Dodens Garderobe feat. John Tchicai "Dodens Garderobe feat. John Tchicai", Barefoot Records 2012, BFREC020CD. |
Niestety najsłynniejszego muzyka obecnego przy tym nagraniu nie
usłyszymy już nigdy na żywo. John Tchicai - bo o nim mowa - zmarł po
kilku miesięcznej chorobie w październiku br. Tym bardziej więc cieszyć
się trzeba z tego jednego z ostatnich jego nagrań, dokonanego z młodymi
duńskimi muzykami.
Tchicai zagrał tu tylko w czterech utworach ("8 1/2", "Insame in Vain", "Heavenly Love On Planet Druba" oraz "Hr. Korbes"), z czego pierwsza i trzecia są jego autorskimi kompozycjami, ale tak determinuje brzmienie tego albumu. Dodens Garderobe dograli bowiem pozostałe tracki już po wylewie krwi do mózgu, któremu John Tchicai uległ w czerwcu br. - miały one stanowić rozszerzenie muzyki zarejestrowanej wraz ze słynnym saksofonistą. I chociaż słychać w nich znakomity warsztat, erudycję obejmującą dorobek nie tylko jazzowej awangardy dwudziestego stulecia (ale także tej klasycznej, znamienne są wpływy dodekafonistów), to żadna nie ma intensywności, ale i ciepła tych zarejestrowanych w kwartecie. Tchicai łączył w swej muzyce wiele tradycji. Jego rodzice pochodzili z Konga i Danii. W tym ostatnim kraju wychował się i wykształcił (początkowo jego głównym instrumentem były skrzypce, dopiero później saksofon altowy), a od 1963 roku mieszkał w Nowy Jorku, gdzie w dobie free jazzowej rewolucji prowadził własne składy (choćby słynny New York Contemporary Five i New York Art Quartet), ale i grywał z największymi - grał choćby na słynnym albumie "Ascencion" Johna Coltrane'a. Później koncentrował się raczej na edukacji młodych i do końca pozostawał aktywnym muzykiem - nagrywającym i koncertującym.
Posiadał piękne, ciepłe brzmienie instrumentu - od lat dziewięćdziesiątych częściej grywał na tenorze niż na alcie. I to właśnie on pobrzmiewa swą głębią w tym nagraniu. Co charakterystyczne - Tchicai gra tylko w kompozycjach. I chyba takie właśnie miało być założenie tego nagrania. Utwory triowe - to tylko i wyłącznie improwizacje. Jakby wraz z odejściem saksofonisty młodzi Duńczycy postanowili zderzyć zamkniętą formę z tą tworzoną "ad hoc". Cztery utwory rozmieszczone na całej płycie to jakby jej muzyczne epicentra - napięcie budowane jest właśnie pod nie, a nie w obrębie pojedynczego utworu. Dobitnie wyrażają to same tytuły improwizacji - tylko "Small", "Medium" lub "Large", nic ponadto. Ale nie są one pustym wypełniaczem, są czasem oczekiwania na dźwięk saksofonu. Wielka szkoda, że zamyka ten album nagranie triowe, chociaż sens takiego układu jest nader wymowny. Po nim saksofon już nierozbrzmiewa. Przepiękna to płyta!
autor: Józef PaprockiTchicai zagrał tu tylko w czterech utworach ("8 1/2", "Insame in Vain", "Heavenly Love On Planet Druba" oraz "Hr. Korbes"), z czego pierwsza i trzecia są jego autorskimi kompozycjami, ale tak determinuje brzmienie tego albumu. Dodens Garderobe dograli bowiem pozostałe tracki już po wylewie krwi do mózgu, któremu John Tchicai uległ w czerwcu br. - miały one stanowić rozszerzenie muzyki zarejestrowanej wraz ze słynnym saksofonistą. I chociaż słychać w nich znakomity warsztat, erudycję obejmującą dorobek nie tylko jazzowej awangardy dwudziestego stulecia (ale także tej klasycznej, znamienne są wpływy dodekafonistów), to żadna nie ma intensywności, ale i ciepła tych zarejestrowanych w kwartecie. Tchicai łączył w swej muzyce wiele tradycji. Jego rodzice pochodzili z Konga i Danii. W tym ostatnim kraju wychował się i wykształcił (początkowo jego głównym instrumentem były skrzypce, dopiero później saksofon altowy), a od 1963 roku mieszkał w Nowy Jorku, gdzie w dobie free jazzowej rewolucji prowadził własne składy (choćby słynny New York Contemporary Five i New York Art Quartet), ale i grywał z największymi - grał choćby na słynnym albumie "Ascencion" Johna Coltrane'a. Później koncentrował się raczej na edukacji młodych i do końca pozostawał aktywnym muzykiem - nagrywającym i koncertującym.
Posiadał piękne, ciepłe brzmienie instrumentu - od lat dziewięćdziesiątych częściej grywał na tenorze niż na alcie. I to właśnie on pobrzmiewa swą głębią w tym nagraniu. Co charakterystyczne - Tchicai gra tylko w kompozycjach. I chyba takie właśnie miało być założenie tego nagrania. Utwory triowe - to tylko i wyłącznie improwizacje. Jakby wraz z odejściem saksofonisty młodzi Duńczycy postanowili zderzyć zamkniętą formę z tą tworzoną "ad hoc". Cztery utwory rozmieszczone na całej płycie to jakby jej muzyczne epicentra - napięcie budowane jest właśnie pod nie, a nie w obrębie pojedynczego utworu. Dobitnie wyrażają to same tytuły improwizacji - tylko "Small", "Medium" lub "Large", nic ponadto. Ale nie są one pustym wypełniaczem, są czasem oczekiwania na dźwięk saksofonu. Wielka szkoda, że zamyka ten album nagranie triowe, chociaż sens takiego układu jest nader wymowny. Po nim saksofon już nierozbrzmiewa. Przepiękna to płyta!
Jeppe Zeeberg: piano
Nicolai Kaas Claesson: bass
Rune Lohse: drums
John Tchicai: saxophones
1. Small
2. Medium
3. 8 1/2
4. Small
5. Small
6. Insame In Vain
7. Small
8. Large
9. Heavenly Love On Planet Druba
10. Medium
11. Small
12. Hr. Korbes
13. Large
płyta do kupienia na multikulti.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz