środa, 17 grudnia 2014

Marc Ribot / Trevor Dunn / Tyshawn Sorey "Valentine’s Day", Tzadik 2014, TZ8323

Marc Ribot / Trevor Dunn / Tyshawn Sorey "Valentine’s Day", Tzadik 2014, TZ8323

Marc Ribot w swoim żywiole!
Szatańska sprawność i nieposkromiona wyobraźnia tego gitarzysty sprawiły, że każdy projekt, w który jest zaangażowany pachnie z daleka wydarzeniem. Nie inaczej jest i tym razem, przedstawiciele trzech generacji nowojorskiego downtownu Marc Ribot (Ceramic Dog, Tom Waits, Elvis Costello), Trevor Dunn (Mr. Bungle, Melvins, Fantomas) i Tyshawn Sorey (Steve Coleman, Anthony Braxton, Vijay Iyer) zabierają nas w mocno pokręconą, pełną nieuczesanych dźwięków wycieczkę. Esencjonalna i diablo intensywna 'Valentine’s Day' zawiera dwanaście kompozycji Johna Zorna, poza tytułami opatrzonych podtytułami 'enigma od 1 do 12'.

Jakże inna jest to płyta od ‘Live at the Village Vanguard’ z początku 2014 roku, tam sześć utworów, po dwa Coltrane'a i Aylera, jeden Kerna/Hammersteina, jeden Neiburga/Daugherty'ego/Reynoldsa, ponad godzinę absolutnie powalającej jazzowej, improwizowanej muzyki. Tu dwanaście kompozycji Johna Zorna, o wyraźnie rockowej proweniencji, przypominające intensywność wczesnych nagrań Naked City. Brudna, zgrzytliwa gitara lidera, basowe pochod Trevora Dunna, potężnie brzmiąca perkusja Tyshawna Sorey’a przyprawiają o prawdziwy zawrót głowy.

autor: Witek Leśniak

Trevor Dunn: electric 5-string bass
Marc Ribot: electric guitar
Tyshawn Sorey: drums

1. Potions and Poisons (enigma one)
2. Fireworks (enigma two)
3. Blind Owl and Buckwheats (enigma three)
4. Abramelin (enigma four)
5. Seven Secrets (enigma five)
6. Before I Saw the Spirit of a Child (enigma six)
7. UX (enigma seven)
8. The Voynich Mandala (enigma eight)
9. Codebreaker (enigma nine)
10. Map (enigma ten)
11. Black Mirror (enigma eleven)
12. And the Clouds Drift By (enigma twelve)


płyta do kupienia na multikulti.com

czwartek, 11 grudnia 2014

Adam Lane Full Throttle Orchestra [Adam Lane / Nate Wooley / Susana Santos Silva / Reut Regev / David Bindman / Avram Fefer / Matt Bauder / Igal Foni] "Live In Ljubljana", Clean Feed 2014, CF307

Adam Lane Full Throttle Orchestra [Adam Lane / Nate Wooley / Susana Santos Silva / Reut Regev / David Bindman / Avram Fefer / Matt Bauder / Igal Foni] "Live In Ljubljana", Clean Feed 2014, CF307
Nowa płyta Adama Lane'a to równocześnie pierwsza koncertowa realizacja jego Full Throttle Orchestra. Niby to orkiestra - tak też brzmi - umożliwia bowiem zespołowi wygenerowanie gęstej i wielowymiarowej palety brzmień; ale mała (tutaj to osiem osób, ale zdarzały się też mniejsze jej wcielenia), co z kolei pozwala w pełni zapanować, lecz również i wykorzystać potencjał wybitnej grupy improwizatorów. To muzyka jednocześnie niezwykle gęsta, ale także oparta na przebojowych, niemal popowych tematach, zagrana z niezwykłą inwencją i uporządkowana w równocześnie logiczny, jak i zaskakujący sposób.

Lane wykorzystuje sposoby organizacji dźwiękowej przestrzeni, których nauczył się od jednego ze swoich mistrzów, współczesnego kompozytora Earle'a Browna, ale też całymi garściami czerpie z dorobku wielkich band-liderów klasycznego jazzu: Counta Basie, Duke'a Ellingtona, Charlesa Minusa, jak i tych kojarzonych z awangardą - Muhala Richarda Abramsa czy też Sun Ra. W koncertowej odsłonie pobrzmiewają także echa dokonań Luigi Nono, ale też wpływy kultury popularnej - komuż bowiem nie przyjdzie na myśl Funkadelic gdy wsłucha się w mocno podszytą groovem muzykę lane'owej orkiestry? Sam Adam Lane przyznaje się jeszcze do folkowych inspiracji - mówi, że struktury rytmiczne czerpie z balijskiej i jawajskiej tradycji gamelan. Być może tak jest, bo w gęstwie dźwięków jego zespołu trudno to tak wykluczyć, jak i potwierdzić.

Słucha się tego znakomicie, także dlatego, że komunikacja wewnątrz zespołu jest znakomita, soliści wybitni, a samo granie - co wyraźnie słychać nie tylko w tym nagraniu zespołu - sprawia wszystkim członkom Full Throttle Orchestra niemałą radość. Czego chcieć więcej? Koniecznie!
autor: Józef Paprocki

Nate Wooley: trumpet
Susana Santos Silva: trumpet
Reut Regev: trombone
David Bindman: tenor saxophone, soprano saxophone
Avram Fefer: alto saxophone
Matt Bauder: baritone saxophone
Adam Lane: bass
Igal Foni: drums

1. Power Lines / Feeling Blue-Ish (solos: Matt, Avram, David)
2. Empire Of Music (The One) (solos: Nate, Reut, Avram)
3. Sanctum (solos: Adam, David, Susana)
4. Multiply Then Divide (solos: Reut, Avram, Nate, The Brass)
5. Ashcan Rantings (solos: Adam, Matt, Avram, Igal)
6. Power Lines / Blues For Eddie (solos: Matt, Avram, David)

płyta do kupienia na multikulti.com

środa, 10 grudnia 2014

Peter Van Huffel's Gorilla Mask "Bite My Blues", Clean Feed 2014, CF302

Peter Van Huffel's Gorilla Mask "Bite My Blues", Clean Feed 2014, CF302
Krytycy piszący debiutanckiej płycie tego zespole określali ich mianem "power trio", podkreślając przy tym rockową energie ich brzmienia. Drugi album grupy Gorilla Mask nie przynosi rewolucji - dalej określenie to jest prawdziwe, ale to trochę mało mówić dwa słowa o muzyce grupy która naprawdę może powalić na kolana.

Wszystko na tej płycie oparte jest na bluesie - tak naprawdę każdy z utworów ma bluesowy rytm i timing. Ale stylistyka grania tych bluesowych akordów jest już zupełnie inna od tej znanej choćby z bluesowych klubów Chicago. Przefiltrowana przez bardzo współczesną wrażliwość, zapatrzona w dokonania Johna Zorna, który jak nikt inny chyba mógłby być patronem tego nagrania. To przecież on, nikt inny trawestował żydowskie tematy czyniąc z nich raz jazz, raz easy listening, raz rock, innym razem hard core i metal. To samo z bluesem robi trio Kanadyjczyka Petera Van Huffela, masakrując po drodze wszystkich niedowiarków i wątpiących. Nie sięga jednak do różnych stylistyk, ale konsekwentnie miażdży potęgą brzmienia swojego małego składu. Nie ma w tym jednak też nużącej jednostajności - muzycy są niezwykle zgrani i nie ma tu chwili monotonnego łupania. Sięgnięcie po efekty i przetworniki brzmienia przez basistę dodatkowo poszerza możliwości brzmieniowe zespołu rozpięte aż po ścianę dźwięku niczym z noise'owych realizacji.

Jeżeli ktoś szuka rozpędzonej muzyki, odwołującej się do bluesa, free jazzu i chce spróbować czegoś nowego, powinien koniecznie sięgnąć po tę płytę.
autor: Józef Paprocki

Peter Van Huffel: alto saxophone
Roland Fidezius: electric bass, effects
Rudi Fischerlehner: drums, percussion

1. Chained 8:25
2. What?! 6:21
3. Skunk 6:35
4. Bite My Blues 11:41
5. Broken Flower 6:38
6. Fast and Flurious 6:24
7. Z 7:44

płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 9 grudnia 2014

Darius Jones / Matthew Shipp "The Darkseid Recital", Aum Fidelity 2014, AUM088

Darius Jones / Matthew Shipp "The Darkseid Recital", Aum Fidelity 2014, AUM088
Drugie już spotkanie wybitnych improwizatorów - Dariusa Jonesa i Matthew Shippa - jest jakby ciągiem dalszym pierwszego nagrania. Muzycy starając się eksplorować zarysowany tam obszar zainteresowań, tworzą zupełnie przedziwną muzykę - improwizowaną, ale bliższą tej klasycznej, komponowanej o post-romantycznym charakterze.

Taka jest od lat zresztą pianistyka Matthew Shippa - ze znanych mi wirtuozów tego instrumentu jest on chyba najbliższy klasycznej pianistyce, zwłaszcza w swoich improwizacja. Bardzo często trudno dosłuchać się swingu w jego muzyce, za to odwołań, także formalnych do pieśni - choćby Schuberta czy Mahlera znajdziemy tam całkiem wiele. Tak też zbudowana jest ta muzyka, chociaż gra saksofonisty Darius Jones eksploruje raczej jazzową stronę improwizacji. Świetnie słychać to chociażby w utworze "Lord of Woe" gdzie w pełnym momencie konsekwentnie prowadzona, melodyjna fraza Jonesa przeciwstawiona zostaje kaskadzie akordów Shippa, a chwilę później chaos dźwięków fortepianu zderzony zostaje z potokiem nut zaczerpniętym od Brötzmanna czy Parkera. Te dwa strumienie jakby się sobie przeciwstawiały, dążyły w nieco odmiennych kierunkach - dlatego też ta kompozycja jest przy tym również cudownym świadectwem wyobraźni, uważności i kreatywności każdego z muzyków.

Właśnie ten bardzo świadomy podział ról - z pianistą jakby od jazzu uciekającym i jednocześnie budującym jego tradycję - czyni muzykę duetu tak niezwykłą - jakby odartą z jazzu, ale i równocześnie niesilącą się na preparacje instrumentu czy sonorystyczne zagrywki. Obaj partnerzy wydobywają dźwięk z instrumentów w bardzo konwencjonalny sposób, ale o chwili nudy próżno tu mówić. To niezwykłego świadectwo tego jak cudownie można tworzyć grając po prostu na instrumentach. I chociaż to muzyka, która wymaga tak od twórców, jak i słuchaczy wiele, bardzo skupienia, warto po nią sięgnąć dla jej kreatywnej niezwykłości. W moim odczuciu to jeden z lepszych albumów tego roku!
autor: Marek Zając

Darius Jones: alto saxophone
Matthew Shipp: piano

1 Celestial Fountain
2 2,327,694,748
3 Granny Goodness
4 Gardens of Yivaroth
5 Lord of Woe
6 Life Equation
7 Sepulchre of Mandrakk
8 Divine Engine
9 Novu’s Final Gift


płyta do kupienia na multikulti.com

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Tony Malaby TubaCello [Tony Malaby / Christopher Hoffman / Dan Peck / John Hollenbeck] "Scorpion Eater", Clean Feed 2014, CF318

Tony Malaby TubaCello [Tony Malaby / Christopher Hoffman / Dan Peck / John Hollenbeck] "Scorpion Eater", Clean Feed 2014, CF318
Niezwykle aktywny jest dziś Tony Malaby. Gra koncerty, udziela się jako sideman i niemal jednocześnie wydał dwie znakomite płyty w portugalskim Clean Feed'zie. W odmiennych składach i o muzycznie odmiennym charakterze. O ile jednak Tamarindo jest kontynuacją od lat działającego projektu, to Tony Malaby's TubaCello jest kwartetem zupełnie nowym, wyrastającym jednak z dawnych jego projektów.

w swojej karierze Malaby prowadził już tria w składzie z tubą i wiolonczelą. Zawsze też towarzyszyła im perkusja. Teraz właśnie, zafascynowany brzmieniem i możliwościami tych instrumentów postanowił połączyć to w całość zapraszając najbardziej kreatywnych muzyków tamtych zespołów - tubistę Dana Pecka, wiolonczelistę Christophera Hoffmana oraz perkusistę i perkusjonalistę Johna Hollenbacka (tutaj gra dodatkowo na preparowanym fortepianie).

Sama koncepcja zespołu nie jest jednak zbudowana tak, że tuba spełnia rolę kontrabasu w klasycznej sekcji rytmicznej. Owszem, podobny zakres brzmieniowy sprawia, że na pierwszy "rzut ucha" wydaje się tak być, ale gdy posłuchać, to tuba ma zupełnie inną rolę w tym kwartecie, nie jest tutaj instrumentem rytmicznym [nie znaczy to jednak, że nigdy razem z perkusją sekcji nie tworzą]. Jej brzmienie stanowi podstawę, ale nie w znaczeniu nadania rytmu utworowi. Czasem dubluje - zresztą na zmianę z saksofonem – linię wiolonczeli, ale najczęściej - tak mi się wydaje słuchając tego nagrania - Dan Peck ma wolną rękę. Korzysta z tego jednak z pewną powściągliwością, jakby szanując rolę lidera zespołu.

Sama muzyka Malaby'ego jest bardzo ciekawa. Tworzy on kompozycje wywodzące się jakby z odmiennych nurtów jazzu - bo co może łączyć stricte jazzowo-progresywne "Buried" z niezwykłym, balladowym i melancholijnie pogodnym "March" (dedykowanym zresztą świetnie znanej Izumi Ichida)? Ano brzmienie zespołu. Bo nie przypadkiem nazywa się ten kwartet TubaCello - te dwa instrumenty determinują bowiem brzmienie zespołu. Sam Malaby jest tutaj wysunięty na czoło - nie jest tak, że nie pozwala na solo innego instrumentu, ale też od pierwszych dźwięków nie mamy złudzeń, że to saksofonista jest liderem. Jego gra jest bardzo elastyczna i takie też jest oblicze jego kwartetu. Ten zespół nie tylko potrafi zagrać wszystko, ale też sam lider o tym wie. I zamierza z tego korzystać.

Niebanalna muzyka znakomitych instrumentalistów. Naprawdę niezwykła płyta, wciągająca ja narkotyk.
autor: Marek Zając

Tony Malaby: tenor saxophone, soprano saxophone
Christopher Hoffman: cello
Dan Peck: tuba
John Hollenbeck: drums, percussion and prepared piano

1. Buried
2. Trout Shot
3. Fur
4. March (for Izumi)
5. The Beaded Braids
6. Scorpion Eater

płyta do kupienia na multikulti.com

niedziela, 7 grudnia 2014

The Margots [Adrienne Pierluissi / Ken Vandermark / Tim Daisy / John Dereszynski / Nick Macri / Rick Reger] "Pescado", Okka Disk 2013, OD12093

The Margots [Adrienne Pierluissi / Ken Vandermark / Tim Daisy / John Dereszynski / Nick Macri / Rick Reger] "Pescado", Okka Disk 2013, OD12093
The Margots - nowy zespół z udziałem Kena Vandermarka nie jest jego autorskim projektem, ale też prawdopodobnie nie byłoby go, gdyby nie osoba chicagowskiego saksofonisty i kompozytora. Lub też brzmiałby on diametralnie inaczej.

Nie pierwsze to spotkanie Vandermarka z muzyką raczej rockową niż jazzową, ale też chyba po raz pierwszy śmiało można mówić o nim jako o kompozytorze piosenek. Zdarzyło się to wcześniej tylko jeden jedyny raz (na płycie sygnowanej przez Maca McCaughana, wokalistę Portastatic, "Perfect Little Door" jest jedna piosenka z muzyką Vandermarka, ale wcześniejsza kompozycja została tylko zaadoptowana do tej formy), chociaż aranże wychodziły już spod jego ręki - czy to dla Common Rider, czy też dla The Ex z Getatchew Mekurią. I chyba właśnie to ostatnie doświadczenie - współpraca z holenderskimi dinozaurami punk rocka - wpłynęło na to, że Ken Vandermark zdecydował się na udział w takim właśnie projekcie. To i chyba osoba Adrienne Pierluissi, z którą Vandermark przyjaźni się od połowy lat dziewięćdziesiątych - to jej obraz wykorzystał na okładce płyty DKV Trio "Live in Wels & Chicago". Bo to ona jest autorką wszystkich – prócz jednego, autorstwa Joe McPhee – tekstów i większości muzyki na płycie. No i jeszcze na niej śpiewa, a czyni to w niezwykle klimatyczny sposób.
The Margots
Płyta "Pescado" jest znakomitą hybrydą rocka i progresywnego jazzu, właśnie spod znaku chicagowskiej sceny i Kena Vandermarka. Inspirowane z jednej strony dorobkiem Roberta Wyatta i jego "Comicoperą", z drugiej tropikalią (brazyliską stylistyką z późnych lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku), ale też dzięki zaangażowanym w to wybitnym instrumentalistą, muzyka ma bardzo indywidualny charakter. Na pierwszym planie jest pogodny głos Adrienne Pierluissi, śpiewając po angielsku i hiszpańsku. Od pierwszego dźwięku słychać, że nie jest ona wykształconą wokalistką. Ma za to w głosie ciepło, wdzięk i wielką pogodę ducha, która potrafi świetnie udzielić słuchaczom. Znakomicie operuje tu harmonią gitarzysta John Dereszynski, nadając piosenkom indie-rockowy charakter. Ale ta muzyka byłaby jednostajna gdyby zabrakło Kena Vandermarka - to on nadaje jej pazur, stylistyczną różnorodność i inicjuje zmiany charakteru muzyki w ramach poszczególnych kompozycji. Znakomitym przykładem jest kompozycja "April", która z niemal melancholijnej ballady zamienia się w inspirowaną funkowymi rytmami piosenkę.

"Pescado" wywodzi się z tej samej muzycznej rodziny, co wspólny projekt Neneh Cherry i The Thing, ale nie znajdziecie tu coverów, co - przynajmniej w moich oczach - czyni tę płytę jeszcze bardziej interesującą. Znakomite kompozycje, świetne i niebanalne aranżacje, cudowne wykonanie. Mistrzowski album!
autor: Marcin Jachnik

Adrienne Pierluissi: vocals
Tim Daisy: drums, percussion 
John Dereszynski: guitars
Nick Macri: bass
Rick Reger: keyboards
Ken Vandermark: reeds

1. Intro Memory
2. No Lo Sabia
3. Grey
4. Pescado
5. Mr Altruistic
6. April
7. Black And White
8. Sword
9. Love Song
10. Husbands
11. Drown
12. Echoes of Memory
13. Anda



płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 6 grudnia 2014

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316
Stanięcie z Brötzmannem na jednej scenie oznacza podjęcie wyzwania i wymaga niemało odwagi. I samozaparcia. Bo oznacza dla muzyka to sięgnięcie do własnych trzewi i eksplorowanie skrajnych, bardzo intensywnych emocji.

Nie pierwsze to wspólne nagranie trójki improwizatorów. I znakomicie słychać to na tej płycie. Pisanie tutaj, że są zgrani chyba nie jest prawdą. Bo granie z Brötzmannem chyba akurat tego nie wymaga - potrzeba natomiast do tego wyobraźni i kreatywności, samozaparcia albo też ekstatycznego transu. Bo taka właśnie jest jego muzyka. Od lat niemiecki saksofonista i improwizator nie oszczędzą siebie i swoich słuchaczy. Energia jego improwizacji wciąż jest powalająca i zadziwiające skąd czerpie ją w swoim przygiętym już wiekiem ciele. Tutaj bardzo dzielnie sekundują mu Anglicy - kontrabasista John Edwards oraz perkusista Steve Noble znajdujący niemal sadystyczną przyjemność w katowaniu swoich instrumentów.

Ale granie z Brötzmannem wymaga także skupienia i umiejętności wsłuchania się w niuanse jego muzyki. Bo czasem potrafi on zwolnić i odsłonić swoje spokojniejsze, bardziej liryczne oblicze. I wtedy umiejętność budowania nastroju niezwykle się przydaje. Peter nigdy jednak nie pozwala by było "za pięknie", by ballada Brötzmanna czy blues Brötzmanna stały się po prostu balladą i bluesem, o nie. Gdy tylko wyczuje, że muzyka dryfuje w te rejony - nadaje jej pęd i bezlitośnie łamie zastaną konwencję.

Koncert czy nagranie z Peterem Brötzmannem to równocześnie taki akt kreacji w formie czystej. Bo grać z taka intensywnością to znaczy nie tyle słuchać, co zawierzyć swojej intuicji i podświadomości, to rzucić się w twórczą przepaść, zlać w jedno z instrumentem i grać, grać, grać…
autor: Marek Zając

Peter Brötzmann: tenor and alto saxophones, b-flat clarinet, tarogato
John Edwards: double bass
Steve Noble: drums

1. Soulfood Available 43:36
2. Don’t Fly Away 8:00
3. Nail Dogs by Ears 6:44



płyta do kupienia na multikulti.com

wtorek, 2 grudnia 2014

Tiziano Tononi Awake Nu Quartet "The (CherryCo)mpany", Nu Bop Records 2014, NuBop11

Tiziano Tononi Awake Nu Quartet "The (CherryCo)mpany", Nu Bop Records 2014, NuBop11
Niesamowity jest ten Tiziano Tononi! Pamiętam jak bardzo duże wrażenie robiły na mnie jego płyty niespełna dekadę temu - czy sięgał do muzyki Ornette'a Colemana, Rolanda Kirka czy też - tak jak tutaj - po kompozycje autorstwa Dona Cherry'ego. Ale pamiętam też wielkie wrażenie jakie zrobił na nas jego koncert w sardyńskim miasteczku Sant'a Anna Arresi gdzie w septecie grali kompozycje Cherry'ego właśnie. Wtedy uznaliśmy jego występ za jeden z dwóch najlepszych na festiwalu - włoski perkusista daleko za sobą pozostawił występ Bindu Hamida Drake, Karla Bergera czy też niezwykłego, nasyconego gwiazdami podwójnego kwintetu kierowanego przez Dave'a Douglasa i Roya Campbella.

Teraz, gdy słucham nowej płyty Tononiego zachwyt mój dla jego muzyki tylko wzrasta. Większość kompozycji Dona Cherry'ego znajdująca się na tej płycie jest mi doskonale znana z rozmaitych interpretacji. Czy to autorskich, czy Kena Vandermarka, The Thing. Ale także samego Tononiego, bowiem muzyce Cherry'ego poświęcił on już jeden, podwójny album. Tam jednak muzyka nagrana w różnych składach, nierzadko większych nie miała tej siły, zwartości i mocy co tutaj. Słychać to już było na Sardynii, że zmniejszenie liczby instrumentalistów tylko służy muzyce amerykańskiego trębacza. I tak samo jest, czy interpretują ją włosi. w mniejszym zespole łatwiej bowiem o skupienie, zwartość brzmienia i konsekwencję. I świetnie to słychać na tej płycie. Tononi nie gra w dużym składzie, nie gra nawet w septecie. Postawił na kwartet i wydaje się to strzałem w dziesiątkę. Prócz niego grają tu jego stały, długoletni przyjaciel, saksofonista Daniele Cavallanti, trębacz Luca Calabrese i niesamowita, niewielka basistka Silvia Bolognesi na zmianę z Andreą DiBiase.

Słuchając na Sardynii różnych zespołów grających muzykę Dona Cherry'ego nie mogliśmy nie zauważyć, jak wielu świetnych muzyków jest tam z przypadku, jak chcą tylko odbębnić ten koncert. Tam wtedy, jak i teraz, słuchając tego nagrania nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Tononi tą muzyką żyje, że jest ona jego życiem. "As serious as Your life" jak mawia Joe McPhee.
autor: Marcin Jachnik

Tiziano Tononi: drums
Daniele Cavallanti: tenor saxophone
Luca Calabrese: trumpet
Silvia Bolognesi: bass (studio)
Andrea DiBiase: bass (live)

STUDIO TRACKS:
1. Complete Communion / Guinea
2. And Now / Golden Heart
3. Art Deco
4. Pettiford Bridge

LIVE TRACKS:
5. Cherryco
6. Togo
7. Desireless
8. Awake Nu
9. Complete Communion


płyta do kupienia na multikulti.com

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Ken Vandermark's Topology Nonet featuring Joe McPhee "Impressions of PO Music" Okka Disk 2013, OD12095

 Ken Vandermark's Topology Nonet featuring Joe McPhee "Impressions of PO Music" Okka Disk 2013, OD12095
Granie utworów w obecności kompozytora zawsze jest wyzwaniem dla interpretatora. Zaproszenie kompozytora do jako solisty może zakrawać na bezczelność. Tym bardziej więc ciekaw byłem nagrania projektu Ken Vandermark's Topology Nonet, jakie w ubiegłym roku ujrzało światło dzienne za przyczyną wznawiającej wydawniczą aktywność oficyny OkkaDisk.

Na płytę złożyły się kompozycje Joe McPhee powstałe w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia i pierwotnie nagrywane dla szwajcarskiej oficyny HatHut Records. Większość płyt z których pochodzą to dziś już prawdziwe białe kruki, a część z nich wciąż jeszcze nie doczekała się kompaktowej edycji (i pewnie wobec zmieniającego się rynku muzycznego doczekamy ich tylko w formacie mp3 lub flac). A wielka to szkoda bo dokumentują one chyba najważniejszy okres kompozytorskiego rozwoju muzyki tego amerykańskiego trębacza i saksofonisty, który po dziś nie doczekał się należnego mu miejsca i uznania wśród krytyków po obu stronach Wielkiej Wody. Teraz jednak, za sprawą admiratora twórczości McPhee - Kena Vandermarka - możemy sięgnąć po te fantastyczne utwory w mocno uwspółcześnionych wersjach.

Ken sięga po te kompozycje jak po swoje. Czerpie i wybiera z nich co dla niego interesujące i co uważa za esencję kompozycji. Wybiera więc tematy, przeszczepia melodykę, ale składa je na nowo, buduje ich złożoność w sobie właściwy, współczesny sposób. I wcale bym nie wykluczał, że grając je na żywo postępuje z nimi tak ze swoimi kompozycjami na duże składy. Własne utwory składa z poszczególnych elementów za każdym razem w nowy sposób, ingerując przed każdym kolejnym koncertem w zamkniętą zdawałoby się formę. Więc kompozycje nie mają skończonego kształtu, na każdym koncercie zyskują ją jakby na nowo.

Tutaj granice "brył" zarysowane są wyraźnie - stąd też moje przeczucie, ale nie jest to pewność. Słychać jednak pomiędzy nimi zmiany i napięcia dlatego też wydaje mi się uzasadnione. Natomiast nie robią wrażenia eklektycznych, lecz układają się w jednorodną całość. Vandermark zresztą nie daje tu przysnąć muzykom, nie pozwala na chwilę nudy, bardzo dba o zwartość i wyrazistość formy. Także w pewien sposób ogranicza - czasem - inwencję solisty. Ale dzięki temu muzyka zyskuje tak na napięciu jak i tempie, a fragmenty tutti gdy zespół gra zupełnie free są na tej płycie raczej ewenementem.

A sama muzyka? Cóż jest piękna, drapieżna i kreatywna jednocześnie – jak sam Joe McPhee. I jeszcze liryczna, bo to bardzo ważna cecha jego charakteru. Zresztą Ken nigdy nie ukrywał, że właśnie tak patrzy na muzyków – są oni w jego odczuciu tacy jak ich twórczość. W takiej formule wielka zasługa lidera (Vandermarka), jak i poszczególnych instrumentalistów. No i myślę, że obecność Joe także zrobiła swoje. Muzyka dzięki jest chyba jeszcze bardziej skupiona i chyba wyrażą maksymalną koncentrację wykonawców podczas samego nagrania. Piękna płyta pokazująca jak ważną postacią był i jest Joe McPhee dla współczesnego awangardowego jazzu.
autor: Marek Zając


Ken Vandermark & Joe McPhee

Joe McPhee: tenor saxophone
Jason Adasiewicz: vibraphone
Josh Berman: cornet
Jeb Bishop: trombone
Tim Daisy: drums
Kent Kessler: bass
Fred Lonberg-Holm: cello, electronicsDave Rempis: saxophones
Ken Vandermark: clarinet, bass clarinet, tenor saxophone

1. Impressions of Astral Spirits/Age
2. Impressions of Future Retrospective
3. Impressions of Sweet Dragon
4. Impressions of Goodbye Tom B.
5. Impressions of Eroc Tinu
6. Impressions of Pablo/Violets For Pia
7. Impressions of Knox

płyta do kupienia na multikulti.com