czwartek, 26 września 2013

Mars Williams / Ingebrigt Haker-Flaten / Tim Daisy "Moments Form", Idyllic Noise 2013, IDNO0010

Mars Williams / Ingebrigt Haker-Flaten / Tim Daisy "Moments Form", Idyllic Noise 2013, IDNO0010
Mars Williams początkowo związany był ze sceną raczej rockową niż jazzową, nie mówiąc już o jazzowej awangardzie. Karierę muzyczną zaczynał bowiem w zespole bynajmniej nie jazzowego muzyka - a mianowicie Billy'ego Idola. Jednak to nie znaczy, że ta muzyka go nie fascynowała, że nie był nią zainteresowany. Wielkie wrażenie wywarła na nim zwłaszcza jazzowa awangarda amerykańska dojrzałych lat sześćdziesiątych Coltranem i Albertem Aylerem na czele. Zwłaszcza ten drugi odcisnął piętno na jego brzmieniu - do jego muzyki zresztą Williams powracał będzie jeszcze kilka razy. Jednak to, że sam, jako muzyk związał się ostatecznie ze sceną chicagowską zawdzięcza chyba Halowi Russelowi - wspaniałemu saksofoniście, kompozytorowi i - po części także - performerowi, który zaprosił Williamsa do w kilku autorskich projektach. No i dalej się już potoczyło - współpracował właściwie ze wszystkimi muzykami sceny chicagowskiej, zarówno tej skupionej wokół AACM-u i Jazz Institute, jak i tej młodej, którą zbudował wokół siebie Ken Vandermark. Mars Williams - o czym niewielu wiadomo - był także wraz z Vandermarkiem pomysłodawcą powstania Peter Brotzmann Chicago Tentet. Ale ponieważ nie sama tylko awangarda go interesowała tworzył także projekty sięgające innych stylów i gatunków - mieszał jazz z funkiem (Liquid Soul) czy rapem (XmarsX).

I gdy wydawało się, że będzie jedną z podpór sceny awangardowej nagle z niej zniknął - na przełomie wieków. Powrócił dopiero 5 lat temu i od razu zaczął tworzyć nowe zupełnie projekty - trio z Harrisonem Bankheadem i Avreaayl Ra, kwartet z Peterem Brotzmannem. Ale reaktywował także i te dawne, m.in. Liquid Soul. Rozpoczął także współpracę z muzykami, którzy w ostatnich latach objawili się na scenie awangardowej Chicago.

Taki owoc jego współpracy z Timem Daisym i Ingebrigtem Haker Flatenem dociera właśnie do naszych rąk. Jak w soczewce skupia on zainteresowania muzyczne Williamsa. Odnajdziemy tu bowiem i drapieżną, wolną, swobodną improwizację. Ale inaczej niż u Vandermarka czy Brotzmanna, z którymi grywał jest ona nad zwyczaj melodyjna. Nie ma tu jednak - jak u Dave'a Rempisa - post-bopowych odwołań. Nie jest on sukcesorem tradycji Charlie Parkera. Więcej tu - jak choćby u Thomasa Chapina - rockowych fraz, ale jakby zmiękczonych choćby właśnie funkiem. Świetnie w tym sekundują mu partnerzy - Daisy jest bodaj najbardziej melodyjnie grającym perkusistą w Chicago i na całym "Środkowym Zachodzie", a Haker Flaten - co udowadniał grając choćby Atomic i The Thing - potrafi zagrać wszystko.

Efektem jest płyta zupełnie free jazzowa, bez śladu kompozycji, a jednocześnie melodyjna i miła dla ucha, jak rzadko które z free jazzowych nagrań; drapieżna i miękka równocześnie, piękna i nie-piękna awangardową agresją. Lubię do niej powracać i sprawia mi wiele radości…
autor: Marcin Jachnik


Mars Williams: reeds, toys
Ingebrigt Haker-Flaten: double bass
Tim Daisy: drums, percussion


1. Moments Form
2. Galactic Ballet
3. A Disjonted Stutter


inna sekcja, ale Mars Williams ten sam.


płyta do nabycia na multikulti.com