Bobby Bradford / Glenn Ferris / Mark Dresser "Live in LA", Clean Feed 2011, CF241 |
Mam nadzieję, że muzyków grających na tej [płycie bliżej przybliżać nie trzeba - jednak dla porządku o każdym z nich kilka słów. Bobby Bradford to amerykański trębacz, kornecista, bandleader i kompozytor. Urodził się 19 lipca 1934 w Cleveland, gdzie też dorastał. Później wraz z rodziną przeniósł się do Dallas w Texasie w 1946 roku, a w 1953 do Los Angeles w Kalifornii, gdzie rozpoczął współpracę z Ornettem Colemanem (którego poznał jeszcze w Texasie), lecz niedługo później został wcielony do US Army (do 1958 roku) i w kwartecie Ornette'a zastąpił go Don Cherry. Do zespołu Colemana powrócił w 1961 roku na dwa lata. W tym okresie dużo koncertował - m.in u boku Erica Dolphy'ego i Charlie Hadena. W latach sześćdziesiątych rozpoczął kolaborację z Johnem Carterem, klarnecistą jazzowym. To właśnie z nim nagrał najsłynniejsze ze swoich płyt (w sekstecie, kwintecie, kwartecie i w duetach). Wytwórnia Mosaic w tym roku wydała specjalny box dokumentujący ich współpracę trwającą aż do śmierci Johna Cartera w roku 1991. Po tej dacie Bradford kontynuował muzyczne poszukiwania z własnym zespołem (Bobby Bradford Mo'tet), którego płyty ukazywały się nakładem włoskich labeli Black Saint / Soul Note; a także w grupach prowadzonych przez innych muzyków (m.in. kwartet Vinny'ego Golii). Jest wykładowcą - emerytowanym - w Pasadena City College oraz Pomona College w Claremont w Kalifornii.
Mark Dresser. rocznik 1952, to amerykański kontrabasista, kompozytor i improwizator. I znacznie łatwiej chyba wymienić tych spośród free jazzowych tuzów z którymi niegrał, niż tych których spotykał na scenie [Ray Anderson, Tim Berne, Anthony Davis, Gerry Hemingway, John Zorn, Marylin Crispell, Jim Black, Satoko Fuji...]. Współtworzył jeden z najwspanialszych zespołów w historii jazzu - kwartet Anthony'ego Braxtona w latach osiemdziesiątych; uczestniczył w setkach sesji nagraniowych. Nagrywa i koncertuje również solo, a jeden z jego solowych występów w wiedeńskim Porgy & Bess austriaccy krytycy okrzyknęli przed kilku laty koncertem dekady.
Najbardziej enigmatyczną postacią w tym gronie to puzonista Glenn Ferris. Uczeń Dona Ellisa, zainteresował się jazzem pod wpływem muzyki Erica Dolphy'ego. Od początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku jest aktywny jako muzyk sesyjny i koncertowy, a przez lata udało zgromadzić całkiem pokaźne dossier - nagrywał i występował bowiem u boku m.in. George'a Duke'a, Billy Cobhama, Stevie Wondera, Philly Joe Jonesa, Jacka Walratha, Tony Scotta, Barry'ego Altschula, Harry'ego Jamesa, Tima Buckleya, Lou Rawlsa, Jamesa Taylora czy Arta Peppera.
Płyta została zarejestrowana w bardzo nietypowym składzie - trąbka/kornet, kontrabas, puzon. I choć muzyka mocno odwołuje się do klasycznego jazzu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, cały czas pozostajemy w otwartej, stricte współczesnej formule. Podobnie jak na płytach Zorna z Lewisem i Frisellem mamy tu do czynienia z trzema instrumentami cały czas grającymi solo. Inaczej jednak niż tam - tu bowiem czasami trąbka i puzon dublują unisona (równiutko i cudownie zagrane), czasami ich partie oparte na rygorystycznym kontrapunkcie. Kontrabas Dressera cały niemal czas pozostaje w opozycji do dwóch dęciaków, narzucając im swingowy podkład. Najbardziej klasyczne są kompozycje Ferris z cudownym "In My Dream" przywodzącą na myśl dokonania pianisty Sonny'ego Clarke'a. Dwa utwory mają nieco odmienny charakter - "Pandas Run" oraz "Bamboo Shots" to improwizacje o wiele mocniej niż reszta muzyki osadzone we współczesności, z dźwiękiem dętych instrumentów mocno modulowanym przez rozmaite tłumiki, ale - podobnie jak reszta płyty - zagranymi z namysłem i dbałością o formę. Jest tu miejsce na dojrzałą muzykę - nie ma na pośpiech i powierzchowną energię, przykrywającą - jednak - twórczą pustkę nawet najlepszych improwizatorów. Znakomita płyta!
Mark Dresser. rocznik 1952, to amerykański kontrabasista, kompozytor i improwizator. I znacznie łatwiej chyba wymienić tych spośród free jazzowych tuzów z którymi niegrał, niż tych których spotykał na scenie [Ray Anderson, Tim Berne, Anthony Davis, Gerry Hemingway, John Zorn, Marylin Crispell, Jim Black, Satoko Fuji...]. Współtworzył jeden z najwspanialszych zespołów w historii jazzu - kwartet Anthony'ego Braxtona w latach osiemdziesiątych; uczestniczył w setkach sesji nagraniowych. Nagrywa i koncertuje również solo, a jeden z jego solowych występów w wiedeńskim Porgy & Bess austriaccy krytycy okrzyknęli przed kilku laty koncertem dekady.
Najbardziej enigmatyczną postacią w tym gronie to puzonista Glenn Ferris. Uczeń Dona Ellisa, zainteresował się jazzem pod wpływem muzyki Erica Dolphy'ego. Od początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku jest aktywny jako muzyk sesyjny i koncertowy, a przez lata udało zgromadzić całkiem pokaźne dossier - nagrywał i występował bowiem u boku m.in. George'a Duke'a, Billy Cobhama, Stevie Wondera, Philly Joe Jonesa, Jacka Walratha, Tony Scotta, Barry'ego Altschula, Harry'ego Jamesa, Tima Buckleya, Lou Rawlsa, Jamesa Taylora czy Arta Peppera.
Płyta została zarejestrowana w bardzo nietypowym składzie - trąbka/kornet, kontrabas, puzon. I choć muzyka mocno odwołuje się do klasycznego jazzu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, cały czas pozostajemy w otwartej, stricte współczesnej formule. Podobnie jak na płytach Zorna z Lewisem i Frisellem mamy tu do czynienia z trzema instrumentami cały czas grającymi solo. Inaczej jednak niż tam - tu bowiem czasami trąbka i puzon dublują unisona (równiutko i cudownie zagrane), czasami ich partie oparte na rygorystycznym kontrapunkcie. Kontrabas Dressera cały niemal czas pozostaje w opozycji do dwóch dęciaków, narzucając im swingowy podkład. Najbardziej klasyczne są kompozycje Ferris z cudownym "In My Dream" przywodzącą na myśl dokonania pianisty Sonny'ego Clarke'a. Dwa utwory mają nieco odmienny charakter - "Pandas Run" oraz "Bamboo Shots" to improwizacje o wiele mocniej niż reszta muzyki osadzone we współczesności, z dźwiękiem dętych instrumentów mocno modulowanym przez rozmaite tłumiki, ale - podobnie jak reszta płyty - zagranymi z namysłem i dbałością o formę. Jest tu miejsce na dojrzałą muzykę - nie ma na pośpiech i powierzchowną energię, przykrywającą - jednak - twórczą pustkę nawet najlepszych improwizatorów. Znakomita płyta!
autor: Marcin Jachnik
Bobby Bradford: cornet
Glenn Ferris: trombone
Mark Dresser: bass
1. For Bradford
2. Purge
3. BBJC
4. Pandas Run
5. In My Dream
6. Bamboo Shoots
7. Comin On
8. Ready To Go
Bobby Bradford / Glenn Ferris / Mark Dresser - "Purge" - composed by Glenn Ferris
płyta do kupienia na multikutli.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz