niedziela, 31 maja 2015

Blue-Eyed Hawk "Under the Moon", Edition Records 2015, EDN1054

Blue-Eyed Hawk "Under the Moon", Edition Records 2015, EDN1054
Warto być odważnym, to truizm, ale jakże prawdziwy. Wie to Patricia Barber, wie to Susanna Wallumrod, wie to Beth Gibbons, wiedzą to też muzycy tworzący Blue-Eyed Hawk. Kwartet złożony z irlandzkiej wokalistki Lauren Kinsella, trębaczki Laury Jurd, gitarzysty Alexa Rossa i perkusisty Corrie'go Dicka odważnie buduje swój autonomiczny język wypowiedzi. Stop jazzowej wirtuozerii, punkowej energii i porywającej wyobraźni muzyków uczestniczących w sesji nagraniowej przyniósł prawdziwą cross-gatunkową bombę.

Nazwa grupy i tytuł płyty został zaczerpnięty z wiersza W. B. Yeatsa. Na płycie usłyszymy także kilka poezji cenionych poetów jak E.Y. Harburg, Armand Silvestre, Seamus Heaney i W. B. Yeats. Takie źródła wiele mówią o formacie muzyków.

Blue-Eyed Hawk
Płyta "Under the Moon" to jedenaście kompozycji trwających łącznie blisko 60 minut. Wszystkie bez wyjątku świadczą o ogromnej wyobraźni muzycznej czwórki muzyków, którzy w różnych konfiguracjach podpisani są pod kompozycjami. Umiejętne łączenie przeróżnych, często skrajnych stylów muzycznych to kolejny atut płyty. Wielka w tym zasługa producentów, Leafcutter Johna, członka legendarnej post-jazzowej formacji Polar Bear (laureata Mercury Music Prize), jego inteligentne elektroniczne proparacje sprawiają, że muzyka Blue-Eyed Hawk odrywa się od jazzowego idiomu i nie ląduje w konwencjonalnej songwriterce. Swietną robotę wykonał też brytyjski producent i basista Tom Herbert (Acoustic Ladyland, Polar Bear, The Invisible). Jednak bohaterami bez wątpienia są założyciele zespołu. Raz mocny i pełen pasji, innym razem przejmujący i przepełniony dziwnym rodzajem smutku głos Lauren Kinsell na długo zostaje w pamięci.

Laura Jurd na trąbce gra z inwencją godną Arve Henriksena czy Nilsa Pettera Molvaera. Pozbawiona ograniczeń w ramach gatunków czy stylów muzycznych oraz odległa od ogólnie przyjętych konwencji Laura Jurd stworzyła niesamowite brzmienie trąbki, przeciąga frazy, zaskakuje zmiennością natężenia dźwięku, to wzburzone i krótkie, to długie, uspokajające. Otwarta forma poszczególnych kompozycji daje wiele miejsca na zaprezentowanie się grających muzyków, gitarzysta Alex Ross potrafi być powściągliwy i zarazem pełen rockowej furii, z elektrycznymi riffami i efektami gitar. Obdarzony wielką inwencją perkusista Corrie Dick stawia trwałe rytmiczne fundamenty, nie bojąc się od czasu do czasu rozwalić tę misterną tkankę. Prawdziwą ozdobą jest instrumentalny 'Intro (For Fathers)' z kapitalną partią harmonium, na którym gra właśnie Corrie Dick.

Zmienne tempo narracji tylko dodało płycie uroku, pozwoliło to na uzyskanie niezwykłej przestrzennej i spokojnej muzyki, ujawniającej jednak momentami swoją wewnętrzną nieposkromioną energię. Album "Under the Moon" przenosi słuchacza w czwarty wymiar dźwięków, porusza wyobraźnię i wywołuje dreszcz emocji odkrywania nowej muzyki.

Nie dziwi fakt, że płyta spotkała się z doskonałym przyjęciem mediów.
autor: Paweł Matuła

Lauren Kinsella: voice
Alex Roth: guitar, effects, synths, voice
Laura Jurd: trumpet, synth, voice
Corrie Dick: drums, percussion, harmonium, piano, voice
Tom Herbert: additional bass (track 4) and synth (track 7)

1. Oyster Trails
2. Somewhere
3. Aurora 5am
4. Spiderton
5. O Do Not Love Too Long
6. Reflections On The Spiral
7. Living In The Fast Lane
8. Intro (For Fathers)
9. For Tom And Everything
10. Try To Turn Back
11. Valediction



płyta o nabycia na multikulti.com

sobota, 30 maja 2015

Harry Allen / Jan Lundgren Quartet "Quietly There", Stunt Records 2015, STUCD14142

Harry Allen / Jan Lundgren Quartet "Quietly There", Stunt Records 2015, STUCD14142
Tak jest już na świecie, że niektórzy muzycy zasługują na więcej uznania, niż świat, krytycy czy nawet fani im oferują. Nie bez powodu amerykański DownBeat stworzył kategorię "Talent Deserving Wider Recognition" (czyli "talent zasługujący na szersze uznanie"). Amerykański saksofonista tenorowy Harry Allen z pewnością należy do tej kategorii muzyków, którzy stoją gdzieś z boku, wartko toczącego się głównego nurtu jazzu, prestiżowych festiwali i uznanych klubów. A nie ulegając chwilowym modom i pozostając wiernym obranej straightaheadowej stylistyce, w dużej mierze pozostaje także poza niezależnym, ukierunkowanym raczej na awangardę obiegiem muzycznym. Popularności nie sprzyja także jego zwyczaj niespiesznego podróżowania i bycia wciąż w trasie, często grając z lokalnymi, nieznanymi szerzej zespołami i muzykami. Ale taki właśnie jest Harry Allen, taka jak jego muzyka.

Nie bez przyczyny najbardziej znany i ceniony jest w Skandynawii – gdzie rozpoczęła się jego europejska przygoda, a przez lata cenieni skandynawscy muzycy (szwedzki pianista Jan Lundgren, szwedzki basista Hans Backenroth oraz duński perkusista Kristian Leth) byli jego stałymi partnerami. W tym właśnie składzie zaproszeni zostali w 2014 roku do udziału w festiwalu jazzowym w Kopenhadze. I wtedy też, w tamtejszym STC Studio zarejestrowali studyjny materiał.

Harry Allen przygodę z muzyką zaczynał od akordeonu w wieku siedmiu lat. Cztery lata później zmienił instrument na klarnet, ale szybko zastąpił go tenorowym saksofonem. Inspiracją dla niego był Stan Getz, który po dziś dzień pozostaje jednym z jego największych mistrzów. Ale w muzyce Allen nie stara się naśladować swoich mistrzów. I chociaż jego styl nie jest innowacyjny, to mając wielki talent do tworzenia prostych, melodyjnych tematów twórczo rozwija tradycję jazzowego mainstreamu. Gra jego zespołów poraża autentycznością, bo ta muzyka jest całym jego życiem.

Szwedzki pianista Jan Lundgren był jeszcze nastolatkiem, gdy saksofonista tenorowy Arne Domnerus dostrzegł go i zaproponował współpracę. Od lat jest jednym z najbardziej cenionych skandynawskich sidemanów, jego gra jest zadziwiająco wręcz elastyczna, a wyczucie swingu wprost unikatowe. Basista Hans Backenroth od lat współpracuje z Monicą Zetterlund, Alice Babs, Arne Domnerusem, Puttem Wickmanem, ale i Berntem Rosengrenem czy Kjellem Öhmanem. Jego gra nieodmiennie przywodzi na myśl głębokie brzmienie Ray’a Browna i Oscara Pettiforda. Perkusista Kristian Leth to jedyny Duńczyk w składzie. Jego dyskretny i lekki timing idealnie pasuje do koncepcji zespołu, proponowanej przez Allena i Lundgrena. Koncertował i nagrywał z wieloma muzykami jak Scott Hamilton, Eric Alexander, Claire Martin i Ulf Wakenius.

Repertuar kwartetu to wypadkowa ballad i pogodnych straightaheadowych kompozycji. Wszystkie napisane zostały przez Johnny'ego Mandela, który - wraz z Henrym Mancinim - jest jednym z najbardziej utalentowanych kompozytorów w pokoleniu następującym po gigantach - Gershwinie, Porterze, Kernie i Berlinie. Dziś ma 88 lat, a wciąż jest aktywnym kompozytorem. Ale niewiele jest albumów w całości poświęconych jego twórczości, i to jeszcze jeden powód by powitać nagranie Harry Allen / Jan Lundgren Quartet z olbrzymią radością.

Są to wspaniałe tematy, a muzycy wkładają w granie tak dużo serca, że wprost zarażają swoją żarliwością.
autor: Józef Paprocki

Harry Allen: tenor saxophone
Jan Lundgren: piano
Hans Backenroth: bass
Kristian Leth: drums

1. Sure As You Are Born
2. Emily
3. The Shining Sea
4. Quietly There
5. A Time For Love
6. Cinnamon And Clove
7. The Shadow Of Your Smile
8. Just A Child
9. Suicide Is Painless



płyta do nabycia na multikulti.com

piątek, 29 maja 2015

Lawrence D. 'Butch' Morris "Conduction No. 192 - Sant'Anna Arresi, August 29th, 2010", Nu Bop 2015, NuBop14

Lawrence D. 'Butch' Morris "Conduction No. 192 - Sant'Anna Arresi, August 29th, 2010", Nu Bop 2015, NuBop14
Niezwykła była twórcza droga Lawrence'a "Butch" Morrisa - od free jazzowego, ale mocno osadzonego w tradycji jazzowej kornecisty z początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia do twórcy "Conductions", muzyki właściwie improwizowanej do której tworzenia zaprzągł on właściwie wszystkie muzyczne gatunki i stworzył - jakby postmoderniści powiedzieli - teorię wszystkiego.

Sam proces twórczy był dużo dłuższy niż akt wykonywania muzyki przed publicznością - czasami zapraszał do tworzenia muzyki młodych adeptów jazzu i studentów prowadząc warsztaty, czasami współpracował z muzykami znanymi sobie od dawna (jak choćby Myra Melford, Zeena Parkins, J.A. Deane, Le Quan Ninh czy Otomo Yoshihide). Morris dyrygował zespołem improwizatorów za pomocą batuty i specjalnie opracowanych przed siebie gestów, wyznaczał aktualnie grających muzyków, sterował narracją, wybierał solistów, dbał o kształt formy "Conductions".

To nagranie pochodzi z 2010 roku i zostało zarejestrowane na Festiwalu Jazzowym w Sant'Anna Arresi na Sardynii. To numer 192 z łącznie wykonanych 199 Conductions, tworzonych od 1985 roku aż do śmierci artysty w roku 2013. Koncert Sant'Anna Arresi był szczególny i miał gwiazdorskąpietnastoosobową obsadę. Amerykanie David Murray i Greg Ward na saksofonach, wsparci jeszcze przez nestora europejskiego free jazzu Evana Parkera oraz Pasquale Innarellę z Włoch; dwaj znakomici puzoniści - Joe Bowie i Tony Cattano, dwa basy - Harrison Bankhead z Chicago i znakomita włoska improwizatorka Silvia Bolognesi, dwóch gitarzystów Jean-Paul Bourelly i Na Ka'a Davis, no i w końcu dwie perkusje - Chad Taylor oraz Hamid Drake. No i jeden analogowy syntezator czasem zamieniany na kontrabas - to inna słynna postać awangardy a mianowicie Alan Silva.

Znakomity, gęsty, świetnie skonstruowany album jest linearnym zapisem koncertu zespołu. Tak został on poprowadzony przez lidera - nic tu nie jest dopieszczone, poprawione, złożone i przetasowane czy nagrane powtórnie. Ukazuje to spektrum zainteresowań i możliwości improwizacji kierowanej przez lidera - od inspiracji Ellingtonem i Oliverem Nelsonem przez blues po pastisz w finałowej ósmej części "Possible Universe". Konsewentna narracja, gęsta faktura i znakomite wyczucie - tak muzyki, jak formy. Możliwy świat? Czy też dokonały? Dla mnie zdecydowanie to drugie.
autor: Józef Paprocki

David Murray: tenor saxophone, bass clarinet
Evan Parker: tenor saxophone, soprano saxophone
Pasquale Innarella: alto saxophone
Greg Ward: alto saxophone
Joe Bowie: trombone
Tony Cattano: trombone
Meg Montgomery: trumpet
Ricardo Pittau: trumpet
Jean Paul Bourelly: acoustic guitar 
On Ka'a Davis: eletric guitar 
Hamid Drake: drums 
Chad Taylor: drums, vibes
Harrison Bankhead: bass
Silvia Bolognesi: bass
Alan Silva: sinth, bass, piano
Lawrence D. 'Butch' Morris: conductor

1. Possible Universe, part 1
2. Possible Universe, part 2
3. Possible Universe, part 3
4. Possible Universe, part 4
5. Possible Universe, part 5
6. Possible Universe, part 6
7. Possible Universe, part 7
8. Possible Universe, part 8



płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 28 maja 2015

Sinne Eeg / Thomas Fonnesbek "Eeg-Fonnesbek" Stunt Records 2015, STUCD15082

Sinne Eeg / Thomas Fonnesbek "Eeg-Fonnesbek" Stunt Records 2015, STUCD15082
Gdy słuchałem pierwszy raz tego albumu nasunęło mi się pytanie, dlaczego tak niewiele płyt jest nagranych na głos i kontrabas. Bo to bardzo niezwykłe połączenie, w którym zostaje wiele miejsca na improwizację i kreatywność. Nawet, gdy mówimy o klasycznej jazzowej wokalistyce. Starałem się odnaleźć w pamięci takie płyty, ale na dobrą sprawę nikt poza Sheilą Jordan (nagrywała duety ze Stevem Swallowem, Harviem Swartzem i Cameronem Brownem) nie przychodził mi do głowy. No może jeszcze Mina Agossi, ale tam najczęściej dołączała się jeszcze perkusja lub trąbka.

Thomas Fonnesbek / Sinne Eeg
Może dlatego, że taka konfiguracja - by działała - wymaga znakomitego porozumienia oraz wielkiej - technicznej i muzycznej maestrii? Brak instrumentu harmonicznego i nie bardzo szeroki brzmieniowy zakres kontrabasu obnaża bowiem wszelkie mielizny twórcze i techniczne niedoskonałości. Ale za to, gdy zacznie już działać otrzymujemy nagrania naprawdę niezwykłe. I wtedy już nie ma znaczenia czy gramy nowe, własne kompozycje czy też evergreeny - wszystko tu może zabrzmieć świeżo i niezwykle.

Sinne Eeg jest niezwykle cenioną wokalistką w Europie. Od jej debiutu w 2007 żadna właściwie jej płyta nie przeszła - także w Polsce - bez echa wśród krytyków, jak i publiczności. W duecie z Thomasem Fonnesbaekiem pojawia się jednak po raz pierwszy, chociaż na poprzedniej jej płycie "Face The Music", pojawił się on gościnnie i nagrali przy tej okazji coś w duecie. Ale Sinne Eeg jest wokalistką, która ciągle szuka czegoś nowego, ciągle coś popycha ją do przodu. Nic więc dziwnego, że zdobyła się i takie oto, jakże nietypowe, duetowe nagranie.

Ograniczenia w formacie duetu stanowią wyzwanie. Potrzeba odwagi, wirtuozerii i doświadczenia, by wykonać cały koncert lub nagrać całą płytę tylko z towarzyszeniem basu. Sinne Eeg traktuje tutaj instrument w rękach Fonnesbaeka, jako rodzaj silnika - jest nie tylko instrumentem rytmicznym, pulsem tego nagrania, ale też - i tu wokalistka zachowuje się niczym rasowy kierowca - ważne jest brzmienie. Wszystko zdaje się mieć dla niej znaczenie - od trącenia strun, sposobu rezonowania dźwięku, po artykulację czy ilość granych przez basistę dźwięków. Na wszystko to reaguje z niezwykłym wyczuleniem i naturalną, niewymuszoną muzykalnością. Eeg na poprzedniej płycie, śpiewając scatem, pokazała jak znakomicie opanowała techniczną stronę jazzowej wokalistyki. Tutaj może już tylko cieszyć się muzyką i puścić wodze kreatywnej fantazji. W repertuarze prawie same standardy - ale czy w tym pełnym głębi i nostalgii zestawieniu basu i głosu może to komuś jeszcze przeszkadzać? Dla mnie - jedna z piękniejszych płyt ostatnich lat, poruszająca także przez oszczędność i głębie.
autor: Józef Paprocki

Sinne Eeg: vocal
Thomas Fonnesbek: double bass

1. Willow Weep For Me
2. Taking It Slow
3. Evil Man Blues
4. You Don’t Know What Love Is
5. Summertime
6. Body And Soul
7. Beautiful Love
8. Come Rain Or Come Shine
9. Fellini’s Walts



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 26 maja 2015

Malene Mortensen "Can't Help It", Stunt Records 2015, STUCD14162

Malene Mortensen "Can't Help It", Stunt Records 2015, STUCD14162
Malene Mortensen należy do licznej grupy skandynawskich wokalistek, które przebojem wdarły się do światowej elity, wystarczy wspomnieć Karin Krog, Katrine Madsen czy ostatnio Inger Marie Gundersen. W Polsce Malene Mortensen ma liczne grono fanów, kilkukrotnie już występowała w naszym kraju, zarówno na festiwalach jak i na koncertach klubowych. Odkrył ją słynny, nieżyjący już duński kontrabasista, Niels-Henning Orsted Pedersen, współpracownik Milesa Davisa, Johna Scofielda i Oscara Petersona. Malene Mortensen, zadebiutowała jako młodziutka, 21-letnia artystka albumem 'Paradise' [Universal Music] nagranym z Nielsem Lan Doky i Alexem Rielem. Po jej debiucie krytycy pisali 'Malene' jest wokalistką światowej klasy o niezwykłym talencie'. Drugi autorski album 'Date With a Dream' nagrany z tuzami sceny jazzowej jak Kasper Villaume, Avishai Cohen, Morten Lund, ugruntowuje jej artystyczną pozycję. W 2006 wydała album 'Malene', trzeci w jej dyskografii, na płycie zagrali Mike Stern i Chriss Potter. W 2007 roku nagrała świetnie przyjęty album z jazzowymi interpretacjami świątecznych piosenek, porównywany w mediach do 'Christmas Songs' Diany Krall.

Malene Moortensen swój najnowszy album zdecydowała się - po raz pierwszy w karierze - poza Skandynawią. Cały materiał został zarejestrowany w Nowym Jorku, w marcu 2014 ze znakomitym amerykańskim trio. Pianista Christian Scott, basista Burniss Earl Travis II oraz perkusista Terreon Gully (mający już za sobą współpracę z Diane Reeves i Abbey Lincoln) to nie są jeszcze gwiazdy jazzowej sceny, o nie. Ale jest to znakomicie rozumiejący się band, ze świetnym warsztatem i podobną do Mortensen, naturalną muzykalnością. Po raz pierwszy spotkali się przypadkowo - po jednym z koncertów Copenhagen Jazz Festival w 2013 roku długo jamowali w jednym z festiwalowych klubów. A że świetnie się im razem z Maleną grało i improwizowało - nic więc dziwnego, że współpraca ma ciąg dalszy.

Efektem jest bardzo, bardzo amerykańska płyta artystki. Akompaniujące się trio odmienia nieco jej muzykę - wnosi tu naturalne dla amerykanów wyczucie swingu (nawet gdy sięgają po europejskie kompozycje czy też tytułowy szlagier Steve Wondera), ale i witalność. Słychać to świetnie także wtedy, gdy Mortensen śpiewa ballady. Ekspresja wokalna Maleny nieustannie się rozwija, jednak różnica - zwłaszcza wobec jej dwóch ostatnich albumów - jest kolosalna. Niemała zasługa także repertuaru w którym się porusza - stricte jazzowa, niewymuszona stylistyka o wiele lepiej pasuje jej wokalnym predyspozycjom niż pełne odwołań do popularnej muzyki piosenki. To płyta której słucha się z wielką przyjemnością i którą - gdy tylko się skończy - natychmiast chce się włączyć ponownie. Koniecznie!
autor: Józef Paprocki

Malene Mortensen: vocals
Christian Sands: piano, keyboards
Burniss Earl Travis II: bass
Terreon Gully: drums
guest:
Paul Banks: guitar

1. Honeysuckle Rose
2. Alone Together - Sweet Solitude
3. Alfie
4. I Can't Help It
5. Beneath the Endless Blue
6. The Rest of Mine
7. The Heat and Flames
8. Every Day
9. My Favorite Things
10. Summer Haze



płyta do nabycia na multikulti.com

sobota, 23 maja 2015

Schlippenbach Trio [Alexander von Schlippenbach / Evan Parker / Paul Lovens] "First Recordings", Trost 2015, TR132CD

Schlippenbach Trio [Alexander von Schlippenbach / Evan Parker / Paul Lovens] "First Recordings", Trost 2015, TR132CD
Płyta tria Alexandra von Schlippenbacha z saksofonistą Evanem Parkerem oraz perkusistą Paulem Lovensem zawiera nagrania zrealizowane w kwietniu 1972 roku podczas warsztatów Freie Musik w berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zostały one całkiem niedawno odnalezione w archiwum wytwórni FMP i po raz pierwszy, nakładem austriackiej oficyny Trost, wydane na płycie kompaktowej oraz winylu.

Trio prowadzone przez niemieckiego pianistę w świecie free jazzu ma status taki, jak nie przymierzając Rolling Stones w świecie muzyki popularnej. I to nie tylko dlatego, że grają nieprzerwanie w tym samym składzie od 1971 roku, ale także dlatego, że każdy z nich wypracował sobie status gwiazdy - we free jazzie na pewno porównywalny z tym, jakim w rockowym światku cieszą się Mick Jagger, Keith Richards czy Charlie Watts. Ale jest jeszcze coś - krytycy zarzucają im, że grając niemal co roku, zimą, w tych samych miejscach, tworzą muzykę do siebie podobną, niewiele się od siebie różniącą. Zupełnie jak Rolling Stones.

Ale - na szczęście - to tylko zarzut krytyków, którym po prostu nie mieści się w głowie, że grając wolną improwizację, i poruszając się w dosyć konsekwentny sposób w obszarze wypracowane, własnego brzmienia, wciąż jeszcze można koncertować i nagrywać odkrywając w muzyce wciąż coś nowego. Tymczasem, jak pisał jeden z recenzentów mający okazję rok po roku bywać na koncertach tria w Karlsruhe: "raz była to muzyka niemal post-monkowska, podczas gdy słyszałem ich po raz pierwszy brzmieli jak wczesne trio Cecila Taylora z Sunnym Murrayem i Jimmym Lyonsem; wciąż potrafią się rozwijać i wciąż pozostają otwarci na wszelkiego rodzaju nowe inspiracje".

Co ciekawe początki tria wcale nie są dobrze udokumentowane - poza dwoma płytami ("Pakistani Pomade" oraz "Detto Fra Di Noi ") - do roku 1990 nie wydali właściwie nic więcej - być może ze względu na fakt, że sporo płyt realizowali wtedy w kwartecie (z Peterem Kowaldem na kontrabasie). Tak więc tym cenniejszym dokumentem jest niniejszy album. A muzyka jest tutaj - w dodatku, albo raczej po pierwsze - naprawdę dokonała.

To właściwie wciąż jeszcze pierwsze lata europejskiego free jazzu. Tym bardziej wiec zaskakuje pełnia i doskonałość tej muzyki. I jej złożoność też. Jest tu właściwie już wszystko, czym każdy z tych instrumentalistów - w tym składzie, ale nie tylko - uwodził później publiczność - odwołania do Monka i klasterego grania Cecila Taylora, doskonała technika i moc Evana Parkera czy też niespożyta energia i pełne spectrum brzmienia Paula Lovensa. Już wtedy byli oni w pełni świadomi własnej muzyki, wiedzieli skąd ona się wywodzi, chociaż dokąd zmierza - chyba do końca jeszcze nie (inna zagadka - czy są celu świadomi dzisiaj? - to raczej filozoficzne pytanie).

Dzisiaj, w tym trio, tak zagrać chyba już nie dali by rady - z czysto fizycznych względów ich muzyka jest już dziś o wiele bardziej refleksyjna. Otwierający nagranie "Deals" to strumień świadomości, na krótko przetykany introspekcjami; to niemal czterdziestominutowy emocjonalny rollercoaster. Porażający zgraniem, słuchaniem siebie nawzajem i intensywnością. Energią, uczuciem, świadomości. Czegoś takiego nie da się powtórzyć ani wymyślić, bo umysłowi nic do tego. To jak skok w przepaść - gdzie na samym dole nie ma upadku tylko szeroko rozpostarte skrzydła. Reszta właściwie jest zamknięciem tego jednego utworu, dodatkiem, smakiem, dowodem wyczucia formy.

"First Recordings" prezentuje muzyków na początku ich kariery - młodych, dzikich, energicznych. I chociaż dzisiaj są nieco inni to wciąż do ich warto powracać. A do tej z początku kariery - trzeba koniecznie!
autor: Marcin Jachnik

Alexander von Schlippenbach
: piano
Evan Parker: tenor and soprano saxophone
Paul Lovens: drums

1. Deals
2. Village
3a. With Forks and Hope
3b. Then, Silence



płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 20 maja 2015

Peter Brötzmann / Keiji Haino / Jim O‘Rourke "Two City Blues 2" Trost 2015, TR128CD

Peter Brötzmann / Keiji Haino / Jim O‘Rourke "Two City Blues 2" Trost 2015, TR128CD
Najlepsza muzyka Petera Brotzmanna powstawała wtedy, gdy na przeciwko niego stawała jakieś wyrazista osobowość. Tak było choćby w przypadku duetów z Sonny Sharockiem czy nagrań z Billem Laswellem, ale i wtedy, gdy nagrywał duety z perkusistami - Hamidem Drakiem, Michael Zerangiem czy Stevem Noblem. Jeszcze lepiej było - w moim odczuciu - gdy był jeszcze ktoś trzeci, kto starał się by z tego zwarcia dwóch osobowości coś wspólnego udało się wykuć.

Tak było w Sonore gdzie rolę tę pełnił Ken Vandermark. I tak jest tutaj - gdzie Peterowi Brotzmannowi towarzyszy dwóch gitarzystów - Jim O'Rourke oraz Haino Keiji. A rolę kogoś, kto zakreśla jakąś płaszczyznę porozumienia, stara się jakoś osadzić w przestrzeni improwizowaną muzykę dwóch "szaleńców" wziął na siebie O'Rourke.

I chociaż to nagranie jest stylistycznie - oczywiście za sprawą obu gitarzystów - zupełnie odmienne od jakiekolwiek znanego mi duetu czy tria Brotzmanna - to jednak ma i cechy wspólne. Po pierwsze instrumentarium. Dwie gitary, ale polotu i kolorytu dostarczają za cztery. Czasem przepychają się między sobą, czasem chcą siebie zagłuszyć. W to wszystko trafia Peter Brotzmann, który, mam wrażenie, gra tu stosunkowo niewiele. Trochę tak jakby od czasu do czasu zbierał siły do kolejnej erupcji, do wyrzucenia z siebie brudu, furii, wrzasku i wściekłości. Czasami, gdy Keiji Haino włącza swój wokal robi się naprawdę histerycznie, a muzyka sprawia wrażenie wprost udręczonej. Czasem, gdy gra on na shamisenie, nabiera dalekowschodniego kolorytu. O'Rorke natomiast czasami, chwilami i nie na długo, zbliża się w swym graniu do Sonny'ego Sharrocka. I chyba te właśnie fragmentu są w tej ich wspólnej improwizacji najciekawsze.

"Two City Blues" (obie części) zarejestrowane zostały w ciągu dwóch koncertowych nocy w tokijskim klubie Pitt Inn w 2010 roku. Ciekawostką jest to, że pierwsza część ukazała się tylko na winylu, a druga - tylko na kompakcie. Razem stanowią frapujący i bezkompromisowy muzyczny dokument zderzenia trzech niezwykłych osobowości. Polecam bardzo!
autor: Marcin Jachnik

Peter Brötzmann: alto saxophone, tenor saxophone, tarogato, clarinet
Jim O‘Rourke: guitar
Keiji Haino: guitar, voice, shamisen

1. Two City Blues 2 49:10
2. One Fine Day 6:04



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 19 maja 2015

The Sun Ra Arkestra "Live in Nickelsdorf 1984 [3CD]", Trost 2015, TR118CD

The Sun Ra Arkestra "Live in Nickelsdorf 1984 [3CD]", Trost 2015, TR118CD
Nie tak wiele jest oficjalnych koncertowych nagrań Arkestry w lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. I ten jej schyłkowy okres działalności nie prezentował pełni możliwości i brzmienia zespołu - niestety wiązał się już z pewnymi ograniczeniami. Tak jest na przykład na koncertowym albumie zarejestrowanym w Ulm, w 1992 roku. Tutaj jednak, na nagraniu o prawie dekadę wcześniejszym Sun Ra jest wciąż pełen mocy i energii, pełen kreatywnej wizji własnej muzyki, a Arkestra w okrojonym nieco - ale dalej znakomitym - składzie, brzmi jak rzadko kiedy wcześniej.

Od roku 1980 Nickelsdorf, mała austriacka mieścina położona na naddunajskiej nizinie gdzieś wpół drogi między Bratysławą a Wiedniem stał się czymś w rodzaju "wolnej avant-jazzowej wsi". W tym to roku po raz pierwszy Hans Falb, legendarny właściciel knajpy i restauracji w Nickelsdorfie, i wielki fan awangardowego jazzu, po raz pierwszy zorganizował festiwal później nieco nazwany Konfrontationen. Na tym pierwszym festiwalu grali między innymi Sunny Murray, Jimmy Lyons, Raphe Malik, Glenn Spearmann, czy Alexandre von Schlippenbach. A do dziś dnia (następna edycja przed nami, w połowie lipca tego roku) - pojawili się wszyscy chyba mniej i bardziej przedstawiciele jazzowej i okołojazzowej awangardy z Europy, Stanów, ale i Australii. Prócz tego Hans Falb organizował i organizuje także pojedyncze koncerty - na jednym z takich w roku 1984 gościł legendarny zespół prowadzony przez przybysza z innej planety, a mianowicie Sun Ra.

Na ten koncert złożyły się jazzowe standardy ("Round Midnight" czy "Sophisticated Lady"), megaprzeboje w rodzaju "Space Is The Place" z ich autorskiego repertuaru, uzupełnione jeszcze o pięć zbiorowych improwizacji. I to właśnie te improwizacje pokazują, dlaczego muzyka Arkestry była tak doskonała i dlaczego tak wielki wpływ wywierała na współczesnych. Jak opowiadał kiedyś Clifford Jarvis, perkusista Arkestry: "w zespole naszym perkusista był prawdziwą gwiazdą - podobnie jak w zespołach Duke'a Ellingtona. Bo budowanie muzyki - dokładnie jak u Ellingtona - zaczynało się od rytmu i to na nim oparta była reszta muzyki. Tylko, że Ellington robił to w jazzie i grał standardy, a my po prostu improwizowaliśmy - grałem na perkusji dynamicznie i miałem za zadanie prowadzić resztę zespołu."

Sun Ra wprowadza tutaj także całkiem sporo elektronicznych dźwięków, ale gdy gra solówkę - korzysta tylko z fortepianu. I jest tych solowych partii całkiem sporo. Gdy jednak dołączają partnerzy - dochodzi często do prawdziwego zgiełku znajdującego swoją niczym nieskrępowaną kulminację w partiach / utworach improwizowanych. To tam z furią atakują swoje instrumenty Marshall Allen, John Gilmour czy dając prawdziwy obraz zaangażowania, energii i furii, z jakimi to muzykę zwykli traktować partnerzy Sun Ra.

"Live at Nickelsdorf 1984" to był naprawdę wspaniały koncert Sun Ra & The Arkestra, a trzypłytowy zestaw CD stanowi zapis całości występu. Jakość nagrania jest dobra, chociaż dźwięki z widowni słyszalne są i tu - ale w przeciwieństwie do wielu koncertowych nagrań nie irytują i nie przeszkadzają w cieszeniu się tą cudowną muzyką. Polecam bardzo!
autor: Marcin Jachnik

Sun Ra: piano, syntesizers, vocal
John Gilmore: tenor saxophone, clarinet, evi, vocal
Marshall Allen: alto saxophone, flute, kora, percussion
Danny Ray Thompson: baritone saxophone, flute, percussion
Elo Omoe (Leroy Taylor): alto saxophone, bass clarinet, percussion
James Jackson: basoon, flute, infinity drum, vocal
Ronnie Brown: trumpet
Rollo Radford: standup electric bass
Don Mumford: drums
Matthew Brown: congas, dance
Myriam Broche: dance
Greg Pratt: dance

CD 1
1. Untitled Improvisation 11:32
2. Discipline 27-11/Children Of The Sun 7:01
3. Nuclear War 7:25
4. Unidentified Blues 6:07
5. Sophisticated Lady 5:44
6. East Of The Sun 4:47
7. Springtime Again 8:09
8. Yeah Man! 2:50
9. Mack the Knife 7:27
10. Day Dream 5:30

CD 2
1. Love In Outer Space 10:26
2. Space Is The Place/We Travel The Spaceways/No News Is Good News/Outer Spaceways Incorporated/Closing Announcement 1st Set 4:42
3. Space Infinity Drum Intro 2nd Set 1:42
4. Pleiades 3:51
5. Untitled Improvisation Part 1 1:23
6. Untitled Improvisation Part 2 9:27
7. Untitled Improvisation Part 3 1:03
8.Unidentified Piano Solo 2:56
9. 'Round Midnight 8:54
10. Unidentified Blues 5:51
11. Happy As the Day Is Long 3:19
12. Carefree 10:11

CD 3
1. Big John's Special 3:28
2. Days Of Wine And Roses 8:48
3. What's New? 8:26
4. Fate In A Pleasant Mood 8:45
5. Fate In A Pleasant Mood Part 2 6:47
6. Retrospect 3:52
7. Enlightenment/Strange Mathematics/Rhythmic Equations 9:45



płyta do nabycia na multikulti.com

czwartek, 14 maja 2015

Pascal Niggenkemper "Look With Thine Ears", Clean Feed 2015

Pascal Niggenkemper "Look With Thine Ears", Clean Feed 2015
Nie pamiętam mojego pierwszego spotkania z muzyką Pascala Niggenkempera. Ale znakomicie pamiętam pełne uznania pod jego adresem słowa Jacka Mazurkiewicza, jednego z najbardziej oryginalnych polskich kontrabasistów i improwizatorów, jakie wypowiedział on po gruntownym zapoznaniu się w nagraniem Pascal Niggenkemper's Vision 7.

To nagranie - jego pierwszy solowy album było długo oczekiwane bowiem uznanie jakim cieszy się ten niemiecko francuski kontrabasista, kompozytor i improwizator wśród muzyków freejazzowych scen jest naprawdę niemałe. Ilość projektów które tworzy lub współtworzy jest imponująca - obok własnego Trio i septetu Pascal Niggenkemper's Vision 7 jest jeszcze Upcoming Hurricane, Gerald Cleaver’s Black Host, Thomas Heberer’s Clarino, Cooper Moore Trio, HNH Trio, Baloni, Carlo Costa's' Minerva i w końcu Nate Wooley / David Rempis Quartet. a wszystko to niemal równocześnie, na przestrzeni dwóch - trzech ostatnich lat. Dlaczego wszyscy oni tak bardzo cenią Niggenkempera? Bo należy do tych niewielu instrumentalistów którzy mają swoje własne unikatowe brzmienie. A że na dodatek jeszcze eksperymentuje on ze swoim instrumentem w sposób znaczący poszerzając jego brzmienie. Czasem naprawdę brzmi on jak nieco tylko większy brat skrzypiec, tworząc całe sobie tylko właściwe dźwiękowe przestrzenie i własne muzyczne światy. Takie jest też to nagranie, a że doświadczeń zdołał Niggenkemper zebrać w ciągu ostatnich lat niemało, więc kreatywności i inwencji naprawdę mu nie brakuje.

Dzisiaj Niggenkemper mieszka i tworzy w Nowym Jorku. Już dziś mam tam markę jednego z najbardziej cenionych kontrabasistów współczesnego jazzu. Więc jeśli nie znacie jeszcze Pascala Niggenkempera to solowy album będzie świetną okazją by z jego muzyką się zapoznać. Polecam bardzo!
autor: Marek Zając

Pascal Niggenkemper: bass

1. Look With Thine Ears
2. This Shall Not Be Revoked
3. If You Will Marry, Make Your Love To Me
4. Men Of Stone
5. At Fortune's Alms
6. Let Me Kiss Your Hand
7. Let Me Wipe It First, It Smells Of Mortality
8. Unpublished Virtues Of The Earth
9. Sharper Than A Serpent's Tooth
10.Be This Perpetual
11.Blow Wind And Crack Your Cheeks
12.Let The Fork Invade The Region Of My Heart
12.Let Me Still Remain The True Blank Of Thine Eye



płyta do nabycia na multikulti.com

wtorek, 12 maja 2015

Akira Sakata / Johan Berthling / Paal Nilssen-Love "Arashi", Trost 2014, TR130CD.

Akira Sakata / Johan Berthling / Paal Nilssen-Love "Arashi", Trost 2014, TR130CD

"Arashi" to właściwie potok muzycznej wściekłości. Ale to także znakomita muzyka. Będąca jednak ciągłym nieprzerwanym zwarciem, gdzie stający obok siebie partnerzy, uzbrojeni tylko w instrumenty, próbują powalić partnerów siłą dźwiękowego rażenia niczym uderzeniami pięści - ale wyprowadzanymi bez zmęczenia, raz za razem, nieprzerwanie. Z furią i wściekłością.

Akira Sakata
Akira Sakata to właściwie postać-legenda. Aktywny na freejazzowej, nie tylko japońskiej, scenie od późnych lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, od 1972 roku członek tria Yosuke Yamashity, z którym to zjeździł cały świat grając na najważniejszych jazzowych festiwal i w prestiżowych klubach tak w Japonii, jak i w Ameryce czy Europie. Z wykształcenia jest biologiem morskim, ale z zamiłowania i praktyki - saksofonistą, kompozytorem, improwizatorem, czasem wokalistą i animatorem życia muzycznego też. W latach osiemdziesiątych nieco zapomniany, bliżej związał się ze światem nowojorskiej awangardy, gdy muzycy tacy jak Bill Laswell czy John Zorn odkryli japońską scenę awangardową. Wtedy też, dzięki Laswellowi i Brotzmannowi, dołączył do składu kwartetu Last Exit nagrywając z nim "Noise of Trouble: Last Exit in Tokyo". Od końca lat dziewięćdziesiątych - znów dzięki odnowionej współpracy z Peterem Brotzmannem często pojawia się w najrozmaitszych konfiguracjach z muzykami ze Skandynawii i Stanów.



Trio to nie jest pierwszym takim składem - w Polsce mieliśmy okazję gościć Sakatę z Darinem Graya i Crisem Corsano. Trio z amerykanami było jednak nieco odmiennie zbudowane, nie miało tej mocy, co granie z Paalem Nilssem-Love, perkusistą The Thing i Chicago Tentet oraz Johanem Berthlingiem, basistą znakomitego Fire!. To nie odgrywanie komponowanych motywów, to nie jest swobodna improwizacja, to strumień świadomości, korzystanie z instrumentów by wyrzucić z siebie wrzask furii, ale i uniesienie miłosnego spełnienia. Bo muzyka Sakaty nie niesie ze sobą wcale tak negatywnego i mrocznego kontekstu, jak granie choćby Petera Brotzmanna. Jest bardziej niż niemieckiego muzyka świetliste. A gdy zwalnia, staje się skupione, niemal metafizyczne. Tak jest w ostatnim na płycie utworze, będącym pamięcią o Fukushimie - o katastrofie i jej ofiarach.

W moim odczuciu ta skandynawsko-japońska kooperacja to jedno z najważniejszych nagrań minionego już roku. Koniecznie!
autor: Marcin Jachnik

Akira Sakata: alto saxophone, clarinet, voice
Johan Berthling: double bass
Paal Nilssen-Love: drums, percussion

1. Arashi (Storm) 12:27
2. Ondo No Huna-Uta (Rower's Song Of Ondo) 6:43
3. Dora 11:51
4. Fukushima No Ima (Fukushima Now) 12:33



płyta do nabycia na multikulti.com

środa, 6 maja 2015

Eve Risser "Des pas sur la neige", Clean Feed 2015, CF323

Eve Risser "Des pas sur la neige", Clean Feed 2015, CF323
Dotąd Eva Risser nie była postrzegana jako pianistka. Grała na flecie, różnych drobnych instrumentach, do tworzenia swojej muzyki wykorzystywała dziecięce zabawki i różne drobne perkusjonalia, których dźwięki wzmacniała i przetwarzała. Fortepian był - klasycznym, co prawda - ale tylko jednym z wielu instrumentów w jej dossier. W ciągu ostatnich lat to się zmieniło. Jak sama mówi "spodobał mi się pomysł, by zostać pianistką".

Eve Risser
Nie znam wielu takich udanych, zakończonych sukcesem transformacji. Prawdę mówiąc - nie znam ich wcale. Ale "Des pas sur la neige" - najnowszy, dopiero wydany album Evy Risser - jest najlepszym potwierdzeniem, że jej się to udało. Niektórzy uważają nawet o wiele więcej - zdaniem ich bowiem, Risser urasta dziś na jedną z najciekawszych młodych instrumentalistek w Europie i na świecie. Za punkt zwrotny w jej artystycznym dorobku uznają oni płytę "En Corps" zarejestrowaną w trio z Benjaminem Duboc i Edwardem Perraud dla oficyny Dark Tree. To doświadczenie miało zupełnie zmienić jej sposób postrzegania muzyki i tych biało-czarnych, podłużnych klapek ułożonych i wymyślonych przez Bartolomeo Cristofori'ego na przełomie siedemnastego i osiemnastego stulecia. To właśnie także w tym nagraniu rozpoczęła stosowanie ruchomych preparacji instrumentu, co zupełnie zmieniło możliwości brzmieniowe instrumentu. Sama Risser stosuje je po dziś dzień - także w tym nagraniu.

I to właśnie, indywidualne potraktowanie brzmienia, poszerzanie go posługiwanie się własnym dźwiękowych językiem czynią jej sztukę tak niezwykłą i unikatową. Czasami jej instrument brzmi bowiem jak cymbały, czasem jak syntezator lub zestaw zagadkowych instrumentów perkusyjnych, czasem w końcu - czysto, akustycznie, piękne i majestatycznie. Solowe nagranie to jej opus magnum, gdzie każdy szczegół i każdy dźwięk jest dopieszczony i przemyślany, ale i nasycony emocjami, jak rzadko który fortepian wcześniej...

Muzyka tak piękna, że bardzo trudno uwierzyć, iż w ogóle może istnieć…
autor: Marcin Jachnik

Eve Risse: piano, prepared piano

1. Des Pas Sur La Neige 15:13
2. Des Pas Sur La Ville 13:08
3. La Neige Sur La Ville 36:34



płyta do nabycia na multikulti.com