Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brötzmann Peter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brötzmann Peter. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 października 2016

Black Bombaim & Peter Brötzmann "Black Bombaim & Peter Brötzmann" Shhpuma Records 2016, SHH026CD

Black Bombaim & Peter Brötzmann "Black Bombaim & Peter Brötzmann" Shhpuma Records 2016, SHH026CD
Brzmienie Petera Brötzmanna znane jest chyba każdemu fanowi awangardowego jazzu i nikomu kto słucha takiej muzyki bliżej przedstawiać go nie trzeba. Od lat jest uważany za jednego z najważniejszych przedstawicieli free jazzu i muzyki improwizowanej. Jego styl cechuje ostry, nieokrzesany ton, ale też skupiona liryczność. Energiczny sposób improwizacji bywa ponoć czasami nazywany "brötzen" od jego nazwiska, co dodatkowo przysłużyło się nadaniu mu przydomku "najgłośniejszego saksofonisty świata". Barwa tonu Brötzmanna jest bardzo bezpośrednia, a jego solówki często osiągają dużą intensywność. Nie opuszcza on jednak tradycyjnych struktur jazzowych; motywy odgrywają ważną rolę w jego muzyce, a improwizacje są często oparte na komponowanej melodii. Te cechy są bliskie stylowi gry Alberta Aylera, którego można uznać za największe źródło inspiracji Brötzmanna. 

Przez lata współpracował m.in. z Anthonym Braxtonem, Sonnym Sharrockiem, Donem Cherrym, Cecilem Taylorem, Frankiem Wrightem, Kenem Vandermarkiem, Matsem Gustafssonem, Billem Laswellem, Mikołajem Trzaską czy całą plejadą japońskich improwizatorów. W jego zespołach na początku lat osiemdziesiątych grywał John Zorn. Na czym jednak polega fenomen jego osobowości, że właściwie grając to samo na przestrzeni dekad tworzy coraz to nowe, fascynujące i niezwykłe projekty z coraz to młodszymi muzykami? Jak chyba nikt - no może obok Johna Zorna - potrafi on wykrzesać z partnerów moc i energię, o którą chyba nawet oni sami siebie nie podejrzewają. Tak jest też w przypadku nagrania z portugalskim zespołem Black Bombaim. Młodzi Portugalczycy tworzą tu prawdziwą dźwiękową ścianę o którą - niczym o rafy - rozbija się gra Brötzmanna. Niezmiernie trudno jest bowiem wejść na poziom intensywności, na którym gra niemiecki mistrz. A bez takiej umiejętności nie nawiąże się nim dialogu, nie wywoła interakcji. Trzeba zacisnąć zęby i dać z siebie wszystko, tak by muzyka była jakimś katharsis dla samego twórcy, by schodząc ze sceny słaniał się a nogach, by był kompletnie wyczerpany. Trzeba skoczyć w przepaść by coś przy Brötzmannie osiągnąć. Bo zniszczenie jest chyb metodą jego twórczej pracy, ale efekty są, zaiste, wstrząsające. 

Tak jest też w przypadku nagrania z Black Bombaim i nawet jak na dyskografię Brötzmanna jest to płyta niezwykła.
autor: Marek Zając

Ricardo Miranda: electric guitar
Tojo Rodrigues: bass
Paulo Gonçalves: drums
Peter Brötzmann: saxophones

1. part I
2. part II
3. part III
4. part IV
5. part V


płyta do nabycia na multikulti.com

sobota, 2 lipca 2016

Defibrillator & Peter Brötzmann "Conversations About Not Eating Meat" Border of Silence 2016, BOF001CD

Defibrillator & Peter Brötzmann "Conversations About Not Eating Meat" Border of Silence 2016, BOF001CD
Czytałem niedawno wywiad z Peterem Brötzmannem, w którym wspominał on bodaj Sidneya Becheta, muzyka, który fascynował go poprzez swoją "fizyczność" w grze. U niego bowiem, jak mówi Brötzmann, "trąba brzmiała tak, że można było ją naprawdę usłyszeć". I ten aspekt twórczość jest obecny w grze Brötzmanna przez wszystkie lata kariery mistrza, po dziś dzień, a na tym albumie, wsparty poprzez równie mocną, i równie fizyczną, grę Defibrilatora daje naprawdę fascynujący efekt. Bo na albumie tym, w gąszczu dźwięków i brzmień, prawdziwej ich ściany, i brudu, naprawdę trudno rozróżnić, który dźwięk pochodzi z którego instrumentu, i który z muzyków za niego odpowiada. 

Grający na elektronicznym puzonie Sebastian Smolyn i obsługujący elektronikę jego brat, Artur, na swoje artystycznej ścieżce wybrali kierunek muzyki improwizowanej. Ich osobiste doświadczenia złożyły się na matrycę dla takiej muzyki, która rządzi się swoimi własnymi prawami i używa wszystkich możliwych środków, by osiągnąć swój cel. Nie ma dla nich stylistyk awangardy, których by nie eksplorowali – ich twórczość jest zainspirowana przez free jazz, nu jazz, noise czy hardcore w wielu różnych postaciach.

Po kilku latach wspólnych poszukiwań, do ich dźwiękowych wypraw dołączył wyjątkowy perkusista jazzowy Oliver Steidle – tak powstało trio o nazwie Defibrillator, niezwykle energetyczna formacja, której brzmienie silnie zakotwiczone jest w estetykach grindcore i noise. Kolejnym krokiem w ich karierze stało się zaproszenie do współpracy muzyka, który od lat stanowił dla nich ważną inspirację – Petera Brötzmanna, jednego z najważniejszych przedstawicieli światowego free jazzu i muzyki improwizowanej. Młodość i energia w zestawieniu z wieloletnim doświadczeniem na gruncie eksperymentalnych dźwięków, ale i ciągłą potrzebą eksperymentowania na gruncie mocnych , bezkompromisowych brzmień Petera Brötzmanna - tak właśnie zestawiony został ten projekt.

I chociaż - jak zaznaczyłem na wstępie - ta płyta ma mocny, fizyczny charakter i zdecydowanie zaliczyć ją można do wagi ciężkiej, to jednak jest także niezwykle w swej fizyczności pociągająca. Plątanina i gęstość, noise i ściana hałasu o którą rozbija się tu nasza percepcja, to niezwykłe doznanie, o którym można by powiedzieć, że jest "jak dotknięcie wulkanu podczas erupcji". To muzyka, więc nas nie spopieli, ale na pewno będzie to doznanie, o którym zapomnieć się nie da. Koniecznie!
autor: Marek Zając

Sebastian Smolyn: e-trombone
Artur Smolyn: electronics
Oliver Steidle: drums
Peter Brötzmann: reeds

1. Anthropozoophilia
2. Good Intentions
3. The Man With One Ball
4. Fuckir
5. Uterine Prolapse
6. Cellulite Guru





płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 12 maja 2016

Peter Brötzmann / Heather Leigh "Ears Are Filled With Wonder" Not Two 2016, MW9402

Peter Brötzmann / Heather Leigh "Ears Are Filled With Wonder" Not Two 2016, MW9402
Ta płyta to zapis niesamowitego, króciutkiego koncertu (właściwie jednego z setów koncertu) podczas Krakowskiej Jesieni Jazzowej, w klubie Alchemia, w listopadzie 2015 roku. Mocne, rozwibrowane, niepowstrzymane dźwięki instrumentów Brotzmanna, znajdują tu niesamowity kontrapukt w grze Heather Leigh, posługującej się tutaj elektryczną gitarą stalową. W rękach gitarzystki instrument zamienia się w maszynę o niesamowitych możliwościach brzmieniowych i artykulacyjnych, coś, co nieustannie zaskakuje słuchacza tak frazowaniem, jak i sposobem wydobywania dźwięku. Sam instrument jest elektryczną odmianą gitary hawajskiej i gra się na nim na specjalnym statywie (chociaż korzystać można również ze zwykłego stolika). Czasem brzmi jak instrument strunowy - gitara, wiolonczela, kontrabas, czasem jak cymbały, wszystko to jednak blednie gdy na dobre podłączy się do niego prąd - wtedy dopiero może zacząć się jazda. Drony, noise, budowanie jednej za drugą dźwiękowych ścian - nic nie jest straszne Heather Leigh.

W to wszystko wchodzi Brotzmann, wciąż jeszcze nie do zdarcia mimo siedemdziesięciu pięciu lat na karku, ale tu (zwłaszcza na tarogato) jakby mistyczny. Jego muzyka staje się dziś o wiele bardziej medytacją niż niepowstrzymanym strumieniem energii, a tu, zaprawdę, sięga wyżyn. Koniecznie!
autor: Marek Zając


Peter Brötzmann: tenor saxophone, bass clarinet, tarogato, b-flat clarinet
Heather Leigh: pedal steel guitar

1. Ears Are Filled With Wonder 28:10



płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 20 maja 2015

Peter Brötzmann / Keiji Haino / Jim O‘Rourke "Two City Blues 2" Trost 2015, TR128CD

Peter Brötzmann / Keiji Haino / Jim O‘Rourke "Two City Blues 2" Trost 2015, TR128CD
Najlepsza muzyka Petera Brotzmanna powstawała wtedy, gdy na przeciwko niego stawała jakieś wyrazista osobowość. Tak było choćby w przypadku duetów z Sonny Sharockiem czy nagrań z Billem Laswellem, ale i wtedy, gdy nagrywał duety z perkusistami - Hamidem Drakiem, Michael Zerangiem czy Stevem Noblem. Jeszcze lepiej było - w moim odczuciu - gdy był jeszcze ktoś trzeci, kto starał się by z tego zwarcia dwóch osobowości coś wspólnego udało się wykuć.

Tak było w Sonore gdzie rolę tę pełnił Ken Vandermark. I tak jest tutaj - gdzie Peterowi Brotzmannowi towarzyszy dwóch gitarzystów - Jim O'Rourke oraz Haino Keiji. A rolę kogoś, kto zakreśla jakąś płaszczyznę porozumienia, stara się jakoś osadzić w przestrzeni improwizowaną muzykę dwóch "szaleńców" wziął na siebie O'Rourke.

I chociaż to nagranie jest stylistycznie - oczywiście za sprawą obu gitarzystów - zupełnie odmienne od jakiekolwiek znanego mi duetu czy tria Brotzmanna - to jednak ma i cechy wspólne. Po pierwsze instrumentarium. Dwie gitary, ale polotu i kolorytu dostarczają za cztery. Czasem przepychają się między sobą, czasem chcą siebie zagłuszyć. W to wszystko trafia Peter Brotzmann, który, mam wrażenie, gra tu stosunkowo niewiele. Trochę tak jakby od czasu do czasu zbierał siły do kolejnej erupcji, do wyrzucenia z siebie brudu, furii, wrzasku i wściekłości. Czasami, gdy Keiji Haino włącza swój wokal robi się naprawdę histerycznie, a muzyka sprawia wrażenie wprost udręczonej. Czasem, gdy gra on na shamisenie, nabiera dalekowschodniego kolorytu. O'Rorke natomiast czasami, chwilami i nie na długo, zbliża się w swym graniu do Sonny'ego Sharrocka. I chyba te właśnie fragmentu są w tej ich wspólnej improwizacji najciekawsze.

"Two City Blues" (obie części) zarejestrowane zostały w ciągu dwóch koncertowych nocy w tokijskim klubie Pitt Inn w 2010 roku. Ciekawostką jest to, że pierwsza część ukazała się tylko na winylu, a druga - tylko na kompakcie. Razem stanowią frapujący i bezkompromisowy muzyczny dokument zderzenia trzech niezwykłych osobowości. Polecam bardzo!
autor: Marcin Jachnik

Peter Brötzmann: alto saxophone, tenor saxophone, tarogato, clarinet
Jim O‘Rourke: guitar
Keiji Haino: guitar, voice, shamisen

1. Two City Blues 2 49:10
2. One Fine Day 6:04



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 14 kwietnia 2015

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316

Ostatni żyjący mohikanin free jazzu – Peter Brotzmann, 74 lata na karku - ma się świetnie i to nie jedyna dobra wiadomość, jaka dociera do nas przy okazji odsłuchu koncertu jego tria na Festiwalu w Lubljanie w roku 2013 (kolejna udana kooperacja tegoż festiwalu i portugalskiego Clean Feed). Szczęśliwie – przynajmniej  dla niżej podpisanego – Brotzmann ostatnimi czasy bardzo chętnie w trakcie swych koncertowych podróży korzysta z brytyjskiego zaciągu improwizatorów. To bodaj trzecia już jego płyta z udziałem sprawnego i błyskotliwego perkusisty Steve’a Noble’a (m.in. płyta w duecie), a druga z udziałem jednego z absolutnie ekstraklasowych brytyjskich basistów - Johna Edwardsa (poprzednia w kwartecie, także z udziałem wibrafonisty Jasona Adasiewicza). Sam fakt uczestnictwa w dziele Brotzmanna tak kompetentnych kompanów powoduje, iż omawiany krążek winien bezkompromisowo trafić do Waszych odtwarzaczy (a i często do nich powracać). Co prawda w grze samego Petera (tenor, alt, klarnet i tarogato) nie odnajdujemy już od dawna niczego, czego byśmy się nie spodziewali, jednakże energia serca i pot na karku naszego bohatera z racji wieku winny budzić coraz większy szacunek. I niech tak już pozostanie po kres jego dni. Koncert trwa blisko godzinę i nie ma w nim zbędnych dialogów.
autor: Andrzej Nowak

Peter Brötzmann: tenor saxophone, alto saxophone, b-flat clarinet, tarogato
John Edwards: double bass
Steve Noble: drums

1. Soulfood Available 43:36
2. Don’t Fly Away 8:00
3. Nail Dogs by Ears 6:44



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 7 kwietnia 2015

Sonore [Peter Brötzmann / Mats Gustafsson / Ken Vandermark] "Call Before You Dig. Loft / Koln", Okka Disk 2009, OD12083


Sonore [Peter Brötzmann / Mats Gustafsson / Ken Vandermark] "Call Before You Dig. Loft / Koln", Okka Disk 2009, OD12083
Najnowszy album super-tria Sonore to ponad dwie godziny muzyki mieniącej się najprzeróżniejszymi odcieniami - od dzikiego, znanego z wcześniejszych produkcji lidera Petera Brötzmanna, i partnerujących mu Matsa Gustafssona i Kena Vandermarka, wrzasku, zgiełku i furii, po chwilami nostalgiczne wręcz zamyślenie i elementy muzycznej melancholii. Brötzmann nigdy jednak nie pozwala sobie i partnerom przekroczyć granicy, poza którą możemy muzykę nazwać piękną czy pełną harmonii - w klasycznym rozumieniu tych słów.

Sesja nagraniowa została zrealizowana pod koniec europejskiej trasy tria ( w trakcie niej muzycy grali również w naszym kraj: w Słupsku, Krakowie i Poznaniu). "Call Before You Dig" to album dwupłytowy, nagrany w dniach 12-13 grudnia 2008 roku w kolońskim klubie Loft. Przy czym pierwsza płyta to nagranie koncertowe, na drugiej natomiast koncertowa salka potraktowana została jak klasyczne nagraniowe studio - materiał zarejestrowano bez udziału publiczności. Takie zestawienie daje obraz odmienności dwóch sytuacji - koncertu i studia; pokazuje, w jaki sposób publiczność - sama jej obecność, gdyż dla nas jej reakcja pozostaje prawie niesłyszalna (starannie usunięto tutaj - na ile to było możliwe - wszelkie oklaski i inne dźwięki niepochodzące od muzyków) - odmienia muzykę trójki improwizatorów. Koncertowe improwizacje są długie, często (np. "Charged By The Ponds"czy "Mailbox For An Attic") trwają po kilkanaście minut, muzycy rozwijają kolejne wyimprowizowane motywy (Peter wprowadza w "Sake-Horn" także temat komponowany) powoli, często nawzajem sobie je dekonstruując - tak by muzyka wciąż pozostawała pełną napięcia. Nawet gdy grają tematy, o których możemy powiedzieć, że są balladowe (Vandermark na basowym klarnecie w "Mountains Of Love" czy Brötzmann w "Shake-Horn"), napięcie nie opada, ale niczym chwilę przed burzą, pozostaje niemal namacalnie obecne.

Studyjna płyta przynosi natomiast utwory zdecydowanie krótsze (tylko jeden spośród siedemnastu przekracza pięć minut) i siłą rzeczy są raczej szkicami - brak tu miejsca dla długich improwizacji solowych, a batalie zbiorowe są niezwykle esencjonalne. W "Hardline Drawling" (rozpoczętym niewiarygodną partią tarogato Brötzmanna) czy "Rat Bag" (gdzie niezwykle mocne tempo narzuca od pierwszych dźwięków rozwibrowany klarnet Vandermarka) triowe improwizacje są niezwykle intensywne, ale też wygasają nagle - w tym drugim utworze przechodzą w spokojną, pełną nostalgii balladę rozburzaną i ponownie "nakręcaną" chrapliwym brzmieniem instrumentu Mistrza z Wuppertalu. Na drugim albumie zdecydowanie większą rolę odgrywa w muzyce cisza - na przykład w "A Letter From The Past" czy "Blue Stone". Pierwszy też raz sięgają muzycy po komponowany temat kogoś spoza tria - "Iranic" Jimmy'ego Giuffre staje się jednak pretekstem do stoczenia jeszcze jednej potyczki zamkniętej kilkoma taktami tematu. Podobnie rzecz się ma z kompozycją Brötzmanna "Dark Clud Blues", chociaż tutaj właściwie nie dochodzi do zbiorowego paroksyzmu - cały utwór jest raczej stonowany. Płytę kończy mocny i niezwykły akcent - "Hard To Believe But Goud To Know", w którym Mats gra na bartonie, Ken - na klarnecie basowym, a Peter na basowym saksofonie. Intensywny, gorący, żarliwy "krzyk" instrumentalistów zostaje wyciszony mniej więcej minutę przed końcem i płyta kończy się kilkoma taktami niskich dźwięków zmierzających w stronę ciszy, by za chwilkę ją "przekroczyć", i zostawić nas z nią sam na sam. Jakby chcieli odejść niezauważeni.

Muzyka tutaj jest demokratyczna - każdy z muzyków ma wpływ na to jak ona się potoczy, w którą stronę pójdzie, współtworzy ją. Ale nie w pełni - najważniejszym jej składnikiem jest bowiem Peter Brötzmann. To on kieruje i rozdziela; decyduje, kiedy można wprowadzić komponowany temat (jak choćby w "Sake-Horn"), a kiedy rozbić strukturę, bo właśnie zaczyna się robić "pięknie". Porównując tą płytę z wcześniejszymi nagraniami zespołu jest ona w moim odczuciu bardziej komunikatywna (jeżeli w przypadku Sonore można w ogóle stosować taką hierarchię). Zmieniło się nieco nastawienie poszczególnych muzyków - Peter Brötzmann zdaje się mocniej akcentować elementy melodyczne, Mats Gustafsson słabiej zaznacza swoją muzyczną obecność, co zdecydowanie wpływa na kolektywny charakter muzyki tria. Tym samym Ken Vandermark - wcześniej ten, który wyznaczał granicę dzikiej improwizacji, próbował ją w jakiś sposób kiełznać i znaleźć język komunikacji z partnerami czy choćby płaszczyznę komunikacji, ma większą swobodę ruchu i może błysnąć - zwłaszcza, gdy chwyta za klarnet.

Mikołaj Trzaska mówił mi rok temu o Brötzmannie, że "gra on w tej chwili rzeczy niewiarygodne". I rzeczywiście, słuchając koncertów przed rokiem, zeszłym tygodniu czy podwójnego albumu teraz nie mogę oprzeć się wrażeniu tego, że jest to Jego "opus magnum". Wciąż pozostaje sobą, muzykiem bezkompromisowym, nie wchodzącym na żadne układy czy to z publicznością czy muzycznym biznesem, ale również z sobą samym. Wierzącym w słuchaczy i stawiającym im równie wysokie - jak samemu sobie - wymagania. A równocześnie czas zdaje się przydawać mu głębi, wygładzać nieco oblicze i czynić go jeszcze "piękniejszym" (choć równie dzikim i wolnym) niż w przeszłości.
autor: Wawrzyniec Mąkinia

Peter Brötzmann: alto saxophone, tenor saxophone, bass saxophone, tarogato, b-flat clarinet
Mats Gustafsson: tenor saxophone, baritone saxophone, b-flat clarinet, bass clarinet
Ken Vandermark: tenor saxophone, baritone saxophone, flutophone

CD 1 [concert 12/12/2008]:
1. The Cliff
2. Mountains of Love
3. Shake-Horn
4. Unreconized Reflections
5. Charged By The Pounds
6. Mailbox for an Attic
7. Call Before You Dig

CD 2 [studio 13/12/2009]
1. The Ravens Cry At Dawn
2. Better A Bird Than A Cow
3. Human Fact
4. Iranic / J.Giuffre
5. A Letter From A Past
6. The Bitter The Better
7. The Longer The Lieber
8. Birds Of The Underworld
9. Waiting For The Dancing Bear
10. A Dyed String
11. Hellpig
12. Zipper Backwards
13. Dark Cloud Blues
14. Bluestone
15. Hardline Drawing
16. Rat Bag
17. Hard To Believe But Good To Know


płyta do kupienia na multikulti.com

sobota, 6 grudnia 2014

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316

Peter Brötzmann / John Edwards / Steve Noble "Soulfood Available", Clean Feed 2014, CF316
Stanięcie z Brötzmannem na jednej scenie oznacza podjęcie wyzwania i wymaga niemało odwagi. I samozaparcia. Bo oznacza dla muzyka to sięgnięcie do własnych trzewi i eksplorowanie skrajnych, bardzo intensywnych emocji.

Nie pierwsze to wspólne nagranie trójki improwizatorów. I znakomicie słychać to na tej płycie. Pisanie tutaj, że są zgrani chyba nie jest prawdą. Bo granie z Brötzmannem chyba akurat tego nie wymaga - potrzeba natomiast do tego wyobraźni i kreatywności, samozaparcia albo też ekstatycznego transu. Bo taka właśnie jest jego muzyka. Od lat niemiecki saksofonista i improwizator nie oszczędzą siebie i swoich słuchaczy. Energia jego improwizacji wciąż jest powalająca i zadziwiające skąd czerpie ją w swoim przygiętym już wiekiem ciele. Tutaj bardzo dzielnie sekundują mu Anglicy - kontrabasista John Edwards oraz perkusista Steve Noble znajdujący niemal sadystyczną przyjemność w katowaniu swoich instrumentów.

Ale granie z Brötzmannem wymaga także skupienia i umiejętności wsłuchania się w niuanse jego muzyki. Bo czasem potrafi on zwolnić i odsłonić swoje spokojniejsze, bardziej liryczne oblicze. I wtedy umiejętność budowania nastroju niezwykle się przydaje. Peter nigdy jednak nie pozwala by było "za pięknie", by ballada Brötzmanna czy blues Brötzmanna stały się po prostu balladą i bluesem, o nie. Gdy tylko wyczuje, że muzyka dryfuje w te rejony - nadaje jej pęd i bezlitośnie łamie zastaną konwencję.

Koncert czy nagranie z Peterem Brötzmannem to równocześnie taki akt kreacji w formie czystej. Bo grać z taka intensywnością to znaczy nie tyle słuchać, co zawierzyć swojej intuicji i podświadomości, to rzucić się w twórczą przepaść, zlać w jedno z instrumentem i grać, grać, grać…
autor: Marek Zając

Peter Brötzmann: tenor and alto saxophones, b-flat clarinet, tarogato
John Edwards: double bass
Steve Noble: drums

1. Soulfood Available 43:36
2. Don’t Fly Away 8:00
3. Nail Dogs by Ears 6:44



płyta do kupienia na multikulti.com

piątek, 23 marca 2012

Peter Brötzmann / Adam Melbye / Håkon Berre "A Tale of Three Cities", Barefoot Records 2007, BFREC008

Peter Brötzmann / Adam Melbye / Håkon Berre "A Tale of Three Cities", Barefoot Records 2007, BFREC008.
 
Dwóch młodych Skandynawów wspiera w tym nagraniu legendę europejskich scen jazzowych Petera Brötzmanna - tak można by rozpocząć tą recenzję. Ale nie oddawałaby ona w pełni zawartości płyty. Zarówno bowiem Adam Melbye, jak i Håkon Berre są dla Brotzmanna nie uzupełnieniem czy dodatkiem, ale równorzędnymi partnerami i on sam w tym nagraniu tak ich postrzega i za takowych uznaje.

W dorobku Brötzmanna to nie nowość - przez całą karierę wiązał się on bowiem z młodymi muzycznymi scenami, które postrzegał jako twórcze i kreatywne, wzbogacał je, pokazywał, ale i sam czerpał z ich młodzieńczego entuzjazmu, nowych idei i pomysłów. Tak było z Laswellem i Zornem, z japońską sceną awangardową, czy też w dziewięćdziesiątych latach ubiegłego wieku (i pozostaje po dziś dzień) ze sceną tzn. "młodego Chicago".

Tym razem niemiecki nestor sięga po muzyków z Danii i Norwegii, ale o pokolenie czy nawet dwa młodszych niż jego doświadczeni i ograni partnerzy - Nilssen-Love, Ole Jorgensen, Friis-Nielsen. Obaj nie są nowymi twarzami (no, może dla polskich odbiorców są) na scenach europejskich - współtworzą kolektyw Barefoot Records oraz kilka wydających tam grup - The Mighty Mouse, Esther Orkester, Maria Faust Group. Współpracowali z uznanymi muzykami sceny free, ale i bardziej mainstreamowego jazzu - Jesperem Zeuthenem, Sture Ericsonem, Simonem Toldamem, Markiem Sandersem, Paulem Brosseau, Wu Wei, Marciem Bernsteinem, Bobem Rockwellem, Jonasem Westergaardem. Gdy jednak w 2007 roku zaprosili do wspólnego grania Petera Brötzmanna niewiele jednak takich doświadczeń mieli za sobą. I doświadczony niemiecki muzyk zrobił z nich kolektyw w ciągu chwili.

Zebrane na płycie nagrania zarejestrowane zostały podczas trzech różnych koncertów (z trzech różnych miastach – stąd też tytuł płyty) w maju 2007 roku. Mamy tu zupełnie swobodną i nieskrępowana improwizację, ale Peter czasami wplata w nią komponowane tematy. Tak jest chociażby na zakończenie drugiego na płycie utworu BakSkuld, gdzie pojawia się fragment znany z innych jego nagrań - "Be Music, Night" Tentetu czy "Guts" kwartetu Brötzmann / McPhee / Kessler / Zerang. To zresztą było charakterystyczne dla tamtego okresu jego twórczości - nieco bardziej wyciszonego i pełnego niemal lirycznych odniesień - podobne metody stosował on wówczas w dużych formacjach, ale kameralnych składach jak Sonore czy choćby duet z Michaelem Zerangiem. Brötzmann improwizuje zresztą w swoim stałym stylu - gra dźwiękiem długim, mocnym, rozwibrowanym, jakby wydobywanym z trzewi i przeszywającym do szpiku kości. Ale na podobnym poziomie prezentują się tu jego partnerzy - Melbye gry gra smyczkiem potrafi być równie kreatywny i mocny jak Brötzmann, a jego timing arco może swingować, ale i rozsadzać skumulowaną energią. Berre na bębnach potrafi stworzyć fakturę równie gęstą jak Nilssen-Love, chociaż nie ma jeszcze jego mocy i drive'u. Czas jest jednak niezwykle czujny reagując na każdą zmianę brzmienia partnerów.

Świetna płyta trzech równorzędnych improwizatorów, a w dorobku Brötzmanna jedno z bardziej spokojnych nagrań.
autor: Marcin Jachnik



Peter Brötzmann: reeds
Adam Melbye: bass
Håkon Berre: drums, percussion

1. BahnHof 20:11
2. BakSkuld 11:54
3. Bebo Blues 33:38



tym razem w duecie - sekcja rytmiczna w 2009 roku


płyta do kupienia na multikutli.com