Adam Rudolph Go: Organic Orchestra "Can You Imagine...The Sound of Dream" Meta Records 2013, META014
Adam Rudolph Go: Organic Orchestra "Can You Imagine...The Sound of Dream" Meta Records 2013, META014 |
Zawsze wydawało mi się, że tworzenie wielkich aparatów wykonawczych nie
ma wielkiego sensu. Trzeba bowiem niezwykłej wyobraźni by wiedzieć, co z
taką orkiestrą można zrobić ją poprowadzić by było to uzasadnione. No i
trzeba rzecz jasna mieć co grać by w ogóle miało to sens. Jeszcze
bardziej kontrowersyjne jest to w przypadku muzyki w części lub w pełni
improwizowanej, gdy poszczególni improwizatorzy muszą odnaleźć się
gąszczu brzmień i dźwięków. No i w końcu nasza percepcja... O ileż
bowiem wygodniej jest śledzić cztery, pięć linii, a gdy w dodatku
dojdzie tu jeszcze niesłychany stopień abstrakcyjności dźwięków, objęcie
tego umysłem wydaje się niemal niemożliwe.
Adam Rudolph, amerykański multinstrumentalista przez lata kojarzony był ze sceną raczej world jazzową. I chociaż grywał z luminarzami free jazzu - Pharoah Sandersem, Wadadą Leo Smithem, Hamidem Drakiem, Yusefem Lateefem - to nigdy do grona wybitnych osobowości nie był zaliczany. Tym większe więc moje zaskoczenie, że muzyk właściwie nieznany, niebędący wybitnym liderem, zgromadziwszy wokół siebie niemałe grono wybitnych i kreatywnych instrumentalistów (Ned Rothenberg, J.D.Parran, Avram Fever, Charles Waters, Ted Daniel, Steve Swell, Jason Kao Hwang, Daniel Levin - to tylko mała część spośród nich) potrafił stworzyć muzykę gdzie wszystko jest "po coś"", gdzie owo "coś" znajduje swoje miejsce i na długi czas przykuwa uwagę mimo skrajnie abstrakcyjnej formy i onirycznego klimatu.
Jak sam Rudolf przyznaje - marzenia senne legły u źródeł tego projektu. Miała to być jakby ilustracja dźwiękowa pierwotnych snów ludzkich odwołująca się poprzez wykorzystane instrumentarium do world music i jazzu. Ale właściwie z jazzu pozostały tutaj tylko elementy improwizacji i muzycy z tym gatunkiem kojarzeni - rytmika zaczerpnięta jest z folku - w moim odczuciu indyjskiego - czasami fraza rytmiczna rozrasta się do tych znany z hinduskich rag. Przy tym muzyka jest skrajnie abstrakcyjna - brak tu czytelnych form a pauzy ciszy pomiędzy utworami zdają się być nie pewnym zamknięciem formy, lecz immanentną częścią dźwiękowej całości.
Jeśli więc mamy macie ochotę na muzykę nową, bliską improwizowanemu world music ale obdarzonemu jeszcze przydomkiem "contemporary" - musicie sięgnąć po ten niezwykły, ponadstylistyczny album gdzie muzyka i świat - jak we śnie - nie zna granic, ni podziałów…
Adam Rudolph, amerykański multinstrumentalista przez lata kojarzony był ze sceną raczej world jazzową. I chociaż grywał z luminarzami free jazzu - Pharoah Sandersem, Wadadą Leo Smithem, Hamidem Drakiem, Yusefem Lateefem - to nigdy do grona wybitnych osobowości nie był zaliczany. Tym większe więc moje zaskoczenie, że muzyk właściwie nieznany, niebędący wybitnym liderem, zgromadziwszy wokół siebie niemałe grono wybitnych i kreatywnych instrumentalistów (Ned Rothenberg, J.D.Parran, Avram Fever, Charles Waters, Ted Daniel, Steve Swell, Jason Kao Hwang, Daniel Levin - to tylko mała część spośród nich) potrafił stworzyć muzykę gdzie wszystko jest "po coś"", gdzie owo "coś" znajduje swoje miejsce i na długi czas przykuwa uwagę mimo skrajnie abstrakcyjnej formy i onirycznego klimatu.
Jak sam Rudolf przyznaje - marzenia senne legły u źródeł tego projektu. Miała to być jakby ilustracja dźwiękowa pierwotnych snów ludzkich odwołująca się poprzez wykorzystane instrumentarium do world music i jazzu. Ale właściwie z jazzu pozostały tutaj tylko elementy improwizacji i muzycy z tym gatunkiem kojarzeni - rytmika zaczerpnięta jest z folku - w moim odczuciu indyjskiego - czasami fraza rytmiczna rozrasta się do tych znany z hinduskich rag. Przy tym muzyka jest skrajnie abstrakcyjna - brak tu czytelnych form a pauzy ciszy pomiędzy utworami zdają się być nie pewnym zamknięciem formy, lecz immanentną częścią dźwiękowej całości.
Jeśli więc mamy macie ochotę na muzykę nową, bliską improwizowanemu world music ale obdarzonemu jeszcze przydomkiem "contemporary" - musicie sięgnąć po ten niezwykły, ponadstylistyczny album gdzie muzyka i świat - jak we śnie - nie zna granic, ni podziałów…
autor: Marcin Jachnik
GO: ORGANIC ORCHESTRA:
Sylvain Leroux: tambin fulani flute, c flute, bamboo flutes
Michel Gentile: c and alto flute, bamboo flutes
Zé Luis Oliveira: c and alto flute, bamboo flutes
Kaoru Watanabe: noh kan, fue, c flute
Steve Gorn: bansuri flute, hichiriki
Peter Apfelbaum: c flute, bamboo flutes, melodica, bamboo sax
Ralph Jones: c and alto flute, bamboo flutes
Batya Sobel: oboe, ocarina and arghul
Sara Schoenbeck: bassoon, sona
Ned Rothenberg: b flat & bass clarinet, shakuhachi
Avram Fefer: b flat & bass clarinet, bamboo flutes
Charles Waters: b flat clarinet, bamboo flutes
David Rothenberg: b flat clarinet, seljefloytes
J.D. Parran: e flat contra bass clarinet, alto flute, ewart double flute, kalimba
Ivan Barenboim: b flat & bass clarinet, bamboo flutes
Stephen Haynes: trumpet, cornet, soprano cornet, conch, flugelhorn, alto horn, didgeridoo, ewart bamboo horn
Graham Haynes: cornet, flugelhorn, ewart bamboo horn
Peck Allmond: trumpet, peckhorn, conch, kalimba
Sylvain Leroux: tambin fulani flute, c flute, bamboo flutes
Michel Gentile: c and alto flute, bamboo flutes
Zé Luis Oliveira: c and alto flute, bamboo flutes
Kaoru Watanabe: noh kan, fue, c flute
Steve Gorn: bansuri flute, hichiriki
Peter Apfelbaum: c flute, bamboo flutes, melodica, bamboo sax
Ralph Jones: c and alto flute, bamboo flutes
Batya Sobel: oboe, ocarina and arghul
Sara Schoenbeck: bassoon, sona
Ned Rothenberg: b flat & bass clarinet, shakuhachi
Avram Fefer: b flat & bass clarinet, bamboo flutes
Charles Waters: b flat clarinet, bamboo flutes
David Rothenberg: b flat clarinet, seljefloytes
J.D. Parran: e flat contra bass clarinet, alto flute, ewart double flute, kalimba
Ivan Barenboim: b flat & bass clarinet, bamboo flutes
Stephen Haynes: trumpet, cornet, soprano cornet, conch, flugelhorn, alto horn, didgeridoo, ewart bamboo horn
Graham Haynes: cornet, flugelhorn, ewart bamboo horn
Peck Allmond: trumpet, peckhorn, conch, kalimba
Ted Daniel: trumpet, ewart bamboo horn
Peter Zummo: trombone, conch, didgeridoo
Steve Swell: trombone, ewart bamboo horn
Sarah Bernstein: violin
Charles Burnham: violin
Trina Basu: violin
Mark Chung: violin
Elektra Kurtis: violin
Curtis Stewart: violin
Midori Yamamoto: violin
Skye Steele: violin
Rosemarie Hertlein: violin
Jason Kao Hwang: violin, viola
Stephanie Griffin: viola
Marika Hughes: cello
Daniel Levin: cello
Isabel Castela: cello
Janie Cowan: double bass
Kenny Wessel: electric guitar, banjo
Marco Cappelli: acoustic guitar
Brahim Fribgane: cajon, tarija, oud, percussion
James Hurt: sogo, kidi, igbo bell, percussion
Matt Kilmer: frame drum, djembe, kanjira, percussion
Tim Kieper: dusun’goni, pandiero, percussion
Keita Ogawa: earthtone drum, hadjira, pandeiro, percussion
Tripp Dudley: kanjira, cajon, percussion
Chris Dingman: vibraphone
Alex Marcelo: acoustic piano
Stuart Popejoy: acoustic bass guitar
1. Glimpse and Departure [5:28]
2. Dance Drama Part 3 (Green) [6:06]
3. Ambrosia Offering [2:33]
4. Slip of Shadows [5:01]
5. Lament and Remembrance [6:53]
6. Love's Light [6:35]
7. White Sky, Black Clouds [3:22]
8. Dance Drama Part 3 (Blue) [2:45]
9. Treelines [5:35]
10. Neither Mirage Nor Death [1:27]
11. To Rafter, To Skylight [4:37]
12. Track 12 3 [2:07]
13. Dance Drama Part 3 (Red) [2:54]
14. Dance Drama Part 4 [3:43]
15. Wing Swept [2:07]
16. Glow and Orbit [1:40]
17. Dawn Redwoods [3:33]
18. Nascence [1:50]
płyta do kupienia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz