piątek, 25 marca 2011

Peter Evans Quintet "Ghosts", More Is More Records, 2011

Peter Evans Quintet "Ghosts", More Is More Records 2011, MOREISMORE111.
Peter Evans to w moim odczuciu jeden z najwybitniejszych muzyków młodego pokolenia jazzowych improwizatorów. Klasycznie wykształcony muzyk, który w wieku lat dwudziestukilku wypracował własne, unikatowe brzmienie na kilku instrumentach (trąbka, trąbka kieszonkowa, cornet), ma muzyczną wyobraźnię jak rzadko który z jazzowych improwizatorów i niedoścignioną technikę gry, którą można uznać za wzorcową; prowadzi własne składy - kwartet, kwintet; koncertuje i nagrywa eksperymentując z zupełnie nowymi formami muzycznymi. Któż jeszcze przed trzydziestką osiągnął tak wiele? Cóż, znam tylko jednego muzyka - jest nim Wacław Zimpel. To są przypadki podobne i zupełnie wyjątkowe zarazem.
Ta refleksja nasunęła mi się, gdy zapoznawałem się z najnowszym nagraniem Petera Evansa dla wytwórni MoreIsMore jego nowego zespołu. Nie piszę kwintetu - właściwsze wydaje mi się określenie kwartet + jeden. Kwartet jest dosyć tradycyjny - trąbka-fortepian-kontrabas-perkusja. Grają witalną muzykę mocno osadzoną w jazzowej tradycji lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Mocno, energetycznie, wzbogacając z pełną świadomością bebop o free jazz i czerpiąc z tradycji europejskiej, klasycznej awangardy. To wszystko jednak już było. Może nie tak mocno, zwarcie, konsekwentnie i z taką lekkością jak tutaj, ale to znamy. Kluczowy jest element dodatkowy. Sam Pluta zajmuje się elektroniką, ale to jeszcze nie decyduje o brzmieniu zespołu. Miksuje on jednak ich muzykę na żywo - przetwarza i moduluje brzmienie, zapętla frazy innych muzyków i powtarza je dodając do aktualnie wykonywanej muzyki to, co grali przed chwilką. Czasem słyszymy więc dwóch Peterów Evansów, czasem dwóch, niezwykle gęsto grających Jimów Blacków. Muzyka zyskuje nowy wymiar i fakturę, na jedną improwizację nakłada się inna, co całkowicie zmienia brzmienie zespołu i formę utworów. Nie wiem czy najwłaściwszym określeniem nie byłby tutaj "free-bebop wielokrotnie improwizowany". Przy tym nie jest to tylko postmodernizm, puszczenie oka, gra konwencją (czego naprawdę nie znoszę). Ta muzyka jest przez jej twórców autentycznie przeżyta i stworzona na serio, chociaż do nikogo z tu grających tak naprawdę nie należy. Jestem pod wielkim wrażeniem tego nagrania, łączącego znane elementy (postbebop + free + miks na żywo + współczesna elektronika) w jedną, spójną, zwartą całość.
Pamiętam felieton Jacka Podsiadły w Tygodniku Powszechnym sprzed kilku lat o Czesławie Miłoszu. Pisał o nestorze polskich poetów jako o człowieku obdarzonym cudownym zezem - obejmującym jednym spojrzeniem (czyli dogłębnie analizującym sądem) korzenie europejskiej, chrześcijańskiej kultury, lewicowe ruchy lat sześćdziesiątym i literackie życie Wilna lat trzydziestych ubiegłego wieku. Olbrzymie połacie wiedzy, doświadczenia, literatury, historii, kultury. Mimo młodego wieku takim muzykiem zdaje się być Peter Evans - w ciągu roku gra Koncerty Brandenburskie Jana Sebastiana Bacha na kieszonkowej trąbce, prowadzi własne zespoły odwołujące się do jazzowej tradycji, gra akustyczny noise z EFG trio czy też free improv solo. Jacek Podsiadło kończył swój felieton słowami: "ładnie Panu z tym zezem, Panie Czesławie". Peterowi Evansowi też ładnie, ach, jak bardzo.
autor: Wawrzyniec Mąkinia

Peter Evans: trumpets
Carlos Homs: piano
Tom Blancarte: bass
Jim Black: drums
Sam Pluta: live processing

1. ...One to Ninety Two
2. 323
3. Ghosts
4. The Big Crunch
5. Chorales
6. Articulation
7. Stardust



Sam Pluta (laptop) / Peter Evans (trumpet)
The Tank, New York


płyta do kupienia na multikutli.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz