Pokazywanie postów oznaczonych etykietą free improvisation. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą free improvisation. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 września 2017

Platform "Flux Reflux" Clean Feed 2017, CF436CD

Platform "Flux Reflux" Clean Feed 2017, CF436CD
”Flux Reflux” jest drugim nagraniem tego swobodnie improwizującego kwartetu, ale pierwszą ich płytą w katalogu słynnego portugalskiego wydawnictwa Clean Feed. Pierwszy album "Anthropocene" został zarejestrowany zaraz po tym, jak francuski klarnecista Xavier Charles dołączył do trzech młodych muzyków z Oslo, tworząc kwartet Platform. Flux Reflux natomiast to nie pierwsze ich spotkanie, a raczej efekt wieloletniej wspólnej pracy i suma doświadczeń, jakie nabyli wspólnie improwizując w wielu, wielu kolejnych projektach.

Bo wcale nie jest tak, że wszystko, co muzycy nagrają jest niezwykłe i godne wydania. Kolejne muzyczne spotkania są bardzo często raczej poszukiwaniem, niż skończoną, przełomową formą. Muzyka bardzo często nie zmienia się z sesji na sesję, a do wspólnoty i jedności bardzo często dochodzi się małymi, czasami malutkimi kroczkami. Także w improwizacji.

Album składa się z 6 akustycznych, improwizowanych utworów i nie zawiera kompozycji w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Jednak wszystkie utwory mają wyraźny kierunek, z niewielkimi, dobrze wyważonymi elementami muzycznymi, będącymi podstawą każdego z utworów. "Parallell" do odkrycie Darwina, jak życie może rozwijać się bez kompleksowego, inteligentnego projektu. Podobnie muzyka ta organizuje się bez kompozytora. Każdy kawałek komponuje się (komponowany jest) poprzez indywidualne decyzje muzyków. I w ten sam sposób styl Platform rozwijał przez lata wyraźną estetykę, bez umyślnego sterowania z góry, ale z założeniem wspólnego doświadczenia. Na tych medytacyjnych arkuszach dźwięku wszystko jest powolne, minimalne i ściśle zjednoczone, a muzyka nie jest tu podróżą, a raczej pojedynczą fotografią. Efekt jest fascynujący i dziwnie piękny, w taki sposób, jakby słuchacz zastygał w dźwiękowej przestrzeni. "Flux Reflux" to niezwykłe doświadczenie!
autor: Marek Zając

Xavier Charles: clarinetKatrine Schiott: celloJan Martib Gismervik: drums
Jonas Cambien: piano, casio SK1
1. Début
2. Flux
3. Reflux
4. Interlude
5. Ce que le vent d'ouest n'a pas vu
6. Fin

płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 20 czerwca 2017

Lean Left [Terrie Ex / Andy Moor / Ken Vandermark / Paal Nilssen-Love] "The Ex Guitars meet Nilssen-Love / Vandermark duo, volume 2" Smalltown Superjazzz 2010, STSJ186CD

Lean Left [Terrie Ex / Andy Moor / Ken Vandermark / Paal Nilssen-Love] "The Ex Guitars meet Nilssen-Love / Vandermark duo, volume 2" Smalltown Superjazzz 2010, STSJ186CD
Lean Leaf to kwartet, w którym oprócz dwóch gitarzystów The Ex - Terrie'ego Hesselsa i Andy'ego Moora - grają Ken Vandermark i Paal Nilssen-Love. To, że ten kwartet w ogóle powstał, jest zasługą jednego z europejskich festiwali - zaproszono dwa improwizowane duety, które współpracowały ze sobą od długiego czasu. To tam po raz pierwszy mieli oni okazję się spotkać i stanąć razem na scenie. Później, wiosną 2008 roku, kwartet (grając w duetach i kwartecie), odbył swoją pierwszą, europejską trasę koncertową. I z niej właśnie pochodzi nagranie, które znalazło się na płycie (jest to pierwszy set koncertu w amsterdamskim Bimhuis, 19 marca 2008 r.).

Tym razem jednak, w przeciwieństwie do pierwszej części płyty (a drugiego setu tego koncertu), muzyka jest bardziej porwana, a mniej melodyjna. Płytę zaczyna gitarowy duet, tworząc porwaną, nierówną, zgrzytliwą muzyczną tkankę. Chropowatą i pełną przesterów. Andy i Terrie ciągną w tej formie cały dwunastominutowy utwór, a że inwencji im nie brakuje, więc nie ma tu chwili nudy. Vandermark i Nilssen-Love dołączają w drugim utworze. Na początku muzyka jest podobnie rozwichrzona, ale obecność saksofonu nadaje jej bardziej "jazzowy" charakter. Kwartet rozkręca się jednak z minuty na minutę, jakby wraz z upływającym czasem odnajdywali formę komunikacji wewnątrz grupy wśród niezliczonych zakrętów melodycznych, sonorystycznych i rytmicznych. Finał jest już taki jak pierwsza płyta - transowo-punkrockowy z zapętloną partią saksofonu i perkusji; mocny. 

Kolejna świetna płyta!
autor: Marcin Jachnik

Terrie Ex
: electric guitar
Andy Moor: electric guitarKen Vandermark: clarinet, tenor saxophone
Paal Nilssen-Love: drums

1. Knuckle Cracking Party
2. Chunk of Lung

płyta do nabycia na multikulti.com

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Fred Frith / Helen Mirra "Kwangsi - Quail" [Vinyl 1LP] Shhpuma Records 2012, SHH012LP

Fred Frith / Helen Mirra "Kwangsi - Quail" [Vinyl 1LP] Shhpuma Records 2012, SHH012LP
Z jednej strony to album zdecydowanie bliższy artystycznym (muzycznym także) światom Helen Mirry niż Freda Fritha. To właściwie płyta konceptualna, kolaż złożony z dźwięków (muzycznych i niemuzycznych, otaczających nas zewsząd, codziennych); ze strzępów nagrań i słów, odwołujący się do powieści W.G. Sebalds "Kwangsi" (czyli "Przepiórki"). To także improwizowany muzyczny dokument ukazując w dźwiękowy sposób pracę artystki konceptualnej, jak określa się amerykankę Helen Mirrę. Dla tej urodzonej w 1970 roku artystki, nie ma bowiem czegoś takiego jak zamknięta forma, nie ma też określonego tworzywa. Można łączyć sztuki plastyczne bez żadnych ograniczeń z filmem, dźwiękiem, performancem i architekturą. W jej dorobku ta płyta mogłaby być nawet swoistym ewenementem, bo w pewien sposób ma jednak zamkniętą - dźwiękową - formę.

Ale równocześnie, z drugiej strony, to wielki hołd dla muzycznej wyobraźni Freda Fritha. To swoisty paradoks, bowiem za gitarę chwyta tutaj Mirra, a Frith gra na wszystkim i niczym. Chwyta to, co go otacza - pałeczki, buty, setki drobnych przedmiotów i przy ich użyciu tworzy znany wszak ze swoich nagrań minimalistyczny, a jednak pełen dramaturgii, energii i napięcia świat rozwibrowanych dźwięków. Cudownie rytmiczny, a jednak nieprzewidywalny. Nieskrępowany, a jednak skończony. I tworzy go w sobie tylko znany sposób, na zasadach określonych nie przez siebie, ale z właściwą sobie wyrazistością. Przedziwne, a jednak także cudownie frapujące nagranie, będące raczej połączeniem opowieści i performance'u niż zwyczajnym free improvem. Jak dla mnie - znakomite.
autor: Marek Zając

Helen Mirra
: printing press, acoustic guitar
Fred Frith: aboriginal rainsticks, bass mbira, charango, music box, shoes and other objects, voice

Side A:

Kwangsi - Moss 18:13

Side B:
Mulberry - Quail 17:11


płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 29 września 2016

Joanna Sá & Luis Jose Martins "Almost a Song" Shhpuma Records 2016, SHH004

Joana Sá & Luis Jose Martins "Almost a Song" Shhpuma Records 2016, SHH004
Czy można dzisiaj nagrywać w pełni otwartą muzykę? Gdzie rytmika, melodia, tempo pozostaje czymś niedookreślonym? Ciągle niezdefiniowanym? Niezamkniętym? Taką właśnie próbę podejmuje dwójka portugalskich improwizatorów: pianistka Joana Sá oraz grający na klasycznej gitarze Luis Jose Martins.

Przy tym to są ich nominalne instrumenty, bowiem oboje wykorzystują jeszcze całe mnóstwo drobnych instrumentów, przedmiotów i zabawek które po części poszerzają sonorystyczne właściwości ich instrumentów, po części natomiast generują same całe może drobnych dźwięków i brzmień. To muzyka momentami melancholijna, nastrojowa, momentami niezwykle gęsta i buzująca gwałtownymi emocjami, a równocześnie płynąca niczym niepowstrzymany, nie do końca uporządkowany potok dźwięków. Czasami zapętlony, natrętnie powracający do jakiś motywów, czasami toczący się z iście wariacką prędkością. Swoisty - dźwiękowy - strumień świadomości. I tak jak w przypadku swego literackiego odpowiednika - niezwykle starannie zakomponowany. 

W przypadku tego nagrania nie możemy jednak mówić o czystej improwizacji, bowiem, przynajmniej część zebranych tu kompozycji istnieje w szczątkowym zapisie - czy to jako zapis struktury, w formie partytur wizualnych, bądź też komponowanych motywów - tematami nazwać bym się tego nie odważył. To współczesna muzyka mocno odwołująca się do minimalizmu, ale będąca też próbą - w moim odczuciu udaną - zmierzenia się z otwartym dziełem sztuki.
autor: Łukasz Bendycki

Joanna Sá: piano, toy piano, celesta, percussions & electronics
Luís José Martins: classical guitar, percussions & electronics

1. Cantiga de Amor
2. Rock em Setembro
3. Cantiga, partindo-se
4. Die wahnsinnige Forelle
5. presque Sarabande – quasi una fantasia

płyta do nabycia na multikulti.com


poniedziałek, 26 września 2016

Parque "The Earworm Versions" Shhpuma Records 2013, SHH003

Parque "The Earworm Versions" Shhpuma Records 2013, SHH003
"Parque" to projekt interdyscyplinarnego artysty Ricardo Jacinto powstały w kooperacji ze znakomitymi instrumentalistami - saksofonistą Nuno Torresem, grającym na melodice oraz perkusjonaliach Nuno Morao, wibrafonistą Joao Pinheiro, perkusistą Dino Recio i oraz odpowiadającym za elektroniczne brzmienia André Sierem. Sam lider - w warstwie dźwiękowej - gra na wiolonczeli i perkusjonaliach.

Projekt ten powstał jako instalacja zbudowana festiwal Culturgest w Lizbonie w 2008 roku, łącząca w jedno architekturę, rzeźbę i muzykę. Wszystkie perkusyjne brzmienia które słychać w tej muzyce wydobywane są właśnie z elementów tej instalacji, a samo brzmienie instrumentów modyfikowane jest poprzez jej akustyczne właściwości, tak, że przestrzeń i wypełniające ją elementy instalacyjne jest jakby dodatkowym, świadomie przez twórców wykorzystywanym instrumentarium. I odgrywa w muzyce niebagatelną rolę.

To jest częściowo komponowana, częściowo improwizowana muzyka zamkniętej, stworzonej tylko w tym celu przestrzeni. Pełnię jej akustycznych właściwości można by odkryć tylko na żywo, uczestnicząc w koncercie, bo w zależności od miejsca w którym słuchało się muzyki mogła brzmieć ona zupełnie inaczej. Tak więc musimy mieć świadomość, że płytowa rejestracja jest tylko jedną z możliwości brzmienia tej muzyki, najbardziej neutralną - jak zapewniają twórcy.

Jest w tej muzycy - niczym w pamiętnych dla mnie produkcjach Sylvie Chenard z cyklu "Ocean" dla kanadyjskiej Ambiance Magnetique - niezwykłe tchnienie przestrzeni i oddech będący swoistą formą postindustrialnej melancholii. I właśnie tak, jako południową, ale i zdecydowanie bardziej współczesną, mniej czułostkową wersję improwizacji tę muzykę odbieram. To nie jazz, a muzyka współczesna łącząca w jedno wiele elementów muzyka. Niezwykle spójna i - przynajmniej dla mnie - frapująca w swoim wyrazie. Piękna!
autor: Łukasz Bendycki


Nuno Torres: alto saxophone
Ricardo Jacinto: cello, percussion
Nuno Morao: percussion, melodica
Joao Pinheiro: percussion, vibraphone 
Dino Récio: percussion
André Sier: electronics

PEÇA DE EMBALAR (tracks 1–3)
Percussion in suspended mirrors (as gongs), cello, alto saxophone and electronics

OS (4–8)
Percussion in tuned suspended mirros, cello, alto saxophone, cymbals, electronics and
recorded voice

ATRASO (9–11)
Pendular speaker, cello, alto saxophone, melodica, vibraphone and percussion



płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 22 września 2016

Jitter "Jitter" [Vinyl 1LP], Barefoot Records 2016, BFREC044LP

Jitter "Jitter" [Vinyl 1LP], Barefoot Records 2016, BFREC044LP
Jitter to szwedzko-duńskie trio wywodzące się ze skandynawskiej sceny free improv. Cała trójka - grający na klarnetach i saksofonach Sture Ericson, kontrabasista Adam Pultz Melbye oraz gitarzysta Anders Lindjo - nie jest bardzo znana z traktowania swych instrumentów z wielką delikatność i w bardzo tradycyjny sposób. Wprost przeciwnie - w ich graniu od zawsze pełno jest brudów, sonorystycznych warknięć i zgrzytów, nieczystych beknięć i eksperymentów dźwiękowych. Teraz również tego nie braknie. Ale też jak mało kto potrafią oni z tych przypadkowych - wydawałoby się - dźwięków budować prawdziwą zoną harmonię. Warto sięgnąć choćby i po te udostępnione przez nich na rozmaitych streamingowych serwisach fragmenty by przekonać się, ile dzieje się w muzyce tria i w jaki sposób tworzą oni strukturę i gęstą fakturę swoich zbiorowych improwizacji.

To nagranie to także świetny przykład, jak wciągającą przygodą może być muzyka improwizowana, ale też jak wielką kreatywnością trzeba się wykazać by przez czterdzieści minut przykuć uwagę słuchacza. A Jitterowi - gdy słucham tej płyty, mam wrażenie - przychodzi to z dużą łatwością. I chociaż to muzyka wymagająca trudu skupienia - sięgnijcie choćby po te krótkie fragmenty. Polecam bardzo.
autor: Józef Paprocki

Jitter:
Sture Ericson: reeds
Adam Pultz Melbye: double bass
Anders Lindsjö: guitar

1. Rit
2. Tji
3. It
4. Jet
5. Er
6. Ret
7. Ett
8. Et
9. Tit
10. Ritt


płyta do nabycia na multikutli.com

sobota, 17 września 2016

Flamingo "Flamingo" Barefoot Records 2016, BFREC045LP

Flamingo "Flamingo" Barefoot Records 2016, BFREC045LP
Pod nazwą Flamingo skrywa się trzech znakomitych, chociaż nie bardzo znanych instrumentalistów - Chris Heenan, Adam Pultz Melby, Christian Windfeld. Skład instrumentów nie jest jednak "codzienny", bo obok dosyć tradycyjnej sekcji rytmicznej kontrabas (Melby) – perkusja (Windfeld) trzecim instrument jest klarnet kontrabasowy (Heenan). Ten znany z nagrań choćby Anthony'ego Braxtona i Roscoe Mitchella (a w Polsce grywa na nim choćby Michał Górczyński) instrument, ma charakterystyczny, niski, chrapliwy dźwięk, ale także dosyć ograniczoną dynamikę i skalę brzmienia.

Trio Flamingo próbuje w swym brzmieniu badać możliwoścći brzmieniowe takiego zestawu instrumentalnego, eksperymentuje z teksturą, dynamiką, często sięga po odwołania do minimalizmu. Ale cały czas w ramach improwizacji stara się nie zapominać o budowaniu harmonii, a balansując w okolicach progu słuchalności buduje melancholijno-poetycką przestrzeń brzmieniową. Taki sposób budowania dźwiękowej struktury, nadaje nieco ilustracyjny charakter muzyce trio. I nie jest to spostrzeżenie bezzasadne bowiem pracując w Danii i Niemczech muzycy zespołu angażowali się w rozmaite projekty interdyscyplinarne, dosyć odległe od prostej działalności koncertowej.

Improwizowana muzyka tria broni się jednak sama świetnie i potrzeba tylko chwili czasu i odrobiny skupienia by zagłębić się nią na dłużej. I bez reszty.
autor: Marek Zając

Flamingo:
Chris Heenan: contrabass clarinet
Adam Pultz Melbye: double bass
Christian Windfeld: snare drum and objects

1. Life is nothing but trading smells
2. Stepchild of living languages
3. The void beneath
4. Horizonal fold
5. Attention Filter


płyta do nabycia na multikulti.com

niedziela, 3 lipca 2016

Power trio [Eduardo Raon / Joana Sá / Luís José Martins] "Di Lontan" Clean Feed 2015, CF356

Power trio [Eduardo Raon / Joana Sá / Luís José Martins] "Di Lontan" Clean Feed 2015, CF356
Powertrio to próba budowania świata dźwięków w nowy sposób. Oczywiście dla portugalskich muzyków - harfisty Eduardo Raona, pianistki Joana Sá oraz grającego na gitarze Luís José Martinsa improwizacja jest motorem i sposobem tworzenia muzyki. Czasami potrafi być źródłem potoczystego nurtu dźwięków. Ale gdy podejmie się próbę budowania narracji wcale nie z tych najbardziej oczywistych elementów - wszystko się zmienia, tak jakbyśmy samą naturę budować zaczęli z nowych, wcale niewybieranych intuicyjnie elementów.

Bo szybkie wybory podpowiada nam intuicja i doświadczenia, ale intelekt - gdy go do procesu improwizacji wprzęgniemy, może korygować nasze podświadome wybory i podpowiadać drogi, i rozwiązania odmienne od tych najbardziej oczekiwanych. Gdy wprzęgniemy do tego mieszankę brzmienia akustycznych instrumentów i współczesnej elektroniki i odejdziemy od utartych wzorców harmonicznych - otrzymamy nową muzykę, odmienną i intymną tak w brzmieniu, jak i formie. Powertrio wymyśla sobie nową naturę, pochodzących z nowych materiałów i skomplikowanych rezonansów, tworzącą nową, fascynującą i kwiecistą, pełną głębokich elektronicznych bruzd i magicznych akustycznych, gruboziarnistych dźwięków estetykę. Koniecznie!
autorka: Monika Wierzchomska

Eduardo Raon
: harp, electronics & idiofones
Joana Sá: piano & idiofones
Luís José Martins: classical guitar, electronics & idiophones

1. A flor do mal
2. O nervo e a outra danca
3. Di lontan fa specchio il mare
4. Divertimento



płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 10 marca 2016

Théo Ceccaldi / Roberto Negro / Valentin Ceccaldi / Adrien Chennebault "La Scala" Ayler Records 2015, AYLCD138

Théo Ceccaldi / Roberto Negro / Valentin Ceccaldi / Adrien Chennebault "La Scala" Ayler Records 2015, AYLCD138
Ten nietypowy skład w którym obok pianisty i lidera Roberto Negro grają jeszcze skrzypek i altowiolista Theo Ceccaldi, wiolonczelista Valentin Ceccaldi oraz Adrien Chennebaut na bębnach i perkusji narodziła się prawie dwa lata temu w wyniku propozycji napisania muzyki dla produkcji teatralnej. Muzyka powstała, ale miała charakter stricte komponowany. Wszyscy jednak instrumentaliści od dawna zafascynowani są muzyką improwizowaną, a ponieważ pracowało się im razem fenomenalnie postanowili kontynuować współpracę na tym właśnie polu. 

Nie mamy tutaj jednak do czynienia z muzyką stricte improwizowaną. Te utwory, odwołujące do dorobku klasycznej awangardy dwudziestego stulecia, do Bartoka, Stockhausen, wiedeńskich dodekafonistów (Schönberg, Berg) prowadzą słuchacza od udręczonej kontemplacji do wybuchów melancholijnego liryzmu, od minimalistycznego skupienia do pełnej dziwnych dźwięków i aharmonicznych zestawień hałaśliwego misteriuym. To muzyka fascynująca i nieuładzona, nie mająca wiele wspólnego z jazzem czy swingiem, poszukująca konotacji z klasyczną awangardą i stamtąd wywodzącą indywidualny język improwizacji każdego z instrumentalistów. 

Znakomita płyta, którą jednak poleciłbym nieco bardziej osłucham ze współczesną muzyką odbiorcom. W tej La Scali (włoskie - schody lub drabina) nie ma windy - trzeba wspiąć się tam samodzielnie i odważnie wyruszyć ku tej muzycznej przygodzie.
autor: Marek Zając

Théo Ceccaldi: violin, viola
Roberto Negro: piano
Valentin Ceccaldi: cello
Adrien Chennebault: percussion

1. Zapoi
2. Enjambée
3. Free Dots to Pax, part 1
4. Coucou Hibou
5. Deuxieme Service
6. Nous n'irons pas en disco club ce soir
7. Free Dots to Pax, part 2



płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 23 lipca 2015

Thurston Moore "Sonic Street Chicago" Corbett vs. Dempsey 2014, CVSDCD015


Thurston Moore "Sonic Street Chicago" Corbett vs. Dempsey 2014, CVSDCD015
Niektórzy piszą, że to iście epicka wyprawa w muzyczne światy gitarowych poszukiwań Thurstona Moore'a. Nie jestem pewien, czy ze względu na skromność użytych środków można o tej realizacji tak napisać. Ale jedno mnie z autorem tego określenia łączy - jestem równie mocno jak on zafascynowany tym nagraniem.

Nie do końca jestem fanem takich instrumentalnych realizacji. Raz, że to improwizacja odarta właściwie z jakichkolwiek odniesień do jazzu, a wywiedziona w prostej linii z muzyki rockowej. To gatunek w którym ani nie czuję się bardzo kompetentnym, ani specjalnie osłuchanym. Owszem uwielbiam dokonania Gustafssona czy Vandermarka, ale jazz jest immanentną częścią ich muzyki, najważniejszą i najmocniej odciskającą piętno na ich twórczości, nawet, gdy mocniej podkreślają rockowe akcenty. Po drugie instrumentarium - gitara nie jest instrumentem, który jakoś szczególnie porusza moje emocje. A gdy dodać do tego jeszcze, że jestem wolny od uwielbienia dla Sonic Youth i jej lidera, to płyta ta raczej nie powinna trafić w moje gusta.

Thurston Moore
Materiał ten został zarejestrowany w ciągu jednej sesji w listopadzie 2013 roku. Albo raczej na jednym koncercie, jako jeden track (60 minut!), w tym kształcie w jakim słyszymy go na płycie. Bez żadnych poprawek i jakiejkolwiek ingerencji w muzyczną tkankę utworu. Thurston Moore grał na żywo do filmu amerykańskiego awangardowego twórcy Jamesa Naresa. Moore był ustawiony tyłem do ekranu i nie widział, co na ekranie się pojawia. Sam także nie znam tego obrazu, więc nie potrafię ocenić na ile dźwięki są z nim spójne, a na ile nie. Jednak muzyka Moore'a broni się sama.

Nie używa on specjalnie wiele sprzętu - jeden instrument, wzmacniacz, kilka efektów. Wszystko. Reszta to kunszt i muzyczna wyobraźnia a tej lider Sonic Youth ma chyba aż w nadmiarze. Od cichutkich, kruchych pasaży, przez warknięcia i zgrzyty po prawdziwą ścianę dźwięku - tak buduje swoją muzykę, zawsze, co warte podkreślenia, pozostając bardzo blisko czysto rockowej stylistyki. Nie mówię tu rzecz jasna o rockowej prostocie, bo muzyka Moore'a tak formalnie, jak i estetycznie jest skomplikowana. A gdy na przykład tworzy ścianę dźwięku gra czysto rockowe frazy, dalekie od estetyki noise'u. Nigdzie się nie spieszy - swoją opowieść rozwija i konstruuje świadomie, znakomicie wyczuwając powoli sączący się czas. Operuje formą i nastrojem, kolorem z unikatowym wprost wyczuciem, świadom tak atutów, jak i ograniczeń używanych środków. Ale to właśnie dzięki temu wyczuciu słuchacz nie ma wrażenia przycinania wyobraźni twórcy do skromności instrumentarium, a wprost przeciwnie - zaskakiwany jest przez tą godzinę właściwie nieustannie. I chociaż to muzyka, która wymaga uważności i skupienia, to bardzo szybko opanuje nasz mózg i sprawi, że zatracimy się w niej bez reszty. Znakomite nagranie, które szybko powinno przejść do legendy!
autor: Marek Zając

Thurston Moore: electric guitar

1. Sonic Street Chicago 1:00:07

płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 25 czerwca 2015

Pedro Sousa / Johan Berthling / Gabriel Ferrandini "Casa Futuro" Clean Feed 2015, CF334

Pedro Sousa / Johan Berthling / Gabriel Ferrandini "Casa Futuro" Clean Feed 2015, CF334
Gabriel Ferrandini's hand & cymbals
Nie tak dawno miałem okazję pisać o wspólnej płycie Pedro Sousy, Gabriela Ferrandiniego oraz Thurstona Moore'a. Teraz oto dwójka Portugalczyków powraca zaprosiwszy do wspólnego projektu innego giganta kreatywnej muzyki, szwedzkiego basistę Fire!, Johana Berthlinga.


Johan Berthling
Muzycznie jednak płyta "Casa Futuro" od transowej, motorycznej muzyki Fire! Matsa Gustafsson jest bardzo odległa. Obcujemy tu bowiem z muzyką, którą moglibyśmy nazwać post-jazzem, hałaśliwym obszarze, gdzie w mocnej energetycznej formule dochodzi do zwarć, kłótni i spięć pomiędzy trzema partnerami. Nie ma tu stabilnej pulsacji czy liniowego prowadzenia melodyki - liczy się tylko jednorazowa, mocna, wyrwana gdzieś z głębi duszy interakcja. Zwarcie, cios i odskok. To muzyka ciągłej, gwałtownej metamorfozy, zawsze grana z olbrzymim zaangażowaniem, pełna nerwowości i niepokoju, napastliwa, a równocześnie wszechogarniająca i niedająca się zapomnieć.

Pedro Sousa
Przy tym muzyka zdaje się z każdą chwilą mocniej obezwładniać słuchaczy - jakbyśmy wraz z nią stępowali oraz głębiej i głębiej w groźne i porwane światy tworzone z krótkich, urwanych, syntetycznych dźwięków. To muzyka która chyba nie znajdzie wielu fanów i admiratorów, ale na pewno znajdzie małą grupę gorliwych wyznawców. Mocne, bardzo mocne.
autor: Marcin Jachnik

Pedro Sousa: tenor saxophone, baritone saxophone
Johan Berthling: double bass
Gabriel Ferrandini: drums



1. Durability
2. Utility
3. Beauty




płyta do nabycia na multikulti.com

sobota, 13 czerwca 2015

Joelle Leandre / Nicole Mitchell "Sisters Where", Rogue ART 2014, ROG0055

Joelle Leandre / Nicole Mitchell "Sisters Where", Rogue ART 2014, ROG0055
To bardzo misterne nagranie. Chociaż gdy myślimy o muzyce improwizowanej słowa takie jest "misterny" czy "przemyślany" rzadko przychodzą nam do głowy. Często zamiast nich mówimy o "przypadkowości", "intuicji" czy "podświadomości". Bo tak muzyka ta brzmi na pierwszy rzut nieobeznanego z nią ucha. Gdy jednak wsłuchać się w nią uważnie, gdy sięgnąć po płytę nie jeden, ale trzy lub więcej razy, dopiero wtedy zauważamy jaką delikatną tkankę potrafią stworzyć improwizatorzy. Oczywiście nie jest to regułą, nie każdy to potrafi, nie zawsze i nie z każdym się uda nawet temu, który potrafi. Tu jednak, dwie niezwykłe kobiety - Joelle Leandre i Nicole Mitchell - taką właśnie misterną muzyką obdarzają słuchaczy.

Joelle Leandre i Nicole Mitchell
Wywodzą się z odmiennych światów muzycznych, zazębiających się gdzieś na krawędziach. Joelle Leandre, francuska kontrabasistka, improwizatorka i kompozytorka, od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku aktywna jest na polu muzyki współczesnej (współpracowała m.in. z Johnem Cagem, Pierrem Boulez, ale i tancerzem i choreografem Mercem Cunninghamem) i improwizowanej - współpracowała (koncertując i nagrywając) z Marilyn Crispell, Ursem Leimgruberem, Fritzem Hauserem, Derekiem Bailey'em, Barre Phillipsem, Evanem Parkerem, Irene Schweizer, Stevem Lacy'm, Maggie Nicols, Fredem Frithem, Carlosem Zingaro, Johnem Zornem, Susie Ibarrą, J. D. Parranem, Kevinem Nortonem, Eric'iem Watsonem, Ernsten Reijsegerem, Sylvie Courvoisier, ale także muzykami wywodzącymi się AACM-u: Anthonym Braxtonem, Georgem Lewisem czy Roscoe Mitchellem. I to właśnie trzy ostatnie nazwiska łączą ją z Nicole Mitchell - chicagowską flecistką, improwizatorką, kompozytorką i animatorką muzycznej sceny (była w przeszłości m.in. prezesem AACM-u) Wietrznego Miasta. Nicole Mitchell częściej zresztą kojarzona jest z tradycją AACM-u i Great Black Music niż stricte wolną improwizacją, ale właśnie śladem trzech wspomnianych mistrzów koncertuje i nagrywa właściwie z każdym muzykiem liczącym się w świecie awangardy.

Jak należało by się spodziewać, nie ma na tej płycie melodii czy hymnicznych utworów wywodzących się z Great Black Music. Nie ma obłędnych solówek rodem z freejazzowej tradycji. Są za to próby zrozumienia natury pojedynczych dźwięków, sonorystyczne poszukiwania i poszerzanie brzmieniowych możliwości instrumentów. Ale wszystko to ma służyć - i służy - muzyce. Budowana ze szmerów, szeptów, pojedynczych zgrzytów, czasem dźwięków, momentami rozrastających się do krótkich, urywanych fraz muzyka, jest niezwykłym doświadczeniem muzykalności i wrażliwości każdej z improwizatorek, tworzących z tych ułomków nierozerwalną muzyczną tkankę, która zdaje się być z jednej strony czymś organicznym i naturalnym, z drugiej zaś - przemyślanym aktem kreacji.

Piękna muzyka w której wszystko - także i cisza - ma swoje miejsce.
autor: Józef Paprocki

Joëlle Léandre: double bass
Nicole Mitchell: flute, alto flute
1. Sisters on Venus (6:51)
2. Sisters on Uranus (9:22)
3. Sisters on Mercury (8:39)
4. Sisters on Mars (6:13)
5. Sisters on Saturn (8:18)
6. Back on Earth (3:07)

płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 11 czerwca 2015

Deux Maisons [Luís Vicente / Marco Franco / Théo Ceccaldi / Valentin Ceccaldi] "For Sale" Clean Feed 2015, CF320

Deux Maisons [Luís Vicente / Marco Franco / Théo Ceccaldi / Valentin Ceccaldi] "For Sale" Clean Feed 2015, CF320
Scena muzyki improwizowanej jest bardzo żywa we współczesnej Europie. Jednym z jej centrów jest Francja - aczkolwiek w Polsce wciąż jeszcze tamtejsza scena jest bardzo, bardzo słabo znana. Deux Masisons nie jest jednak projektem czysto francuskim - dwóch tamtejszym muzyków, braci - Théo i Valentin Ceccaldi - wsparło bowiem dwóch Portugalczyków - trębacz Luís Vicente oraz perkusista Marco Franco. Stąd też pochodzi sama nazwa projektu - od dwóch odmiennych ojczyzn, ale i nieco innej muzycznej praktyki w obu tych krajach.

Obaj Francuzi grają na instrumentach smyczkowych - Théo na skrzypcach oraz altówce, Valentin - na wiolonczeli. Obaj także wyszli spod skrzydeł Joelle Léandre, pod której kierunkiem studiowali teorię i praktykę improwizacji, i - jak zapewniają - ona "pokazała im improwizację, jako fascynujący i niezwykły muzyczny proces". W tym nagraniu zresztą wyraźnie słychać to, że wywodzą się z "jej szkoły" - traktują każde dźwiękowe zdarzenie, jako integralną część procesu improwizacji, stąd tez mnóstwo w tym nagraniu porwanych i z pozoru poza muzycznych dźwięków. Sami jednak nie zapominają również, iż wyrastają z bogatej tradycji wykorzystania w jazzie instrumentów smyczkowych - Stéphane Grapelli, Jean-Luc Ponty i Dominique Pifarely, Vincent Courtois, Pascal Contet czy Mederic Collignon - to właśnie ich spadkobiercami są bracia Ceccaldi. Spojrzenie na ich muzykę z tej perspektywy unaocznia, jak bardzo zmieniła się teoria i praktyka muzyczna w jazzie i improwizacji w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Pełne goryczy i smutku brzmienie cechuje natomiast grę portugalskiego trębacza Luís Vicente. Jednak w połączeniu z nadzwyczaj czujnym i kreatywnym muzykiem, jakim jest perkusista Marco Franco daje to nadzwyczaj ciekawy i zaskakujący wynik.

Sama muzyka nie ma jednak charakteru "podwójnego duetu", kwartet nie rozpada się na dwa, odmienne pod względem brzmieniowym i rywalizujące ze sobą duety. Nic z tych rzeczy. Efektem starań całej czwórki jest nadzwyczaj gęsta i pełna napięcia muzyka, w dużej części zbudowana z sonorystycznych brzmień i rozmaitych sposób penetracji dźwiękowej przestrzeni. Wszystko to sprawia, że "For Sale" zadziwiająco bliska jest współczesnej komponowanej muzyce kameralnej. I jak tu nie wierzyć, że efektem finalnym improwizacji jest kompozycja, chociaż nigdy niezapisana na papierze? Bardzo ciekawe nagranie!
autor: Józef Paprocki

Luís Vicente: trumpet
Théo Ceccaldi: violin, viola
Valentin Ceccaldi: cello
Marco Franco: drums

1. Two Balconies
2. No Dogs
3. Two Living Rooms
4. No Bedroom
5. Three Clean Bathrooms
6. Two Kitchens



płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 6 maja 2015

Eve Risser "Des pas sur la neige", Clean Feed 2015, CF323

Eve Risser "Des pas sur la neige", Clean Feed 2015, CF323
Dotąd Eva Risser nie była postrzegana jako pianistka. Grała na flecie, różnych drobnych instrumentach, do tworzenia swojej muzyki wykorzystywała dziecięce zabawki i różne drobne perkusjonalia, których dźwięki wzmacniała i przetwarzała. Fortepian był - klasycznym, co prawda - ale tylko jednym z wielu instrumentów w jej dossier. W ciągu ostatnich lat to się zmieniło. Jak sama mówi "spodobał mi się pomysł, by zostać pianistką".

Eve Risser
Nie znam wielu takich udanych, zakończonych sukcesem transformacji. Prawdę mówiąc - nie znam ich wcale. Ale "Des pas sur la neige" - najnowszy, dopiero wydany album Evy Risser - jest najlepszym potwierdzeniem, że jej się to udało. Niektórzy uważają nawet o wiele więcej - zdaniem ich bowiem, Risser urasta dziś na jedną z najciekawszych młodych instrumentalistek w Europie i na świecie. Za punkt zwrotny w jej artystycznym dorobku uznają oni płytę "En Corps" zarejestrowaną w trio z Benjaminem Duboc i Edwardem Perraud dla oficyny Dark Tree. To doświadczenie miało zupełnie zmienić jej sposób postrzegania muzyki i tych biało-czarnych, podłużnych klapek ułożonych i wymyślonych przez Bartolomeo Cristofori'ego na przełomie siedemnastego i osiemnastego stulecia. To właśnie także w tym nagraniu rozpoczęła stosowanie ruchomych preparacji instrumentu, co zupełnie zmieniło możliwości brzmieniowe instrumentu. Sama Risser stosuje je po dziś dzień - także w tym nagraniu.

I to właśnie, indywidualne potraktowanie brzmienia, poszerzanie go posługiwanie się własnym dźwiękowych językiem czynią jej sztukę tak niezwykłą i unikatową. Czasami jej instrument brzmi bowiem jak cymbały, czasem jak syntezator lub zestaw zagadkowych instrumentów perkusyjnych, czasem w końcu - czysto, akustycznie, piękne i majestatycznie. Solowe nagranie to jej opus magnum, gdzie każdy szczegół i każdy dźwięk jest dopieszczony i przemyślany, ale i nasycony emocjami, jak rzadko który fortepian wcześniej...

Muzyka tak piękna, że bardzo trudno uwierzyć, iż w ogóle może istnieć…
autor: Marcin Jachnik

Eve Risse: piano, prepared piano

1. Des Pas Sur La Neige 15:13
2. Des Pas Sur La Ville 13:08
3. La Neige Sur La Ville 36:34



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 25 listopada 2014

Jean-Luc Petit "Matiere des Souffles", improvising beings 2014, IB27

Jean-Luc Petit "Matiere des Souffles", improvising beings 2014, IB27
Jean-Luc Petit to od lat ceniona postać na francuskiej scenie muzyki improwizowanej, chociaż poza swoją ojczyzną jest raczej muzykiem słabo rozpoznawalnym. Studiował grę na saksofonach oraz klarnetach w École d’Art d’Angoulem, posiada bardzo ciekawe, rozpoznawalne brzmienie i jest niemałym wirtuozem tych instrumentów. I płyt w swoim dorobku ma niemało, ale prawie wszystkie wydane zostały we Francji i z towarzyszeniem tamtejszych muzyków. Nie przebił się także na scenie europejskiej, a tym, jak wielka to szkoda mówi najlepiej ostatnia jego solowa płyta.

Ta płyta - podobnie jak sam tytuł ("Matiere des Souffles" czyli dosłownie "Warunki oddechów") - jest wyrazem estetycznej powściągliwości. Saksofon barytonowy oraz klarnet to dwa, bez wątpienia, ulubione instrumenty francuskiego muzyka. "Abrasives Incursions" to utwór, w którym każda nuta jest okazją do wibracji instrumentu, ale przepiękny, niski dźwięk instrumentu przydaje mu tylko kontemplacyjnego charakteru. Tak zresztą jest zbudowana cała ta płyta - z jednej strony frazy porwane i rozwibrowane, znajdują ukojenie w zamkniętych, cichych i spokojnych przestrzeniach kościołach Saint Pierre de Sers, gdzie część materiału na tę płytę została zarejestrowana. Głębią, spokojem i niebywałą duchowością tchną zwłaszcza improwizacje na barytonie, te na klarnecie mają nieco inny, bliższy współczesnej kameralistyce charakter. W nich właśnie, zniekształcając dźwięki instrumentu, Jean-Luc Petit imituje krzyki i rozpacz, plącząc melodyczne linie z nieco odmiennej muzycznej materii. Ale i tutaj czuje się w jego muzyce przestrzeń, jest miejsce na ciszę i oddech.

Płyta, jako całość broni się znakomicie. Jeżeli więc nie boicie się ryzyka i poszukujecie w muzyce czegoś więcej niż papki, lub dźwiękowej tapety do windy, warto sięgnąć po solowe nagranie Jean-Luc Petita.
autor: Marek Zając


Jean-Luc Petit: contrabass clarinet, baritone saxophone

1. Abrasives Incursions
2. Vibratoires
3. Le Noir Et Le Goudron
4. La Montagne Se Consume
5. Autre Cime, Autre Gisement

płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 23 września 2014

Thomas Bellier / Timothée Gacon "Ehécatl", improvising beings 2011, IB09

Thomas Bellier / Timothée Gacon "Ehécatl", improvising beings 2011, IB09
Rzadko zdarza mi się usłyszeć kreatywne brzmienia zaaranżowane na bas (elektryczny) i perkusję. A tak właśnie jest w tym wypadku. Na co dzień Thomas 'Asmoth' Bellier oraz Timothee Gacon są członkami rockowego kolektywu Blaak Heat Shujaa. I właśnie w takim, rockowym duchu grają swoją muzykę improwizowaną.

Wywodzące się z rocka brzmienie sprawia iż nie ma tu - no prawie nie ma - poszukiwania dźwięków, i poszukiwania się muzyków nawzajem na scenie. Duet z łatwością się rozpędza, a w toku muzycznej narracji sięga jeszcze po inne instrumenty - czasem zabrzmi aztecki flet, czasem bardzo liczne perkusjonalia. Nie stronią także od wokalnych improwizacji - zdecydowanie częściej sięga po nie grający na basie Bellier; Gacon - jeśli już - to sięga po growl, kojarzony do tej pory raczej z muzyką trash-metalową niż sceną improwizowaną. Ale muzyka, która obaj uprawiają wszak żadnych granic nie znosi, więc dlaczego w końcu nie? A gdy jeszcze sięgają po to ze świadomością brzmieniowego efektu i reakcją ze strony partnera, to można temu tylko przyklasnąć, jako zjawisku dodatkowo wzbogacającemu - niemałą już wszak - paletę brzmień.

Dodatkowo w trzeciej improwizacji ("The Wrath of Tepeyollotl") pojawia się sitar gościnnie obsługiwany przez Michela Kristofa. Łączenie improwizacji rockowych z muzyką indyjską i aztecką? I podpieranie się do tego odwołaniami do azteckiej, prekolumbijskiej kultury? dlaczego nie, muzyka improwizowana granic żadnych nie zna. Polecam bardzo.
autor: Józef Paprocki



Thomas Bellier: bass guitar, vocals
Timothée Gacon: drums, percussion

1. El Entierro de los Nahuas
2. La Canción del Dios Ehécatl
3. The Wrath of Tepeyollotl
4. Rih
5. Tenan
6. Nanahuatzin y Tecciztecatl

płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 16 września 2014

Noah Rosen / Alan Silva "o.i.l.", improvising beings 2013, IB21

Noah Rosen / Alan Silva "o.i.l.", improvising beings 2013, IB21
"o.i.l." w tytule płyty nie oznacza wcale benzyny albo paliwa, ale jest skrótem od Orchestrated Improvised Lives. Wykonawcami tych rozbudowanych improwizacji są dwaj niezwykle doświadczeni muzycy - grający tu na syntezatorach Alan Silva oraz zasiadający za klawiaturą fortepianu Noah Rosen.

Dlaczego taki tytuł? Bo muzyka brzmi niczym improwizowany koncert na fortepian i orkiestrę. Tak bowiem rozbudowane jest brzmienie syntezatorów obsługiwanych przez nestora amerykańskiej sceny awangardowej Alana Silvę. Rosen zresztą nie pozostaje mu dłużny - na fortepianie gra całe kaskady dźwięków w niezwykłych, szybkich i ruchliwych pasażach. I chociaż stara się odwoływać czasem do jazzowej tradycji to jego indywidualny styl przynosi muzykę otartą na wszelkie inspiracji i w tej otwartości niezwykle bezkompromisową.

Alan Silva nagrywał już płyty w dużych składach. Nigdy wcześniej jednak nie nagra duetu który muzycznie byłby tak gęsty i operował tak potężnym, rozbudowanym brzmieniem. Minimalizm składu pozwala mu niemal w pełni muzykę tę kontrować. I Silva potrafi to znakomicie wykorzystać pozostając cały czas otwartym na wszelkie zagrywki i poczynania partnera. Znakomity, chociaż bardzo trudny i gęsty muzycznie album.
autor: Marcin Zając

Noah Rosen: piano
Alan Silva: orchestral synthesizer

1. The Road To Hell Is Paved With Good Intentions
2. Fleche Dans Le Jardin
3. Two Buck Chuck



płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 26 marca 2011

Günter Christmann / Mats Gustafsson / Paul Lovens "Tr!o", FMP, 2010


Günter Christmann / Mats Gustafsson / Paul Lovens "Tr!o", FMP 2010, FMPCD136.
Ta płyta to dla Matsa Gustafssona wielki powód do dumy - po pierwsze to nagranie z dwoma legendami (Günter Christmann i Paul Lovens) sceny muzyki improwizowanej, po drugie - to pierwsza płyta szwedzkiego saksofonisty, która ukazała się nakładem tej legendarnej niemieckiej wytwórni. Jest to równocześnie jakby "powrót do przeszłości". Materiał bowiem zarejestrowano ponad szesnaście lat temu.
Muzyka zawarta na płycie to free improv w czystej postaci. 99% społeczeństwa nawet muzyką tego nie nazwie, ale dla jednego procenta może być ona niezwykłym przeżyciem. Niezwykle poszarpana, pozornie składająca się z przypadkowych dźwięków brzmieniowa struktura to materia mieniąca się przeróżnymi odcieniami i zachwycająca paletą barw. Nie mu tu nawet śladów melodycznej linii, a równocześnie forma poszczególnych improwizacji ma - w moim odczuciu - bardzo przemyślaną, chociaż skomplikowaną strukturę. Muzycy wydobywają dźwięki ze swoich instrumentów w najprzemyślniejszy sposób, jaki tylko przychodzi im do głowy, ale powstaje z tych szmerów, trzasków, przydechów, uderzeń i szarpnięć tak gęsta faktura, że czasem trudno ustalić, który dźwięk przypisać danemu muzykowi. Niezwykle wprost wypada Christmann - zwłaszcza wtedy, gdy odkłada puzon i chwyta za wiolonczelę - te momenty tego nagrania cenię najbardziej. Czasem, chociaż rzadko, rozpędzają muzykę w sposób szalony i gwałtownie ją wygaszają, zawsze jednak starają się uciekać od oczywistych rozwiązań. Dla mnie - genialne, dla większości słuchaczy pewnie zwykły wygłup. Rozstrzygnijcie sami, ale dajcie wybrzmieć tej niezwykłej muzyce.
autor: Marcin Jachnik


Mats Gustafsson: soprano saxophone, baritone saxophone, fluteophone
Günter Christmann: cello, trombone
Paul Lovens: percussion 

1. Something More 4:33
2. Something More 5:29
3. Something More 6:31
4. Something More 8:01
5. Something More 5:59
6. Something More 7:31
7. Something More 8:01
8. Enough Is Not Enough 9:02  



Mats Gustafsson / Günter Christmann / Paul Lovens
Ulrichsberg, 04.12.2009


płyta do kupienia na multikutli.com

piątek, 18 marca 2011

Correction [Sebastian Bergström / Joacim Nyberg / Emil Astrand-Melin] - Two Nights in April, Ayler Records, 2010


Correction [Sebastian Bergström / Joacim Nyberg / Emil Astrand-Melin] - Two Nights in April, Ayler Records 2010, AYLCD090.
Muzyka tria Correction to otwarta free jazzowa formuła. Niewiele jednak ma wspólnego z totalną pianistyką spod znaku Cecila Taylora. To jakby poszukiwanie nowych ścieżek w istniejącej już i nazwanej (określonej) muzyce niż poszukiwanie nowych rozwiązań i wytyczanie (przesuwanie) nowych granic. Brak preparacji fortepianu oraz wyraźnie wpływy jazzowej tradycji - od bopu, a nawet swingu (podobnymi odczuciami dzieli się Mats Gustafsson w dołączonym do płyty liner notes) do free - sytuują ją zdecydowanie w kategorii jazz. Nie ma jednak również wiele wspólnego ze skandynawską pianistyką, ani grama kompozycji, momentami tylko motoryka jak z muzyki EST - poza tym kreatywna wyobraźnia i myślenie o muzyce nie w kategorii jednego taktu, ale formy utworu. Pisanie o "telepatycznym porozumieniu wewnątrz zespołu" to w tym przypadku nonsens. Choćby dlatego, że zawsze mają oni jakiś wspólny pomysł na formę utworu, jakby mieli to z góry ustalone lub przedyskutowane, chociażby w małym stopniu (może to być ustalona struktura utworu). Nikt tu bowiem nikomu nie narzuca formy (chociaż prymat pianisty można wychwycić), a nie wydaje się wprost możliwe by tak skończone i zamknięte perełki rodziły w toku kompletnie wolnej improwizacji. Przy tym wszystkim muzyka wciąż potrafi zaskakiwać i w efekcie brzmi jak freejazzowe standardy. Świetne, odkrywcze nagranie, zarejestrowane podczas dwóch koncertów zespołu w kwietniu 2009 roku.
autor: Marcin Jachnik

Sebastian Bergström: piano
Joachim Nyberg
: bass
Emil
: drums

1. Sthlm-Brln
2. Gyllene Tigern
3. Old River
4. Natttag
5. Jannowitzbrücke
6. Mig Fryser
7. Aret är 1520
8. Uncle
9. One for Mr. Mahall
10. Kognitiv Dissonans
11. M50 Björnson
12. The First Waltz



Correction at New Perspectives, Västerås, Sweden. March 2009

płyta do kupienia na multikutli.com

piątek, 11 marca 2011

Pete Robbins's Unnamed Quartet [Pete Robbins / Nate Wooley / Daniel Levin / Jeff Davis] "Live In Brooklyn", NotTwo 2011



Pete Robbins's Unnamed Quartet [Pete Robbins / Nate Wooley / Daniel Levin / Jeff Davis] "Live In Brooklyn", NotTwo 2011

Pete Robbins, nowojorski muzyk, jest wciąż jeszcze saksofonistą "na dorobku", chociaż grywał i nagrywał z gigantami jazzowej sceny - Johnem Zornem, Markiem Dresserem, Craigiem Tabornem, Mario Pavone czy Kennym Wollesenem. Muzyczną edukację rozpoczął bardzo wcześnie - w wieku sześciu lat rozpoczął naukę gry na fortepianie, gdy miał lat dziewięć - na klarnecie, gdy miał jedenaście chwycił za gitarę, a altowy saksofonu ujął po raz pierwszy rok później. Studiował w Phillips Academy, Tufts University i w końcu w New England Conservatory pod kierunkiem m.in. Paula Bleya, George'a Garzone i George'a Russella. Założył własną wytwórnię płytową - Hate Laugh, chociaż publikuje także w innych labelach. Najnowszą płytę wydało krakowskie NotTwo.
Unnamed Quartet to zespół iście gwiazdorski - prócz lidera grają tu świetnie znani miłośnikom gatunku i niezwykle cenieni muzycy: wiolonczelista Daniel Levin oraz trębacz Nate Wooley oraz ceniony jako muzyk sesyjny perkusista Jeff Davis (nagrywający także w kilku składach dla portugalskiego Clean Feedu). I chociaż "nazwiska nie grają", to płyta zespołu spełnia wszelkie nadzieje, jakie w niej pokładałem. Wszyscy muzycy świetnie odnajdują się formule kwartetowej, wolnej improwizacji, chociaż mam wrażenie, że najmniej pewnie czuje się w niej Levin. Nawet we własnych zespołach najbardziej interesująco brzmią jego kompozycje - jak nikt potrafi on operować harmonią, współbrzmieniem instrumentów. Gdy jednak dochodzi do improwizowanego grania w trio czy kwartecie, czasem jakby brakowało mu doświadczenia. Tutaj dwóch frontmenów (Robbins-Wooley) nieco spycha do roli członka rytmicznej sekcji, chociaż i w jego grze sporo jest interesujących partii. Nate Wooley natomiast to - nie tylko w tym zespole - postać pierwszoplanowa. Muzyk nagrywający solowe płyty free improv, ale także znakomicie odnajdujący się w bardziej konwencjonalnych czy nawet komponowanych formach, tutaj błyszczy i jest - w moim odczuciu (za sprawą olbrzymiej muzykalności i bogatego doświadczenia) - autentycznych liderem zespołu. Znakomicie przy tym rozumie się z Robbinsem, zepchniętym nieco w cień, jakby odsuniętym z nominalnej funkcji szefa kwartetu. Zdaje się być sprawnym wielce instrumentalistą, ale nie kreatorem formy utworów. Tu - w moim odczuciu - dominuje trębacz. Muzyka ma porwaną, zmienną strukturę. Kwartet, moim zadaniem, najciekawiej wypada, gdy udaje im odnaleźć jakieś wyciszenie, gdy nie starają się utrzymać żywiołowego tempa, ale znajdują chwilę by pomedytować nad dźwiękiem, rozsmakować się barwie brzmień i niuansów, szmerów i drgnięć powietrza. A trochę takich momentów tu jest i można się nich zasłuchać bez reszty.
autor: Marek Zając

Pete Robbins: alto saxophone
Nate Wooley: trumpet
Daniel Levin: cello
Jeff Davis: drums


1. Improvisation 1    8:34
2. Improvisation 2    9:31
3. Improvisation 3    13:15
4. Improvisation 4    11:21
5. Improvisation 5    7:23


Pete Robbins / Jonathan Goldberger / Jeff Davis - December 20, 2009

płyta do kupienia na multikutli.com