środa, 31 października 2012

Dariusz Herbasz "Joy of Friendship", Multikulti Project 2012, MPI024

Dariusz Herbasz "Joy of Friendship", Multikulti Project 2012, MPI024

"Na końcu chciałam powiedzieć, że kiedy włączyłam i przesłuchałam tę płytę po raz pierwszy pomyślałam, że Wawrzyn i Tomek zrobili nam kawał i zdobyli skądś nagranie gigantów jazzu z lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych i wydali pod przykrywką. Pierwszy utwór „Prayer for peace” czyli „modlitwa dla pokoju” czy może „o pokój” budzi moje skojarzenia z Ornettem Colemanem i jego utworem „Lonely woman”. Jest przejmujący i głęboki. Najbardziej podobają mi się w nim partie fortepianu, na którym gra Piotr Mania. Drugi utwór czyli „Don Don” jest bardo rozkołysany,  można by rzec swingujący. Najbardziej podoba mi się trzeci utwór Ruffus, najwięcej w nim zabawy. Utwór czwarty, poświęcony pamięci brata autora, przywodzi na myśl kołysankę, ciepłą i kojącą. "Taniec tenorów" jest… a, sama nie wiem, podoba mi się. Płytę wieńczy T.T. Blues. Utwory są komponowane. 
Tu mnie łapie refleksja – podobno Andrzej Trzaskowski po powrocie ze Stanów stwierdził, że między jazzem amerykańskim a europejskim jest przepaść nie do przebycia. Renata Przemyk śpiewała w  którejś piosence, że w knajpie grają zbyt polski jazz. Powstał nawet film, który obejrzałam „Play your own thing” o jazzie europejskim, bardzo ciekawy. Kiedyś byłam taka mądra, że wparowałam do Frippa i stwierdziłam cała z siebie zadowolona, że dostrzegam różnicę między brzmieniem chicagowskim a nowojorskim. Byłam o tym święcie przekonana. Potem przeczytałam, że podział jazzu pochodzącego z West i East czy zachodniego i wschodniego wybrzeża to przede wszystkim zabieg komercyjny. Kategorie, podziały, dychotomia. Zdarzyło mi się również, że gdy byłam oczadzona free jazzem, gdy przyjechał Mike Reed i grał utwory z lat pięćdziesiątych byłam bardzo niezadowolona i doszłam do wniosku, że tak potrafią grać wszyscy (co nie jest prawdą). Jak żałuję, ze tego koncertu nie mogę wysłuchać dzisiaj i porównać czy dziś potrafiłabym docenić tę muzykę. Nie wchodząc w meandry roli postępu w sztuce przytoczę zdanie In, z którym w pełni się zgadzam i które podzielam – coś nowego musi wyrastać z rzeczy już znanych na zasadzie wplatania nowego w stare. Usłyszałam, że mam nie brać sobie dewizy Sokratesa do serca, ale z jazzem mam tak, że chyba nigdy nie będzie dla mnie oczywisty. Nie słyszę europejskości, polskości (i nie wiem czemu miałby to być synonim czegokolwiek) na tej płycie tylko dobre granie. 
Wawrzyn powiedział, ze w jego odczuciu muzycy inspirowali się jazzem postColtranenowskim czyli McCoyem Tynerem czy Sonnym Rollinsem. Nie znam tych dwóch muzyków za dobrze. In mówi, że Sonny R. grał długą frazą, jego ton wybrzmiewał w pełni i faktycznie tak grają Dariusz Herbasz i Tomasz Grzegorski na tenorowych saksofonach. Faktura utworów jest gęsta dzięki sekcji (Adam Żuchowski na basie i Tomasz Sowiński na perkusji)..."
autorka: Gnito
farnykoniec.blogspot.com


Dariusz Herbasz: tenor saxophone
Tomasz Grzegorski: tenor saxophone
Piotr Mania: piano
Adam Żuchowski: bass
Tomasz Sowiński: drums


1. Prayer for Peace 9:43
2. Don Don 7:52
3. Ruffus 7:20
4. 13-26, 06 (dedicated to the memory of My Brother Wojtek) 4:56
5. Tenor's Dance 7:45
6. T.T. Blues (Tapta Tapta Blues) 7:59


płyta do nabycia w multikulti.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz