" tego kierunku.

Najnowsza pozycja 'Commedia Dell’arte', wydana właśnie przez Tzadik Records, od pierwszych taktów porusza słuchacza i wprowadza w stan skupienia. Przebogata struktura poszczególnych części, zmienność nastojów i stylistyk, przejmujące partie solowe, wszystko to wymagające wielkich umiejętności całego aparatu wykonawczego. John Zorn budując własne oryginalne artystyczne uniwersum, po raz kolejny udanie przerzuca kładkę pomiędzy współczesną awangardą a kreatywną sztuką z przeszłości, tym razem z wieku XVI, stawiając pytanie o znaczenie awangardowej spuścizny dla współczesnej kultury.
autor: Witek Leśniak

Kyle Armbrust: Viola
Eliza Bagg: Voice
Sarah Braile: Voice
Rachel Calloway: Voice
Jay Campbell: Cello
Claire Chase: Flute
Kevin Cobb: Trumpet
Steve Gosling: Piano
Louis Hanzlik: Trumpet
Rebekah Heller: Bassoon
Mihai Marica: Cello
Christian McBride: Bass
Mike Nicolas: Cello
Michael Powell: Trombone
Eric Reed: Horn
John D. Rojak: Bass Trombone
Josh Rubin: Clarinet, Bass Clarinet
Kirsten Sollek: Voice
Tyshawn Sorey: Drums
Jeff Ziegler: Cello

1. Harlequin
2. Colombian
3. Scaramouche
4. Pulcinella
5. Pierrot

płyta do nabycia na multikulti.com

niedziela, 20 sierpnia 2017

Ketil Bjornstad "Sanger Om Tilhorighet" Grappa 2016, GRCD4517

Ketil Bjornstad "Sanger Om Tilhorighet" Grappa 2016, GRCD4517
Norweski pianista i kompozytor Ketil Bjornstad prezentuje soje nowe, współczesne oratorium do którego napisał zarówno muzykę, jak i tekst. "Sanger om tilhorighet" ("Pieśni Opętania") powstało na zamówienie Festiwalu Św. Olafa i tam też, na specjalnym koncercie w katedrze w Nidaros w dniu 27 lipca 2014 roku utwór miał swoją premierę. O tyle to istotne, że właśnie ten premierowy koncert został zarejestrowany przez Norwegian Broadcasting Corporation, a norweska wytwórnie Grappa po starannym masteringu przygotowanym przez samego Jana Erika Kongshaug (twórcę brzmienia wytworni ECM oraz KKV) właśnie wydała go na kompaktowej płycie.

Sam Bjornstad tak opowiada o tym utworze: "To było piętnaście lat temu, gdy razem z Stein Mehren napisałem "Tusenarsoratoriet" . To był trudny okres dla świata, pełen obaw i niepokoju na przyszłość. I od tego czasu świat nie stał się bezpieczniejszym miejscem. Przeciwnie. Chciałem więc tutaj użyć zarówno tekstu, jak i muzyki, aby zastanowić się nad tym, co jest najważniejszym elementem naszego życia, niezależnie od tego, gdzie znajdujemy się na tej planecie. Czy jest to poczucie przynależności do czegoś lub kogoś?".

Kompozycja przeznaczona jest na chór (Nidarosdomens Oratoriekor), fortepian (sam Bjornstad), dwa wokale (Tora Augestad oraz Hakon Kornstad, który dodatkowo odpowiedzialny jest za solowe partie saksofonów, fletu i elektronikę), wiolonczelę (znana z nagrań ECM-u Anja Lechner) oraz perkusjonalia (Birger Mistereggen). Poszczególne partie instrumentalne w niesamowity sposób nasycają muzykę Bjornstada życia, ale i melancholią, głos Tory Augestad momentami kojarzyć się może z Lynni Trekkrem z albumu "Haugtussa", a chór stanowi solidną, mocną, stabilną podstawę dla solowych partii.

Znakomite nagranie mocno osadzone w klimatach słynnych płyt Bjornstada, Arilda Andersena czy nawet Jana Garbarka z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. No i zrealizowane z niezwykłą pieczołowitością.
autor: Józef Paprocki

Ketil Bjornstad: Piano, Composer
Anja Lechner: Cello
Birger Mistereggen: PercussionTora Augestad: Vocals
Hakon Kornstad: Vocals, Saxophone, Flute, ElectronicsNidarosdomens Oratoriekor 
Petra Bjorkhaug: Conductor


1. La Meg Ta Deg Med = Let Me Take You With Me (2:43)
2. Ved Begynnelsen = At The Beginning (5:09)
3. Intermezzo No. 1 = Intermezzo No. 1 (2:58)
4. Nattvals = Night Waltz (5:45)
5. Mote Deg = Meet You (4:37)
6. Var Ikke Redd = Do Not Be Afraid (5:45)
7. Verden = The World (8:15)
8. Intermezzo No. 2 = Intermezzo No. 2 (2:31)
9. Skogen Skanset Opp Og Spurte = The Forest Came To A Halt And Asked (6:36)
10. Tegninger = Drawings (3:24)
11. Lyng = Heath (4:39)
12. Svart Teppe = Black Curtain (8:44)
13. Alt Som Vakner = All That Awakens (2:41)
14. Menneske = Person (2:57)
15. Intermezzo No. 3 = Intermezzo No. 3 (3:21)
16. Sang Om Tilhorighet = Song About Belonging (7:32)

płyta do nabycia na multikulti.com

sobota, 19 sierpnia 2017

Kyle Bruckmann’s Degradient "Dear Everyone" [2CD], NotTwo 2017, MW9552

Kyle Bruckmann’s Degradient "Dear Everyone" [2CD], NotTwo 2017, MW9552
Kyle Bruckmann to od lat znana marka w świecie muzyki improwizowanej i jazzu. Ten pochodzący z Chicago improwizator, kompozytor, performer i nauczyciel doczekał się nie lada uznania także przez to, że za swoje wiodące instrumenty wybrał te z rzadka występujące w świecie współczesnej muzyki improwizowanej wywodzącej się z jazzu - obój i rożek angielski.

Oczywiście nie znaczy to, że wykorzystuje w swojej muzyce tylko te dwa drewniane dęciaki - jakie jest jego brzmieniowe spektrum i muzyczne zainteresowania świetnie pokazuje jego najnowszy, podwójny album, który dopiero co ukazał się nakładem krakowskiej oficyny NotTwo. Na "Dear Everyone" wykorzystuje on bowiem także elektronikę, niezliczone małe instrumenty, ale także partie wcześniej zarejestrowane służące tu albo jako wprowadzenie narracyjne do poszczególnych części kompozycji, albo też jako jej specyficzne tło. To ostatnie kreowane jest najczęściej poprzez nakładane na siebie rejestracje dźwiękowe współczesnych mediów elektronicznych, radia i telewizji; pomieszane i pomiksowane ze sobą fragmenty nagrań z informacyjnych lub niemuzycznych kanałów. Wszystko to bardzo silnie osadza muzykę Bruckmanna we współczesności, ale także podkreśla narracyjny, opowieściowy charakter jego muzyki.

Bo tak, to jest jego muzyka. Starannie zakomponowane i ułożone w formę dwóch długich suit kompozycje nie pozostają wiele miejsca dla kreatywnej inwencji poszczególnych muzyków. Przynajmniej nie gdy chodzi o formę, bo Bruckmann oczywiście nie zapisuje starannie wysokości każdego kolejnego dźwięku - to pozostawia najczęściej uznaniu swoich partnerów, chociaż niektóre wpadające w ucho tematy na pewno wyszły spod jego ręki. A partnerów ma świetnych - znakomicie współbrzmi z lider bardzo ceniony (i również jak Bruckmann osiadły w Oakland) saksofonista i klarnecista Aram Shelton, a pęd muzyce nadaje sekcja złożona z grającego na elektrycznym basie Joisona Hoopesa oraz perkusisty Jordan Glenn. Gościnnie pojawia się jeszcze puzonista Weston Olencki.

Sama muzyka oscyluje pomiędzy jazzową awangardą (z energetycznymi odniesieniami, a jakże, do free) i klasyczną muzyką komponowaną o bardzo skupionym i nieco melancholijnym charakterze. Mi jednak najbardziej chyba imponuje tu niesłychana jedność jaką temu połączeniu zapisanych plików, współczesnej elektroniki i brzmieniu akustycznych instrumentów nadał Bruckmann. To zwartość i niemal organiczność różnych warstw nagrania sprawia, iż płyta brzmi absolutnie wyjątkowo i znakomicie. Polecam wszystkim - także tym, których dotąd elektronika nieco przerażała. U Bruckmanna ona naprawdę fascynuje!
autor: Marek Zając





Kyle Bruckmann: oboe, English horn, electronics, compositionAram Shelton: alto saxophone, clarinet, bass clarinet
Joison Hoopes: electric bass
Jordan Glenn: percussion
Weston Olencki: trombone

CD 1:
1. Overt? Sure 6:49
2. Truncations, Deletions 4:16
3. Excisions, Autocorrections 1:39
4. Predictable Epiphanies 9:26
5. Things To Fear, Include 4:54
6. Collateral Damage 1:47
7. Sound Byte Culture 7:35
8. Elements Include 6:45

CD 2:
1. Thereserased 1:55
2. Incursive Recursions 6:02
3. Next Message 1:24
4. Significant Details 8:50
5. Despite The Facts 3:56
6. Poetry Is Not Political 2:09
7. Eccretions/Arosions 5:20
8. To Conclude: Nothing Herein 3:28
9. Commissive Obpulsions 4:56
10. Recessional & Postlude 4:38

płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 18 sierpnia 2017

Garth Knox and The Saltarello Trio "John Zorn: Leonard - The Book Of Angels, volume 30" Tzadik 2017, TZ8350

Garth Knox and The Saltarello Trio "John Zorn: Leonard - The Book Of Angels, volume 30" Tzadik 2017, TZ8350
Irlandzki altowiolinista Garth Knox podąża kilkoma artystycznymi ścieżkami. Gdy kończył Royal College of Music w Londynie wiedział, że świat muzyki akademickiej nie jest dla niego. Został członkiem Ensemble InterContemporain Pierre'a Boulez'a, z którym był związany przez siedem lat (1983–1990). Przez kolejnych siedem lat (1990–1997) był członkiem Arditti Quartet, jednego z najważniejszych kwartetów smyczkowych na świecie. Na przestrzeni lat współpracował z wybitnymi współczesnymi kompozytorami jak György Ligeti, Iannis Xenakis, Karlheinz Stockhausen, Pierre Boulez, Olga Neuwirth, György Kurtág, Gérard Grisey, Salvatore Sciarrino, Kaija Saariaho, Hans Werner Henze.

Jego koronnym instrumentem jest altówka i viola d'amore (w Polsce nazywana jest altówką miłosną), ale sięga też do średniowiecznych fiddle. Często wykonuje repertuar średniowieczny, renesansowy i barokowy (Hildegard von Bingen, Guillaume de Machaut, John Dowland, Henry Purcell, Tobias Hume, Marin Marais).

Szczególne miejsce zajmują nagrania trzecionurtowe, z ECM New Series ('Passing Images' Frode Haltli, 'D’amore' Garth Knox & Agnes Vesrerman, 'Saltarello' Garth Knox), ale też dla innych wydawców jak m.in. doskonała 'Viola Spaces' dla MODE Records, na których balansuje pomiędzy muzyką artystyczną i ludową, poszukując wzajemnych, często zupełnie nieoczekiwanych, związków i inspiracji. Garth Knox łączy w swej pracy artystycznej zdobycze nauki w dziedzinie historii muzyki z bezpośrednim, twórczym muzykowaniem podporządkowanym kodowi estetycznemu i naturze wykonywanego repertuaru. Stąd bierze się bardzo wysoki poziom jego artystycznej pracy.

Nie dziwi więc fakt, że do współpracy zaprosił go John Zorn. Jego 'The Book Of Angels', zapoczątkowana w Tzadik Records w 2005 roku płytą trio Jamiego Safta 'Astaroth', to seria prawdziwie wyjątkowa, muzycy z najróżniejszych stylistycznych kręgów, kultur, krajów wykonują muzykę z drugiej księgi MASADY. W 2004 roku Zorn – w ciągu trzech miesięcy - skomponował trzysta utworów, stanowiących drugą Księgę Masady, czyli Księgę Aniołów.

Dziewięć kompozycji, wypełniających płytę 'Leonard' trafiło w ręce kwartetu złożonego z Gartha Knoxa na Violi D'amore i altówce, Sylvaina Lemetre'a na instrumentach perkusyjnych, Julii Robertna Viola D'amore i altówce, Agnes Vesterman na wiolonczeli. Muzycy nie boją się eksponować niezwykłe piękno melodii poszczególnych kompozycji, a także pokazują to, co jest znakiem firmowym Knoxa - czytelność faktury. Dysponują wspaniałą techniką, kameralne masadowe tematy raz kipią energią, innym razem uwodzą ulotną melancholią, zawsze jednak brzmią autentycznie.

'Leonard, The Book Of Angels, Vol. 30' to imponująca, wizjonerska muzyka, łącząca wyrafinowanie muzyki barokowej, nieprzewidywalność współczesnej muzyki klasycznej i melancholię klezmerskich melodii. To raczej Zorn-kompozytor apelujący do serca niż rozumu.
autor: Krzysztof Szamot

Garth Knox: viola d'amore, violaSylvain Lemêtre: percussion
Julia Robert: viola d'amore, viola
Agnès Vesterman: cello

1. Amhiel
2. Kmiel
3. Cerviel
4. Hatach
5. Katmial
6. Yomyael
7. Udriel
8. Azariel
9. Tazbun

płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 17 sierpnia 2017

Dan Weiss "Sixteen: Drummers Suite" Pi Recordings 2017, PI63

Dan Weiss "Sixteen: Drummers Suite" Pi Recordings 2017, PI63
"Sixteen: Drummers Suite" to przez wielu oczekiwany ciąg dalszy (po "Fourteen") poszukiwań Dana Weissa w obrębie dużych składów wokalno-instrumentalnych i rozbudowanych form awangardowo-jazzowych kompozycji. A projekt to niezwykle ambitny, rozpisany na szesnastu wykonawców gdzie w dodatku wiodącą rolę (nie - co prawda - melodyczną) odgrywa instrument lidera czyli perkusja. "Sixteen" jest jeszcze bardziej odważnym nagraniem niż poprzednia płyta - zespół rozrasta się do szesnastu osób, wokalistów (3 osoby) i instrumentalistów, których skład - osobowy i instrumentalny - naprawdę przyprawia o zawrót głowy: akustyczny bas, gitara, fortepian, syntezator, trzy saksofony, dwa puzony, tuba, flet, harfa, glockenspiel, organy, wibrafon, tabla i perkusję. Wszystko to sprawia, że w porównaniu z poprzednim projektem zakres soniczny i możliwości zespołu są o niebo większe.

Jednak zgromadzić olbrzymi skład znakomitych muzyków to jedno, a potrafić użyć tak dużego aparatu wykonawczego (i w tym wypadku kreacyjnego) to zupełnie dwie inne rzeczy. O ile jednak poprzednie nagranie przynajmniej mnie osobiście pod tym względem nieco rozczarowywało, to tutaj już nie ma chwili na uczucie niedosytu. Cztery lata twórczej pracy w rozmaitych składach to naprawdę dużo i - słychać to od pierwszej do ostatniej minuty - Dan Weiss wykorzystał je w absolutnie niezwykły sposób. Tu nie ma miejsca na niepotrzebne nuty czy nic nie wnoszące partie - każda fraza, każda zmiana solisty i instrumentalnej konfiguracji wydaje się być konieczna i logiczna, i każda bez wyjątku potęguje tu napięcie. Do tego dochodzą znakomicie poprowadzone wokalizy - to właśnie na mnie chyba zrobiło tu największe wrażenie. Danowi Weissowi udaje się bowiem coś, co do tej pory w moim odczuciu kończyło się rozczarowaniem czyli efektywne i konsekwentne połączenia dużego składu instrumentalnego w kreatywnym jazzie z wywiedzionymi z jazzu wokalizami. Wywiedzionymi bowiem to nie jest czysto jazzowe frazowanie - muzyka na "Sixteen", a w konsekwencji i wokalizy, to unikalny amalgamat jazzu, muzyki indyjskiej, współczesnej muzyki klasycznej i wielu jeszcze innych wpływów utkanych przez Dana Weissa w spójną i nierozerwalną dźwiękową tkankę. Koniecznie!
autor: Józef Paprocki

Dan Weiss: compositions, drums, tabla, vocal percussion
Thomas Morgan: acoustic bass
Jacob Sacks: piano
Matt Mitchell: keyboard, piano, glockenspiel, organ, vibraphone 
Miles Okazaki: guitars, vocal percussion
Stephen Cellucci: percussion, vocal percussion
Katie Andrews: harp
Anna Webber: flute, alto flute
David Binney: alto saxophone
Miguel Zenon: alto saxophone
Ohad Talmor: tenor saxophone 
Jacob Garchik: trombone, tuba 
Ben Gerstein: trombone 
Judith Berkson: voice
Lana Is: voice
Jen Shyu: voice

1. The Drummers Meet
2. Elvin
3. Max
4. Tony
5. Philly joe
6. Klook
7. Ed

płyta do nabycia na mutikulti.com

środa, 16 sierpnia 2017

Shane Parish "Undertaker Please Drive Slow" Tzadik 2016, TZ4016

Shane Parish "Undertaker Please Drive Slow" Tzadik 2016, TZ4016
Fuzja americany z Appalachów i muzyki improwizowanej, rodem z dorobku nieocenionego Dereka Bailey'a.

Zalesione Appalachy nie są górami wysokimi, gdy przyrównać je do Himalajów czy Kordylierów, skrywają jednak wiele tajemnic. To tutaj narodziła się chrześcijańska sekta 'ludzi od węży', której historia zaczyna się od George’a Wenta Hensleya, który po raz pierwszy wziął węża do rąk w 1910 roku, i trwa do dnia dzisiejszego. Jedną z tajemnic jest też fenomenalna americana, która tutaj się narodziła. Wielu muzykologów twierdzi, że 'epokę bardów' definitywnie została zamknięta. Od czasów najdawniejszych bardowie (minstrele, trubadurzy, skaldowie) narodzili się w Langwedocji w XII wieku. Ich pieśni raczej nie miały charakteru sztuki zaangażowanej – artyści wysławiali w nich przymioty dam swego serca. To dopiero w XX wieku ich rola się zmieniła. Americana lub też bluegrass dowodzą, że 'epoka bardów' nie została zakończona.

Amerykański gitarzysta Shane Parish, znany z formacji Ahleuchatistasem to przykład niespokojnego ducha, który błąka się po stylistycznych bezdrożach. Muzyka była dla niego ratunkiem przed beznadzieją życia i osobistą tragedią. To właśnie w muzyce znajduje stabilność, nieprzemijalność i prawdę, wyniesioną poza codzienny znój i walkę o przetrwanie. Zdumiewają jego muzyczne peregrynacje, w Ahleuchatistasem spotykała się furia Fugazi z nieobliczalnością Captaina Beefhearta. Wsiąka w anarcho-muzyko-buddyjskie idee Johna Cage, przychodzi w końcu czas na fascynacje dorobkiem i myślą Johna Coltrane'a. W ostatnich latach zwrócił się w stronę tradycyjnego bluesa i amerykańskiej muzyki ludowej, gdzie pierwiastek metafizyczny występuje powszechnie i przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, przenikając każdą formę muzykowania. Mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z artystą powierzchownym, 'zahaczającym' i o jazz, i o alternatywę, i o folklor, jak to dzisiaj w modzie. Nic bardziej błędnego, Shane Parish jest intrygującym i odważnym muzykiem,

Tak jak Derek Bailey należy do wąskiego grona muzyków, którzy wyzwolili improwizację z wpływów jazzu, czyniąc z niej niezależną dyscyplinę, tak Shane Parish zlepia w jedność wrażliwą improwizację, wiejskiego bluesa i mroczną americanę wchodząc na tereny sztuki nienaruszonej, niesprofanowanej. A wszystko to ufundowane zostało na introwertycznej, osobnej wrażliwości, każdego z muzyków. Brzmienia gęstnieją, tracą wyraziste kontury, stają się senne, ciążące. Liczba detali, pomysłów melodycznych i faktur na płycie 'Undertaker Please Drive Slow' wskazuje na to, że mało znany gitarzysta Shane Parish wykształcił osobny język wypowiedzi, jego eksperymenty mają solidne fundamenty. Tak jak Parish deformuje tradycję amerykańskiej ludowizmy, jak zmienia harmoniczną wagę i melodyczny rys poszczególnych kompozycji, zmusza słuchacza do zmiany perspektywy spoglądania na americanę. Mamy do czynienia z muzyką fascynującą i nową, muzyką, która wymyka się raz na zawsze podziałom sztuki na „wyższą” i „niższą”, dworską i plebejską, awangardową i masową.

'Undertaker Please Drive Slow' to prawdziwy klejnot, debiut Shane'a Parisha to mroczna fuzja muzyki Appalachów z introwertyczną muzyką improwizowaną, przesycona mroczną duchowością.
autor: Piotr Szukała

Shane Parish: guitar
1. Ain't No Grave
2. Dark Was the Night, Cold Was the Ground
3. Danville Gal
4. Trouble Will Soon Be Over
5. Judgment
6. The Last Kind Words
7. I Hope I Live a Few More Days
8. John Hardy
9. Hangman
10. Katie Cruel
11. Can't Nobody Hide From God
12. Oh Death

płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 15 sierpnia 2017

Humcrush "Enter" Shhpuma Records 2017, SHH030CD

Humcrush "Enter" Shhpuma 2017, SHH030CD
W muzyce improwizowanej w sumie wszystko zależy od tego, co przyjmiemy za język komunikacji, na jakiej stylistyce się oprzemy. Możemy korzystać z world music, możemy oprzeć się na języku muzyki klasycznej. Ale możemy też jak duet Stale Storlokken i Thomas Stronen znany jako Humcrush oprzeć się na rocku i funku wplatając w to jeszcze jazzrock i psychodelię. I wtedy mamy muzykę nieprzewidywalną, porażającą energią o nieco kosmicznej stylistyce. To jednocześnie eksperyment i niemal samograj, beat nieco ambientowy, o mocno klubowej, a czasami nawet (w naszych postmodernistycznych czasach - dlaczego nie?) tanecznej stylistyce. Oczywiście owo "tanecznej" należy postrzegać w kontekście tradycji muzyki improwizowanej zupełnie odmiennej od muzyki czysto rozrywkowej. Bo jeżeli ktoś szuka muzyki przy której może się pobawić na dyskotece to Humcrush raczej się do tego średnio nadaje.

To muzyka mocno przekształcona, zbudowana z technologicznych, przetworzonych dźwięków fendera, bębnów, syntezatorów i rozmaitej elektroniki, nagrana bez użycia gitar, ale z brzmień te gitary imitujących. I z równą gitarowym rykom energią i furią. Myślę, że może ucieszyć wszystkich miłośników Supersilent, Food, Elephant9, Time is a blind guide, Meadow czy Motorpsycho, ale też znacznie szersze grono otwartych na nowości słuchaczy.
autor: Józef Paprocki

Stale Storlokken: fender rhodes, synth and electronicsThomas Stronen: drums and electronics


1. The Beginning 1:12
2. Enter Humcrush 5:39
3. Puncture 2:29
4. Humming 3:03
5. Salvare 4:43
6. Flee 4:01
7. Trench 4:51
8. Splinter 4:34
9. Sinking 5:12
10. Exit Humcrush 4:16

płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Craig Taborn / Ikue Mori "Highsmith" Tzadik 2017, TZ4017

Craig Taborn / Ikue Mori "Highsmith" Tzadik 2017, TZ4017
Jeden z najbardziej niespodziewanych duetów, jakie ostatnio wpadły mi w ręce. Okrzyknięty przez magazyn Downbeat, jako jeden z “wizjonerów nowego jazzu”, kompozytor, pianista, multiinstrumentalista Craig Taborn i władająca elektroniką Ikue Mori, przed laty filar nowojorskiego No Wave.

Z pochodzenia Japonka (urodziła się i dorastała w Tokyo), z wyboru Amerykanka (przeprowadziła się do Nowego Jorku w 1977 roku) pozostaje nieustająco ważną postacią awangardy światowej. Gdy pod koniec lat 70. Niemal cała nowojorska scena artystyczna z Dolnego Manhattanu chwyciła za różne instrumenty i zaczęła wydobywać z nich najgorsze hałaśliwe dźwięki to właśnie Ikue Mori wraz z Arto Lindsay'em i Timem Wrightem stworzyli zespół, który jak żaden inny z tego okresu przeszedł do historii - oczywiście chodzi o legendarny skład gatunku NO WAVE, czyli DNA.

Artystyczna intuicja i szaleńcza energia, to był fundament NO WAVE, z którego później wyrosły takie zespoły jak Swans, Teenage Jesus and The Jerks, czy John Lurie z The Lounge Lizards. W latach 80-tych eksperymentuje z drum machine, koncertuje i nagrywa z luminarzami sceny improwizowanej i awangardowej jak Fred Frith, Ensemble Modern, Zeena Parkins. Laureatka wielu nagród jak 'the Distinctive Award for Prix Ars Electronics Digital Music category w 1999', 'Award of Civitella Ranieri Foundation Fellowship w 2000', 'Award Alphert/Ucross Residency w 2005', 'Grant Foundation for Contemporary Arts w 2006'.

Do niedawna Craig Taborn był tylko i aż cenionym sidemanem, grał z wieloma gigantami kreatywnego jazzu jak Roscoe Mitchell, Wadada Leo Smith, Tim Berne, Steve Coleman, Lester Bowie, Evan Parker, Bill Laswell, David Torn, Mat Maneri, James Carter, Marty Ehrlich, Chris Potter, Leroy Jenkins, Joe Maneri, Susie Ibarra, Carl Craig, Bill Frisell, Drew Gress, David Binney, Dave Douglas, Lotte Anker, Gerald Cleaver, Adam Rogers, Hugh Ragin, Rudresh Manhattappa, Graham Haynes, Rob Brown. Jest wieloletnim członkiem projektu „Chris Potter - Underground” oraz legendarnej formacji Roscoe Mitchella - Note Factory. Równolegle Craig Taborn prowadzi autorskie projekty, m.in w trio z Thomasem Morganem i Geraldem Cleaverem czy Trio Junk Magic.

Ich duetowe spotkanie przynosi to przede wszystkim znakomite interakcje, będące konsekwencją telepatycznego wręcz porozumienia. Ndzwyczaju wiele tego typu projektów 'elektroniczno-jazzowych' razi brakiem zsynchronizowania wrażliwości muzyków akustycznych i elektronicznych. Wina zazwyczaj leży po obu stronach. Na płycie 'Highsmith' mamy jednak do czynienia ze zjawiskiem zgoła odmiennym, komputerowe szumy Mori są niejako rusztowaniem, na którym Craig Taborn buduje swoje złożone, fortepianowe konstrukcje.

Tzadikowa dbałość o najwyższą jakość dźwięku sprawia, że słucha się tego nagrania jak jednego utworu, nie sposób przerwać tego misterium dźwięku, improwizowana muzyka przeszywająco wibruje, fascynuje detalami, przeszywa na wskroś. Tylko wielcy mistrzowie mają zdolność przekraczania muzycznych konieczności, jak ma to miejsce na płycie 'Highsmith', wydanej właśnie w znakomitej serii wydawniczej - SPECTRUM, oficyny Tzadik Records.
autor: Witek Leśniak

Craig Taborn: piano
Ikue Mori: electronics
1. The Still Point of the Turning World
2. Music to Die By
3. Two Disagreeable Pigeons
4. Nothing That Meets the Eye
5. Variations on a Game
6. Quiet Night
7. A Bird in Hand
8. Dangerous Hobby
9. Things Had Gone Badly

płyta do nabycia na multikulti.com