Chicago Trio [Ernest Dawkins, Harrison Bankhead, Hamid Drake] "Velvet Songs - To Baba Fred Anderson" [2CD], Rogue ART (FR) 2011, ROG0030 |
Powiedzieć, że Fred Anderson był gigantem jazzu to nie powiedzieć nic o fenomenie tego saksofonisty. W czasach skrajnego nadużywania tego określenia w stosunku do muzyków przeciętnych lepiej je omijać, bo szkoda aby Anderson występował obok "jazzowych kapiszonów".
Od czasu płyty "Song For" jednego z założycieli Art Ensemble of Chicago-Josepha Jarmana, na której nastąpił jego fonograficzny debiut, do śmierci 24 czerwca 2010 stanowił punkt odniesienia dla kilku pokoleń jazzowych muzyków. Miał z jednej strony niewymuszoną charyzmę, z drugiej zaś bardzo otwarty umysł, który pozwalał mu zapraszać do wspólnego grania muzyków, programowo ze sobą niewspółpracujących. Tajemnicą poliszynela jest, że chicagowskie stowarzyszenie jazzowe AACM, które od połowy lat 90. Pozostaje chicagowskim odpowiednikiem Marsalisowego Lincoln Center, już dawno temu straciło swój kreatywny impet, który dał takie owoce jak Anthony Braxton, Art Ensemble of Chicago, Ethnic Heritage Ensemble, Ritual Trio.
Fred Anderson potrafił grać zarówno z przedstawicielami AACM jak też reprezentantami środowiska skupionego wokół Kena Vandermarka i Roba Mazurka, muzyków, którzy w pewien sposób przejęli pałeczkę od Muhala Richarda Abramsa, Lestera Bowie'go, George'a Lewisa, Kahila El Zabara, Kidda Jordana.
Fred Anderson był niejako łącznikiem niezaangażowanym w bieżące spory, szanowanym przez wszystkich, ale także łącznikiem pomiędzy jazzową tradycją (Charlie'm Parkerem czy Benem Websterem) a współczesnymi saksofonistami free.
Podwójny album, który właśnie dostajemy do rąk został właśnie jemu poświęcony. Nagrało go trzech panów, którzy z Andersonem grali wielokrotnie, najdłużej związany z nim był oczywiście Hamid Drake, występujący z nim od wczesnych lat 70tych, w zespole prowadzonym przez Andersona z Billem Brimfieldem na trąbce i młodziutkim Drakiem na perkusji.
Harrison Bankhead grywał zarówno w duetach, trio i kwartecie z Fredem Andersonem. Był niejako rezydentem klubu Velvet Lounge, który prowadził w Chicago Anderson.
Ernest Dawkins z kolei grywał jako gość jego trio z Harrisonem Bankheadem i Chadem Taylorem lub w regularnych kwartetach, w których występował chociażby Hamid Drake.
Płyta "Velvet Songs - To Baba Fred Anderson" nagrana jeszcze za życia Andersona, podczas dwóch gorących sierpniowych nocy 2008 roku w Velvet Lounge zawiera dwanaście wspólnych kompozycji trójki muzyków, którzy podobnie jak ich patron unikają od lat grania standardów. Kompozycje te, pełne muzycznych cytatów często mają strukturę suit. Hamid Drake gra zarówno na tradycyjnej perkusji jak i na bębnie obręczowym/frame drum. W obu rolach, tak różnych, jeśli chodzi o rolę wypada znakomicie. Dawkins na saksofonach sopranowym, altowym i tenorowym powala pomysłami artykulacyjnymi, wrażliwością na barwę, Bankhead na kontrabasie i wiolonczeli to mistrz niuansów dynamicznych. Mnóstwo wrażeń opartych jedynie na trzech instrumentalistach. W blisko 18 minutowym utworze "Moi Tre Gran Garson", w którym Drake, grając na bębnie obręczowym i Bankhead grając smyczkiem na wiolonczeli przywołują najlepsze wspomnienia AACM, gdzie jakaś rytualność/plemienność zderzona z czystym free jazzem miała siłę gatunko-twórczą.
Ernest Dawkins we wzruszającym liner notes do płyty pisze, że wszystkie utwory są efektem spontanicznej improwizacji muzyków, występujących w tym składzie wiele razy, po lekturze płyty trudno nie dojść do przekonania, że nie są to "jazzowe kapiszony", to JAZZ grany wielkimi literami.
Od czasu płyty "Song For" jednego z założycieli Art Ensemble of Chicago-Josepha Jarmana, na której nastąpił jego fonograficzny debiut, do śmierci 24 czerwca 2010 stanowił punkt odniesienia dla kilku pokoleń jazzowych muzyków. Miał z jednej strony niewymuszoną charyzmę, z drugiej zaś bardzo otwarty umysł, który pozwalał mu zapraszać do wspólnego grania muzyków, programowo ze sobą niewspółpracujących. Tajemnicą poliszynela jest, że chicagowskie stowarzyszenie jazzowe AACM, które od połowy lat 90. Pozostaje chicagowskim odpowiednikiem Marsalisowego Lincoln Center, już dawno temu straciło swój kreatywny impet, który dał takie owoce jak Anthony Braxton, Art Ensemble of Chicago, Ethnic Heritage Ensemble, Ritual Trio.
Fred Anderson potrafił grać zarówno z przedstawicielami AACM jak też reprezentantami środowiska skupionego wokół Kena Vandermarka i Roba Mazurka, muzyków, którzy w pewien sposób przejęli pałeczkę od Muhala Richarda Abramsa, Lestera Bowie'go, George'a Lewisa, Kahila El Zabara, Kidda Jordana.
Fred Anderson był niejako łącznikiem niezaangażowanym w bieżące spory, szanowanym przez wszystkich, ale także łącznikiem pomiędzy jazzową tradycją (Charlie'm Parkerem czy Benem Websterem) a współczesnymi saksofonistami free.
Podwójny album, który właśnie dostajemy do rąk został właśnie jemu poświęcony. Nagrało go trzech panów, którzy z Andersonem grali wielokrotnie, najdłużej związany z nim był oczywiście Hamid Drake, występujący z nim od wczesnych lat 70tych, w zespole prowadzonym przez Andersona z Billem Brimfieldem na trąbce i młodziutkim Drakiem na perkusji.
Harrison Bankhead grywał zarówno w duetach, trio i kwartecie z Fredem Andersonem. Był niejako rezydentem klubu Velvet Lounge, który prowadził w Chicago Anderson.
Ernest Dawkins z kolei grywał jako gość jego trio z Harrisonem Bankheadem i Chadem Taylorem lub w regularnych kwartetach, w których występował chociażby Hamid Drake.
Płyta "Velvet Songs - To Baba Fred Anderson" nagrana jeszcze za życia Andersona, podczas dwóch gorących sierpniowych nocy 2008 roku w Velvet Lounge zawiera dwanaście wspólnych kompozycji trójki muzyków, którzy podobnie jak ich patron unikają od lat grania standardów. Kompozycje te, pełne muzycznych cytatów często mają strukturę suit. Hamid Drake gra zarówno na tradycyjnej perkusji jak i na bębnie obręczowym/frame drum. W obu rolach, tak różnych, jeśli chodzi o rolę wypada znakomicie. Dawkins na saksofonach sopranowym, altowym i tenorowym powala pomysłami artykulacyjnymi, wrażliwością na barwę, Bankhead na kontrabasie i wiolonczeli to mistrz niuansów dynamicznych. Mnóstwo wrażeń opartych jedynie na trzech instrumentalistach. W blisko 18 minutowym utworze "Moi Tre Gran Garson", w którym Drake, grając na bębnie obręczowym i Bankhead grając smyczkiem na wiolonczeli przywołują najlepsze wspomnienia AACM, gdzie jakaś rytualność/plemienność zderzona z czystym free jazzem miała siłę gatunko-twórczą.
Ernest Dawkins we wzruszającym liner notes do płyty pisze, że wszystkie utwory są efektem spontanicznej improwizacji muzyków, występujących w tym składzie wiele razy, po lekturze płyty trudno nie dojść do przekonania, że nie są to "jazzowe kapiszony", to JAZZ grany wielkimi literami.
autor: Krzysztof Szamot
Ernest Dawkins: soprano, alto & tenor saxophones
Harrison Bankhead: double bass, cello
Hamid Drake: drums, frame drum
Harrison Bankhead: double bass, cello
Hamid Drake: drums, frame drum
1. Astral Projection (12:53)
2. Sweet 22nd Street (The Velvet Lounge) (12:10)
3. You Just Cross My Mind (8:26)
4. The Rumble (6:11)
5. Peace and Blessing (to Fred) (9:21)
6. Down n' the Delta (7:40)
7. Jah Music (9:54)
8. Galaxies Beyond (5:47)
9. Woman of Darfur (10:00)
10. Waltz of Passion (8:56)
11. Moi Tre Gran Garcon (17:44)
12. One for Fred (17:19)
Ernest Dawkins / Bobby Few Trio, Sant'Anna Arresi Jazz Festival, Sardinia, 2010
płyta do kupienia na multikutli.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz