czwartek, 31 marca 2016

Twenty One 4tet [Luis Vicente / John Dikeman / Wilbert De Joode / Onno Govaert] "Live at Zaal 100" Clean Feed 2016, CF366

Twenty One 4tet [Luis Vicente / John Dikeman / Wilbert De Joode / Onno Govaert] "Live at Zaal 100" Clean Feed 2016, CF366
Od kilku dobrych lat pojawiają się na muzycznej scenie Europy zupełnie nowi muzycy, którzy bez kompleksów grają i improwizują, nawiązują współpracę ze swoimi rówieśnikami z innych krajów, ale też z co bardziej otwartymi, uznanymi postaciami na jazzowej scenie (zwłaszcza awangradowej i free jazzowej - ona zawsze była otwarta). Nagrywają płyty i zyskują doświadczenie oraz publiczność. I bardzo często czynią to wszystko bez żadnego wsparcia ze strony instytucji czy wielkich muzycznych koncernów. Ale dzięki temu zyskują kompletną twórczą wolność.

Portugalia nie jest tu wyjątkiem, a jednym z ostatnio odkrytych przeze mnie młodych tamtejszych twórców jest Luís Vicente - kompozytor, trębacz, improwizator. Po licznych kolaboracjach z Theo oraz Valentin Ceccaldi (świetny album "Deux Maisons"), Johannesem Bauerem, Jorritem Dijkstrą, Akira Sakatą, Giovannim di Domenico, Jasperem Stadhoudersem, Roberto Negro i Mette Rasmussen zawitał i na sceny Holandii. Było to we wrześniu ubiegłego roku (2015), ale właśnie teraz słynna i znakomita portugalska wytwórnia Clean Feed wydała album wtedy, w klubie Zaal 100, zarejestrowany. Jest to koncertowe nagranie zespołu Twenty One 4tet w którego składzie - "pierwsze bodaj skrzypce" - gra na trąbce Luís Vicente.


Partnerów ma znakomitych - Amerykanin John Dikeman to muzyk młody, ale i uznany po obu stronach Atlantyku (na stałe mieszka w Holandii), grający często z czołowymi postaciami sceny chicagowskiej (Michael Zerang, Dave Rempis, Kent Kessler); Wilbert de Joode to chyba najbardziej ceniony holenderski basista, od lat obecny na jazzowej scenie, od lat członek tria Aba Baarsa, ale i ICP Orchestra, nagrywający i koncertujący z największymi współczesnymi muzykami awangardowego jazzu - Davidem Liebmanem, Kenem Vandermarkiem, Frankiem Gratkowskim, Tobiasem Deliusem, Hanem Benninkiem. No i kolejny z młodych europejskich talentów - perkusista Onno Govaert, wszechstronnością przypominający Jima Blacka, który pomimo młodego wieku ma już w dorobku koncerty z Davem Rempisem, Frankiem Rosalym, Andy Moorem i tworzy regularny duet z Johnem Dikemanem.

Muzyka jaką grają to znakomity, pełen inwencji i energii free jazz - rozpięty gdzieś pomiędzy swobodną improwizacją a free bopem, w której to formule znakomicie słychać tak instrumentalny kunszt każdego z muzyków, jak i ich kreatywność, pomysłowość. Luís Vicente jest muzykiem z cudownym brzmieniu instrumentu, wprost odwołującym się do ciepłego dźwięku trąbki Dona Cherry'ego, wzbogaconą jeszcze subtelnościami Kenny'ego Wheelera i zaskakującym wprost wyczuciem użycia tłumików modulujących brzmienie. Niesłychana jest płynność i łatwość jego gry - wszystkie przejścia i interwałowe skoki są gładkie, krągłe i miękkie; to muzyka pozbawiona kantów, ale w sensie technicznych ograniczeń - wszystko w grze Vicente jest naturalne. Świetnie przy tym rozumie się z partnerami - z Dikemanem tworzy cudowne harmonie, by za chwilkę wejść w fascynujący dialog z basistą, a kiedy indziej eksplorować współczesne brzmienia i pozaskalowe dźwięki wraz z Govaertem. I chociaż słychać wyraźnie, że to on rozdaje tu karty i gra kluczowe partie, to nie zabiera całej przestrzeni swoim partnerom i potrafi docenić kreatywność i maestrię. Cudowna, żarliwa muzyka i oszałamiający dźwiękowy spektakl!
autor: Marek Zając

Luis Vicente: trumpet
John Dikeman: tenor saxophone
Wilbert De Joode: double bass
Onno Govaert: drums

1. Red Moon
2. Rising Tide
3. Undertow
4. Vesuvius



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 22 marca 2016

Dave Ballou "Solo Trumpet" Clean Feed 2015, CF349

Dave Ballou "Solo Trumpet" Clean Feed 2015, CF349
Dave Ballou jest niezwykle ceniony jako trębacz, jak i kompozytor oraz aranżer. Komponuje dla wielu różnych zespołów i orkiestr - Either/Orchestra, Meridian Art Ensemble, John Hollenbeck’s Large Ensemble, Woody Herman Big Band i wielu innych. Jest także niezwykle cenionym sidemenem - przez lata grał w zespole Marka Murphy'ego, współpracował z Joe Lovano, George Schuller, Davem Liebmanem, Rabihem Abou-Khalilem, Sheilą Jordan i Oliverem Lake'iem, Ned Rothenberg, Denmanem Maroneyem, Markiem Feldmanem, Tonym Malabym, Mattem Darriau, Timem Bernem, Michaelem Formankiem i wieloma innymi. Co ciekawe, niczym Steve Lacy czy Han Bennink, jest muzykiem niezwykle uniwersalnym i wszechtronnym, nagrywa właściwie z każdym niezależnie od stylistycznym proweniencji lidera. Podkreślało to również wielu krytyków, pisząc, że Dave'owi Ballou zdarza się pewnie zagrać partie solowe trąbki w "Koncertach brandenburskich" Jana Sebastiana Bacha. I wcale nie był to żart, bo Ballou, uczeń i wychowanek Clarka Terry, rzeczywiście czasem grywa barokowe utwory (także koncerty brandenburskie).

Jednak tutaj Dave Ballou pojawia się solo. To nagranie sytuuje się jednak gdzieś na przecięciu jego muzycznych zainteresowań - pomiędzy jazzem a muzyką klasyczną. Sam Ballou podobno od lat kładzie nacisk na rozwój nowych technik i nowych sposobów gry, i narracji dla swojego instrumentu, a to stawia go w jednym szeregu choćby z innymi nowojorczykami, Natem Wooley'em (chociaż obaj patrzą na to chyba z przeciwnych stron, Ballou docenia niezwykły kunszt i podejście swojego młodszego przyjaciela, i na tej płycie dedykuje mu jedną z kompozycji) oraz Peterem Evansem.

Świetny album, będący osobistym i indywidualnym spojrzeniem na tradycję tak jazzową, jak i klasyczną, świadomie z niej czerpiący i wybiegający w przód.
autor: Józef Paprocki

Dave Ballou: Bb trumpet, flugelhorn, piccolo trumpet & mutes

1. Tightly
2. Dgas
3. Laf
4. Wooley Warmth
5. Mumbling
6. Another Fool
7. Sheets
8. Construct
9. Broken Wing
10. Loosely


płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 18 marca 2016

Per Oddvar Johansen "Let’s Dance" Edition Records 2016, EDN1068

Per Oddvar Johansen "Let’s Dance" Edition Records 2016, EDN1068
Per Oddvar Johansen odegrał niemałą rolę w norweskiej muzyce ostatnich lat, chociaż jego nazwisko nie jest prawdopodobnie powszechnie znane polskim fanom jazzu. Pracował chocby z Helge Lienem, Trygve Seimem, Solveig Slettahjell, Vigleikiem Storaasem, Christianem Wallumrodem czy Petterem Wettre (ale i z Adamem Bałdychem), i na wszystkich tym projektach odciskał swoją wyobraźnią i kreatywnością indywidualne, rozpoznawalne piętno. Nagrywał dla ECM-u, ACT-u, Jazzlandu, Universalu i wielu innych labeli. Jaka jest jego własna, oryginalna muzyka możemy się teraz przekonać dzięki wytwórni audiofilskiej wytwórni Edtion Records, która właśnie wydała jego debiutancką (autorską) płytę "Let's Dance".

Płyta ta jest jednym z najpiękniejszych albumów jakie słyszałem w ostatnich latach. Medytacyjny, dostojny i surowy charakter kompozycji na "Let's Dance" jest wynikiem absolutnej muzykalności Johansena i partnerującego mu na tym albumie pianisty Helge Liena oraz związanego bardziej z jazzową awangardą saksofonisty Torbena Snekkestada. Absolutnie niezwykły jest tutaj organiczny charakter tak kompozycji, jak i ich instrumentacji oraz ich wielka naturalność, jakby były bardzo silnie osadzone w rzetelnie przepracowanej przez wszystkich instrumentalistów muzyce ludowej. I chyba nie jest to najbardziej błędny z tropów, bo sam Johansen także z muzyki ludów północy wywodzi tą swoją, autorską. Pobrzmiewają tu zresztą także odwołania do amerykańskiego bluegrassu (tego rdzennego, z Appalachów) - dalekie, ale jednak obecne, gdy lider na chwilę odkłada pałeczki i chwyta za gitarę. Co ciekawe, wcale nie czuje się w tym nagraniu, że liderem jest perkusista. Nie ma tu ani mocnego groove'u, ani nawet silnego osadzenia w rytmie. Jest za to bardzo, bardzo wiele przestrzeni i pełne naturalności brzmienie saksofonów Snekkestada przywodzące mi na myśl ton Johna Surmana i jego podejście do budowania improwizacji.

Oczywiście ta muzyka nie wzięła się z nikąd. Patronują jej wielkie nazwiska nagrywające dla ECM-u - Garbarek (chociaż nie ma tu ani piękno-słodkawych melodii w których specjalizował się norweski saksofonista, ani klawiszowym brzmień znanych z nagrań jego zespołów), Arild Andersen (z jego przeżartym melancholią, pełnym północnego chłodu brzmieniem). Ale momentami dochodzą tu do głosu także echa gustafssonowskiego Fire! z jego mrokiem i dzikością.

Sam Johansen tak wspomina pracę na tym materiałem: "Chciałem spróbować skomponować muzykę z rubato, liryczną i otwartą dźwiękowo. Aby to osiągnąć, pisałem zapisywałem długie arkusze by zawrzeć w nich tyle informacji, aby przejąć kontrolę nad całą strukturą i tonalnym krajobrazem kompozycji, a jednocześnie dając każdej osobie możliwość kształtowania i kierowania muzyką w danej chwili."

Im dłużej słucham tego nagrania, tym bardziej mi się ta płyta podoba. Absolutnie niezwykły album, który dzięki bardzo starannej i dopracowanej w szczegółach realizacji zachwyca każdym detalem i dźwiękiem.
autor: Marek Zając

Per Oddvar Johansen: drums, violins, vibraphone, guitars, wood percussion & electronics
Helge Lien: piano
Torben Snekkestad: saxophones, reed trumpet

1. Let’s Dance
2. No. 7
3. Forest Flower
4. Flying
5. Panorama
6. Uluru (for Anette)
7. Impromptro
8. Families



płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 16 marca 2016

Fay Claassen / Trio Peter Beets "Live at the Amsterdam Concertgebouw" Challenge Records 2015, CR73411

Fay Claassen / Trio Peter Beets "Live at the Amsterdam Concertgebouw" Challenge Records 2015, CR73411
To musiał być wyjątkowy wieczór w Concertgebouw w Amsterdamie. Klasowa wokalistka Fay Classen i Trio Petera Beetsa zaprezentowało szykowny jazz na mistrzowskim poziomie. Wieczór poświęcono legendarnej Ricie Reys. Zmarła w wieku 88 lat w 2013 roku holenderska wokalistka Rita Reys pozostawiła po sobie kilkadziesiąt płyt. Podczas swojej kariery, która trwała ponad siedem dziesięcioleci, występowała z takimi sławami jak Dizzy Gillespie, Johnny Griffin, Oscar Pettiford, Zoot Sims, Stan Getz, a nawet i Lester Young. W 1956 roku razem z Jazz Messengers Arta Blakeya nagrała płytę „The Cool Voice Of Rita Reys”. Na początku lat 60. zwyciężyła na festiwalu w Juan-Les-Pins we Francji, gdzie nadano jej tytuł „Europe’s First Lady of Jazz”. Zdobyła sześć Edisonów, która to nagroda jest ekwiwalentem Grammy, a także American Songbook Award i – za całokształt – prestiżową Bird Award festiwalu North Sea.

Fay Classen zaprosiła do współpracy wyśmienite trio Petera Beetsa, które to trio po śmierci drugiego męża Rity Reys - Pima Jacobsa, z sukcesem zastąpiło jego trio u boku artystki. Trudno więc znaleźć kogoś bardziej odpowiedniego. 

Peter Beets – jeden z najlepszych pianistów jazzowych holenderskiej sceny. Absolwent Royal Conservatory w Hadze. Debiutował w wieku 14 lat występując w Amsterdamie w rodzinnym kwartecie. W 1985 roku powstało trio „The Beets Brothers”, które trzy lata później zdobyło Pall Mall Swing Award oraz nagrodę specjalną Księżnej Christiny. Trio ma na koncie setki koncertów i cztery znakomicie przyjęte przez krytykę płyty.

W roku 1996 Beets nagrał pierwszą autorską płytę z amerykańskim perkusistą Jeffem Hamiltonem. Dwa lata później zdobył w Paryżu Prix Martial Solal, a w roku następnym zwyciężył w Concours de Solistes de Jazz w Monako. W 2001 roku wydana została kolejna jego płyta „New York Trio”, nagrana z udziałem znakomitej amerykańskiej sekcji: Rodney Whitaker (b) i Willie Jones III (dr). Dwa lata później ukazał się jego kolejny amerykański album „NY Trio Page 2” nagrany z Larrym Grenadierem i Willie’m Jonesem III, a w 2005 „NY Trio Page 3” z Reginaldem Vealem i Herlinem Rileyem. Beets jest chyba najlepszym ambasadorem polskiej kultury wśród muzyków jazzowych na całym świecie, jego płyty z jazzowymi interpretacjami chopinowskiego repertuaru podbiły serca jazz fanów na całym świecie, szkoda, że w Polsce pozostają raczej mało znane ("Chopin Meets The Blues" dla Criss Cross Jazz i "Chopin meets the Blues Live" dla Magic Ball Jazz Records).

W swej dotychczasowej karierze Peter Beets występował m.in. z takimi sławami jak: Wynton Marsalis, Dee Dee Bridgewater, Roy Hargrove, Johnny Griffin, Curtis Fuller oraz w duecie, z Chickiem Coreą. Akompaniował wokalistkom, jak Deborah Brown, Dee Daniels, Rita Reys i Lils Macintosh.

Krążek przynosi aż 12 utworów, jakie Fay Classen wykonała tamtego wieczoru z towarzyszeniem Peter Beets Trio. Jak śpiewa Fay Classen? Wystarczy posłuchać jej pełnych ekspresji wykonań "'s Wonderful" albo "You'd Be So Nice To Come Home To". Ale Fay potrafi też być nostalgiczna, o czym świadczy na przykład wykonanie standardów "I'm Old Fashioned" lub "Summertime". Choć wyraźnie pobrzmiewa tutaj nostalgia, nie jest to jednak „podróż sentymentalna”, w której przeszłość otoczona byłaby nimbem utraconego złotego wieku. Wydatnie przyczynia się do tego pianista Peter Beets, który nie bez kozery nazywany jest następcą Oscara Petersona. Wykonywana przez niego muzyka to klasyczny, pełen swingu jazz, oszałamiająca wirtuozeria pozbawiona jednak tak często występującej mechaniczności, pustej wirtuozerii.

Koncertowa płyta holenderskiej artystki dowodzi, że europejska wokalistyka jazzowa ma się całkiem nieźle, szczególnie, gdy na scenie spotykają się równoważni muzycy.
autor: Mateusz Krępski

Fay Claassen: vocals
Peter Beets: piano
Martijn van Iterson: guitar
Ruud Jacobs: bass

1. Just One Of Those Things
2. I'm Old Fashioned
3. When Sunny Gets Blue
4. The Song Is You
5. Poor Butterfly
6. 's Wonderful
7. Zon In Scheveningen
8. I've Got The World On A String
9. Meditation
10. You'd Be So Nice To Come Home To
11. Detour Ahead
12. Summertime



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 15 marca 2016

Robin Verheyen / Russ Johnson / Drew Gress / Jeff Davis "A Look Beyond (Cap-Vert Illuminations)" Challenge Records 2015, CR73407

Robin Verheyen / Russ Johnson / Drew Gress / Jeff Davis "A Look Beyond (Cap-Vert Illuminations)" Challenge Records 2015, CR73407
Muzyka na tej płycie jest inspirowana jedną z podróży lidera zespołu, belgijskiego saksofonisty i kompozytora Robina Verheyen'a do Senegalu oraz na wyspy Zielonego Przylądka. A ponieważ tak się składa, że od lat zafascynowany on jest muzyką francuskiego kompozytora Oliviera Messiaena - to właśnie te dwie inspiracje leżą u źródeł muzyki zebranej na tej płycie.

Robin Verheyen, by Jos L.Knaepen
W tym wielokulturowym projekcie Verheyen stara się połączyć język kompozycyjny Messiaena z tradycyjną muzyczną Afryki Zachodniej oraz nowymi dźwiękami jazzu i improwizacji wywodzącej się ze sceny nowojorskiego downtownu (sta współpraca z basistą Drew Gressem oraz trębaczem Russem Johnsonem). Duża część tej muzyki powstała na wyspach Zielonego Przylądka, w Dakarze w Senegalu i bezpośrednio po powrocie Verheyena do Europy. Oczywiście były to tylko szkice kompozycji. Jak mówi sam artysta starał się wprowadzić tradycyjne rytmy Afryki Zachodniej do muzyki, w której harmonia jest równie ważna jak rytm. Zamiast zaprosić grupę bębniarzy, by odtworzyła ten dźwięk (w muzyce tradycyjnej Senegalu powinno być co najmniej trzech perkusistów), postanowił powierzyć rolę rytmiczną jednemu z instrumentów melodycznych przemiennie. Efekt jest fascynujący i spójny, i może być świetnie zrozumiany i zaakceptowany zarówno przez wielbicieli Messiena, jak i ludzi wywodzących się z tradycyjnej kultury muzycznej Afryki Zachodniej.

Album został nagrany we wrześniu 2014 roku, po tournee po Stanach Zjednoczonych całego kwartetu. Było to możliwy do zrealizowania po uzyskaniu Verheyena grantu z Chamber Music America w roku poprzednim. Instrumentaliści biorący udział w tym nagraniu są dziś jednymi z najlepszych na światowych scenach jazzowych. Trębacz Russ Johnson jest ważnym głosem w Stanach (ostatnio przeniósł się z Nowego Yorku do Chicago); Drew Gress jest jednym z najbardziej rozchwytywanych basistów jazzowych na świecie i pracuje na co dzień z najważniejszymi muzykami jazzowymi naszych czasów. Perkusista Jeff Davis jest dziś jednym z filarów sceny w Nowym Jorku. 

Verheyen mówi, że poszukiwał dla tej muzyki indywidualnego wyrazu. Czy jego zespół zyskał takowy głos? w moim odczuciu tak w pełni. Efekt jest niezwykły, różnorodny i fascynujący. Ale powinni Państwo spróbować sami, do czego namawiam gorąco.
autor: Józef Paprocki

Robin Verheyen: saxophones
Russ Johnson: trumpet
Drew Gress: bass
Jeff Davis: drums

1. Gewel
2. Mbaye
3. Half Off
4. Prelude
5. Beyond Illuminations
6. Senegal Revisited
7. Guts
8. Major Minor
9. Laban Dance
10. Jere Jef



płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 14 marca 2016

Aki Rissanen "Amorandom" Edition Records 2016, EDN1067

Aki Rissanen "Amorandom" Edition Records 2016, EDN1067
W ostatnich kilku latach fiński pianista Aki Rissanen w ciszy i skupieniu zyskiwał uznanie - w pierwszym rzędzie jako sideman (najbardziej jest znany jako pianista Verneri Pohjola Quartet z którym nagrywał dla Edition Records oraz niemieckiej wytwórni Act, ale także ze swojej współpracy w Niemczech z Davidem Liebmanem), ale także, zwłaszcza ostatnio, jako lider własnych projektów. I teraz, w końcu, przedstawia nagranie pierwszego z nich.

W klasycznym trio z fortepianem wiele wymyślić nowego już chyba się nie da. Ostatniej rewolucji dokonują chyba trzy świetne zespoły związane ze Skandynawią - E.S.T., Tingvall Trio oraz Phronesis - grając motoryczną, mocno osadzoną w groovie muzykę zmiksowaną do tego ze skandynawską melancholią. Rissanen, chociaż wywodzi się niemal z tego samego pokolenia, nie podąża tą drogą. Jak sam mówi - i bardzo wyraźnie słychać to w jego muzyce - najważniejszymi inspiracjami są dla niego minimal music, klasyczny impresjonizm oraz skandynawski liryzm obecny nie tylko w jazzie, ale również (a może nawet przede wszystkim - bo stąd trafił do jazzu) w tamtejszej muzyce tradycyjnej i ludowej. Lecz są także inspiracje poza muzyczne (Aki Rissanen wspomina pianista i kompozytor) - "szkielet tej muzyki powstał z inspiracji filmem animowanym, do którego skomponowałem ścieżkę dźwiękową kilka lat temu, w reżyserii Tuuli Leinonenena i animowanego nestora fińskiej animacji Antti Peränne. Od tego czasu jednak ta oryginalna muzyka przeszła wiele etapów transformacji, i żyje już własnym życiem, ale nadal można usłyszeć e niej usłyszeć pewnie kinowy smak".

Ta muzyka sięga jednak o wiele głębiej - słychać tu znakomite zgrania i porozumienie pomiędzy członkami tria. Słychać długie godziny wspólnego grania, i dni spędzone w trasie, wspólne fascynacje klasycyzmem i podobne, melancholijne spojrzenie na świat; rytmiczny napęd, ale też niezwykłą finezję z jako całe trio konstruuje kolejne kompozycje. Fenomenalne granie, którego kontynuację i rozwój "Amorandom" tylko zapowiada. Jeden z najciekawszych pianistycznych debiutów dekady!
autor: Marek Zając

Aki Rissanen: piano
Antti Lötjönen: bass
Teppo Mäkynen: drums

1. Pulsar
2. For Rainbows
3. Paysages pas sages
4. Aleatoric
5. Signettes
6. For Jimmy Giuffre
7. Eye-opener
8. Bird Vision
9. Amorandom



płyta do nabycia na multikulti.com

niedziela, 13 marca 2016

Sandro Fazio "Growth", Challenge Records 2015, CR73404

Sandro Fazio "Growth", Challenge Records 2015, CR73404
Najnowsza płyta gitarzysty Sandro Fazio jest drugą częścią muzycznej trylogii. Po wydanej w roku 2008 płycie "The Birth" (Narodziny), przyszedł oto czas na "Growth" czyli dorastanie (w internecie można znaleźć informację o tym, że trzeci album ma być zatytułowany "Wisdom" - mądrość). Jak opowiada o tym projekcie sam muzyk - stara się dorastać razem z tym projektem, rozwijając muzyczną koncepcję, dbając o większą złożoność kompozycji i improwizacji oraz stale pracując na indywidualnym stylem wykonawczym. 

Ten album ma jedną fantastyczną cechę - nie da się go przypisać definitywnie do żadnego z jazzowych rodzajów, chociaż w całości to tego gatunku należy. Sugestywny i finezyjny jako gitarzysta Fazio, jako kompozytor znakomicie rozwija narrację i buduje napięcie w poszczególnych utworach. Rozwijane konsekwentnie w niespiesznych tempach, są hipnotyzujące i nieustępliwe, chociaż okraszone niemałą dawką melodyjnego liryzmu. Sama konstrukcja poszczególnych utworów jest niezwykle zmienna - i stąd właśnie wypływa różnorodność rodzajowa w tym nagranie. Pomaga w tym cudowne wyważenie proporcji pomiędzy kompozycją i improwizacją, które odsłania strukturę, i mimo formalnych komplikacji, nie czynią tej muzyki bardzo pokręconą w odbiorze słuchaczy. 

To płyta dopracowana w najmniejszych szczegółach, wręcz dopieszczona pod względem dźwięku i dynamiki, swój ostateczny kształt zawdzięcza znakomitym partnerom gitarzysty - Francesco Bearzattiemu na saksofonach i klarnetach, Franzowi von Chossy za klawiaturą fortepianu, Clemensowi van der Feenowi na basie oraz Martijnowi Vinkowi na perkusji. Bardzo polecam!
autor: Józef Paprocki

Sandro Fazio: electric guitar, midi guitar
Francesco Bearzatti: tenor saxophone, clarinet
Franz von Chossy: piano
Clemens van der Feen: double bass
Martijn Vink: drums

1. Quand On Est Jeune
2. Agghiacciante
3. Reminiscenza
4. Growth
5. Olena
6. Dark Clouds
7. Desiderio
8. Siren Mood



płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 11 marca 2016

André Fernandes "Dream Keeper" Edition Records 2016, EDN1066

André Fernandes "Dream Keeper" Edition Records 2016, EDN1066
Płytą "Dream Keeper" portugalski gitarzysta i kompozytor Andre Fernandes nie tyle debiutuje na międzynarodowej scenie jazzowej, ale na pewno wypływa na szersze wody. Ten niezwykle od lat ceniony w ojczyźnie muzyk (pisano już o nim jako o najważniejszym muzyku jazzowym w Portugalii), dotąd nie miał szczęścia do międzynarodowych projektów i kolaboracji. Na albumie tym, zawierającym jego autorskie kompozycje, w końcu ma szansę zaprezentować swoją muzykę i artystyczną wizję światowej publiczności.

Obecny na jazzowej od 2002 roku Fernades postrzegany jest w Portugalii jako strażnik jazzowej tradycji, chociaż jego muzyka wciąż przy tym, jest kreatywna i inspirująca. Najnowsza płyta gitarzysty przynosi właściwie kwintesencję jego muzycznego stylu i estetycznych zainteresowań, z jednej strony odwołując się choćby do dokonań Wesa Montgomery'ego (Fernandes świetnie posługuje się techniką "single note"), z drugiej - śmiało potrafi sięgać do skarbnicy muzyki fusion. Cały czas jednak pozostaje w obrębie jazzowego mainstreamu jakby bardziej interesowała go estetyka i piękno niż jakiekolwiek dźwiękowe eksperymenty. Więcej tu wysmakowanego piękna, jakby w tym artysta poszukiwał sensu swojej artystycznej drogi.

Oczywiście wcale nie oznacza to flirtowania z muzyką popularną czy stricte rockową estetyką znaną z nagrań wielu gwiazd jazzu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Fernandes odsłania w swym graniu wielką paletę barw i kolorów w cudowny sposób wykorzystując kunszt i geniusz swoich scenicznych partnerów. Na szczególną uwagę zasługuje zupełnie mi dotąd nieznany tu saksofonista Perico Sambeat oraz znakomity, znany z nagrań z Tomaszem Stańko fiński pianista Alexi Tuomarilla. Jako lider zespołu, zostawia przestrzeń dla innych, aby to jego muzyka mogła w pełni wybrzmieć

Jeśli więc "Dream Keeper" jest oznaką tego, co ma przyjść, nowego, młodego (już nie tak bardzo) pokolenia, to należy się tego niezmiernie cieszyć. Następne lata dzięki zapowiadają się przez takich muzyków jak Andre Fernandes niezwykle ekscytująco.
autor: Wojciech Łastruga

Andre Fernandes: guitar
Perico Sambeat: alto saxophone, soprano saxophone, flute
Alexi Tuomarila: piano
Demian Cabaud: bass
Iago Fernandez: drums

Marcelo Araujo: percussion on 2 and 6
Paulo Gaspar: bass clarinet on 1, 2, 3, 4 and 6
Desiderio Lazaro: tenor saxophone on 2 and 6
Goncalo Marques: trumpet, flugelhorn on 2 and 6


płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 10 marca 2016

Théo Ceccaldi / Roberto Negro / Valentin Ceccaldi / Adrien Chennebault "La Scala" Ayler Records 2015, AYLCD138

Théo Ceccaldi / Roberto Negro / Valentin Ceccaldi / Adrien Chennebault "La Scala" Ayler Records 2015, AYLCD138
Ten nietypowy skład w którym obok pianisty i lidera Roberto Negro grają jeszcze skrzypek i altowiolista Theo Ceccaldi, wiolonczelista Valentin Ceccaldi oraz Adrien Chennebaut na bębnach i perkusji narodziła się prawie dwa lata temu w wyniku propozycji napisania muzyki dla produkcji teatralnej. Muzyka powstała, ale miała charakter stricte komponowany. Wszyscy jednak instrumentaliści od dawna zafascynowani są muzyką improwizowaną, a ponieważ pracowało się im razem fenomenalnie postanowili kontynuować współpracę na tym właśnie polu. 

Nie mamy tutaj jednak do czynienia z muzyką stricte improwizowaną. Te utwory, odwołujące do dorobku klasycznej awangardy dwudziestego stulecia, do Bartoka, Stockhausen, wiedeńskich dodekafonistów (Schönberg, Berg) prowadzą słuchacza od udręczonej kontemplacji do wybuchów melancholijnego liryzmu, od minimalistycznego skupienia do pełnej dziwnych dźwięków i aharmonicznych zestawień hałaśliwego misteriuym. To muzyka fascynująca i nieuładzona, nie mająca wiele wspólnego z jazzem czy swingiem, poszukująca konotacji z klasyczną awangardą i stamtąd wywodzącą indywidualny język improwizacji każdego z instrumentalistów. 

Znakomita płyta, którą jednak poleciłbym nieco bardziej osłucham ze współczesną muzyką odbiorcom. W tej La Scali (włoskie - schody lub drabina) nie ma windy - trzeba wspiąć się tam samodzielnie i odważnie wyruszyć ku tej muzycznej przygodzie.
autor: Marek Zając

Théo Ceccaldi: violin, viola
Roberto Negro: piano
Valentin Ceccaldi: cello
Adrien Chennebault: percussion

1. Zapoi
2. Enjambée
3. Free Dots to Pax, part 1
4. Coucou Hibou
5. Deuxieme Service
6. Nous n'irons pas en disco club ce soir
7. Free Dots to Pax, part 2



płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 9 marca 2016

Kenny Werner / Hein Van de Geyn / Hans van Oosterhout "Collaboration" Challenge Records 2013, CR73363

Kenny Werner / Hein Van de Geyn / Hans van Oosterhout "Collaboration" Challenge Records 2013, CR73363
Kenny Werner to pianista ceniony i niezwykły. Od małego uznawany był za genialne dziecko - pierwsze nagrania i występy telewizja z jego miały miejsce gdy miał skończone jedenaście. Potem zdobywał jeszcze formalne wykształcenie - ukończył Manhattan School of Music oraz Berklee School of Music. W latach osiemdziesiątych grał z kwartetem Archie Shepa i orkiestrą Mela Lewisa obok takich sław jazzu jak Stan Getz i Dizzie Gillespie. Aranżował dla Cologne Radio Jazz Orchestra (WDR), Danish Radio Jazz Orchestra, The Metropole Orchestra.

Dzisiaj artysta należy do scisłej czołówki muzyków nowojorskich, współpracuje i występuje na co dzień z takimi gwiazdami jazz jak Joe Lovano, Dave Holland, John Scofield, Ron Carter, Peter Erskine, John Abercrombie, Bobby McFerrin, Joe Henderson, Ed Blackwell, Paul Motian, Charlie Haden... Ale w jego grze nie to wydaje się najważniejsze. O Wernerze i jego muzyce pięknie pisał całkiem niedawno Maciej Karłowski: "Tak, Werner sprzed lat to inny muzyk, ale przede wszystkim także inny człowiek. Jego grę niektórzy nazwą pogłębioną pianistyką, jeszcze inni wielką świadomością formy i wiedzą jak tę formę wypełnić zdecydowanie niebłahymi dźwiękami. Niech będzie! Ja jednak gdzieś po cichu myślę sobie, że być może przyczyna niezwykłej Wernerowskiej metamorfozy leży zupełnie gdzie indziej. Wspaniałym pianistą był już wiele lat temu. Wiele lat temu też reszta świata do zobaczyła i doceniła. Teraz wydaje się chwilami pianistą natchnionym, niejako żywym dowodem, że jazz to muzyka ściśle związana z życiem, a doświadczenia życiowe nie dość, że odbijają się w nim, to jeszcze stanowią o jego randze."

Ten opis można śmiało odnieść do najnowszego albumu Kenny Wernera nagranego w trio albumu pianisty. Zarejestrowany z partnerami - basistą Heine Van de Geyne oraz perkusistą Hansem van Oosterhoutem - z którymi okazjonalnie współpracował już wcześniej (w trio, ale także w ramach kwartetu Tootsa Thielemansa) album, jest znakomitym przykładem jak działa wspólnota muzycznej wizji, idei i wrażliwości, miast lat wspólnych doświadczeń i godzin prób.

Ta właśnie wspólnota sprawia, że muzycy brzmią jak jeden organizm, spójnie. Płyta ta świetnie pokazuje, że nawet z dosyć swobodnego grania, można tworzyć piękne, liryczne melodie i ułożyć płytę, gdzie każda kolejna fraza, ale i każdy kolejny utwór jest logiczną idei. Prócz kompozycji pianisty i improwizacji tria na płytę trafił także standard z muzyki popularnej - "Sound of Silence" duetu Paul Simon / Art Garnfunkel.

Piękna współpraca ("Collaboration"), zdecydowanie zasługująca na uwagę i zachwyt słuchaczy!
autor: Marek Zając

Kenny Werner: piano
Hein Van de Geyn: bass
Hans van Oosterhout: drums

1. Sound Of Silence
2. Do You Do
3. Feeling Round for it
4. Attitude
5. Elegante
6. First Line
7. Crystals
8. In The Heart
9. There Will Never Be Another You
10. Passage
11. Dot Dash
12. Raising The Bar

płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 7 marca 2016

Sylvaine Hélary "Spring Roll | Printemps [2CD]" Ayler Records 2015, AYLCD144145

Sylvaine Hélary "Spring Roll | Printemps" [2CD] Ayler Records 2015, AYLCD144145
Na początku był pomysł. Na coś pomiędzy koncertem, performensem, przedstawieniem; pomiędzy muzyką, teatrem, dźwiękową improwizowaną poezją i politycznym manifestem. Udało się go zrealizować jako "Printemps" w L'atelier du Plateau w Paryżu w 2011 roku. Splecione głosy Julien Boudart, Xavier Papais i egipskiego blogera Aalam Wassef sięgały do doświadczeń arabskiej wiosny, do tego co ówcześnie działo się m.in. w Egipcie, były także refleksją nad wybuchem i przemianami w arabskich krajach.

Potem powstał pomysł by nagrać "soundtrack" tego wydarzenia. I to właśnie - mocno poszerzone i zmienione (tak, by mogło istnieć samodzielnie tylko w materii dźwiękowej, bez warstwy wizualnej) znalazło się na pierwszej płycie tego wydawnictwa ("Printemps"). Prócz głosów wyżej wspomnianych - Juliena Boudarda, Aalama Wassefa, Xaviera Papais ścieżkę dźwiękową stanowi kwartet instrumentalistów - flecista Sylvaine Hélary (także autor wszystkich kompozycji), saksofonista Hugues Mayot, Sylvain Lemetre na wibrafonie i perkusji, oraz pianista Antonin Rayon.

Drugi krążek - "Spring Roll" to całkowicie instrumentalne (są tu głosy, ale potraktowane jako dodatkowe instrumenty) jest jakby przedłużeniem "Wiosny" ("Printemps"), kwartet gra muzykę niezwykle zmysłową, w cudowny sposób wiążąc partie komponowane i improwizowane, sięgając przy tym do inspiracji amerykańskim minimalizmem. W przypadku obu krążków mamy do czynienia z niezwykłym przypadkiem dźwiękowej podróży, będącej jasnym hymnem wolności, otwartości, inwencji i kreatywności. Radości tworzenia, mającej - zwłaszcza w dobie wielkiego kryzysu związanego z napływem do Europy rzesz imigrantów - także swój wyraz polityczny. Cudowne nagranie!
autor: Józef Paprocki

Sylvaine Hélary: flutes, voice
Antonin Rayon: piano, synthesizer
Hugues Mayot: saxophones, clarinets
Sylvain Lemetre: vibraphone, percussion
Julien Boudard: ms20 synthesizer (printemps)
Aalam Wassef: voice (printemps)
Xavier Papais: voice (printemps)
Yumiko Nakamura: voice (spring roll)
Jean Chaize: voice (spring roll)

CD 1: Printemps

1. Appel au Caire
2. Pas de crépuscule
3. Ronde 4
4. Les lieux communs I
5. Les lieux communs II
6. La production du milieu
7. Ronde 1 - Ronde 2
8. Le désert blanc sale dure assez
9. Grand écart
10. Les lieux communs III
11. Dans le taxi
12. La danse de l'horloge
13. La révolte des puritains d'écosse
14. Ronde Michelson
15. Ouverture

CD 2: Spring Roll
1. Ailes
2. Deux
3. Trop pres
4. Bruissements du monde
5. Île
6. L'esquive
7. Léger errement



 płyta do nabycia na multikulti.com

niedziela, 6 marca 2016

Milton Nascimento & Belmondo "Belmondo & Milton" B-Flat Recordings 2013, 2691410

Milton Nascimento & Belmondo "Belmondo & Milton" B-Flat Recordings 2013, 2691410
Brazylijski śpiewak, kompozytor i gitarzysta przebojem wdarł się do świata jazzu najpierw za sprawą wspólnej z Wayne'em Shorterem płyty "Native Dancer" z 1975 roku, później za sprawą płyty "Angelus", do której nagrania zaprosił m.in. Pata Metheny'ego, Jona Andersona, Wayne'a Shortera, Herbie'go Hancocka, Jamesa Taylora i Petera Gabriela. W 1998 roku, po kilkukrotnych nominacjach (w latach 1991, 1995 i 1998) za album "Nascimento" otrzymał Grammy Award w kategorii 'Best World Music Album of The Year'. Ma na swoim koncie nagrania z Paulem Simonem, George'm, Duke'm, Quincy Jonesem, Earth, Wind and Fire czy też zespołem Duran Duran. Wspólnie z Danielem Barenboimem nagrał w 2000 'Brazilian Rhapsody'.

'Belmondo & Milton Nascimento' to jak dotąd ostatni album brazylijskiego barda, który zasłynął łączeniem samby i bossa novy z bardziej popularna piosenką. W odstawkę poszedł charakterystyczny rytm, a główny nacisk położono na melodie i harmonie. Te nie miały jednak wiele wspólnego z jazzowymi ciągotami bossy, ani barokowym popem tropicalii, zamiast tego wydawały się przepuszczać lokalny folklor przez wrażliwość fanów wysmakowanego popu spod znaku Beatlesów.

Współpraca z braćmi Belmondo, filarami jazzowego środowiska we Francji zaowocowała albumem pełnym brazylijskiej piosenki, czułego akompaniamentu jazzowej orkiestry i solowych akcentów, za które odpowiedzialni są słynni Francuzi. Warto przypomnieć, że krążek 'Espaces Baroques', nagrany wspólnie z Frédérikiem Galliano, wydany w 1997 roku, był jedną z pierwszych w historii płyt operujących na pograniczu jazzu i inteligentnych nowych brzmień. Mamy zatem do czynienia z partnerami, którzy znacząco przyczynili się do powstania dwóch gatunków muzycznych. Słychać to w każdej melodii, każdym zagraniu, każdej frazie... Ci muzycy nawzajem znają swoją wartość, nie ścigają się ze sobą, kroczą raczej dostojnym acz lekkim krokiem, przez w pełni samodzielny muzyczny mikrokosmos, który bez wątpienia udało im się razem stworzyć.
autor: Andrzej Fikus

Milton Nascimento
: vocal, acoustic guitar, accordion
Lionel Belmondo: soprano saxophone, flute
Stephane Belmondo: flugelhorn
Eric Legnini: piano
Thomas Bramerie: acoustic bass 
Andre Ceccarelli: drums
Sabine Tavenard: flute
Bernard Burgun: oboe, English horn
Jerome Volsin: clarinet, bass clarinet
Cecile Hardouin: bassoon
Jean-Pierre Bouchard: French horn
Bastien Stil: tuba
Wilson Lopes: guitars
Lionel Cheib: percussion
Ricard Chieb: percussion
L'Orchestre National d'Ile de France: strings

1. Ponta De Areia
2. Cancao Do Sal
3. Milagre Dos Peixes
4. Oracao
5. Travessia
6. Morro Velho
7. Nada Sera Como Antes
8. Berceuse/Malilia
9. Suadade Dos Avioes Da Panair/Ponta De Areia


płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 4 marca 2016

Tony Malaby Cello Trio [Tony Malaby / Fred Lonberg-Holm / John Hollenbeck] "Warblepeck" Songlines 2008, SGLSA15742

Tony Malaby Cello Trio [Tony Malaby / Fred Lonberg-Holm / John Hollenbeck] "Warblepeck" Songlines 2008, SGLSA15742
Tony Malaby na nowojorskiej scenie jazzowej wydaje się być niemal wszechobecny. Ten nadzwyczaj ceniony i rozchwytywany saksofonista zdobywał doświadczenie z Liberation Music Orchestra Charliego Hadena oraz prowadzonym przez Paula Motiana Electric Be-Bop Band i miał już w dorobku udział w bodaj pięćdziesięciu sesjach nagranianiowych, nim w 2000 roku zadebiutował w końcu jako lider własnego zespołu. Od tego czasu nagrał niezliczoną ilość albumów z własnymi grupami i jako sideman, koncertując i nagrywając ze większością cenionych instrumentalistami po obu stronach Atlantyku.

Niekonwencjonalny skład instrumentalny na płycie "Warblepeck" jest dosyć unikalny w dyskografii Malaby'ego. Gdy nagrywano tą płytę był on znany i ceniony jako lider małych, akustycznych comb. A tu zaprosił awangardowego wiolonczelistę Freda Lonberg-Holma (muzyka który studiował u Braxtona i Mortona Feldmana), wzbogacającego akustyczny dźwięk całą plejadą efektów i elektroniki; a także perkusistę John Hollenbecka, znanego z melodycznego zacięcia i wykorzystywania niezliczonych drobnych instrumentów perkusyjnych z rozmaitych - nierzadko egzotycznych - kultur. Efekt takiego połączenia po prostu musi być niezwykły.

Sam Malaby czerpiąc tu inspirację z form sztuki niezwiązanych z jazzem i muzyką bezpośrednio - z abstrakcyjnych filmów Stana Brakhage'a, ekspresjonistycznych obrazów Cy Twombly'ego i niemych filmów Bustera Keatona. Wpływa to na jego frazowanie, narrację i czyni to nagranie zuchwałym eksperymentem. Pozwala jednak także na ominięcia typowych pułapek saksofonowej tradycji, a jego wirtuozeria instrumentalny osiąga szczyty gdy na saksofonie imituje choćby i dźwięk rogów w wysokich kadencjach, bez żadnej modulacji i elektronicznego przetwarzania dźwięku. Jego ochrypły tenor wprowadza pointylistyczne akcentami (Anemone), całą gamę głośnych pomruków (Warblepeck), ale potrafi zagrać też cudownie wijące się liryczne glissando na sopranie (Scribble Boy) i badać możliwości chromatyczne tego składu (Remolino). Gdy zestawić to z wszechstronnością Lonberg-Holma (zwłaszcza gdy używa on bogatej palety elektronicznych efektów) i arsenałem Hollenbecka - otrzymujemy bogactwo zmieniających się niczym w kalejdoskopie faktur i kolorów.

Muzyka jest fantastyczna i zaskakująca, i wciąż jeszcze poraża świeżością brzmienia mimo, że od ukazania się tej płyty minęło już kilka lat. Polecam!
autor: Marek Zając

Tony Malaby: tenor saxophone, soprano saxophone
Fred Lonberg-Holm: cello, electronics 
John Hollenbeck: drums, marimba, xylophone, glockenspiel, melodica, small kitchen appliances

1. Warblepeck
2. Jackhat 1
3. Two Shadows
4. Waiting Inside
5. Fly on Wall / Remolino
6. Anemone
7. Anemone Vamp
8. Sky Church
9. Scribble Boy
10. Jackhat 2
11. Chicotaso


płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 3 marca 2016

Mike del Ferro with Mbuso Khoza / Carlo Mombelli / Kesivan Naidoo / Thebe Lipere "The Johannesburg Sessions", Challenge Records 2015, CR73400

Mike del Ferro with Mbuso Khoza / Carlo Mombelli / Kesivan Naidoo / Thebe Lipere "The Johannesburg Sessions", Challenge Records 2015, CR73400

Jest to album z miniserii "Songs inspired by wandering the globe" ("Pieśni inspirowane wędrówkami po świecie") jaką pianista i keyboardzista Mike Del Ferro tworzy dla holenderskiej wytwórni Challenge Records. Płyta ta jest trzecim nagraniem obliczonego na 10 płyt cyklu. 

Wybór Afryki Południowej był dla Mike Del Ferro czymś całkowicie oczywistym. Od ponad 20 lat regularnie odwiedza on RPA, ma tam wielu przyjaciół i fascynuje się jego kulturą. Ten czas też sprawił, że głęboko zanurzył się w niezwykłej, różnorodnej i bogatej tradycji muzycznej Afryki Południowej. Często w tym okresie koncertował z rozmaitymi muzykami tamtejszej sceny jazzowej występując na bodaj wszystkich najważniejszych festiwalach tamtego rejonu świata - Cape Town Jazz czy Grahamstown Arts Festival.


Do nagrania tego albumu zaprosił swoich przyjaciół, których muzyka i kunszt fascynuje go od lat. Perkusista Kesivan Naidoo, gitarzysta basowy Carlo Mombelli i perkusjonista Thebe Lipere. Na jego prośbę i po wielu namowach, do składu zgodził się jeszcze dołączyć zuluski pieśniarz Mbuso Khoza - w Republice Południowej Afryki będący prawdziwa gwiazdą i człowiekiem-instytucją na tamtejszej - nie tylko zresztą jazzowej - scenie.


Materiał na to nagranie stanowią kompozycje del Ferro, inspirowane w całości muzyką południowo afrykańskich Zulusów. Del Ferro z niemałym kunsztem wplata w autorskie utwory partie śpiewów zaczerpnięte z muzyki etnicznej, a Mbuso Khoza czyni z tego nagrania płytę absolutnie wyjątkową. Śpiewa głównie w Zulu (tylko czasami w Xhosa) ale w improwizowanych partiach zdarza mu się sięgać bodaj po wszystkie jedenaście urzędowych języków RPA. Del Ferro wykorzystuje w swych kompozycjach wiele rytmów z kultury Zulu oraz Xhosa, ale także wplata w nie rytmy jakie tradycyjni uzdrowiciele (Sangomas) wykorzystują w swoich rytuałach.


Tworzy jednak swe kompozycje z cudowną maestrią - jedność fortepianu, syntezatorowych brzmień z afrykańskimi rytmami i rozbudowanymi partiami perkusyjnymi jest absolutna, a magia - muzyki, miejsca i przestrzeni - obecna jest w każdym dźwięku. Koniecznie!

autor: Marek Zając

Mike del Ferro: piano, keyboards
Mbuso Khoza: vocals
Carlo Mombelli: bass
Kesivan Naidoo: drums, vocals
Thebe Lipere: percussion, vocals


1. Smomomdiya
2. Ntylo Ntylo
3. Goema on Saturday
4. Umlolozelo
5. The Mosquito Loop
6. Buzzycle
7. Ibusise
8. Twelfish
9. What's the story, Mbuso?
10. Leyla
11. Mpushini



płyta do nabycia na multikulti.com